środa, 10 września 2014

Bastille Photo Book (nie WD)

Depresja z powodu wysokości ceny wspaniałej książki chłopców udzieliła się również mi, owocując w mega szybką scenkę, napisaną podczas nauki o hormonach (dlatego nie spodziewajcie się jakiegoś kunsztu literackiego)...
(pierwszy raz w życiu piszę z tej dziwnej perspektywy, więc w sumie czuję się trochę, jak słoń w składzie porcelany, sorry... Piszcie, czy taki punkt widzenia się w ogóle nadaje...)

~.~.~.~.~

            - Ale ona jest taka piękna - wciąż narzekasz.
            - Daj spokój - mówi twoja wredna, ruda przyjaciółka. - To tylko głupia książka.
            - No wiem - wzdychasz, cierpiętniczo. - To tylko głupia książka i głupie 85 funtów.
            - Miałyśmy oszczędzać, żeby wyjechać w te wakacje - przypomina Ruda.
            - No... Ale spójrz, jaki ten nasz Londyn jest piękny - zataczasz krąg dłonią, prezentując pochmurne niebo i zatłoczone chodniki. - Nie musimy stąd wyjeżdżać.
            Dziewczyna parska zirytowana, w chwili, gdy pierwsze krople deszczu zaczynają spadać na chodnik.
            - Piękny doprawdy - warczy przyjaciółka.
            Już po kilku minutach drobny deszczyk przeradza się w prawdziwą ulewę. Piszcząc, jak głupie nastolatki, chowacie się pod niewielkim daszkiem przy jakiejś starej kamienicy. Nie pozostaje nic innego jak czekać.
            - Sprzedam nerkę - stwierdzasz nagle, gdy milczenie zaczyna cię nudzić.
            - Przestań wreszcie o tym gadać, mam cię dość - warczy Ruda, odgarniając mokre włosy z czoła.
            - Wiem - szczerzysz się złośliwie.
            Twoja przyjaciółka nie przepada za Bastille, ale zwykle pozwala ci paplać o nich bez przerwy, rzucając co jakiś czas złośliwe uwagi.
            - Ale gdybym na przykład przez miesiąc jadła tylko chleb i piła kranówę... - zaczynasz temat po raz kolejny, a dziewczyna obok ciebie wydaje z siebie dziwny bulgot pełen zrezygnowania, przez co wybuchasz śmiechem.
            - Sorry, mogę się wcisnąć obok was? - rozlega się jakiś męski głos za tobą.
            Ruda unosi swoje wyprofilowane brwi, niemal dotykając nimi linii włosów. Odwracasz się powoli i napotykasz błękitne spojrzenie.
            Dan Smith patrzy na ciebie wyczekująco, a kaptur jego szarej bluzy robi się co raz ciemniejszy od wody, lejącej się z nieba.
            - J-jasne - mruczysz wreszcie i przesuwasz się wraz z przyjaciółką, żeby zrobić miejsce piosenkarzowi.
            Chłopak nagradza cię szerokim uśmiechem.
            - Dzięki.
            Matko kochana. Stoisz obok Dana Smith'a, który jak gdyby nigdy nic, bawi się swoim telefonem, patrząc uważnie na ekran. Ruda zerka na ciebie wyczekująco, jakby sądziła, że rzucisz się szatynowi na szyję i zaczniesz płakać. Właściwie, jedyna rzecz, która cię przed tym powstrzymuje, to ogromna, zimna gula zdenerwowania w żołądku.
            Zaciskasz zęby, gdy dolatuje do ciebie zapach perfum piosenkarza.
            Wreszcie zdobywasz się na odwagę, żeby spojrzeć na chłopaka.
            - Jesteś okropny.
            Dan drga, zaskoczony twoim nagłym i niezbyt miłym rozpoczęciem konwersacji. Słyszysz, jak, za twoimi plecami, Ruda uderza dłonią w swoją twarz ze zrezygnowaniem.
            - Och - szatyn unosi jedną brew, mierząc cię wzrokiem. - Wiem o tym. Mówię to sobie codziennie, gdy patrzę w lustro.
            Powstrzymujesz uśmiech, który ciśnie ci się na usta i wskazujesz na Smith'a oskarżycielskim gestem.
            - Twoja książka za 85 funtów jest powodem depresji tysięcy ludzi.
            Dan marszczy nos, robiąc ze swoją twarzą coś dziwnego, co nadaje jej przepraszający wyraz.
            - Przepraszam - mówi skruszony.
            - Zwykłe "przepraszam" nie wystarczy - twierdzisz, krzyżując ramiona. - Ja tutaj planuję sprzedać nerkę i nie jeść nic przez miesiąc, a ty uważasz, że zwykłe "przepraszam" tak po prostu wystarczy?
            Piosenkarz parska śmiechem i zdejmuje plecak z ramion. Zastygasz w bezruchu, przyglądając się kolejnym ruchom wokalisty Bastille.
            - Miałem ją dać Ralph'owi - rzuca chłopak, rozsuwając suwak. - Ale myślę, że on nie sprzeda swojej nerki, jeśli jej nie dostanie.
            Smith wyjmuje z plecaka piękny, czarny, niczym rurki, które miał na sobie, album i wyciąga go w twoją stronę. Stoisz jak zamurowana i gapisz się na podarunek.
            - Nie mogę tego wziąć - wymyka ci się z ust.
            - Chcesz, żebym się rozmyślił? - Dan cofa odrobinę dłoń.
            Szybko, chociaż niezdecydowanie, bierzesz ciężką książkę. Nie możesz oderwać od niej wzroku, bojąc się, że zniknie, jeśli tylko przestaniesz przyglądać się wygrawerowanym literom na okładce.
            - To... Dostanę coś w zamian chociaż? - odezwał się po chwili Smith. - No nie wiem, jakiś uścisk czy coś tam...
            Wreszcie kierujesz swoje spojrzenie na przystojną twarz i powoli kiwasz głową. Ciepłe ramiona obejmują cię przez kilka sekund, a ty próbujesz zapamiętać każdy szczegół. Miły zapach, miękki dotyk bluzy, szorstką brodę na czubku twojej głowy, cichy oddech, wydobywający się z wąskich warg... I koniec.
            Szum deszczu znika.
            Ulewa minęła.
            - Dzięki - wyduszasz wreszcie z zaciśniętego gardła.
            - Nie ma sprawy - uśmiecha się szeroko Dan. - Do zobaczenia kiedyś.
            Zarzuca plecak na ramiona i po chwil jest już daleko.
            Masz ochotę pobiec za chłopakiem. Nie powiedziałaś mu tego wszystkiego, co zawsze chciałaś powiedzieć. Straciłaś swoją szansę.
            - Nerki uratowane - mruknęła Ruda złośliwie, widząc wyraz twojej twarzy.
            Patrzysz na czarną książkę w swoich dłoniach.
            Wydaje się być równie ciepła, jak uścisk głupiego Dana Smith'a.

1 komentarz:

  1. Lubię taką perspektywę, bo można się poczuć dokładnie tak, jak bohater :)
    Kruczek *-* zareagowałam tak samo jak Ruda, gdy 'zaczynałam' rozmowę z Danem ^^ Heheszky :)

    Trójkącik?



    WIEM, JESTEM GŁUPIA :D ALE DOBRZE MI Z TYM HEHE :3

    OdpowiedzUsuń