piątek, 22 sierpnia 2014

1. Poranna Kawa z Koszmarami

            Jęknęłam cicho, próbując trafić kluczem do dziurki w drzwiach. Oczy kleiły mi się ze zmęczenia, a kark wciąż był zdrętwiały. Oparłam się czołem o drzwi i wreszcie udało mi się zablokować zamek. Moje małe mieszkanko zostało zabezpieczone przed intruzami. Hura.
            Zeszłam z drugiego piętra, niemal się z niego staczając. Minęłam swoją sąsiadkę, mieszkającą pode mną, panią Sophie. Staruszka właśnie zamiatała wycieraczkę w swojej różowej koszuli nocnej do kostek i z kilkoma czerwonymi wałkami na głowie. Jej stopy zdobiły brązowe kapcie, które przeżyły chyba więcej niż ja przez 20 lat.
            - Dzień dobry - uśmiechnęłam się, mając nadzieję, że nie zauważy sińców pod moimi oczami.
            Oczywiście, że zauważyła.
            - Oh Alice - kobieta pokręciła głową ze zrezygnowaniem. - Znów siedziałaś do późna, prawda?
            Pokiwałam głową, przyznając się pokornie do winy. Pani Sophie traktowała mnie jak swoją wnuczkę. Była naprawdę przemiła. Czasem zapraszała mnie na herbatę i ciastka. Jedynym minusem była szóstka kotów, które sprawiały, że całe mieszkanie wraz z jego właścicielką było przesycone odorem zwierząt.
            Nagle między nogami staruszki śmignęła ruda kulka. Mimo niewiarygodnie przytępionego umysłu, odruchowo złapałam pędzącego, w stronę nieznanej przygody, kota.
            - Dzień dobry panie Middlestone - przywitałam się grzecznie z małym grubasem.
            Futrzak fuknął na mnie niezadowolony, ale gdy oddałam go właścicielce, zarobiłam przyjazne liźnięcie szorstkiego języka po wierzchu dłoni.
            - Dbaj o siebie kochanie - poprosiła mnie pani Sophie. - Nie powinnaś się przemęczać w tak młodym wieku.
            - Postaram się - skłamałam. - Muszę już iść. Miłego dnia!
            - Miłego dnia! - odparła kobieta i dorzuciła, gdy byłam już na półpiętrze. - Pozdrów Dana!
            Uśmiechnęłam się pod nosem, a chwilę później ziewnęłam szerzej niż pan Middlestone po przebudzeniu. Byłam tak zaabsorbowana upodabnianiem się do śpiącego kota, że zapomniałam otworzyć drzwi wejściowych. Mój nos rozpłaszczył się o niezbyt czystą szybę. Skrzywiłam się i wymacałam klamkę. Wreszcie udało mi się wydostać na zewnątrz. Londyńska pogoda jak zwykle przywitała mnie pięknym zachmurzonym niebem i przyjemną temperaturą, która sprawiła, że musiałam zasunąć bluzę pod szyję i wcisnąć dłonie do kieszeni, co wcale nie pomogło mi w utrzymaniu równowagi. Czy słońce nie mogłoby pokazać się tu chociaż raz w roku?
            Westchnęłam cierpiętniczo, gdy do moich nozdrzy doleciał zapach aromatycznej kawy, która na pewno od razu postawiłaby mnie na nogi. Czasami mieszkanie przy kawiarni było doprawdy bolesne. Szczególnie, gdy jedyne co świeci w twoim portfelu to pustka.
            - Wow, poczułem się naprawdę zignorowany - odezwał się głos za mną.
            Zatrzymałam się gwałtownie i obróciłam tak szybko, jak tylko pozwalało na to moje zmęczone ciało. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu na widok potarganej fryzury i szaro-niebieskich oczu, które, mimo swojego smutku, były bardziej kolorowe niż pochmurne niebo.
            - Przepraszam, nie zauważyłam cię… - mruknęłam, podchodząc do chłopaka.
            - Nie dziwię się - zauważył szatyn. - Rozpłaszczyłaś twarz na szybie, gdy wychodziłaś. Chyba jest dziś z tobą gorzej niż zwykle.
            Wyciągnął dłoń w moją stronę. Jęknęłam na widok styropianowego kubka z parującą zawartością. To nie kawiarnia drażniła mój zmysł węchu. To najwspanialsza, najcudowniejsza na świecie…
            - Kawa - szepnęłam.
            Podrygując nerwowo sięgnęłam po zbawienie. Dan z uśmiechem wręczył mi kubek, a ja ze szczęścia prawie się popłakałam. Z małej dziurki w pokrywce dochodził odgłos chlupotu płynnego szczęścia. Przysunęłam kawę do ust.
            - Nie poparz się - ostrzegł Smith.
            Poparzyłam się.
            Odsuwając gwałtownie podstępny wrzątek od piekącego języka, prawie wylałam sobie płyn na dłoń.
            - Mówiłem - westchnął chłopak, patrząc w górę, jakby szare chmury mogły wytłumaczyć mu moje irracjonalne zachowanie. - Ona w ogóle mnie nie słucha… Nawet się ze mną nie przywitała - zwrócił spojrzenie w moją stronę. - Mam wrażenie, że kochasz kawę bardziej niż mnie.
            Stanęłam na palcach i pocałowałam szatyna w zimny, szorstki policzek, targając jego włosy wolną ręką.
            - Jasne, że tak - wzruszyłam ramionami, dmuchając w małą dziurkę. - Jesteś tylko dodatkiem do kawy - wyszczerzyłam się złośliwie.
            Dan parsknął i ruszył przed siebie, udając obrażonego. Podbiegłam do chłopaka, uważając na kawę. Czasami długonodzy mężczyźni są strasznie męczący. Chociaż z drugiej strony, gdy twój długonogi mężczyzna nosi te swoje czarne rurki i conversy, na które wydaje fortunę… jakoś przestają być tacy okropni.
            Smith spokojnie popijał swoją kawę. Zauważyłam, że oboje mieliśmy pojemniki ze specjalnego rodzaju styropianu, które nie przewodziły ciepła z taką łatwością jak zwykłe kubeczki. Danowi nigdy nie przeszkadzały poparzone palce, ale ja zawsze strasznie przez to cierpiałam. Przypomniało mi się, że w mojej kawiarni nie ma specjalnych kubeczków, więc chłopak musiał kupić kawę gdzieś indziej.
            Zerknęłam na szatyna. Pod oczami miał takie same cienie jak ja. Oczywiście on wyglądał z nimi pięknie, a ja parszywie. Taki ten świat jest sprawiedliwy.
            Spróbowałam wypić swoją kawę bez zdobywania kolejnych obrażeń, ale mój obolały czubek języka nie przyjął tego zbyt dobrze. Z westchnieniem zrezygnowałam z parzenia ust i po prostu patrzyłam ze smutkiem na swój kubek, jakbym mogła tym wyprosić szybsze stygnięcie. Dan zerknął na mnie, unosząc brew. Odpowiedziałam mu pokazaniem języka. Po części żeby wyjść na niemiłą, a po części dlatego, że zimne powietrze przyjemnie chłodziło poparzenie.
            Szliśmy w ciszy. Kiedyś gadałabym przez całą drogę i nic nie mogłoby sprawić, żebym się zamknęła, ale będąc z Danem nauczyłam się milczeć. Pamiętam, na początku naszej znajomości, jak bardzo krępowałam się, gdy chłopak przez dłuższy czas nic nie mówił. Miałam wrażenie, że irytuję go swoją paplaniną, a jednocześnie nie potrafiłam wytrzymać ciszy, która chłopakowi wydawała się zupełnie nie przeszkadzać. Umiał nie odzywać się przez kilkanaście minut podczas lunchu, pogrążony w swoich myślach, podczas gdy ja starałam się jeść jak najwolniej i skoncentrować się tylko na tej jednej czynności, żeby nie spłonąć rumieńcem. Nie znosiłam milczenia.
            Teraz cisza już mnie nie przerażała. Dan pokazał mi, że słowa są piękne i wartościowe, dlatego powinniśmy je szanować oraz dbać o nie. Zaczęłam koncentrować się na radości, płynącej z możliwości bycia z nimi. Pokochałam uczucie spokoju, który spływało na nas, gdy przebywaliśmy blisko siebie. Wystarczyło mi po prostu czuć ciepło, słyszeć oddech i widzieć przerażającą fryzurę, oczy koloru burzowego oceanu oraz piegi na kościach policzkowych.
            Z kolei ja nauczyłam Smith’a, że dzielenie się z innymi swoimi myślami może być całkiem przyjemne i pomocne. Przekonałam chłopaka, że nie musi męczyć się w samotności ze wszystkimi swoimi zmartwieniami, a dzielenie się z innymi swoją radością tylko potęguje to uczucie. Przez wiele tygodni pytałam szatyna o czym myśli. Teraz nie musiałam już zmuszać chłopaka do mówienia.
            - Miałem dzisiaj cholerne koszmary - stwierdził przyglądając się niebu.
            Zauważyłam, że przełożył kubek z lewej dłoni do prawej, przez co zwolnił rękę, będącą bliżej mnie. Bez zastanowienia splotłam swoje palce z jego palcami. Zaczęłam przyglądać się krzywym płytom na chodniku, omijając kałuże, które nigdy nie znikały. Udawałam, że nie zwracam uwagi na Smith’a. Zawsze pomagało mu to w zwierzeniach.
            - Jakaś dziwna dziewczyna włamała się do mojego domu - opowiadał szatyn. - Nie wiem jakim cudem, ale utopiła mnie w morzu. Potem zamieszkała u mnie i chodziła w moich ubraniach. Jadła zepsute rzeczy z lodówki - nie musiałam go widzieć, żeby wiedzieć, że zmarszczył nos. Potrafiłam stwierdzić jak wygląda na podstawie samego zachowania chłopaka. - Zebrała zdjęcia ze ścian, różne pamiątki i je również wrzuciła do morza. A potem… - między brwiami Dana pojawiła się zmarszczka. - Potem sama do niego skoczyła. I mimo, że od mojej śmierci minęło równo 15 dni, to ja obserwowałem, jak ta dziewczyna płynie przez morze, topiąc się. Czasem ją widziałem, ale czasem fale wszystko mi zasłaniały. Nie wiem co się z nią stało, bo się obudziłem, ale ja na pewno skończyłem martwy.
            Popatrzyłam na Smith’a zmartwiona. Ostatnio męczyły go  koszmary, w których zazwyczaj padał ofiarą morderstwa, porwania lub jakiegoś innego rodzaju agresji. Zauważyłam, że potwornie schudł. Wyglądał, jakby mocniejszy wiatr mógł zdmuchnąć go z powierzchni ziemi. Szara bluza wisiała na nim, chociaż gdy ją kupił, pasowała w sam raz. Nie miałam pojęcia jak mogłabym mu pomóc, przez co czułam potworne wyrzuty sumienia.
            Chłopak ścisnął moją dłoń.
            - Ale nie martw się, nie jest tak źle jak brzmi - szatyn uśmiechnął się lekko. - To pewnie przez stres albo niewyspanie.
            Dotarliśmy do bramy ogromnej uczelni. Na parkingu stało już mnóstwo samochodów i wszędzie kręcili się studenci, zmierzający na tysiące różnych (i niekoniecznie normalnych) zajęć. Nasz uniwerek proponował całe mnóstwo profili dla uczniów. Od lingwistyki, po medycynę i inżynierię. Każdy mógł znaleźć tu coś dla siebie. Dlatego byłam tu ja - powoli rozkręcająca się studentka medycyny, która w pewnym momencie zrezygnowała z kariery lekarza i udała się na studia pisarskie - jak i Dan - uczeń trzeciego roku na profilu humanistycznym.
            Swoje perspektywy zmieniłam z powodu mojego chłopaka. Udowodnił mi, że powinnam podążać za swoimi marzeniami, a nie za wpojonymi mi przez społeczeństwo pragnieniami, więc podjęłam jedyną decyzję, jaka wydawała mi się słuszna. Teraz męczę się nocami nad kolejnymi opowiadaniami, rozprawkami, czy artykułami, ale w gruncie rzeczy jestem szczęśliwa i wdzięczna losowi, że postawił na mojej drodze Dana Smith’a. Cherlawego chłopaka, który miał dwie lewe ręce i najpiękniejsze serce na świecie.
            Nasze zajęcia czasami się pokrywały, ale tym razem wykłady mieliśmy oddzielnie. Jakoś nie miałam ochoty puszczać chłopaka. Szatyn wyrzucił pusty kubek po kawie do kosza i przeczesał włosy nerwowym gestem. Dłoń, która mnie trzymała, była spocona.
            - Wydaje mi się, że wcale nie jest tak w porządku, jak mówisz - stwierdziłam cicho.
            - Jest okay - odparł chłopak. - Serio. To tylko sny.
            Pochylił sie i schował nos w moje rozwiane włosy, tuż nad prawym uchem, wzdychając głośno. Gorący, drżący oddech ogrzał moją skórę. On kłamał. Naprawdę bał się tych koszmarów.
            - Muszę iść - stwierdził ze smutkiem.
            - Wiem, ja też - zauważyłam z uśmiechem, próbując jakoś dodać mu otuchy.
            Szatyn uniósł kąciki ust w górę, odsłaniając zniekształconego zęba, który był najbardziej uroczą rzeczą na świecie i po chwili pocałował mnie delikatnie. Jedną dłoń zaciskałam na kubku z kawą, a drugą wciąż trzymałam chłopaka za rękę. Poczułam dotyk na policzku. A potem Dan odsunął się i rozplótł nasze palce. Oboje jak zwykle się zarumieniliśmy. Jak to się działo, że będąc ze sobą od kilku miesięcy, pocałunek wciąż powodował nagły przypływ krwi do naszych twarzy? Czasem miałam wrażenie, że jesteśmy jak para dzieciaków z podstawówki, które nie wiedzą do końca o co w tym wszystkim chodzi.
            - Do zobaczenia na lunchu? - spytał chłopak.
            Kiwnęłam głową i w milczeniu patrzyłam jak odchodzi.
            Potem moja koleżanka z wykładów - Monica - zauważyła jak stoję na środku korytarza i wpatruję się w przestrzeń. Dziewczyna podeszła do mnie, poprawiając okulary na swoim mały nosie, które zawsze jej spadały i przywitała się ze mną cicho. Była najbardziej nieśmiałą dziewczyną, jaką znałam, ale jakoś udało mi się z nią zaprzyjaźnić. Co było w Monice najdziwniejsze? Fakt, że osoba, która, gdy ma się odezwać, zapomina jak się nazywa, ma wielkie niebieskie oczy i ogromną rudą czuprynę, które zawsze zwracają na siebie uwagę. Nie dało się jej nie zauważyć nawet w największym tłumie.
            Ruszyłyśmy w stronę klasy, rozmawiając o pracy, którą miałyśmy oddać na dzisiaj. Właściwie to Monica mówiła, a ja mamrotałam czasem coś pod nosem. Cieszyłam się, że nieśmiała studentka nie czuje się przy mnie niezręcznie, ale dzisiaj nie potrafiłam podzielić jej entuzjazmu. Moje myśli zajmował inny problem.
            Jak miałam sprawić, żeby Dan przestał bać się nocy?
            Dotarłam do klasy i zajęłam miejsce. Hałas rozmawiających uczniów prawie zagłuszył sygnał przychodzącej wiadomości, dochodzący z mojej kieszeni. Wyjęłam telefon i przeczytałam SMS’a od Dana.
"Chyba wiem co się stało z tą dziewczyną ze snu… Właśnie minąłem ją na korytarzu."

10 komentarzy:

  1. Genialny pomysł z prowadzeniem akcji w przeszłości i jeszcze ten motyw z Bad Blood... od razu się zakochałam.
    Podoba mi się sposób w jaki ukazałaś Dana: cichy, nieśmiały i taki słodki. Totalne przeciwieństwo mojej wersji bawiącego się uczuciami gwiazdora xD
    Ahh... i dlatego tak bardzo lubię czytać ff innych. Każdy ma swoją własną, wyjątkową historię i każdy ukazuje znane wszystkim postaci w innym całkiem innym świetle.
    Jadąc dalej... bardzo przyjemnie się to czyta i (mimo iż to dopiero pierwszy rozdział) nie męczyłam się, aby dotrwać do końca, co z mojej strony jest dużą pochwałą, bo strasznie szybko się nudzę czytając ff.
    Kolejnym plusem jest oryginalność. Tak jak większość ff zaczyna się od tego, iż główna bohaterka spotyka gwiazdę, a w dalszych ich losach zakochują się w sobie nawzajem, tak tutaj Smith ma już swoją ukochaną i dalsze ich losy są dla mnie wielką zagadką, którą z chęcią odkryję czytając dalsze rozdziały.

    Ok wybacz, że taki chaotyczny komentarz, ale tak to już jest, jak mam w głowie tysiące myśli, które nijak nie chcą się trzymać przysłowiowej "kupy"... Mam nadzieję, że chociaż coś z tego zrozumiesz.
    W skrócie:
    Jak na początek, to bardzo mi się podoba i z chęcią będę czytać dalsze rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no tak... i jeszcze zamiast wpisać swój komentarz jako odpowiedź na twój, to zrobiłam z niego oddzielny *zabijcie mnie ide spać*

      Usuń
    2. Hahaha znam ten ból xDD

      Usuń
  2. O RANYYYYYYY ODPOWIEDZIAŁAM NA TWÓJ KOMENTARZ CHYBA W DWUDZIESTU LINIJKACH! ZAHACZYŁAM O KAŻDE TWOJE ZAGADNIENIE
    I WSZYSTKO MI SIĘ USUNĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘŁOOOOOOOOOO ;_______;

    mój tablet mnie nienawidzi ugh!
    ogólnie (sorry nie dam rady tego znowu pisać, bo coś mnei trafi ;-;) bardzo dziękuję za te miłe słowa i mam nadzieję, że twoje zainteresowanie moim opowiadaniem, będzie się utrzymywać ^^ miłego czytania! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowiadanie na prawdę świetne i teraz będę miała co czytać na lekcjach ;D Moje wyniki w nauce jeszcze Ci za to podziękują... xD

      Usuń
    2. Powiedzmy, że mówię "o rany, przykro mi"
      ale wcale tego nie mówię
      tak naprawdę śmieję się diabolicznie, bo, jak widać, nie jestem osamotniona ze swoim mały problemem uwagi na lekcjach :D

      Usuń
  3. Elieen :) To jest pierwsze fanfiction jakie przeczytałem w życiu, więc jeżeli chodzi o sprawy stricte z nim związane to nic Ci ciekawego nie napiszę :/
    Natomiast jeżeli chodzi o to czy przyjemnie mi się czytało odpowiadam stanowczo TAK! Nie musiałem się wysilać, żeby wyobrazić sobie całą sytuacje opisaną przez Ciebie, nie musiałem też co chwila sprawdzać ile zostało do końca, jedyne do czego mógłbym się przyczepić to dwa błędy które wyłapałem :) "nie musiałam go wiedzieć, żeby wiedzieć" i "inżynierstwo" :P Tak więc jak zostaniesz sławną pisarką, to ja chcę za grube pieniądze redagować Twoje teksty ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha dziękuję xd
      Już się biorę za poprawianie
      Co do pieniędzy, to jak sama zacznę takie zarabiać, może jakoś dojdziemy do porozumienia ;D

      Usuń
  4. Fajny ff ! :)
    Lekko mi się to czyta, z chęcią (co jest trudne by mi się coś tak BARDZO spodobało, tak jak teraz twoje opowiadanie ^^)
    Lecę czytać dalej, c'nie ? ;]
    Najlepsze w tym rozdziale Sms od Dan'a - takie magiczne *.*
    Heheszky :]

    OdpowiedzUsuń