niedziela, 4 stycznia 2015

Zlecenie - Dziewczyna, która widziała za dużo

Okay na początku chwilę was pomęczę sobą, a potem zostawiam was z tym dziwnym czymsiem, które napisałam.

Po 1. 15000 wyświetleń! Woooow... Naprawdę miłe rozpoczęcie roku, dziękuję wam!
Po 2. Powiedzmy, że jest to coś na kształt zlecenia od Natalii, mam nadzieję, że chociaż trochę pokrywa się z Twoim gustem.
Po 3. Właściwie napisałam to opowiadanie po zobaczeniu tego... Jest to AU, gdzie Bastille nie jest wcale Bastille, ale... kimś całkiem innym, o czym zaraz się przekonacie.
Po 4. Zapraszam do komentowania, bo wyświetleń niby jest coraz więcej, a komentarzy coraz mniej i zaczynam po prostu wątpić w cały ten trud... Nie proszę o pochwały, naprawdę. Nawet jedno małe słówko, że ktoś to przeczytał byłoby bardzo pomocne. Żebym po prostu wiedziała, że ktoś jest po tej drugiej stronie ekranu...

A teraz już was nie nudzę, przywitajcie całkiem inny świat.




~.~.~.~

            Emily Hill wracała z uczelni tą samą drogą, co zawsze. Głowę miała jeszcze pełną rysunków architektonicznych i pomysłów na projekt, zadany przez profesora, gdy w głębi jednego z ciasnych zaułków, których pełno było w Nowym Jorku, rozległ się płacz.
            Brunetka zatrzymała się odruchowo i spojrzała na grupkę mężczyzn. O nie. Potyczki cholernych gangów to ostatnia rzecz, którą Emily chciałaby zobaczyć. Dziewczyna szybko zniknęła z widoku nieznajomych, ale jakaś niewidzialna siła kazała jej oprzeć się o ścianę budynku i zacząć podsłuchiwać szybką wymianę zdań.
            - Ja wszystko oddam - jęczał jakiś chłopak. - Przysięgam.
            - Mówiłeś tak tydzień temu - odparł inny głos. - I dwa tygodnie. Nawet gdybym chciał, nie mógłbym ci darować.
            Studentka ostrożnie wyjrzała zza rogu. Dwóch wysokich, brodatych facetów trzymało spokojnie chudego chłystka z przekrwionymi oczami i przetłuszczonymi, białymi włosami. Obok tej trójki stał niższy facet z długimi włosami.
            - Ja naprawdę... - odezwała się płaczliwie ofiara.
            - Wiem - westchnął piąty mężczyzna. - Wiem Jacky.
            - Nie zabijaj mnie, proszę - jęknął cicho więzień dwójki brodaczy.
            - Dlaczego wy zawsze o to prosicie? - zezłościł się nagle lider. - Zawsze. Jasna cholera, czy tak trudno ci się zamknąć pieprzony idioto?
            - Dan, musimy się zwijać - mruknął ten najniższy.
            - Wiem - odpowiedział szatyn, przeczesując ułożone włosy. - Wybacz Jack.
            - Pros...
            Emily nie zdążyła powstrzymać krzyku. Blondyn osunął się na ziemię z niewielką dziurką w czole. Dan spojrzał w stronę przerażonej dziewczyny, opuszczając dłoń, trzymającą pistolet z tłumikiem.
            - Cholera.
            Studentka  stała jak sparaliżowana, patrząc na martwe ciało.
            - Kyle - syknął przywódca.
            Brodacz z czarnymi włosami już biegł w stronę brunetki. Dopiero wtedy oprzytomniała i zerwała się z miejsca.
            Dlaczego ja tam zostałam?
            Przepychała się między ludźmi, wiedząc, że nikt jej nie pomoże.
            Po co na to patrzyłam?
            Słyszała za sobą biegnącego mężczyznę, ale bała się obejrzeć.
            Jezu, mnie też zabiją.
            Serce dziewczyny waliło boleśnie o żebra, oczy zaszły łzami, płuca odmówiły współpracy. Jedyne co pozostało w głowie Emily to zwierzęcy instynkt ucieczki.

            Są takie gatunki jaszczurek, które gubią ogon, żeby uciec. Jest też pająk, będący w stanie oderwać sobie kończynę, ratując całą resztę. Kameleony i ryby zmieniają barwy skóry, niektóre żaby mają trującą skórę...
            Są jeszcze ludzie.
            Ludzie to istoty całkiem nieprzygotowane na zagrożenie. Żyjące w błogiej nieświadomości, odsuwające od siebie jakąkolwiek myśl o niebezpieczeństwie istniejącym za oknem ciepłego domu.
            Ludzie to istoty, które mimo wszystkich swoich wynalazków i osiągnięć cywilizacyjnych są całkowicie bezbronne, gdy inny człowiek chce je skrzywdzić. Jedyne co im wtedy pozostaje to strach. I niedowierzanie.

            Chyba był tylko jeden powód, dzięki któremu Emily uciekła. Jej niski wzrost. Dziewczyna jakimś cudem oddaliła się od swojego prześladowcy. Ciemna uliczka, której poprzedniczka wydała na brunetce wyrok śmierci, teraz stała się jej ratunkiem.
            Boże, błagam.
            Studentka wpadła za jakiś zielony kontener i ukryła się między licznymi workami, które nie zmieściły się w metalowej puszce. Wokół pojemnika na śmieci śmierdziało tak obrzydliwie, że dziewczyna musiała powstrzymać ostatni posiłek, próbujący opuścić jej żołądek przez gardło. Nie była do końca pewna, czy chce wymiotować przez odór, czy przez przerażenie. Zaczęła oddychać głęboko przez usta, odganiając zawroty głowy. Nie mogła pozwolić, żeby jakikolwiek szloch wydarł się z gardła brunetki.
            Boże, błagam, nie chcę umierać.
            Łzy ściekały Em po policzkach, kiedy odliczała kolejne sekundy bezruchu. Rozmowy z głównej ulicy wydawały się być stanowczo zbyt odległe. Upływały kolejne minuty, a nikt nie zwrócił uwagi na zaułek. Chyba się udało.
            Studentka bardzo powoli wychyliła się zza śmietnika. Na dobrze oświetlonym chodniku Nowojorczycy żyli swoim własnym życiem i prywatnymi problemami. Tylko jeden mężczyzna nie uczestniczył w niekończącym się spacerze bezimiennej masy. Niższy towarzysz Kyle'a, najwyraźniej na coś czekał.
            Emily natychmiast się cofnęła, niemal zakupując w śmieciach. Kogo obchodził smród, jeśli kilka metrów od ciebie stał morderca?
            W tym momencie na betonowym podłożu rozległy się kroki.
            - Jak mogła ci uciec? - narzekał głos. - Przecież jesteś najszybszy...
            - Musiała się schować gdzieś w tych cholernych uliczkach. Nienawidzę ich. Zawsze śmierdzą.
            Uciekinierka nie potrafiła przyporządkować wypowiedzi do ich właścicieli, ponieważ jedyne co widziała to czarne worki. W kryjówce dziewczyny znajdowała  się tylko niewielka dziura, która jeszcze przez chwilę prezentowała tylko kawałek bruku i ściany budynku z naprzeciwka.
            - Ale są pełne kotów...
            - Nie lubię takich kotów Will! Są niemiłe...
            Brunetka zacisnęła zęby, gdy para brodaczy weszła w ograniczone pole jej widzenia.
            - Dan naprawdę powinien przestać załatwiać interesy w takich miejscach - stwierdził Kyle.
            - Myślę, że robi to specjalnie - odparł chłopak. - No wiesz, możliwość, że ktoś nas nakryje. Lubi adrenalinę. A jeszcze bardziej lubi robić egzekucje jak w filmach. Myślisz, że dlaczego ogląda tyle starych horrorów i innych dziwnych rzeczy? Kiedy jakiś go zainteresuje, można się spodziewać następnej akcji.
            - Jest nieźle popieprzony.
            - Pewnie, że jest, ale lepiej żebyś tak przy nim nie mówił.
            Emily widziała ze swojego ukrycia, jak przestępcy zaczynają metodycznie przeszukiwać uliczkę.
            Jezu, znajdą mnie.
            - Nie chce mi się tu grzebać - burknął nagle niezadowolony Kyle. – Na pewno jej tu nie ma... I tak będzie zbyt przerażona, żeby komukolwiek powiedzieć.
            - Pewnie masz rację - odparł niepewnie niższy mężczyzna.
            - Co powiemy Danowi?
            - Że zwiała.
            Para powolnym krokiem skierowała się w kierunku wyjścia. W głowie dziewczyny pojawił się mały promyk nadziei...
            - Zobacz! - krzyknął nagle brunet. - Kot!
            Brodacz podbiegł do góry worków, za którymi była ukryta Emily.
            - Przecież mówiłeś, że nie lubisz śmietniskowych kotów... - jęknął Will. - Psujesz nam reputację tą swoją obsesją...
            - Ale zobacz jaki jest słodki! - pisnął zadowolony chłopak.
            Zwierzak mył łapkę i patrzył nieufnie na mężczyznę. Gdy dłoń z pierścionkami na placach zaczęła zbliżać się w jego stronę, futrzak syknął i natychmiast uciekł.
            Emily wstrzymała oddech, kiedy drugi mężczyzna podszedł do przyjaciela.
            - Rusz się. Woody powiedział, że dzisiaj idziemy do klubu...
            - Nienawidzę kotów ze śmietnisk - westchnął rozczarowany Kyle.
            - Tak wiem... Oh.
            O nie.
            - A co powiesz na takiego kota...?
            Nie.
            Szatyn zwalił kilka worków i uśmiechnął się do dziewczyny, patrzącej na niego niebieskimi, zapłakanymi oczami.
            - Trochę śmierdzi, ale się nada - wyszczerzony brunet złapał ramię studentki, która nie posiadała refleksu poprzedniego zwierzaka. - Danowi na pewno się spodoba
            Błagam, nie.

***

            - Moglibyśmy coś z nią zrobić - stwierdził Will, marszcząc nos.
            Kyle spojrzał na tylne siedzenie, gdzie siedziała związana dziewczyna z workiem na głowie. Woleli, żeby nie wiedziała gdzie jest.
            - A co mamy z nią zrobić? - spytał przyjaciela za kierownicą.
            - Umyć czy coś. - mruknął Farquarson. - No wiesz... Śmierdzi.
            - No i co? - brunet wzruszył ramionami. - Przecież i tak Dan ją...
            - Chciałbyś umrzeć, śmierdząc jak śmieć? - przerwał niższy mężczyzna.
            Chudzielec popatrzył na Willa przez chwilę.
            - W ogóle nie chciałbym umrzeć - stwierdził wreszcie.
            Szatyn odwzajemnił spojrzenie.
            - Niestety nie wszyscy mają ten komfort wyboru mój drogi.
            Brunetka jęknęła z tyłu, ale taśma na jej ustach stłumiła szloch.

***

            Emily nie do końca wiedziała gdzie jest.
            Przez długi czas była tylko ciemność, ciemność, ciemność...
            Potem wylądowała w wielkiej łazience, a Will poklepał ją po głowie, jak małą dziewczynkę, dał jej ręcznik, nowe ubrania i kazał się umyć.
            Brunetka stała przed lustrem i patrzyła we własne odbicie jak zaklęta. Jej twarz nie wyglądała tak jak rano. Była zapuchnięta i obojętna. Krótkie włosy, wcześniej ładnie ułożone, teraz rozczochrane. Wszystko wydawało się złym snem. Może im szybciej sprawa zostanie skończona, tym szybciej się obudzi i znów będzie w porządku.
            - Nie chcę - powiedziała cicho.
            Podeszła do drzwi i szybko w nie zapukała.
            - Nie chcę - powtórzyła otępiała. - Wypuście mnie stąd
            W pomieszczeniu natychmiast pojawił się mężczyzna i spojrzał na Em ze zmarszczonymi brwiami. Niebieskie oczy drobnej nieznajomej były zbyt zmęczone płaczem. Dziewczyna zrezygnowała z walki.
            - Jak się nazywasz? - spytał chłopak.
            - Emily Hill.
            - Szkoda, że musisz ginąć Emily - westchnął Will, odgarniając włosy z czoła brunetki.
            - Szkoda, że musicie mnie zabić.

***

            - Stój grzecznie i nie przerywaj - instruował dziewczynę Kyle. - Czekaj, aż zwróci na ciebie uwagę. Dan Smith to ogólnie człowiek baaardzo zajęty.
            Brodacz trzymał studentkę pod rękę, jakby był jej najlepszym przyjacielem i szedł z nią na rozmowę kwalifikacyjną.
            - Uspokój się Simmons - mruknął Woody idąc przodem przez korytarz pełen starych fotografii i filmowych kadrów.
            - I nie martw się - kontynuował brunet, ignorując przyjaciela. - Dan ma swoje dziwactwa, ale to naprawdę spoko gość, może nawet cię polubi - uśmiechnął się szeroko, a Will, idący obok przewrócił oczami.

            Jak czuje się osoba, która wie, że niedługo zginie?
            Dziwnie.
            Emily myślała o tym, że nigdy nie dowie się jaką ocenę dostanie za swój projekt, nad którym pracowała przez ostatnie dwa miesiące. Że nie zobaczy swojej rodziny. Że miała dzisiaj zjeść na kolację chińszczyznę, jak w każdą środę. Nagle zaczęła myśleć o wszystkich tych zwykłych rzeczy, które ją definiowały.
            - Lubię fiołki - powiedziała cicho, patrząc pod nogi.
            Cała trójka spojrzała na nią zaskoczona, ale brunetka nie zwróciła na nich uwagi.
            - Lubię też sok pomarańczowy - ciągnęła spokojnie. - Lubię, gdy dwie proste linie się przecinają. Lubię, gdy chmury odbijają się w kałużach. Nie znoszę, gdy mój sąsiad puszcza przez całą noc Mozarta, nie lubię zimnej pizzy. Mogłam dzisiaj umówić się z tym chłopakiem, który patrzy na mnie na zajęciach od jakiegoś czasu. Moja przyjaciółka ma za tydzień urodziny, a ja ciągle nie mam prezentu.
            Mówiła tak i mówiła, aż Woody zatrzymał się przed zwykłymi, brązowymi drzwiami. Dopiero wtedy Emily zamilkła, a mężczyźni odetchnęli z ulgą. Nie chcieli poznawać tej dziewczyny. Lepiej nie lubić osoby, która znika za tymi drzwiami.
            - Pamiętaj o czym ci mówiłem - rzucił Kyle, gdy Em kładła dłoń na klamce.
            - Wiecie co? - mruknęła studentka ze spuszczoną głową, pozwalając ostatnim łzom, skapnąć na podłogę. - Gdybyście nie byli źli... Mogłabym was polubić.
            Weszła spokojnie do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
            Żaden z chłopaków się nie odezwał.
            Bo oni już ją polubili.

***

            Emily stanęła w niewielkim pomieszczeniu. Nie było tu żadnych mebli. Jedynie podłoga, białe ściany oraz przejście do następnego pokoju, z którego dobiegały dźwięki pianina.
            Dziewczyna ostrożnie zajrzała do środka i dostrzegła plecy Dana, siedzącego przy instrumencie.
            - If you had your gun... - zaśpiewał chłopak. - Would you shoot it at the sky? Why? To see where it would fall. Oh, will you come down at all?
            Szatyn obejrzał się i machnął głową, żeby brunetka podeszła. Emily posłusznie spełniła nieme polecenie.
            - If you had your gun...
            Przez chwilę Hill miała ochotę pobiec korytarzem, który wydawał ciągnąć się w nieskończoność, ale wiedziała, że nie mam szans na ucieczkę, dlatego po prostu oparła się o framugę i wbiła spojrzenie w długie rzęsy, przysłaniające opuszczone oczy.

            - To see where your bullet would fall.
            Oh, will you come down at all?
            This is your heart
            Can you feel it? Can you feel it?
            Pumps through your veins
            Can you feel it? Can you feel it?

            Głos szatyna stał się ochrypnięty i pełen bólu, a studentka poczuła na plecach ciarki.
            Istoty, które śpiewają tak pięknie i tak szczerze nie powinny być złe.

            - Pumps through your veins....
            Can you feel it? Can you feel it?

            Smith zanucił cicho i dopiero wtedy spojrzał na dziewczynę.
            Utwór dobiegł końca.
            Para przyglądała się sobie w milczeniu, a Emily pomyślała po raz kolejny, że naprawdę nie chce umierać.
            - Nie lubię, gdy ktoś słucha, jak śpiewam - stwierdził nagle chłopak.
            Brunetka natychmiast poczuła się irracjonalnie winna swojej obecności.
            - Nie lubię też... - błękitne spojrzenie znów skupiło się na białych klawiszach. - Nie lubię też sprawiać, że ludzie znikają. I nie lubię określać tego znikania słowem, którego tacy jak ty używają do opisania tego co robią tacy jak ja.
            Zupełnie jakby Dan też poczuł, podobną do Emily, potrzebę wyspowiadania się osobie, która nigdy nie zdradzi jego sekretu.
            - Boisz się? - spytał dziewczyny.
            Pokiwała głową. Zamiast żołądka w jej brzuchu pojawił się supeł. Ciemność wypełniła myśli. Po co walczyć? Po co uciekać? Skoro można utonąć w błękicie.
            - Ja też się boję - przyznał szatyn.
            Czego mogła się bać taka osoba jak on? Przecież nad nim nie wisiała aura śmierci.
            - Chyba straciłem to, co wy nazywacie człowieczeństwem. I właśnie tego się boję. Że zapomnę jak to jest. Być człowiekiem. Tylko muzyka mi przypomina - mężczyzna westchnął.
            W tym momencie pojawiła się bardzo cicha i nieśmiała iskierka nadziei, którą Em natychmiast kurczowo chwyciła.
            - Myślę, że... - odezwała się cicho zachrypniętym ze strachu głosem. - Nie musisz za... - urwała szybko i odchrząknęła. - Nie musisz sprawiać, żeby ludzie znikali.
            - Też się nad tym zastanawiałem - Smith uniósł jeden kącik ust. - To byłoby nawet miłe. Ale co miałbym zrobić z tobą? Nie mogę pozwolić, żeby ktoś nas odkrył - twarz szatyna znów spochmurniała.
            - Nikomu bym nie powiedziała, przysięgam - odparła skwapliwie brunetka.
            Zły ruch.
            - Masz mnie za idiotę?! - wybuchł chłopak, zrywając się z miejsca. - Uważasz, że nie słyszałem już takich obietnic? - zbliżył się do Emily, a przerażona dziewczyna cofnęła się odruchowo. - Sądzisz, że o takich rzeczach można po prostu zapomnieć? - potknęła się o próg i wylądowała na plecach. - Że kiedykolwiek... - szatyn oklapł obok niej. -  Że kiedykolwiek wróciłabyś do dawnego, beztroskiego życia? - dokończył łamiącym się głosem.
            Spuścił głowę, oddychając głęboko. Coś musiało go bardzo boleć. Ale na takie rany nie pomogłaby żadna ilość lekarstw. Dan Smith był złamany i od zawsze sam musiał radzić sobie z piętnem zabójcy.
            - Śmierć nigdy nie opuszcza tych, którzy raz z nią zadarli - wyszeptał z zamkniętymi oczami.
            Coś dziwnego poruszyło się w Emily, kiedy patrzyła na ten wrak człowieka. Nie znała się na ludziach. Nigdy nie interesowała się psychologią, ale miała wrażenie, że ten chłopak nie jest zły. Kiedyś musiał zostać zmuszony do popełnienia jakiś okropnych czynów i chyba potrzebował teraz kogoś, kto przywróciłby dawne wartości.
            - A może... - zebrała się na odwagę, siadając. - Mogłabym na przykład z tobą zostać.
            Szatyn zerknął niepewnie na dziewczynę.
            - Naprawdę byś chciała? - zmarszczył brwi.
            Hill pokiwała głową.
            Lepsze to niż śmierć.
            Niebieskie oczy znów odrobinę się rozświetliły. Chłopak przysunął się do brunetki. Położył spokojnie zimne dłonie na jej policzkach i przyjrzał się uważnie twarzy.
            - Nie jestem dobrym człowiekiem - powiedział. - Nie przestanę robić tego, co muszę tylko dlatego, że przy mnie będziesz. Nawet gdybym chciał, to nie mogę się zmienić, rozumiesz?
            Emily pokiwała głową.
            Zawsze można spróbować uciec.
            - Z kolei ty jesteś naprawdę dobrą osobą - Dan uśmiechnął się nieśmiało. - Zasługujesz na jak najlepsze życie. Naprawdę cieszę się, że nie znikniesz. I że będę mógł mieć cię obok siebie.
            Smith objął dziewczynę w pasie i przytulił do siebie. Studentka położyła brodę na ramieniu chłopaka, zamykając oczy. Wbrew wszystkiemu wierzyła, że  mężczyzna może się zmienić. Już się zmienił. Jeśli postanowił zachować ją przy życiu, to oznacza, że wciąż jest dla niego nadzieja.
            - Wybacz Emily.

***

            - Nareszcie - westchnął Will, gdy po bardzo długim czasie oczekiwania rozległ się strzał.
            - Uchym - mruknął Kyle, leżący na podłodze. - Dan ma dziwną metodę na zabijanie. Lepiej byłoby po prostu... - udał, że strzela z palca w sufit. - Niż robić każdej kolejnej ofierze nadzieję, że jednak przeżyje, a potem dopiero brać się za robotę.
            Cała trójka siedziała pod drzwiami, za którymi niedawno zniknęła miła Emily Hill.
            - Dzięki tej nieświadomości żadna z tych niewinnych osób nie cierpi przed śmiercią. Są pełni nadziei, a koniec jest szybki i praktycznie bezbolesny - zauważył brodaty przyjaciel chłopaka.
            - No w sumie racja - przytaknął Simmons, głaszcząc brodę. - Ale nie mam pojęcia jakim cudem jest taki przekonujący. Jak osoba, która wie, że zginie, zaczyna ufać swojemu mordercy?
            - Dan odsłania się przed każdym z nich - wytłumaczył Woody, nie otwierając oczu. - Pokazuje jaki jest zraniony i jak bardzo nienawidzi siebie za to, co robi. Nawet my nie wiemy do końca jaki jest Dan Smith. Oni tak.
            - I jest jeszcze coś - dodał Will. - Myślę, że on każdą tę osobę naprawdę bardzo chciałby zachować przy życiu.

***

            Trzymał w objęciach martwe ciało jeszcze przez jakiś czas. Z tyłu głowy dziewczyny oraz z brzydkiej rany na czole, przez którą wydostał się nabój, spokojnie wydobywała się czerwona maź.
            - Wybacz Emily - powtórzył szeptem szatyn, kładąc ciało na ziemi. - Naprawdę bardzo, bardzo cię przepraszam.
            Cichy szloch przerwał ciszę, jaka panowała w pustych pokojach. Trwał jeszcze przez jakiś czas, aż wreszcie zniknął. Był ostatnim wspomnieniem zabitej studentki. Ani Dan, ani Will, Kyle czy Woody już nigdy nie będą rozmawiać o brunetce, która lubiła fiołki. Odejdzie w niepamięć tak, jak wszystkie poprzednie osoby, gdy tylko trójka mężczyzn zabierze drobne ciało z korytarza.
            - Walking out into the dark
            Cutting out a different path
            Led by your beating heart...

            W kolejnej bezskutecznej próbie odnalezienia własnego człowieczeństwa.

21 komentarzy:

  1. Muszę przyznać, że poruszyłaś mnie. To było mroczne i świetne. Wcześniej nie wyobrażałam sobie chłopaków jako osoby przepełnione złem, tak jak tutaj. Twoja wersja bardzo mi się podoba. Cóż, myślę, że cały Twój charakter pisania jest także bardzo dobry. Masz talent! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!. Chciałam właśnie przedstawić trochę inny widok na Bastille. Zło zawsze wydaje się nam ciekawsze, to dziwne, ale tak jest. Kochamy mrok, tajemnice i okrucieństwo. Ta perspektywa z pewnością interesująca, myślę, że jeszcze do niej wrócę...

      Usuń
  2. Dziewczyno jesteś niesamowita. Zaglądam na tego bloga już od dłuższego czasu i każdy Twój wpis przerasta moje oczekiwania. Masz najważniejszą rzecz jakiej potrzebuje pisarz, tj. niepohamowaną wyobraźnie. Umiesz też świetnie pisać. Z takim talentem powinnaś wcześniej czy później wydać w końcu jakąś książkę. Mam nadzieje, że wpadnie mi w ręce. Pozdrawiam i czekam na następną falę twórczości z Twojej strony. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Achh dzięki, ja sama mam cichą nadzieję, że kiedyś w końcu doznam olśnienia i będę wreszcie miała pomysł na napisanie książki. Naprawdę na to czekam... ^^

      Usuń
  3. To co stworzyłaś, tą krótką opowieść.. jest tak świetne, że ciężko mi opisać. Wywołałaś dużo emocji i pokazałaś chłopaków w tak jakby ''krzywym zwierciadle''. To wykonanie ''Laury Palmer'' bardzo dobrze wpasowało się w cały tekst. Czułam się jakbym ja sama brała udział w tamtym wyimaginowanym świecie. Na prawdę wszystko jest tu idealne i życzę więcej takich ''mini dzieł'':)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :D Przyznam, że Laura Plamer nigdy jakoś mnie... nie poruszyła tak, jak inne piosenki Bastille. Ogólnie mam takie motto, jeśli chodzi o bycie fanem "W piosenkach zakochuję się dwa razy: pierwszy raz, gdy ją usłyszę, drugi - kiedy zrozumiem" i chyba dopiero teraz tekst tego utworu jakoś do mnie dotarł. Wreszcie pojęłam ją na swój sposób.

      Usuń
  4. O rany...
    To co właśnie przeczytałam, zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Walka o człowieczeństwo, to daje naprawdę dużo do myślenia. Czy nie każdy z nas w jakimś stopniu próbuje o nie walczyć, pozbyć się swoich wad, których nie akceptujemy, by potem odkryć, że niektórych z nich nie da się tak po prostu wyrzucić i które do nas powracają? Kurde, jakie mnie teraz przemyślenia wzięły po Twoim dziele xD Będę miała już temat do refleksji na dzisiejszą noc.

    Sama również się wzruszyłam pod koniec i zorientowałam, że aż od połowy tekstu czytałam z otwartą buzią. Jestem zafascynowana tym, jak z tak, niby nieskomplikowanego tematu, stworzyłaś coś, co natchnęło mnie do przemyśleń, obdarzyło współczuciem do mordercy i wzruszyło. Jak dla mnie to stworzyłaś z tego Sztukę, najprawdziwszą Sztukę. Proszę Cię, nie zmarnuj tak wielkiego talentu, który jest w Tobie. Nie pozwól zniknąć tej części, którą jest Twoja cudowna umiejętność posługiwania się słowem. Jesteś wielka i nie zapominaj o tym! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ładnie to ujęłaś... Ja o wadach nie będę się już wypowiadać, bo Dan robi to najpiękniej we "Flaws". A noc to najlepszy czas na przemyślenia.

      Naprawdę dziękuję, nawet nie wiesz ile twoje komentarze dla mnie znaczą i jak motywują mnie do dalszego pisania. Jestem wdzięczna za to, że poświęcasz swój czas na skomentowanie każdego rozdziału i za to, że zawsze mogę na ciebie liczyć

      Usuń
    2. Tak, zgadzam się, Dan zrobił to genialnie :) Taak noc jest najlepsza jeśli o to chodzi. Nie ma wtedy niczego poza Tobą i Twoimi myślami. Ale te myśli to nieraz niestety są bardzo przytłaczające i chciałoby się od nich uwolnić ale one żyją własnym życiem... ;_;

      Cieszę się bardzo, że mogę Cię w ten sposób zmotywować ♥ Z resztą, mój czas, który poświęcam na komentarze nie może być wcale porównywalny z tym jaki Ty poświęcasz na pisanie. No więc wiedz, że prędzej czy później moje komentarze będą się pojawiać pod Twoimi postami, by zawsze móc Cię wesprzeć! :D

      Usuń
  5. Dziewczyno !
    Gdy skończyłam czytać, to zbirałam szczękę z podłogi ;)
    Rewelacyjnie ukazałaś chłopaków tak jakby w innym świecie . Nie są to ci piękni, znani i lubiani Bastille, ale w ogóle ktoś zupełnie jak dla mnie obcy. Ogólnie, to zszokowała mnie ta tematyka, na szczęście pozytywnie (WIĘCEJ TAKICH WPISÓW ♥). A to wykonanie "Laury Palmer" idealnie wpasowało się w klimat. Tak szczerze to podoba mi się ta wersja Dana i liczę, na więcej epizotów tego typu ♥

    A tak w ogóle to czytam Twoje ff od pewnego czasu, ale gdy natknęłam się na nie pierwszy raz , to czytałam go całą noc , aby skończyć, bo nie mogłam się oderwać :) . Mam nadzieję, że dalej będzie Ci to tak dobrze szło ♥
    Powodzenia w pisaniu Twojej małej-wielkiej historii ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się spodobało! Cóż, widząc tak pozytywne przyjęcie tej historii z waszej strony, na pewno jeszcze wrócę do tej tematyki. Może ciąg dalszy... Hmmm... Pomysł zawsze się jakieś znajdą :D
      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  6. Jestem... Właściwie to nie wiem. Mam wrażenie pustki po tej historii. Może jestem rozczarowana? Chyba nie... Jestem zaskoczona pozytwnie! To opowiadanie jest REWELACYJNE! Podoba mi się baaardzo to że nie zrobiłaś z nich grupki słodkich, kochających chłopaczków. To jest takie mroczne i genialne... "Rozsypany" psychicznie Dan... Majstersztyk! Mam wrażenie że mój komentarz się nie kleji xD Ale po prostu jestem zachwycona! Powodzenia w kolejnych opowiadaniach! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klei się klei, dziękuję bardzo! <3
      Chciałam właśnie zrobić coś takiego.. bez szczęśliwego zakończenia. Zwykle w opowieściach nawet, jeśli koniec nie jest pozytywny, to część bohaterów ulega przemianie na gorszych lub lepszych. Tutaj nic się nie zmieniło. Emily była tylko kolejną ofiarą, która nie pomogła Danowi, ani nie pogorszyła jego stanu. Chłopak nadal jest zawieszony w klatce, którą sam sobie stworzył i chyba właśnie to podoba mi się najbardziej w tej historii...

      Usuń
  7. Uwielbiam czytać twoje 'wypociny' przed snem. Zawsze wprowadzają mnie w magiczny nastrój. Twoj sposób pisania i trafne spostrzeżenia odnośnie otaczającej Nas rzeczywistości tak doskonale pokrywa sie z tym co chodzi po mojej głowie. Niestety ja nie mam talentu ubierania tak pieknie w słowa tego wszystkiego. To ,że w każdym opowiadaniu wystepuje Bastille tworzy idealną całość. Mam nadzieję ,że kiedyś wydasz książkę a ja obiecuje ,że będę jedną z pierwszych która ją kupi ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh dziękuję! Moim największym marzeniem jest wydanie książki i nabranie umiejętności pisania w sposób, który będzie przemawiał do odbiorców. W sposób, który wpłynie na ich myśli i wydobędzie na wierzch to, czego unikają lub z czego nie zdają sobie sprawy. Nie wiem, czy to zrozumiałe, ale zawsze chciałam po prostu potrafić napisać coś, co skłoni ludzi do przemyślenia niewygodnych tematów, coś co ich wewnętrznie odmieni.
      Kiedy nauczę się w taki sposób dobierać słowa, kreować takie postacie i otaczającą rzeczywistość... Wtedy może wreszcie zacznę pisać coś poważnego ^^

      Usuń
  8. To jest genialne. Już Ci to mówiłam. Uwielbiam te Twoje "zlecenia". Co takie "inne"... w pozytywnym sensie. Z reguły nie piszę tutaj komentarzy, ale pewnie lepiej przeczytać pod rozdziałem niż na fejsie :) Bardzo podoba mi się Twój styl pisania, jest przyjemny w odbiorze, luźny, ale z zachowanymi wszystkimi zasadami. Nie mogę się doczekać rozdziału z "Wilczej Dziewczyny", bo zostawiłaś mnie w takiej niepewności. A ta ICH sobota taaak długo nadchodzi, że hoho... Powodzenia, czekam na więcej! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Oh no tak... Nigdy nie miałam zamiary dokończyć tak naprawdę Wilczej, ale zaczęłam to publikować i... Właściwie całą tą seria ciągnie się właśnie do tej 'soboty'. No cóż, nie przewidziałam, że krótka scenka, wymyślona na wakacjach po śnie obróci się w to wielkie ff xd

      Usuń
  9. Zawsze omijałam zlecenia i czytałam tylko rozdziały WD. I nagle przeczytałam to. Naprawdę ten rozdział był tak bardzo supergenialnykczatojakpiszeszumarłam i wgl. Sama parę razy zaczynałam pisać różne ff, ale mi nie wychodzi D: /Może mnie pamiętasz jesten tą "dziewczynką od WD w autobusie" XD (jeżdżę z nią autobusem co tydzień na hiszpański :"))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że trzeba po prostu ćwiczyć pisanie. Oraz stworzyć sobie obraz danej postaci, który chcesz pokazać (np ja wybrałam nieśmiałego Dana dorka, a ktoś inny stwierdzi, że woli opisywać Dana jako wielką gwiazdę, opcji jest wiele :d), a potem się nie poddawać i stawać się coraz lepszym i lepszym :D nie wszystko wychodzi za pierwszym razem, a jeśli chodzi o pisanie to właściwie pierwsze próby nie mają nawet prawa wyjść doskonale, taka prawda. Nie chcę Cię zniechęcać, a wręcz przeciwnie. Z każdą kolejną sceną będzie lepiej i lepiej ;)

      Oh, oczywiście, że pamiętam moją kochaną dziewczynę z autobusu :D mam nadzieję, że już jej nie spotkałaś

      Usuń
  10. Wow wow wow wait!
    Na poczatku mysle sobie "nie ma mowy! Zły Dan? " predzej mi pasowalo ze to jego zadźgają w ciemnej uliczce a Will bedzie thm zlym :) ale czytam dalej i czytam... i jednak dalam rade sobie go wyobrazic w "innej wersji". Co to oznacza? Ze jestes świetna w pisaniu! Wkrecilam sie mimo iz malo tego bylo! Serio, dobra robota Alice :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też chciałam na początku zrobić z Dana ofiarę, bo przecież to takie... Logiczne? Ale potem pomyślałam: 'Hej Agrafa co będziesz lazła na łatwiznę? Do broni i mieczy zróbmy z Dana tego złego!'. I cieszę się, że to zrobiłam. To było ciekawe wyzwanie. Zniszczyć wizerunek kochanego dorka, zrobić czytelnikom i samej sobie nadzieję, że jednak ten Dan gdzieś tam się kryje, a potem odebrać to wszystko i pozostawić skonfundowanych odbiorców. Tak... Myślę, że to było jedno z ciekawszych wyzwań

      Usuń