piątek, 9 stycznia 2015

31. But I will never write the way you do

 Dzisiejszy dzień był totalnie beznadziejny. Ale rzed sekundą zamówiłam płytę Bad Blood, tylko po to, żeby mieć wszystkie albumy (mimo, że mam ATBB) i teraz mi lepiej.
Chciałam bardzo podziękować za wszystkie komentarze w poprzednim poście. Wiedziałam, że jak chcecie to potraficie, nawet sobie nie wyobrażacie, jak bardzo pomagają mi w tym trudnym okresie! Jesteście najwspanialszymi czytelnikami na świecie i kocham czytać wasze wszystkie wypowiedzi.
A teraz nowy rozdział!

PS: Piosenkę, która pojawi się w tym rozdziale polecam włączyć jak najgłośniej, najlepiej w słuchawkach, żeby poczuć się dokładnie jak ja, gdy to pisałam lub Alice, kiedy ją słyszała.

I co to by był za post, gdyby nie było
gifa z Danem?



~.~.~.~



            Objęłam dłońmi kubek kawy, grzejąc dłonie i wyjrzałam przez okno. W kawiarni było ciemno i przytulnie. Pomieszczenie może i wyglądało, jakby właściciel wrzucił do niego wszystko, co znalazł na targu staroci lub wyprzedażach, ale mi odpowiadał taki wystrój. Najważniejsza była pyszna kawa, którą kelner podał nam do stolika. Nawet jeśli zaciśnięte gardło odmawiało współpracy, doceniłam smak napoju.
            - No mów - mruknęłam w stronę Iana, który mieszał w swoim kubku.
            Blondyn spojrzał na mnie przelotnie i wyjrzał za okno.
            - Niedługo przyjdzie wiosna - stwierdził melancholijnie.
            Westchnęłam z irytacją. Chciałam tylko zakończyć tę rozmowę i już nigdy nie oglądać aroganckiej twarzy.
            - Przejdźmy do rzeczy - odparłam rzeczowym tonem. - Jak masz zamiar pomóc mi przełożyć ten cholerny występ?
            Granatowe spojrzenie wbiło mnie w krzesło. Zamilkłam potulnie, czując ciarki na plecach. Oczy chłopaka przypominały grube szkło, z którego robiono stare butelki. Widziałam chyba nawet szare drobinki kurzu, wirujące na powierzchni gładkich tęczówek.
            - Nie powinnaś być niemiła dla osoby, która chce ci pomóc - zauważył zasmucony Clark.
            - Na razie ciągle mi coś psujesz - odparłam, przeczesując włosy.
            - Naprawdę zrezygnowałabyś dla niego ze wszystkich swoich marzeń?
            Spuściłam wzrok na swoją kawę. Brązowy płyn leniwie wirował w białym kubku. Chciałabym kiedyś popływać w kawie. To musiałoby być super uczucie.
            - Alice...
            Wzruszyłam ramionami, wciąż milcząc.
            - Nie powinnaś tego robić. Jeśli Dan cię kocha, nie pozwoliłby ci odwoływać tego występu.
            Uniosłam głowę, czując, że moje żyły zamiast kofeiną, wypełniają się złością. Zupełnie, jak podczas rozmowy z George'em.
            - Nie chcę być niemiła, ale chyba znasz mnie trochę za krótko, żeby dawać mi rady - powiedziałam zimno. - Jeśli nie masz zamiaru mi pomóc, to chyba już pójdę i spróbuję naprawić to, co spaprałeś.
            Ian nie wydawał się być zbyt poruszony moją wypowiedzią. Pokiwał ironicznie głową, robiąc głupią minę.
            - Możesz tak sobie mówić, ale to ty wszystko spaprałaś.
            Zacisnęłam zęby. Nie mogłam się kłócić z chłopakiem, wiedząc, że ma rację. Oparłam się na krześle i popatrzyłam wyczekująco na pisarza.
            - To pomożesz mi? - zapytałam wreszcie.
            - Mój wujek jest przewodniczącym Stowarzyszenia Literatów, którzy organizują całe to przedstawienie - odpowiedział spokojnie blondyn. - Jestem pewien, że będzie w stanie zamienić kolejność występów.
            No dobra. W tym momencie miałam ochotę rzucić się Clarkowi na szyję. Może jednak powinnam mu wybaczyć to irytujące zachowanie…
            Ale wszystko zawsze miało swoją cenę i nawet święci nie działali bezinteresownie. W końcu każdy z nich chciał jakoś zasłużyć na bycie świętym, prawda?
            - Czego chcesz w zamian? - spytałam, popijając napój.
            Zadowolony blondyn zakołysał się na krześle. Zawsze, gdy Dan bujał się na siedzeniu w przód i w tył, bałam się, że zaraz się przewróci, jednak Ian był zbyt pewny swojego ciała, żeby w ogóle dopuścić do takiej sytuacji.
            - Przecież mówiłem, że chcę tylko podwyższyć swoją samoocenę - uśmiechnął się lekko.
            - Mam się przed tobą płaszczyć? - uniosłam brew ponuro.
            Okay. Chyba jednak miałam go dość. Irytujący, arogancki dupek z ładnymi oczętami, który myśli, że wszystko mu wolno to typ chłopaka, który stanowczo mi nie odpowiadał.
            - Powinniśmy spotkać się jeszcze raz - stwierdził Clark, łapiąc za swój kubek. - W jakiś mniej stresujących okolicznościach. Nie za bardzo nadajesz się teraz na rozmowę o sensie życia.
            Wiedziałam.
            - Kolejna kawa? - spytałam znudzona.
            - Myślałem raczej o czymś na kształt kolacji...
            Prawie zakrztusiłam się napojem. Spojrzałam na chłopaka z niedowierzaniem.
            - Serio? - wykrztusiłam. - Czy ty chcesz mnie zaprosić na randkę?
            Blondyn parsknął, przewracając oczami. Kelner, który wycierał filiżanki i ustawiał je na ladzie zerknął na nas dyskretnie.
            - Kto powiedział o randce? Nie pochlebiaj sobie za bardzo, dobra? To tylko zwykła kolacja, na której spotkamy się bez negatywnych uczuć i po prostu porozmawiamy. Nie jestem na tyle głupi, żeby konkurować z chłoptasiem, dla którego kłamiesz i łamiesz sobie serce.
            - Ja wcale nie łamię sobie se... - przerwałam w połowie słowa, gdy nagle coś sobie uświadomiłam. - A tak w ogóle, to skąd wiedziałeś, gdzie mnie szukać? Przecież nie mówiłam ci, gdzie się uczę...
            Ian nabrał cicho powietrza i odgarnął włosy, wpadające mu do oczu.
            - Chwilę po naszym pierwszym spotkaniu zatrzymała mnie jakaś dziewczyna, twierdząc, że jest twoją znajomą - wyznał chłopak z dziwną dozą niepewności.
            Jakby miał wrażenie, że nie powinien tego mówić.
            - Wytłumaczyła mi, że ostatnio masz problemy w szkole, więc podała adres waszej uczelni  i poprosiła, żebym wpadł jak najszybciej... - z kieszeni pisarza rozległo się ciche pipczenie. - O sorry, SMS.
            Wyjął telefon i przeczytał wiadomość.
            - Pozwolisz, że odpiszę? - zerknął na mnie.
            Skinęłam głową i sięgnęłam po korzenne ciasteczko, leżące w koszyku na blacie. Obserwowałam palce Clarka, śmigające po dotykowym ekranie.
            Myślę, że każdego z nas dopadło kiedyś takie dziwne uczucie, że jest się obserwowanym. Może w ciemny pokoju. Może w sali pełnej przypadkowych osób. Może na klatce schodowej. Może w miejscu, gdzie nie ma nawet możliwości, żeby ktokolwiek cię obserwował. Ale obserwuje. Czyjś obcy wzrok, wypala na twojej skórze gorące ślady. Boisz się rozejrzeć, żeby nie napotkać tajemniczego spojrzenia. Jednocześnie zwierzęcy strach każe ci natychmiast zlokalizować źródło zagrożenia. Oblewa cię zimny pot i już wiesz, że wpadłaś w sidła. Kiedy raz obrócisz się, idąc przez ciemną ulicę, obejrzysz się po raz drugi, a potem trzeci i czwarty. Jeśli chociaż raz pomyślisz o obserwujących cię oczach, nie znikną już nigdy. Czasami będą po prostu przymknięte. Ale już zawsze zostaniesz jedynym obiektem, na który padnie ich nieruchome spojrzenie.
            - Alice? - odezwał się Ian, machając mi przed twarzą. - No co z tobą pisareczko?
            - Nie obracaj się - powiedziałam bezgłośnie do siebie, patrząc nieruchomo w granatowe oczy.
            - Co? - chłopak zmarszczył brwi, pochylając się w moją stronę.
            - Nie rozglądaj się - powtórzyłam, ale z mojego gardła znów nie wydobył się żaden dźwięk.
            - Wszystko w porządku mała?
            Nie wyglądaj przez okno. Nie patrz na sąsiednie stoliki. Gap się w oczy temu idiocie. Może myśleć, że jesteś nienormalna, ale nie odrywaj od niego wzroku nawet na chwilę. Nie możesz spojrzeć. Nie możesz spojrzeć w bok.
            Zerknęłam za okno.
            Na chodniku  stała Wilcza Dziewczyna. Przyglądała mi się z dziwnym zafascynowaniem, wypisanym na twarzy. W przerażającej parodii uśmiechu w brązowych oczach, z zadowolonym wyrazem twarzy. Dzieliła nas tylko cienka szyba. Tylko cienka szyba.
            Brunetka, widząc, że została zauważona, odeszła żywym krokiem, jak osoba, która właśnie osiągnęła dawno wyznaczony sobie cel.
            Bardzo mnie tym wkurzyła.
            - Hej, to właśnie ta dziewczyna... - rzucił Ian, widząc odchodzącą postać.
            - Muszę iść - zerwałam się z miejsca, łapiąc kurtkę i torbę. - Jak załatwisz, co masz załatwić to daj mi znak - dostrzegłam, otwierające się usta chłopaka. - I tak, spotkam się z tobą.
            Wybiegłam z kawiarni, zanim Ian zdążył odpowiedzieć.
            Pognałam w kierunku, w którym udała się Wilczyca. Nie byłam do końca pewna, co chciałam zrobić. Jedyne czego teraz pragnęłam to zrzucić na kogoś winę za wszystkie wydarzenia ostatnich tygodni. To przez tę wariatkę Dan zeschizował, a ja zaczęłam unikać niewygodnych tematów i uzależniać się od kłamstw. To wszystko przez nią.
            Rozglądałam się gorączkowo, próbując dostrzec wilka wśród wielu ludzkich twarzy.
            Może gdybym wtedy znalazła nieznajomą, wiele spraw potoczyłoby się inaczej.
            Może gdyby udało mi się zniszczyć aurę tajemniczości, która unosiła się wokół naszej prześladowczyni zapobiegłabym nadchodzącej katastrofie.
            Może.
            Ale nie dotarłam do dziewczyny. Rozpłynęła się w tłumie, jak to miała w zwyczaju. A ja zostałam sama, w niewidzialnym pustym pokoju, pod stałą obserwacją nieznikających oczu.

***

            Wpisałam szybko kod i otworzyłam drzwi z przygotowaną już latarką w telefonie. Postanowiłam, że tym razem nie dam się zaskoczyć ciemności w kamienicy Dana. Mimo światła, które odganiało małe potworki z mroku, czułam gęsią skórkę na karku. Miałam wrażenie, że każdy cień, to wilk, chcący rozerwać mi gardło.
            Dotarłam w trybie ekspresowym na półpiętro. Deski jęczały pod moimi stopami, jakbym deptała po konających staruszkach. Okropność.
            Zdecydowanie uniosłam dłoń, żeby zapukać, a następnie powoli ją opuściłam. Cała pewność siebie uleciała na myśl o oczach mojego chłopaka. Co jeśli mi nie wybaczy? Przez cały ten czas nie dopuszczałam do siebie takiej możliwości. Co jeśli Smith uznał, że już nigdy nie będzie w stanie mi zaufać? Co jeśli nie będzie chciał mnie wysłuchać?
            Co jeśli to moja ostatnia wizyta w starej kamienicy?

***

            Opierałam się czołem o drzwi, słuchając odgłosów mieszkania już kolejną minutę. Gdzieś w głębi ktoś cichutko uderzał w klawisze. Bez żadnego ładu i składu. Jak dziecko, grające na pianinie jednym palcem. Raz tu. Raz tu. Nuty skakały po czarno-białych płytkach jak pchła.
            Dan nawet nie wiedział, że stoję na korytarzu i go słucham.
            Właściwie to było lekko przerażające.
            Wreszcie zapukałam ze zrezygnowaniem. Palec, wybijający dźwięki zamarł, a ja nacisnęłam klamkę. Drzwi były oczywiście zamknięte.
            - Daaan - odezwałam się zachrypniętym głosem. - Proszę cię.
            Zastukałam po raz kolejny.
            W sypialni rozległa się głośna melodia. Szatyn właśnie zaczął jedną ze swoich piosenek.

            - I will never look the way you do.
            And I will never do the things you want me too.
            But I will never write the way you do.
            And it is very plain to see

            Dlaczego wybrał akurat "Alchemy"? To jedna z jego najstarszych prac, którą napisał, jeszcze zanim go poznałam, ale teraz w głosie chłopaka słyszałam tyle złości, jakby utwór został stworzony specjalnie na tę chwilę.

            - You want alchemy, here right out of me!
           You want alchemy. You want alchemy!

            Zupełnie jakby nabrał całkiem nowego znaczenia.
            - Dan! - krzyknęłam, waląc w drzwi pięścią. - Wiem, że mnie słyszysz!

            - It is hard to force creativity and this is what it seems to provoke from me...

            - Dan!

            - But I will never write the way you do. And it is very plain to see!

            - Cholera, chcę tylko pogadać!

            - You want alchemy! Here right out of me!
            You want alchemy! You want alchemy!

            Kopnęłam drzwi ze wściekłością. Byłam zła tylko i wyłącznie na siebie, ale piosenka tylko pogorszała sprawę. To wszystko była moja wina. Nie Dana, nie Wilczej Dziewczyny, nie Iana, czy George’a. Tylko moja.

            - Alchemy... Alchemy...

            Wyjęłam zeszyt z notatkami z torby oraz długopis i usiadłam na podłodze. Pisałam koślawe litery wiadomości przy świetle telefonu. Muzyka huczała mi w uszach. Nie mogłam się od niej ukryć. Byłam otoczona przez Dana z każdej strony.

            I'll write you a pop song baby!
           I'll write you a pop song baby!

            Wcisnęłam kartkę pod szparę w drzwiach.
            - Przepraszam! - krzyknęłam i zbiegłam ze schodów.

            - Alchemy! I'll write you a pop song baby! Alchemy...

            Z mieszkania pana Granta wychyliła się głowa właściciela.
            - Co tu się dzieje? - spytał staruszek.
            - Przepraszam - powtórzyłam, mijając mężczyznę.
            Szybkim krokiem ruszyłam w stronę swojego domu, gapiąc się na swoje stopy. Dłonie, wciśnięte w kieszenie kurtki, trzęsły się, kiedy z całej siły powstrzymywałam się przed uniesieniem głowy. Naprawdę niewiele mnie już obchodziło. Dotarłam do domu i natychmiast zatrzasnęłam się w pokoju.
            Padłam na łóżko i przetarłam dłońmi twarz.
            - Alice, to ty? - jęknął George z głębi domu. - Dobrze, że jesteś... Skończyło nam się chyba jedzenie.
            - To je kup! - odpowiedziałam głosem tak pełnym agresji, że można by osądzić przyjaciela o sprawianie mi fizycznego bólu.
            - Ale...
            Po chwili w korytarzu rozległy się kroki, a klamka do drzwi mojej sypialni poruszyła się. Dobrze, że zamknęłam je na klucz.
            - Co znów się stało?
            - Nic.
            - Ostatnio ciągle to słyszę - chłopak zaczął narzekać. - Ciągle to samo. "Nic, nie, w porządku, daj mi spokój, odwal się..." Wkurwiasz mnie moja mała. Serio. Jeżeli nie powiesz mi zaraz o wszystkim, to wyważę drzwi.
            Mógł to zrobić. W liceum rozwalił mi drzwi do sypialni, gdy dowiedział się, że Drake ze starszej klasy założył się z kumplami, że przeleci mnie w Walentynki. Gość przez dwa tygodnie wcielał się w mojego księcia z bajki, więc właściwie, gdyby nie Hayden, straciłabym dziewictwo w bardzo, bardzo zły sposób. Rodziców nie było w domu, a ja myślałam, że jestem zakochana.
            Potem Drake wylądował w szpitalu ze złamanym nosem i poobijanymi żebrami, a biedny George dostał od mojej mamy zakaz zbliżania się do naszego domu, za zniszczenie drzwi. Oczywiście o zakładzie nie pisnął nawet słówkiem. Wiedział, że rodzicie straciliby głowę, gdyby się dowiedzieli.
            Uratował mi tyłek już tyle razy, że chyba nie mogłam go olać.
            Podniosłam się z łóżka i położyłam na podłodze obok drzwi.
            - Dobrze - stwierdziłam cicho. - Wszystko ci powiem.
            Opowiadanie zajęło dużo czasu, ale wyznałam wszystko. Od początku koszmarów Dana, przez propozycję występu, moje kłamstwa, aż na dzisiejszej kłótni kończąc. Mówiłam i mówiłam, i nawet nie wiedziałam czy George słucha mnie za drzwiami. Mimo to, nie przestawałam mówić. Mój żal, cały strach i ból wreszcie znalazły jakieś ujście.
            - A ja się martwię, że nie mamy nic w lodówce - podsumował chłopak, kiedy skończyłam.
            - Co powinnam teraz ze sobą zrobić? - spytałam, zamykając oczy.
            - Wiesz... Nie znam się za bardzo na ludzkich problemach, ale z pisarskich filmów, które wciskałaś mi przez tyle lat, wynika, że teraz powinnaś złapać laptopa, czy tam jakiś papier, może być też toaletowy i zacząć pisać jak szalona i czekać aż wszystko samo się ułoży. A ja tymczasem chyba się kimnę. Dzisiaj nie mam żadnej imprezy. Skończył mi się gumki.
            Słyszałam, jak brunet odchodzi od drzwi, zostawiając mnie na podłodze ze swoimi myślami. Podniosłam się ociężale i odgarnęłam włosy, wbijając spojrzenie w kartkę na ścianie.


"Do you like the person you've become?"


            Od kilku dni codziennie przyglądałam się milczącemu pytaniu, które padło z ust Dana już tyle miesięcy temu. Wciąż było aktualne.
            Wyciągnęłam zeszyt z torby i zaczęłam pisać.
            Ból wsiąkał w papier wraz z tuszem.

16 komentarzy:

  1. Nie wiem ile jeszcze razy będę musiała to czytać, aby napisać coś sensownego...
    Mowę mi odjęło, zakopało w najgłębszym dole i olało zimnym moczem, bo nawet nie zasługuję na ciepły.
    Czytając twoje ff, zlecenia i historyjki na dobranoc, które wpędzają mnie w głęboka depresję, zawsze zastanawiam się jakim cudem między nami może być tylko rok różnicy... Może to ja jestem po prostu opóźniona w rozwoju, albo ty jesteś geniuszem, bo dzieli nas PRZEPAŚĆ. Szeroka w głęboka...
    Tak, jak nigdy nie miałam autorytetu, tak teraz mam Alicję Kiełczewską. Chciałabym w wieku 18 lat być tak utalentowaną osobą, jak ty... I NIE, NIE ŻARTUJĘ. Czasami czytając twoje rozdziały przemawiała przeze mnie zazdrość. Opisywałaś zwykłe rzeczy w sposób, o jakim ja nawet nie śniłam, ale teraz mimo mętliku w głowie i niejednorodnej mieszaniny uczuć, nie czuję zazdrości. Nazwałabym to przerostem ambicji.

    TAK, WIEM. Kolejne pierdoły z cyklu "Przemyślenia PatS nad trzecim litrem mineralnej", ale na prawdę nie wiem, jak mogłabym skomentować ten rozdział... Za bardzo wbił mnie w fotel, który znajduje się jakieś dwa metry ode mnie, bo koniec końców wylądowałam na podłodze.
    Mogę tylko napisać - Dobra robota.
    Może i to niewiele, ale wiem, jakie znaczenie mają te dwa niepozorne słowa, gdy wychodzisz do ludzi z fragmentem swojej duszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żadnych słów, od kogoś, kto poświęca swój czas na czytanie mojego małego tworzywa i na napisanie komentarza NIGDY, nie uznam za pierdoły. Nawet jeśli będą to rozważania nad trzecim litrem mineralnej.
      Nigdy nie sądziłam, że ktoś kiedyś napisze o moim pisaniu takie rzeczy i... I właściwie zawsze marzyłam, żeby ktoś coś takiego może kiedyś powiedział, więc właściwie spełniłaś moje marzenie, za co bardzo bardzo dziękuję.
      Co do różnicy wieku? Sama nie wiem... Większość osób uważa, że jestem wręcz nieprzyzwoicie infantylna. Tylko pisanie pozwala mi pokazać, że 'Hej! Nie jestem aż takim gówniarzem za jakiego mnie macie!' Zwykle i tak nie wychodzi, ale czasem... Czasem może osiągam swój cel.
      Co jeszcze mogę powiedzieć... Dziękuję za cudowny komentarz. I proszę nie uważaj mnie za kogoś takiego. Nie jestem jeszcze na tyle dobra, żeby stawać się przykładem dla innych. Za dużo jest perfekcyjnych pisarzy na świecie, żeby zwracać tyle swojej uwagi na tak małą osobę jak ja ;)

      Usuń
    2. Cieszę się, że pomogłam Ci w pewnym sensie spełnić marzenie. Chociaż raz się na coś przydałam~
      Nie uważam Cię na infantylną... Raczej za osobę pozytywną, skrywającą zmartwienia i smutki za maską uśmiechu. W swoich dziełach pokazujesz prawdziwą siebie i możesz wylać swoje żale w wszelaki sposób, chociaż nie każdy musi je zrozumieć.
      Masz stanowczo za niską samoocenę. Może i są pisarze, którzy piszą lepiej od ciebie, ale są też tacy, którzy wydali już nie jedną książkę, a swoim poziomem nie reprezentują nic ciekawego...
      Przeczytałam już nie jedną książkę i śmiało mogę stwierdzić, że choć nie kupuję ich zbyt wiele, to twoje kupiłabym wszystkie. Za bardzo podoba mi się twój styl pisania i pewnego rodzaju pedantyzm (w dobrym tego słowa znaczeniu), aby nie uczynić Cię moim autorytetem.
      Szczerze mówiąc wolałabym być, tak jak ty i pisać, tak jak ty, niż jakikolwiek wybitny pisarz i kilkoma bestsellerami na koncie.

      Usuń
    3. No cóż... Skoro tak twierdzisz, nie będę się z Tobą kłóciła, wiem, że potrafisz być uparta ❤ pozostaje mi tylko podziękować i wyrazić nadzieję, że nigdy cię nie zawiodę, jeśli chodzi o pisanie. Naprawdę chcę być na tyle dobra, żeby faktycznie zasłużyć na taką opinię.

      Usuń
  2. Stwierdziłam (być może trochę za późno haha no ale..) że zacznę ci w końcu coś komentować, bo cały czas czytam i zapominam zostawić jakiś ślad po sobie :D

    Ok, to do rzeczy. Bardzo bardzo przyjemnie mi się czytało ten rozdział iii.. god nie wiem jak to wszystko opisać;-; ALE mam swój ulubiony moment!! Kiedy Alice siedziała pod tymi drzwiami to puściłam sobie głooośno tą muzykę i to było takie...wow, i nawet się pośmiałam, więc dobra robota!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O cieszę się, że zdecydowałaś się odezwać! Bardzo dziękuję!

      Kiedy pisałam ten fragment też miałam włączoną głośno muzykę i również spodobała mi się ta atmosfera :D
      Dobra, nie oszukujmy się, głośna muzyka stwarza atmosferę w każdej sytuacji xd

      Usuń
    2. O tak! Głośna muzyka zawsze i wszędzie :D

      I zapomniałam dodać, że podoba mi się jak rozwijasz każde zdanie w taki inny sposób. Zawsze wszystko tak idealnie do siebie pasuje i bez problemu wyobrażam sobie każdą najmniejszą scenę. Kurde no.. dziewczyno masz talent, a ja na pewno będę czekać na ten czas kiedy wydasz jakąś książkę(tak się kiedyś stanie, mówię ci) i będę tak zadowolona, że o mamulu!

      Usuń
    3. Rany... Te wasze komentarze o książkach... Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo i przerażająco tego pragnę. Każda kolejna wypowiedź, w której ktoś wspomina o wydaniu książki, sprawia, że chcę tego bardziej i bardziej, i powoli zaczynam wierzyć, że do jasnej cholery, kiedyś wreszcie przyjdzie do mnie to wielkie natchnienie, przyjdzie ten Pomysł przez wiele 'P' i zacznę pisać na poważnie. Tak naprawdę na poważnie i napiszę tę książkę i ją wydam, a wtedy bez względu na to, czy stanie się sławna, czy nie... Będę spełnionym człowiekiem.

      Agh, rozgadałam się... Widzisz, każdy taki komentarz, sprawia, że właśnie tak się czuję. Jakbym miała zaraz wybuchnąć :D

      Usuń
  3. Uwielbiam, w jaki sposób opisujesz sytuacje, ile w tym wszystkim jest werwy, jake to jest dynamiczne... Wywołujesz emocje tak, jak profesjonalna pisarka. Nikt dawno nie wzbudził we mnie tylu emocji jednym fragmentem, wprost nie mogę się doczekać kontynuacji! Wierz mi lub nie, ale to najlepsze ff jakie kiedykolwiek czytałam. Jest niesamowite... Potrafisz oddać uczucia w tylu słowach, a to nie jest wcale takie łatwe, jak się wydaje. A Ty robisz to wspaniale. Jesteś osobą, która jest dla mnie autorytetem. Piszesz i jednocześnie starasz się, żeby to było jak najlepsze. Wszystko jest doskonałe!
    A te wszystkie linki... Bardzo dobrze pomagają czytelnikowi zobrazować sobie daną sytuację. Powodzenia w dalszym pisaniu! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i dziękuję i dziękuję i Boże sama nie wiem co jeszcze miałaby powiedzieć... Wy i wasze słowa znaczą dla mnie tak strasznie, strasznie dużo... Naprawdę to wszystko zawdzięczam właśnie wam. Każdy komentarz pomaga mi coraz bardziej wierzyć w siebie i próbować pisać jeszcze lepiej. Dziękuję za to wszystko, naprawdę

      Usuń
  4. O rany :C Nie dość, że Alice ma tyle problemów, to znowu nagle pojawiła się Wilcza Dziewczyna i na dodatek dorwała Iana. Akcja zaczyna się coraz bardziej komplikować. Ojejujejujeju co to będzie :o Aż nie mogę się doczekać jak to się wyjaśni.
    A'propos Iana, ciekawe co ma na myśli mówiąc, że chce tylko podwyższyć swoją samoocenę ;p

    Wzruszyłam się przy tym momencie, kiedy Alice chciała pogadać z Danem, a on jej nie chciał wysłuchać. It was so sad... ;_; Jeszcze jak się jest w bardzo melancholijnym nastroju, przed snem to uczucia w tekście odbiera się dwukrotnie.

    Genialny pomysł z tą muzyką! Włączyłam sobie na słuchawkach i choć trochę mogłam się wcielić w Alice i w to co czuła. Podoba mi się jak wprowadzasz do opowiadania urywki tekstów z piosenek, które można sobie posłuchać podczas czytania i wczuć w sytuacje bohaterów.

    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ian to dziwny człowiek... Wilcza to tez w sumie dziwny człowiek... Wszyscy w moim ff to w sumie dziwaki tak trochę xd
      Ale co poradzisz, to moje dzieci, muszę je wszystkie kochać

      Tsa, moment z Alchemy jest trochę smutny, szczególnie, gdy pomyśli się o tym z perspektywy Dana, a jednocześnie, biorąc pod uwagę obecny stan Alice... Do dupy. Nie chcę, żeby moje dzieciaki były smutne. Kiedy to pisałam, miałam ochotę krzyczeć na dana, żeby przestał robić takie rzeczy, ale rozczochraniec postanowił mnie nie słuchać.

      Jakby nie patrzeć, muzyka to nieoderwalna część życia Dana, dlatego staram się umieszczać jej jak najwięcej. Lubię to robić, wtedy historia nabiera więcej realizmu.

      Usuń
  5. Cóż ja innego mogę powiedzieć moja droga Aluniuniuniu jak tylko to, że kocham Cię i Twoje ff :) Żadnej kobiecie chyba nie wyznawałam tyle razy miłości :) No może jeszcze Pats. Obie Was kocham i Wasze ff'ki.

    Chyba dopiero dziś zauważyłam że jak czytam WD to serce mi zaczyna mocniej bić. Myślę sobie...kurde Olka, co jest? No ale jest i nie chce być inaczej.
    Uwierz mi dobijałam się do drzwi Dana razem z Alice. Już zawsze jak będę słuchać Alchemy będę się dobijać do jego drzwi ;) dziwne...
    Ian - cwaniaczek, taki "coś za coś" ciekawe co wymyśli. Coś czuję, że namiesza. Niby taki pomocny ale... I Wilcza Dziołcha pewnie też. Tylko dlaczego zwróciła się do niego żeby pomógł Alice...hmm...a może oni maja jakiś spisek razem? :)

    No ale ok, wiem, wiem, wszystko w swoim czasie :)

    Muuuua :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Acha, dobrze wiedzieć, że komentarz się nie dodał... Bosze kocham te komentarze, zawsze są przeciwko nam.

      Czuję się kochana <3 Dziękuję moja droga!

      Och, to bardzo dobrze, nie będę nawet protestować. Jeśli udaje mi się w kimkolwiek wywołać JAKĄKOLWIEK reakcję, jestem szczęśliwa. A szybsze bicie serca to już w ogóle, że tak powiem rarytas :D
      Ja też kojarzę niektóre piosenki z WD, ech to ff przejmuje kontrolę nad moim życiem.
      Z każdym kolejnym komentarzem na temat Iana, mam wrażenie, że ten chłopaczek staje się w moich oczach coraz dziwniejszy. Mały cwaniaczek...

      Przepraszam, że tak długo nie odpowiadałam, ale była pewna, że komentarz się dodał :/

      Usuń
  6. Sorry, zaciekawiło mnie, nie doczytałam końca. Chcię zapisać swoją teorię dot. WD. Nie wiem czy na blogu, czy też pod koniec rozdziału (poł tylko czytałam) zagadka się rozwiązała, ale chcę się pobawić, czy mam rację.
    Czytałaś Doyla i jego Holmesa? Oglądałaś adaptacje, mogę się założyć. Arcy bochatera, Moriarty nie był typowym bandytą. Miał chorobliwą uciechę w obserwowaniu detektywów w akcji. Ciekawy był, czy ktoś odnajdzie jego szajkę i wygra rywalizacje. Kierował kolejami losu wrogów, z łatwością ich zbywał.
    Może taką psychopatką jest WD. Oczywiście sama w sobie pewnie nie jest zła, ale kieruje bohaterami jak marionetkami, mając to za hobby. A może chce Dalice udoroślić. Prowadzi więc taką grę.
    Przyznaj się takiego komentarza nie miałaś nigdy.
    Późno już, pozdrawiam,
    Rex

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo bardzo podoba mi się twoja wersja! Gdybym już nie skończyła publikacji, to... Mogłabym się nawet pokusić o zmianę zakończenia... Adaptację oglądałam, chociaż ten 'rodzaj' złego charakteru jakoś nie zapadł mi w pamięci... Kurcze naprawdę mi się to podoba! Miałam już różne teorie na temat wd, ale ta jest chyba wyjątkowa.
      Niestety, karty zostały odkryte i chociaż wciąż jeszcze mogłabym napisać coś innego to... Chyba zostanę przy swoim zakończeniu :D
      Dziękuję za komentarz! Był naprawdę ciekawy!

      Usuń