niedziela, 21 września 2014

Zlecenie - Impreza i Senny Obłok

Iiiii wreszcie jest. Moje pierwsze zlecenia z dedykacją dla Pat! Mam nadzieję, że coś z tego wyszło. Miała być impreza, to jest :D Jak zwykle za bardzo się rozpisałam (powinnam chyba coś z tym zrobić)
Osoby w ff są przypadkowe (serio) (naprawdę) (trust me) (I'ma writer)
Jeśli sami chcecie o czymś przeczytać możecie napisać zlecenie w komentarzu lub wysłać je na elieen969696@gmail.com

~.~.~.

          Opuszczałyśmy koncert zawiedzione brakiem możliwości spotkania chłopców, a jednocześnie tak cholernie podekscytowane całym wydarzeniem.
            Urodziny Dana zostały uczczone przez całą rzeszę Stormersów z udziałem sławnej Elle Eyre, która wprowadziła tort. Wszystko działo się tak szybko i było tak niesamowite, że wciąż nie potrafiłam poprawnie sformułować myśli.
            - On na ciebie spojrzał Pat - stwierdziła Natalia. - Naprawdę spojrzał prosto na ciebie!
            - Oj daj spokój Natie, na pewno tylko nam się tak wydawało - przewróciłam oczami, odgarniając brązowe kosmyki włosów, które jak zwykle, nie wiadomo kiedy, znalazły się na mojej twarzy, przesłaniając cały świat.
            Dziewczyna westchnęła ciężko, zrezygnowana moim podejściem do błękitnych oczu, które spotkały się z moimi podczas ,,Blame". Ja po prostu nie chciałam robić sobie nadziei. Owszem... Serce niemal wyskoczyło mi przez gardło, kiedy Dan Smith uśmiechnął się do mnie, ale... Jutro i tak stanę się jedynie sennym obłokiem w jego głowie.
            - To co, idziemy do tego klubu? - zagadnęła Alicja obojętnie.
            Blondynka nie przepadała za tego typu miejscami, ale wspólnymi siłami przekonałyśmy ją, że imprezowanie w Londynie na pewno różni się od tego w Polsce. Dziewczyna, po wielu prośbach i kuracji pod tytułem "wzrok smutnego pieska 24/7", wreszcie się zgodziła.
            - Idziemy! - pisnęła szczęśliwa Natie. - Och, rozchmurz się mała - objęła Alicję jednym ramieniem, a drugim przyciągnęła mnie za szyję. - Zobaczycie, będzie cudownie!

            I tak właśnie było.

            Miejsce, które dzień wcześniej polecił nam chłopak, mieszkający obok ciotki Natie, gdzie mieszkałyśmy podczas pobytu w Londynie, wyglądało jak jedno z tych filmowych klubów. Ciemność rozpraszały tylko stroboskopowe światła, które zalewały zatłoczoną przestrzeń promieniami w kolorach od ostrego różu do ciemnego granatu. Tańczący wyglądali jedynie, jak czarna, bezkształtna masa. Dłonie i zarzucane włosy przybrały kształt wściekłych węży, a śpiew brzmiał jak groźny ryk zwierząt.
            Zerknęłam na Alicję, stojącą obok mnie. Znajdowałyśmy się na krawędzi szalejącego oceanu ludzkich ciał. Natalia już dawno została wciągnięta przez podstępne wiry, a ja chciałam do niej jak najszybciej dołączyć, ale bałam się zostawić blondynkę samą. Dziewczyna wydawała się być bledsza niż zwykle. Z rozchylonymi ustami gapiła się na bezimienne istoty, próbując się wśród nich odnaleźć. Biedna zagubiona artystka. Ona zawsze bała się takich ludzi.
            - Chyba pójdę się napić - krzyknęła mi wreszcie do ucha. - Idź tańczyć! Znajdź Nat!
            Nie trzeba było mi dwa razy powtarzać.
            Zanurkowałam w otchłań tańca i zabawy, zapominając o reszcie świata.

***

            - Poproszę whisky! - rzuciła w stronę barmana, siadając na wysokim stołku.
            - Masz chociaż te 18 lat? - spytał mężczyzna po drugiej stronie blatu.
            Alice przewróciła oczami ze zrezygnowaniem. Kiedy wreszcie przestaną zadawać jej to durne pytanie?
            - Mam 22 - burknęła obrażona.
            Facet gapił się na nią bez słowa. Blondynka prychnęła i wyciągnęła z torebki portfel, w którym trzymała polski dowód. Podstawiła dokument pod nos barmana i ponowiła swoje zamówienie. Tym razem otrzymała bursztynowy płyn wraz z przeprosinami.
            Basy z gigantycznych kolumn wprawiały w drżenie wszystkie jej narządy wewnętrzne, kiedy płonący płyn zalał gardło dziewczyny. Alice odchrząknęła głośno i odstawiła szklankę, wzdychając głośno.
            Zwykle nie miała takiego parszywego humoru. Na co dzień była raczej tą małą blondynką, którą wszyscy brali za roześmiane dziecko. Tylko tej nocy jakoś...
            Straciła ochotę na wszystko.
            Kiedy euforia po koncercie opadła, pojawił się smutek i tęsknota. Muzyka Bastille zawsze była jej ucieczką. Kiedy słuchała miękkiego głosu nie musiała udawać szczęśliwej. Mogła myśleć o rzeczach, o których ludzie zwykle nie chcą myśleć, bo są przygnębiające i bolesne. Opinia wiecznej optymistki, którą świat przykleił do uśmiechu Alice stał się powodem, dla którego blondynka nie mogła nikomu powiedzieć o swoich zmartwieniach. Była wyznacznikiem radości i obietnicą słońca w pochmurny dzień.
            Jedynie, kiedy była sama, mogła wsłuchać się w słowa Dana Smitha i nie bać się, że piosenkarz zobaczy jej łzy. Traktowała go jak najlepszego przyjaciela. Jedynego powiernika tajemnic.
            - Poproszę piwo.
            Spojrzała w bok.
            Chłopak z rozczochranym quiffem siedział obok blondynki i zerkał na nią z zainteresowaniem w pijanych oczach.

***

            Kiedy wreszcie znalazłam Nat, po przetańczeniu kilku piosenek z kilkoma kolesiami, ona sama znajdowała się właśnie w objęciach jakiegoś przystojnego pana. Nie chcąc przeszkadzać przyjaciółce, puknęłam w ramię jakiegoś gościa, odwróconego do mnie tyłem i przywołałam na twarz szeroki uśmiech.
            - Chcesz zatań...
            Urwałam w połowie słowa. Wielkie oczy wpatrywały się we mnie wśród migających świateł. Poznałam go tylko przez zarost, który nawet w ciemnościach był imponujący.
            - Kyle! - wydusiłam z siebie.
            Wysoki chłopak uśmiechnął się do mnie szeroko.
            - Chcę! - odpowiedział na moje niewypowiedziane wcześniej pytanie.
            Zanim zdążyłam palnąć jakąś głupotę, poczułam zgrabne dłonie na swoich biodrach, które przyciągnęły mnie w stronę Simmons'a. Przez chwilę stałam jak kołek, a Kyle chyba nie za bardzo wiedział, jak tańczy się z kłodą. Brunet pochylił się w moją stronę i przyłożył usta do mojego ucha. Poczułam szorstką brodę na policzku.
            - No dobra... ja może tańczę, ale czy ty też? - zapytał rozbawiony.
            To sprawiło, że ocknęłam się z chwilowego zawieszenia.
            Kyle, widząc, że zaczynam ruszać się w rytm muzyki, sam zaczął tańczyć.
            Już po chwili wygłupialiśmy się jak starzy przyjaciele, wybuchając śmiechem co chwilę, gdy jedno wpadało na drugie lub lądowało na plecach innych uczestników imprezy. Gorzej niż popaprane nastolatki

***

            Alice zacisnęła dłoń na grubym szkle szklanki. Niebieskie oczy przyszpilały ją do siedzenia, jak wielkie widły. Wreszcie Dan dostał zamówione piwo, co na chwilę rozproszyło jego ciekawość.
            Blondynka nie mogła się powstrzymać od komentarza.
            - Piwo - stwierdziła, nadając głosowi odrobinę kpiącego, a jednocześnie pytającego tonu.
            - No tak - chłopak wypił kilka łyków. - Przecież w czasach feminizmu, to kobiety piją whisky, a faceci kolorowe drinki.
            Może to whisky wcale nie było dobrym pomysłem? Alice już po kilku łykach miała wrażenie, że światła w klubie  bardziej kolorowe, a nieprzytomne twarze bardziej przyjazne.
            Dziewczyna podstawiła swoją szklankę pod nos piosenkarza, a sama zabrała mu oszronione piwo.
            - Wystarczy na dzisiaj feminizmu - stwierdziła stanowczo.
            Dan parsknął śmiechem i powąchał bursztynowy płyn.
            - Najebię się taką ilością? - zapytał poważnie.
            - I tak już jesteś pijany - blondynka wzruszyła ramionami.
            - Ty też jesteś już pijana - zauważył przymilnie.
            Alice uniosła brwi, widząc jego swobodne zachowanie. Nie wyglądało na spowodowane alkoholem. Co się stało z tamtym nieśmiałym rozczochrańcem, który bał się spojrzeć w twarz własnej publiczności?
            - Może trochę - przyznała wreszcie niechętnie.
            - Czyli pewnie nie obrazisz się, jak nadepnę ci na stopę? - dopytywał dalej Smith, co raz bardziej pochylając się w stronę Polki.
            A ona wcale nie miała zamiaru się odsuwać.
            - Czemu miałbyś deptać mi po stopach? - uniosła brwi.
            - Idziemy tańczyć.
            Przez chwilę Alice nie odezwała się ani słowem. Błękitne tęczówki znajdowały się zaledwie kilkanaście centymetrów od jej twarzy. Mimo galopującego serca, dziewczyna wybuchła śmiechem.
            - Nie umiesz tańczyć - powiedziała wreszcie.
            - A ty umiesz? - Dan przechylił głowę, jak ciekawski labrador.
            Polka nie mogła nie zauważyć wyszczerbionego zęba, gdy szatyn obdarzył ją szerokim uśmiechem.
            - A może umiem... - odszczekała, ale pewność zniknęła z jej głosu.
            Piosenkarz klasnął w dłonie i zerwał się z miejsca. Alice bała się, że chłopak wyląduje na podłodze, jednak Smithowi udało się utrzymać wyprostowaną postawę.
            - No chodź, będzie zabawa - nalegał.
            - Dobra - jęknęła dziewczyna ze zrezygnowaniem. - Ale tylko dlatego, że to twoje urodziny.
            - A dasz mi swój prezent urodzinowy? - spytał chłopak, unosząc sugestywnie brwi.
            Dziewczyna była wdzięczna ciemnościom, które wokół nich panowały, bo Smith nie mógł dostrzec jej rumieńca.
            - Może - odpowiedziała, kiedy szatyn złapał dłoń blondynki, prowadząc ją na parkiet.
            Co tam. I tak oboje byli pijani, więc niech dziecko się ucieszy. Ona i tak nie miała zamiaru dawać mu tego, czego chciał.

***

            Taniec z Kyle'em odebrał mi dech z piersi już po kilku minutach. Czy ten człowiek miał ADHD? Jakim cudem wciąż dał rady stać na nogach?
            - Starczy tego dobrego - mruknęłam mu do ucha, gdy po raz kolejny przyciągnął mnie za dłoń do siebie. - Chcę usiąść...
            Brodacz skinął głową i w podskokach udał się do baru, prawie o mnie zapominając. Dopiero, gdy chciałam już krzyknąć, żeby na mnie zaczekał, chłopak obrócił się i spojrzał na mnie wyczekująco. Oklapłam wykończona na wygodnym, wysokim krześle, a Simmons zamówił jakiś alkohol.
            Dopiero teraz przypomniałam sobie o przyjaciółkach, zostawionych na pastwę klubowej dżungli. Uważnie przesunęłam spojrzeniem po sali. Alice nie było przy barze, co odrobinę mnie zmartwiło. Nat też zniknęła gdzieś w tłumie. Już chciałam wyruszyć na poszukiwanie dziewczyn, ale w tym samym momencie brodacz podał mi chłodnego drinka. Miał przyjemny słodkawy posmak i kolor lazurowego oceanu. Chęć odnalezienia przyjaciółek natychmiast zniknęła.
            - Widziałem cię na naszym koncercie dzisiaj - powiedział brunet.
            Skinęłam głową, potwierdzając informację. Kyle zmrużył oczy, co oznaczało uśmiech i obrócił się na stołku twarzą do tańczących.
            - Widzę, że Dan też upatrzył jedną z twoich przyjaciółek - stwierdził.
            Podążyłam za wzrokiem chłopaka i wytrzeszczyłam oczy. Alice kręciła swoim zgrabnym, ale niedocenianym przez właścicielkę, tyłkiem, a tuż obok Dan wykonywał jeden z tych dziwnych ruchów, które uważał za taniec. Przez chwilę przyglądałam się parze. Rzadko widywałam tańczącą blondynkę i zastanawiałam się dlaczego jest dla siebie taka surowa. Wyglądała nieźle w tych czarnych rurkach z wysokim stanem i granatowym vestem włożonym w spód. Oczywiście kompletnie pijany Dan też nie wyglądał źle. Jeśli nie liczyć wilgotnych włosów, które z eleganckiego quiffa powoli przechodziły w stan zwiędniętej trawy. I kropelek potu na czole. I nieobecnego wyrazu twarz, kiedy patrzył na swoją partnerkę do twarzy.
            - Matko, jest kompletnie najebany - mruknęłam, unosząc brew.
            Kyle roześmiał się i bezczelnie poczochrał mi włosy.
            - No jasne, że jest! - krzyknął, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. - Lubię cię mała! Jak masz na imię?
            - Pat - odpowiedziałam, mierząc go wzrokiem. - Po polsku Patrycja.
            - Jesteś Polką? - brązowe oczy spojrzały na mnie ze zdziwieniem.
            - Wszystkie trzy jesteśmy - pokiwałam głową, odstawiając pustą szklankę na bar.
            - Trzy... - chłopak zmarszczył brwi.
            - Pats tu jesteś!
            Obróciłam się w chwili, gdy Natalia rzuciła się na mnie z uściskami. Nad jej ramieniem dostrzegła pozostałych dwóch członków zespołu, rozmawiających ze sobą nad grubymi szklankami  z bursztynowym płynem.
            - Wszędzie cię szukałam! - stwierdziła oburzona brunetka. - Och znalazłaś Kyle'a!! Cześć kochany!
            Przytuliła również Simmonsa, który z zadowoleniem odwzajemnił uścisk. Nats zawsze zachowywała się, jakby znała każdego człowieka na ziemi od dzieciństwa. Nigdy nie miała problemu z nawiązywaniem nowych znajomości.
            - Ja wyhaczyłam Will'a i Woody'ego. Przemili goście - ciągnęła dziewczyna. - A gdzie jest Dan? - obróciła się w stronę tańczących, jakby mogła go jakimś cudem zauważyć.
            I zauważyła.
            - O... - mruknęła, powili odwracając się twarzą do nas. - Nie wiedziałam, że Alice potrafi tańczyć.
            - Tak tańczyć - podkreśliłam z wyszczerzem.
            - Skubana wyrwała najlepszego! - oburzyła się nagle Nats. - Niby taka niewinna i zagubiona, a tu proszę!
            Na chwilę musiała przerwać swój wywód pełen pogardy dla naszej przyjaciółki, bo straciła grunt pod nogami i wleciała na Kyle'a. Chłopak, siedzący na wysokim stołku barowym, kompletnie nie był przygotowany na nagły atak Nat, dlatego para z głośnym wrzaskiem wylądowała na ziemi.
            Przez chwilę z przerażeniem wpatrywałam się w nieruchomego Kyle'a. Brunet gapił się w sufit wielkimi oczami, a na jego ustach zastygł niemy krzyk. Nat natychmiast zerwała się z podłogi i zaczęła klepać chłopaka po policzkach.
            - Matko Boska - jęknął wreszcie Simmons. - Co to miało w ogóle być.
            Obie odetchnęłyśmy z ulgą. Dopiero teraz zauważyła, że wokół nas zgromadził się mały tłumek, składający się z Woody'ego, Willa, ochroniarza zespołu - Dicka oraz Dana i Alice.
            - Nic mi nie jest - wystękał Kyle, powoli podnosząc się ziemi. - To tylko złamany kręgosłup i pęknięta czaszka...
            - Przepraszam - piszczała zrozpaczona Nat, skacząc wokół bruneta. - Nie chciałam, naprawdę. Ja wcale nie tak z pijaństwa, ja nie jestem pijana, to noga mi się tak podwinęła, serio. Przepraszam Kyle no przepraszam, ja cię kocham, ja bym nigdy ci nie zrobiła takich okropnych rzeczy. Przepraszam, przepraszam, przepraszaaaaaam...
            Kyle zaczął odpierać ataki natrętnej dziewczyny. Mimo wykrzywionej z bólu twarzy, wydawał się być całkiem zadowolony.
            Zerknęłam na stojących obok mnie Willa i Woody'ego, a kątem oka, zobaczyłam, jak Dan bierze Alice za rękę i ciągnie w stronę wyjścia z klubu.
            - A wy dokąd? - krzyknęłam za nimi, przyciągając uwagę wszystkich z naszej małej grupki.
            - Ona potrzebuje trochę powietrza - odparł głośno Smith. - Ale nie martw się, jak wrócimy, to chcę z tobą zatańczyć. Widziałem cię na koncercie.
            - O proszę - uniosłam brwi z ironią. - Ja chyba też cię gdzieś zauważyłam raz czy dwa...
            Dan zaśmiał się głośno. Już po chwili para zniknęłam między czarnymi sylwetkami. Zauważyłam, że chłopak miał spore trudności z utrzymaniem się na nogach i mimo, że to blondynka czuła się gorzej, musiała pomagać Smithowi w dotarciu do drzwi.
            Westchnęłam rozanielona, nie mogąc się doczekać tańca z wokalistą Bastille. Ten wieczór będzie naprawdę dobry. Spojrzałam na dwójkę stojących bezczynnie chłopaków z szerokim uśmiechem.
            - To który z panów ze mną zatańczy?

***

            Alicja odetchnęła głęboko i oparła się o zimną ścianę. Muzyka wciąż boleśnie huczała jej w głowie. Dan oklapł na chodniku obok blondynki i również westchnął. Noc była ciepła i gwieździsta. To znaczy... z tymi gwiazdami, to tylko przypuszczenia, bo światła centrum Londynu skutecznie utrudniały dostrzeżenie jakichkolwiek migotliwych punkcików na niebie.
            - Dasz mi swój prezent? - spytał Dan z zamkniętymi oczami.
            Dziewczyna spiorunowała go spojrzeniem, nawet jeśli chłopak nie mógł tego dostrzec. Żeby wyrazić swoje oburzenie, trzepnęła go po mokrym quiffie.
            - Ejjj - burknął Smith. - Za co?
            - Za to, że gadasz takie rzeczy.
            - Jakie?
            Alice powstrzymała dziecięcy warkot, który cisnął jej się na usta. Czasami, gdy denerwowała się na innych, tupała nogą lub prychała jak kot, co zawsze powodowało uśmiech na twarzy osoby, z którą się kłóciła. Dziewczynę strasznie to irytowało, dlatego walczyła ze swoim przyzwyczajeniem za wszelką cenę.
            - Nie pójdę z tobą do łóżka - powiedziała spokojnie.
            Światło latarni odbiło się od błękitnych oczu, gdy Dan na nią spojrzał.
            - A jakbyśmy zrobili to nie w łóżku? - uśmiechnął się niewinnie.
            Blondynka przez chwilę gapiła się na szatyna. Wreszcie odepchnęła się od ściany i w milczeniu ruszyła w stronę drzwi do klubu. Jakoś odechciało jej się przebywać w towarzystwie osoby, której wyidealizowana wizja skradła serce Alice. Jak widać, nikt nie jest taki, na jakiego wygląda.
            - Ej no czekaj!
            Usłyszała za sobą szybkie kroki. Po chwili ciepła dłoń złapała dziewczynę za nadgarstek.
            - Przepraszam - mruknął chłopak. - Jestem trochę pijany.
            Alice patrzyła na wyższego od siebie mężczyznę bez słowa. To nie było wytłumaczenie.
            - Nie będę już tak mówił. Nie obrażaj się nooo - szczenięce oczy patrzyły prosząco na blondynkę. - To moje urodziny, chciałem się zabawić.
            - Okay - dziewczyna wzruszyła ramionami. - To co ci w tym przeszkadza?
            Dłoń puściła Alice. Dan przygryzł wargę i przeczesał włosy, przywracając quiff do porządku.
            - No ty - powiedział cicho. - Rzadko spotykam dziewczyny, które nie chcą iść ze mną do łóżka, będąc moimi fankami.
            - Kocham twoją muzykę - stwierdziła blondynka z lekkim uśmiechem. - Ale to nie znaczy, że zrobię dla ciebie wszystko.
            Smith westchnął przeciągle, jednak na jego twarzy wreszcie zagościł uśmiech.
            - Czyli mogę liczyć na to, że będziemy się dzisiaj dobrze bawić? - spytał już zwyczajnym tonem.
            Alice wspięła się na palce i cmoknęła szatyna w policzek.
            - Jasne - powiedziała rozbawiona. - Wszystkiego najlepszego staruszku. Chodźmy uczcić twoje urodziny.

***

            Taniec z Danem wyglądał całkiem inaczej niż wygibasy z Kyle'em. Ciężko było dostosować się do rytmu piosenkarza, dlatego nie mogłam wyjść z podziwu, że Alice potrafiła z nim tańczyć dłużej niż jedną piosenkę. Ja zrezygnowałam po trzech. Nie potrafiąc powstrzymać śmiechu na widok ruchów Smitha, zaproponowałam dołączenie do jego przyjaciół, siedzących w towarzystwie moich dziewczyn.
            - Przepraszam za moje kalectwo - zaśmiał się Dan, widząc moją zrezygnowaną twarz, powstrzymującą wybuch śmiechu.
            - Każdemu się zdarza - odparłam złośliwie.
            Chłopak objął mnie ramieniem, uwieszając się odrobinę na moich barkach. Chichocząc, jak idioci, dotarliśmy do naszego wspólnego stolika. Kyle opowiadał coś właśnie z przejęciem, a Will i Woody dorzucali co jakiś czas jakieś kilka groszy.
            - Dan, to prawda, że kiedyś nie miałeś gaci przez tydzień? - spytała z zainteresowaniem Nat, gdy tylko nas zobaczyła.
            I tak rumiane już policzki szatyna, stały się jeszcze bardziej czerwone.
            - Życie gwiazd rocka - stwierdził wyniośle piosenkarz, na co wszyscy wybuchli śmiechem. - A czy Kyle opowiadał ci jak, pełen poświęcenia, zdobywał dla nas mleko?
            Tym razem to klawiszowiec się speszył. Niestety słowo się rzekło i biedny brodacz nie był w stanie odpędzić ciekawości moich przyjaciółek.
            - Pewnego dnia - zaczął Will, wyręczając klawiszowca. - Jechaliśmy przez w sam środek jakiegoś zadupia. Dookoła całkowita pustka. Nawet stacji benzynowej, kompletne nic. Wszyscy poprzedniego wieczoru zabawiliśmy i jakimś cudem z naszej lodówki zniknął cały zapas picia. Nie było ani alkoholu, ani nawet wody. Zero.
            Wtedy nasz kierowca zrobił postój, żeby się odlać, a Greg, znacie Grega? Właśnie... Greg zobaczył za oknem śliczną mućkę, pasącą się na poboczu. Oczywiście pierwszą rzeczą, jaka wpadła nam do głowy było mleko. Postanowiliśmy ciągnąć losy. Kyle miał szczęście, jak zawsze, więc wypadło na niego. Wziął głęboką miskę, z której zwykle jemy popcorn i podszedł do krowy. Po krótkim zapoznaniu się, Kyle podstawił miskę pod wymiona i...
            - Nie mów - jęknął Simmons, chowając twarz w dłoniach.
            Woody dusił się ze śmiechu. Dan właściwie leżał na podłodze, krztusząc się, a dziewczyny czekały z zapartym tchem na puentę tej historii.
            - I szarpnął - dokończył Will z kamienną twarzą. - I w sumie wszystko mogłoby się skończyć dobrze, gdyby nie fakt, że...
            - To nie była krowa tylko byk! - zawył klawiszowiec. - Złapałem byka za jaja!
            Tym razem cała grupa wybuchnęła śmiechem. No może nie cała. Kyle patrzył na przyjaciół zrozpaczony.
            - Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak szybko biegł - stwierdził Woody, ocierając łzy śmiechu. - Ani żeby tak szybko wspinał się na drzewo.
            - Dobrze, żeby było tam chociaż jedno - westchnął Simmons.
            Widząc zrezygnowaną twarz klawiszowca po raz kolejny zaniosłam się śmiechem i wylądowałam na podłodze obok Dana. Nie mogłam złapać oddechu, a mięśnie mojego brzucha płonęły, jakby zrobiła dwugodzinny trening.
            - Czym ty jesteś człowieku? - wydusiłam ledwo słyszalnie. - Bo na pewno nie człowiekiem.
            Moje pytanie usłyszał jedynie Smith, który miał już niebezpiecznie siną twarz.
            - Zadaję sobie to pytanie od tylu lat - wycharczał, próbując odetchnąć.

            Przez kolejną godzinę zasypywaliśmy się śmiesznymi historyjkami. Mój makijaż prawdopodobnie spłyną wraz ze łzami, ale jakoś się tym nie przejmowałam.
            Potem zaśpiewaliśmy szybko Danowi "Sto lat". Chłopak był już tak pijany, że nawet za bardzo się nie speszył. Udawał wręcz, że nami dyryguje i kiwał głową do rytmu. Potem urwał mi się chyba film.
            To była najlepsza noc mojego życia.

***

            Z kolei poranek nie był już taki najlepszy.
            Zległam się z łóżka po południu. Przeszłam nad Alicją, śpiącą na podłodze. Blondynka musiała spaść z łóżka, bo leżała zawinięta w kołdrę w dziwnej pozycji. Nat też nie była lepsza. Jej głowa i krótkie czarne kosmyki włosów zwisały po za krawędzią łóżka, a z gardła dziewczyny wydobywało się ledwo słyszalne chrapanie.
            Pierwszą czynnością, którą wykonałam, było włączenie laptopa. Potem wzięłam przyjemny prysznic i weszłam do kuchni ze swoim komputerkiem, żeby zaparzyć kawy. Twitter już działał. Z uniesionymi brwiami patrzyłam na liczbę moich followersów, która zwiększyła się o kilkadziesiąt osób.
            Wśród powiadomień zobaczyłam to jedno najdziwniejsze.
            Już po chwili gapiłam się na zdjęcie na profilu Dana. Przedstawiało mnie i przyjaciółki razem z chłopakami z zespołu. Wszyscy pozowaliśmy do zdjęcia w dziwny sposób, zdradzający naszą nietrzeźwość. Nawet nie pamiętałam, kiedy je robiliśmy.
            Ale to nie zdjęcie wywołało mój szeroki uśmiech.
            Sprawił to podpis, który brzmiał:
            "Birthday party. Thanks guys! This night was wicked!"
            Najwyraźniej nie zmieniłam się w senny obłok.

13 komentarzy:

  1. Wiecej takich rozdzialow!! :D <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha uśmiałam się przy tym nieźle xD
    I jako iż wiem, że pisałaś, to zmyślą o mnie (bo pomyliłaś mnie z anonimem) (ja wiem, że mam rzeszę fanów, ale nie wiedziałam, że sie pode mnie podszywają...), to tym bardziej miło mi się to czytało.
    Opowiadanie świetne, historia z bykiem i najebany Dan, to już wgl rozwaliło system xD
    Tym razem dostaniesz zlecenie ode mnie... Radzę się bać ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okay, będę się bać D:
      (tylko bez zbyt wielkiej ilości erotyki błaagaaaaam)

      Usuń
  3. I przepraszam Cię kochana Pat, która komentujesz moje opowiadanie od dawna. Naprawdę bardzo cię kocham i mam nadzieję, że mi wybaczy tę feralną pomyłkę ;-;
    Myślę, że ci się spodoba to ff
    Serio, kocham cię małą kochana osobo
    I czekam na twoje kolejne zlecenia
    luv <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg, jakie świetne.
    WE WANT MOAR XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakie fantastyczne 😍😍😍
    Naprawde czytalam to i nie moglam przestac, super opowiadanie i swietne zlecenie! ❤
    Oby wiecej takich :)
    /Natalia

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję bardzo!
    I oby więcej czasu na ich pisanie :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahaha chyba nigdy w życiu tak się nie uśmiałam xD Rozbawiłaś mnie tym opowiadaniem do łez. Prawdę mówiąc nie spodziewałam się czegoś tak świetnego ♥ Rany przeżyć taką imprezę to naprawdę bym chciała! :D Nie wiem jak z Natalią, ale ta Alicja chyba przypadkową postacią nie jest, co? :P
    Dziękuję Ci bardzo za to genialne opowiadanie :* Poprawiłaś mi humor po tym niezbyt udanym weekendzie ♥ Jesteś artystką! ♥
    Nie wiem jak mam jeszcze wyrazić moje uczucia, bo mi słów zabrakło xD
    Jestem bardzo usatysfakcjonowana tym opowiadaniem ^^
    ~Pat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh to baaaardzo baaaaardzo się cieszę, że mi się udało! I oczywiście, Alicja jest najbardziej przypadkową osobą w całym tym opowiadaniu :D
      Mam też nadzieję, że ten tydzień będzie lepszy niż weekend kochana!
      I jak zawsze przepięknie dziękuję, jesteś wspaniała <3

      Usuń
  8. o matko, to jest genialne! <3

    OdpowiedzUsuń