piątek, 22 sierpnia 2014

4. Nocny Telefon

            Koty pani Sophie znów dawały koncert na balkonie.
            Jęknęłam przeciągle, próbując je przekrzyczeć i przycisnęłam poduszkę do twarzy, w nadziei, że się uduszę i nie będę musiała tego słuchać. Średnio raz w miesiącu, przy pełni księżyca, zwierzaki mojej sąsiadki urządzały zbiorowe miauczenie, jakby były jakimś cholernymi wilkołakami (albo kotołakami... o ile take istnieją... właściwie istnienie wilkołaków też nie zostało potwierdzone przez naukowców, ale jestem pewna, że gdzieś się takie włóczą). Miałam ochotę sama zmienić się w krwiożercze zwierzę i wymordować wszystkich mieszkańców bloku, żeby móc spokojnie przespać noc.
            Niestety księżyc nie był dla mnie łaskawy, więc jako zwykły człowiek, a nie wielki pies, sięgnęłam po słuchawki i wcisnęłam je do uszu. Muzyka zagłuszyła resztę świata, w tym moje niespokojne myśli. Wreszcie poczułam jak mięśnie zaczynają się rozluźniać, a oddech powoli się uspokaja...
            Wibracje pod głową wyrwały mnie ze stanu między snem a jawą. Otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę, że jestem zaplątana w słuchawki i śpię na telefonie. Niecierpliwymi ruchami uwolniłam się z plątaniny kabli i włączyłam wyświetlacz. Godzina 1:28 wskazywała na to, że spałam smacznie od dwóch godzin. Pod zegarem, na ekranie pojawiła się też wiadomość. Oczywiście, że od Dan'a. Kto inny mógłby pisać o tej porze?

,,śpisz?"

,,nie"

            Westchnęłam głośno i przygotowałam się na kolejnego sms'a, który zapoczątkuje rozmowę do rana. Smith jeszcze przed pojawieniem się koszmarów miał problemy z zasypianiem. Ja nigdy nie wykazywałam objawów bezsenności (wręcz przeciwnie), ale zawsze dzielnie towarzyszyłam chłopakowi w jego nocnych rozmyślaniach. Dobrze, że rano witał mnie pod blokiem z kubkiem kawy. Kochany dork (używam tego zwrotu w języku angielskim, ponieważ polskie odpowiedniki nie są w stanie oddać całej dorkowatości słowa 'dork').
            Tym razem wiadomość nie pojawiła się tak szybko jak zwykle. Powieki same zaczęły mi opadać, więc usiadłam, żeby nie zasnąć i wpatrzyłam się w jasny ekran. Minęło już pięć minut. Może był pijany? Przecież Dan wyszedł na piwo, a ma taką słabą głowę. Może coś mu się stało? Może koszmary sprawiły, że całkiem stracił zmysły. Dłonie spociły mi się z nerwów, gdy pisałam kolejnego sms'a.

"Danny... jesteś?"

,,przepraszam, że
cię obudziłem idź spać
wszystko ok"

            Niecierpliwym gestem nacisnęłam zieloną słuchawkę obok numeru chłopaka. Odebrał po całych czterech sygnałach.
            - Co się stało? - spytałam zamiast powitania zachrypniętym głosem.
            Zawsze śmialiśmy się, że tuż po przebudzeniu mam głos pedofila. Był niski i ochrypły. Tym razem nie usłyszałam chichotu, który zazwyczaj był odpowiedzią na moją nocną transformację w mężczyznę.
            - Przepraszam, że cie obudziłem, naprawdę nie chciałem - powiedział cicho Dan.
            - Jesteś pijany? - zapaliłam lampkę nocną.
            - Tylko... tylko troszeczkę. Naprawdę niewiele - odparł chłopak. - Zmyłem się po dziesiątej, więc nie zdążyłem wypić nic porządnego. Naprawdę.
            - Dlaczego tak wcześnie? - uniosłam brwi.
            Smith zawsze był jednym z ostatnich gości, opuszczających imprezę. To znaczy... zwykle trzeba było go z niej wynosić, bo zasypiał gdzieś pod stołem. Lubił sypiać w dziwnych miejscach i z dziwnymi ludźmi, kiedy był nietrzeźwy.
            - Bo ona tam była!
            Szept przerodził się w krzyk tak nagle, że odsunęłam słuchawkę od ucha. Dan rzadko krzyczał.
            - Ta cholerna dziewczyna tam była, rozumiesz?! Siedziała obok grupki jakiś ludzi i gapiła się na nas! Dlaczego ona tam była? Dlaczego ona tam była?!
            - Danny, spokojnie! - przerwałam chłopakowi. - Może to był zwykły przypadek? Może wyszła z przyjaciółmi... Wiesz, że do tego klubu przychodzi dużo osób z uniwerku.
            - Ale dlaczego akurat ona? - jęknął Smith. - I dlaczego ona patrzy na mnie tym chorym wilczym wzrokiem? We śnie też się na mnie gapiła...
            W tle rozległo się uderzenie i grzechot rozbijanego naczynia, a następnie przekleństwo Dan'a. Zacisnęłam dłoń na kołdrze.
            - Dan? - spytałam przestraszona.
            - Przepraszam... Kubek wypadł mi z ręki... Cholera oblałem się herbatą. Zaraz... - chłopak westchnął zdenerwowany. - Oddzwonię do ciebie okay? Albo... Albo nie. Idź spać. Ja posprzątam i też pójdę... Idź spać, dobrze?
            - Dan... -  zaprotestowałam.
            - Muszę kończyć, przepraszam.
            Rozłączył się.
            Przez chwilę siedziałam ze słuchawką przy uchu i gapiłam się w ciemną ścianę, na której tańczyły światła samochodów, docierające tu z ulicy. Mimo, że był środek nocy, Londyn żył.
            Niewiele myśląc, wyskoczyłam z łóżka. Szybko włożyłam dżinsy, a na wielki t-shirt, w którym spałam, narzuciłam szarą bluzę z kapturem, którą dostałam od Dana. Naciągnęłam skarpetki na stopy i wybiegłam z sypialni. Nałożyłam szare conversy i złapałam kurtkę razem z torbą. Wyszłam na klatkę schodową i szybko zamknęłam drzwi. Zbiegłam na dół, starając robić się jak najmniej hałasu, chociaż koty pani Sophie i tak mnie zagłuszyły, po czym wypadłam na zewnątrz. Wokół mojej głowy natychmiast pojawił się obłoczek oddechu. Wiosna może i już się zaczęła, ale noc wciąż należała do zimy. Naciągnęłam kaptur na głowę i podreptałam w stronę parkingu. Mój stary gruchot stał tam, gdzie zawsze. Rzadko go używałam, bo paliwo jest droższe niż miesięczny bilet, ale autko przydawało się w nagłych sytuacjach, takich jak ta.
            Wsiadłam do samochodu i odpaliłam go bez wahania.
            - Nie myśl sobie, że tak łatwo się mnie pozbędziesz dupku - mruknęłam do siebie, wyjeżdżając z parkingu. - Nie dam ci zwariować, chyba w to nie wątpisz, co?

1 komentarz:

  1. Krótko :( ale rozumiem że chcesz trzymać czytelnika w niepewności co będzie DALEJ. . Tym razem wybaczam ! :]
    Haha wiem że jestem egoistką :D
    ▲▼▶◀◀▶▼▲

    OdpowiedzUsuń