środa, 31 grudnia 2014

30. Jestem jego największym rozczarowaniem.

Nowe zmiany, rozdział 30, witamy w Nowym Roku.
Się porobiło...

~.~.~.~

ŚRODA

            Ostatnie lekcje odbywały się w mojej ulubionej sali.
            Właściwie, pomieszczenie samo w sobie zupełnie nie różniło się od innych klas. Największa zaletą, a jednocześnie wadą tego miejsca było jego sąsiedztwo. Zajęcia muzyczne odbywały się w tym samym skrzydle. Większość z klas była wyłożona specjalnym materiałem wyciszającym dźwięki, żeby studenci nie przeszkadzali sobie nawzajem, jednak ta jedna sala, znajdująca się tuż obok pomieszczenia, w którym odbywały się nasze wykłady, została pominięta. Nikt właściwie nie wiedział dlaczego. Wiele osób narzekało na muzykę podczas zajęć, ale ja nigdy nie widziałam w tym problemu. Uwielbiałam przysłuchiwać się pani profesor, mówiącej o poezji współczesnej, a połączenie jej głosu i delikatnych dźwięków fortepianu zawsze wprowadzały atmosferę magii i oderwania od rzeczywistości. Jakbyśmy nagle wszyscy przenieśli się do jakiegoś filmu lub książki.
            Dzisiaj student, który zajął instrument, dawał wyjątkowy popis. Rzadko mieliśmy okazję słuchać nowoczesnych utworów. W dodatku granych tak dobrze. Na jakiś czas po prostu wyłączyłam się z zajęć, żeby posłuchać muzyki. Nawet nie zauważyłam, kiedy studenci zaczęli zbierać swoje torby, a lekcja dobiegła końca.
            Podniosłam się z krzesła i po krótkim zastanowieniu wyszłam z sali, żeby zatrzymać się przed drzwiami. Rozpoznałam melodię z jednego z moich ulubionych filmów - "Amelii". Nigdy nie słyszałam utworu o długiej, francuskiej nazwie na żywo, ale byłam niemal pewna, że brzmi tak dobrze, jak ta wersja z płyty. Miałam wrażenie, że jeśli nacisnę klamkę i wejdę do pomieszczenie, naprawdę zobaczę poważnego artystę.
            Ale nie.
            W środku był ktoś całkiem inny.
            Stanęłam niepewnie w progu, nie wiedząc do końca, kiedy otworzyłam drzwi.
            Na podłodze, obok fortepianu, leżała na plecach dziewczyna z burzą brązowych włosów i czytała książkę, która wyglądała na jakiś podręcznik. Przy instrumencie siedział chłopak z dosyć imponującym zarostem, nad którym musiał spędzać naprawdę sporo czasu. Czarne wąsy były perfekcyjnie symetryczne, broda przystrzyżona, a włosy idealnie uczesane. Brunet patrzył z uwagą na klawisze, muskając je delikatnie palcami, całkiem pochłonięty swoim światem. Uniosłam brwi, na widok żółtej koszulki z nadrukiem przytulających się kotów, całkiem niepasującej do nastroju, jaki klawiszowiec wywoływał.
            Nieznajomy artysta zarejestrował moją obecność. Spojrzał na mnie ciemnymi oczami i wzrokiem tak morderczym, że na chwilę zastygłam z zaskoczenia. Nie było to spojrzenie jak u Wilczej Dziewczyny, brak w nim było nienawiści, ale również miało w sobie jakąś dziwną moc.
            Efekt mordercy zepsuły jednak brwi chłopaka, które uniosły się nagle i opadły, jakby zmieniły się w małe gąsienice. Brunet uśmiechnął się do mnie z miną dumnego, brodatego dziecka, które chce się pochwalić, jak ładnie potrafi grać. Jedyne, co mogłam zrobić w tym momencie to pomachać do przedziwnego nieznajomego. Chłopak przestał grać, a szatynka z podłogi dopiero teraz mnie zauważyła i spojrzała na mnie zaciekawiona, czekając aż się odezwę.
            - Cześć! - przywitał się brunet, a  jego oczu stały się nagle dwa razy większa.
            Czym była ta istota? Bo na pewno nie człowiekiem.
            - Sorry - mruknęłam. - Nie chciałam przeszkodzić, pomyliłam chyba sale. Ładnie grasz.
            - Nie mów mu komplementów, bo wpadnie w samozachwyt - rzuciła szatynka, szczerząc się złośliwie. - Jesteś do dupy - popatrzyła na chłopaka
            - Ja?! - oburzył się muzyk. - Jak śmiesz kobietooooo?!
            - Nie mów do mnie kobieto!
            - A jak mam mówić, hę? Będę cię nazywał Seksowna Koteczka Zza Ściany.
            Szatynka przez chwilę gapiła się na chłopaka z otwartą buzią, nie wiedząc co odpowiedzieć. Skorzystałam z jej chwilowego zawieszenia i wyszłam, zostawiając dziwną parę.
            Ruszyłam powolnym krokiem w stronę wyjścia z budynku. Dzień był odrobinę wietrzny, ale dało się przeżyć. Na nowo zaczęłam rozważać swoją decyzję. Czy na pewno dobrze zrobiłam, rezygnując z danej mi przez los szansy? Cały dzień unikałam myślenia o konsekwencjach swoich wyborów i chyba nie doszłam do zbyt pozytywnych wniosków.
            - Hej, Alice!
            Uniosłam wzrok i dostrzegłam, idącego w moją stronę, znajomego blondyna.
            O nie. Tylko nie on. Nie teraz.
            - Jak życie droga poetko? - spytał z szerokim uśmiechem.
            - Dobrze - powiedziałam spokojnie. - Trochę się spieszę.
            Oczy Iana niemal wybuchały iskrami rozbawienia. Staliśmy na placu pod budynkiem Uniwersytetu.
            - Nie wątpię - stwierdził blondyn. - Włóczenie się przy uni na pewno jest oznaką spieszenia się, prawdaaaa? - przeciągnął irytująco ostatnie słowo, nadając swojej wypowiedzi aroganckiej ironii.
            Miał mnie.
            - Czego chcesz - burknęłam niemiło.
            - Och, co się stało z twoją piękną duszyczką poetko? - twarz chłopaka wykrzywiła się w grymasie udawanego smutku. - Jeszcze wczoraj tak pięknie mówiłaś o magii, a ja chciałem tylko znów usłyszeć kilka ładnych słów. Po za tym - wsadził ręce do kieszeni płaszcza. - Ktoś musi mi podnieść samoocenę. To co z tą sesją porad od pana pisarza? Sobota zbliża się wielkimi krokami.
            Zacisnęłam wargi i spuściłam wzrok.
            - Nie idę - wymamrotałam.
            - Słucham? - Ian pochylił się w moją stronę, chociaż byłam pewna, że usłyszał.
            - Nie idę - powtórzyłam głośniej.
            Clark wyprostował się z uniesionymi brwiami. Wyglądał prawie jak pan Addison.
            - Żartujesz, prawda?
            - Nie - warknęłam.
            - Dlaczego?
            - Bo tak.
            Granatowe oczy wciąż patrzyły na mnie wyczekująco.
            - Mam swoje powody - dodałam wymijająco.
            W tym momencie telefon w mojej kieszeni zaczął wibrować, oznajmiając, że ktoś na tym świecie jeszcze o mnie pamięta.
            Oczywiście tą osobą był Dan.
            - Hej - odebrałam połączenie, przygotowując się na złe wiadomości, które ostatnio nabrały brzydkiego zwyczaju napadania mnie znienacka.
            Czułam na sobie uważne spojrzenie młodego pisarza.
            - Siema - odezwał się chłopak lekkim tonem, który nie wskazywał na upojenie alkoholowe, zły stan fizyczny, czy psychiczny. - Gdzie jesteś? A nie, czekaj. Już cię widzę!
            Rozejrzałam się i natychmiast dostrzegłam zbliżającego się w naszą stronę rozczochrańca z telefonem przy uchu. Smith pomachał do mnie, a ja odpowiedziałam tym samym.
            - Chłopak? - mruknął Ian, ledwo ruszając ustami, żeby zbliżający się do nas pesymista nie zobaczył, że blondyn coś mówi.
            Skinęłam głową, a kiedy Dan zatrzymał się obok mnie, dałam mu buziaka w policzek na przywitanie.
            - To Ian - przedstawiłam Clarka. - I Dan, mój chłopak.
            Nie wyjaśniłam, gdzie poznałam pisarza. Lepiej, żeby szatyn nie miał żadnych podejrzeń. Zauważyłam, że Smith wygląda na odrobinę bardziej podekscytowanego niż zwykle.
            - Co się stało?  - spytałam, z lekkim uśmiechem.
            - Załatwiłem właśnie pomoc techniczną na koncert - odparł szczęśliwy piosenkarz. - Mój kumpel Coop się tym zajmie. I wracałem już do domu, ale pomyślałem, że po ciebie wpadnę - spojrzał z lekkim zaciekawieniem na Iana i powiedział coś bardzo nieoczekiwanego i zgubnego dla mnie. - Jeśli chcesz, to możesz przyjść posłuchać jak fałszuję. W sobotę o 20 w Dynamo.
            Blondyn natychmiast na mnie spojrzał. Pod wpływem tego oskarżycielskiego, pełnego pogardy i rozczarowania granatowego wzroku, ledwo powstrzymałam zwierzęce jęknięcie. Złapałam odruchowo dłoń Dana, szukając jakiegokolwiek schronienia.
            - Czyli to jest ten twój powód? - głos Clarka był zimny jak lód.
            - Jaki powód? - zdziwił się szatyn.
            - Nieważne - wymamrotałam, zaciskając palce.
            - Nie powiedziała ci? - brwi Iana podjechały do góry. - No nieźle...
            - O czym? - spytał co raz bardziej zdezorientowany Dan.
            - O tym, że ma występ na Variety Street - odparł spokojnie pisarz.
            Posłałam chłopakowi mordercze spojrzenie. Jak on tak mógł.
            - A co tam jest? - zainteresował się Smith, chyba już coś podejrzewając.
            - No powiedz swojemu chłopakowi - rzucił Ian, podkreślając ostatnie słowo.
            - To miejsce, gdzie młodzi pisarze występują ze swoimi pracami przed osobami znanymi w świecie prasy i literatury - wytłumaczyłam cicho ze wzrokiem wbitym w ziemię. - Potem jest mały wieczorek zapoznawczy. Nic wielkiego.
            - Nic wielkiego - przedrzeźnił mnie blondyn. - Zapomniała wspomnieć, że to nieziemsko wielka szansa na zaistnienie gdziekolwiek. Twoja dziewczyna właśnie zrezygnowała z tej nieziemsko wielkiej szansy.
            Dłoń, która do tej pory działała na mnie kojąco, stężała i stała się obca.
            - A zrezygnowałaś, bo... - zaczął ostrożnie Dan.
            - Bo ma wystąpienie w tym samym czasie co twój koncert - dokończył Clark.
            Szatyn milczał. Czułam na sobie jego spojrzenie, ale bałam się podnieść głowę. Rozczochraniec odsunął się ode mnie, puszczając moją rękę.
            - Alice - powiedział cicho. - Dlaczego mi nie powiedziałaś?
            - Przepraszam - zagryzłam mocno policzki od wewnątrz, bo łzy cisnęły mi się do oczu. - Przepraszam, powinnam była ci powiedzieć. Ale nie chciałam zostawiać się samego z koncertem. Przecież ci obiecałam.
            - Oh, dlatego uznałaś, że lepiej okłamać mnie i zrezygnować ze swoich marzeń, tak? - głos szatyna emanował spokojem.
            Był zły.
            Jezu, jaki on był zły.
            - Zamierzałaś mi w ogóle o tym kiedyś powiedzieć? - ciągnął Dan. - Czy może dowiedziałbym się za jakieś kilka lat od kogoś całkiem przypadkowego? Właściwie teraz też się dowiedziałem... Powiedziałaś o tym jakiemuś obcemu gostkowi, ale uznałaś, że mnie możesz pominąć, tak? George pewnie też wie już od dawna, w końcu razem mieszkacie.
            - To nie tak... - zaprotestowałam i wreszcie odważyłam się spojrzeć na chłopaka, co okazało się błędem.
            Bo błękitne oczy wpatrywały się we mnie z takim okropnym bólem. Bo było właśnie tak, jak szatyn mówił i żadne moje puste tłumaczenia by tego nie zmieniły..
            - Przepraszam - powiedziałam zrezygnowana. - Nie chciałam, żeby to tak wyszło.
            - Świetnie - warknął Dan, wreszcie dając upust swojej złości. - Chcesz mi o czymś jeszcze powiedzieć? Masz raka? Twoja mama umarła? Może jesteś w ciąży? Masz męża? Albo na przykład w twoim domu mieszka nie tylko wytatuowany gostek, ale też stado innych ludzi. No nie wiem, coś w tym stylu.
            Pokręciłam w milczeniu głową.
            - To może następnym razem, bądź tak łaskawa i uprzedź mnie, kiedy w twoim życiu będzie działo się coś ważnego. Będę ci wdzięczny.
            Odwrócił się na pięcie i odszedł szybkim krokiem. Popatrzyłam na Iana. To nie była jego wina, ale i tak byłam na niego wściekła.
            - Jesteś dupkiem - stwierdziłam przez łzy.
            Kiedy ruszyłam za swoim chłopakiem, blondyn złapał mnie za nadgarstek.
            - Zostaw mnie - prychnęłam, próbując oswobodzić dłoń.
            - Poczekaj - silna ręka nie pozwoliła mi odejść. - Mogę ci pomóc.
            - Jak na razie to wszystko psujesz - zrezygnowałam z prób uwolnienia się i po prostu stałam tyłem do pisarza, czekając aż da mi spokój. Świat stał się rozmazany, ale powstrzymałam płacz.
            - Jak zamierzasz się z nim teraz pogodzić?
            - Nie wiem - odparłam zgodnie z prawdą.
            - A ja wiem. Musisz wystąpić na Variety Street.
            - Nie rozumiesz - odpowiedziałam sucho, patrząc na znikające za rogiem plecy Dana. - Nie mogę go zostawić samego.
            - A co, gdybym ci powiedział, że jest sposób, żebyś była na obu występach? - spytał lekko Ian, odzyskując swój zwykły humor.
            Westchnęłam głęboko.
            - Tam jest za dużo szych, żeby grzebać w godzinach wstąpień, a koncertu u Dana nikt nie przełoży.
            - A gdybym ci powiedział, że ja mógłbym zrobić coś takiego?
            Odwróciłam się w stronę uśmiechniętego chłopaka. Naprawdę nie miałam ochoty z nim współpracować, ale nic innego mi nie pozostawało.
            - Słucham.
            - O nie - zaprotestował rozbawiony pisarz. - Nie tutaj. Idziemy na obiecaną mi kawę.
            - Ale ja muszę...
            - Twój chłopak poczeka - blondyn machnął lekceważąco ręką. - Jeśli ci nie pomogę, to i tak nici ze zgody.
            Wydałam z siebie zirytowany bulgot.
            - Zgoda. Ale szybko
             Kiedy wsiadałam do samochodu z gardłem zaciśniętym od powstrzymywanego płaczu, w mojej głowie kołatało się stanowczo zbyt wiele myśli, żeby je zrozumieć.
            Tylko jedna przebiła się ponad huk
            Jestem jego największym rozczarowaniem.

10 komentarzy:

  1. Dobra, na samym początku muszę powiedzieć, że ja już zapomniałam, jak się skończył ostatni rozdział xD Nie mam ci tego za złe, czy coś.
    Ohoho, Kyle wprowadziłaś do opowiadania :3 Mam nadzieję, że wkrótce rozwiniesz ten wątek, bo kiedy wchodzi Kyle, jest zabawa!
    Nie lubię Iana od początku, nie przekonuje mnie ten typ, a teraz jeszcze wkopał Alice, to pałam do niego nienawiścią, nawet jak jej pomoże, chociaż coś idzie za łatwo.
    No i Dan...tak mi strasznie go szkoda. Wiedziałam, że będzie zawiedziony jak się dowie, i to jeszcze w taki sposób :'c A dodatkowo nad tymi gifami się rozczuliłam...eh, czekam na dalszy ciąg :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No w sumie dawno nowego rozdziału nie było, więc się nie dziwię, też mam tak czasem z ff, które są rzadko dodawane :D

      TAK Kyle pojawił się nie wiadomo skąd, ale po prostu potrzebowałam naszego kociarza, bo już nie mogłam się doczekać xd

      O Ianie dużo mówić nie będę, żeby nie spoilerować, a Dana to tez mi szkoda, czemu ja zawsze ranię bohaterów, których kocham najbardziej ;-;

      Usuń
  2. No faktycznie się porobiło. Kurde ale ją ten Ian wkopał, niedobry Ian :/ Już go tak nie lubię jak wcześniej xD W sumie nie dziwię się, że Dany się tak wkurzył z racji tego, że dowiaduje się o tym od całkowicie obcego człowieka :c so sad...

    Tyle emocji ;_; jeszcze po ostatnim zdaniu z rozdziale. Oj szkoda mi Alice, wytulałabym ją ♥

    A co do propozycji Iana to wydaje mi się, że u niego obowiązuje reguła "coś za coś" i nie zdziwię się wcale jak będzie w przyszłości domagał się spłacenia długu przez Alice :c Choć mogę się mylić, bo przecież jeszcze go tak dobrze nie znamy :D

    No i Kyle, jak ja go uwielbiam haha :D i ten gif jak popisywał się graniem, nie no nie mogę, rozwaliło mnie to hahaha xD Ale muszę przyznać, że talent do wyszukiwania odpowiednich gifów to Ty masz! Każdy jest dobrany z taką precyzją, że idealnie dopasowuje się do opowiadania ;)

    + za tło, bo już mniej razi po paczadełkach xD

    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak napisałam wcześniej, o Iana nie będę komentować, żeby spoilerów nie było

      Alice na pewno byłaby wdzięczna za wytulanie :d

      Co do gifów to nie talent tylko godziny grzebania w internecie i męczenie bajlepzzej przyjaciółki o pomoc xd Ale cieszę się, że ktoś to docenia :D

      Usuń
  3. Awawaw Kyle <3 I ta piękna melodia... Nie wiem, czy wiesz, ale własnie wpędziłaś mnie w nowe uzależnienie - nie mogę przestać jej słuchać.
    Roni na podłodze tak bardzo pasuje do tego zdjęcia, burzy włosów i wgl... Zapowiada się na ciekawą postać ^^

    Ahh Ian~ Zaczynam mieć do niego słabość i to taką trochę za bardzo, bo nagle zaczęłam żałować uśmiercenia Davida i Rose x David stało sie moim OTP (dziecka z zarośniętym nastolatkiem... pedofilia się szerzy). Co więcej! Stwierdziłam, że stworzę nową historię tylko po to, aby móc "użyć" wyglądu Alexa na dłuższą metę xD Jakbym była znaną pisarką, to napisałabym specjalnie nową książkę, tylko po to aby zagrał w jej ekranizacji xD Tak, to już jest duża słabość...

    Dwa linki nie chciały mi się otworzyć przez co mam ból dupy! Nie mogłam sobie popatrzeć na mimikę Dana ;-; xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amelia to film z niesamowitą muzyką i... W ogóle jest niesamowity... Na pewno kiedyś wykorzystam motyw jej oglądania. Bo jeśli Dan może zmuszać Alice do oglądania horrorów, ona może zmusić go do oglądania Amelii!

      Tak Alex, moja miłość od tych jakoś pięciu lat i Ian... Miłość z wizerunkiem Alexa od tych trzech ❤ kurde jeszcze odnowisz moją miłość i będzie xd porwany plakat wróci na szafę i co będzie? O nie!

      A które linki? Bo mi i Worce wszystkie działają :/

      Usuń
    2. Nigdy nie oglądałam tego filmu, ale chyba skuszę się ze względu na samą muzykę, zaraz po tym, jak skończę maniaczyć filmy z udziałem Alexa xD

      Alex to moja miłość od chwili, gdy stał się wizerunkiem dla Davida, choć jeszcze nie wiedziałam wtedy kogo sobie obrałam za ideał xD jeśli nie chcesz porwanego plakatu, to ja go chętnie przygarnę. Obiecuję, że trafi w dobre ręce *^* xDD

      Linki:
      "odparł szczęśliwy piosenkarz"
      "Oh, dlatego uznałaś, że lepiej okłamać mnie i zrezygnować ze swoich marzeń, tak?"

      Usuń
  4. Jezusieńku! Ty to umiesz dowalic tymi gifami :) normalnie idealnie pasowaly. Swoja droga wiedziala ze klamstwo ma krotkie nozki i w koncu sie wyda ze Alice moze zmarnowac swoja szanse ale nie spodziewalam ze to Ian za tym bedzie stal :) nono... ciekawam co tam dalej wyjdzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siedziałam nad tymi gifami kawałek czasu (całą sobotę xd), więc ciesze się, że zostały docenione :D
      No powiem, że chyba niezbyt przyjemny sposób odkrycia prawdy... Biedny Danny

      Usuń
  5. Aaaaaa no i Kajlusinski jakze moglam o nim zapomniec :) haha fajnie ze sie pojawil!

    OdpowiedzUsuń