Na początku nawet nie zauważyłam, że coś jest nie tak.
Ciężko zauważyć pogorszenie się nastroju Dana, bo był on, eufemistycznie
mówiąc, małym pesymistą. Dopiero nasilenie się nocnych rozmów,
sińce pod oczami i drżące dłonie uświadomiły mi, że mój chłopak nie czuje się
ostatnio najlepiej. Oczywiście nie mogłam nic wyciągnąć z tego upartego idioty
o najniższym poczuciu własnej wartości wśród Anglików w jego wieku, dlatego o
koszmarach dowiedziałam się dopiero po dwóch tygodniach samotnych męczarni
Smith'a. I przysięgam, że gdyby nie potraktował mnie wzrokiem zranionego
szczenięcia, prawdopodobnie zamordowałabym go gołymi rękami.
- Ale ja nie chciałem cię martwić - wielkie niebieskie
oczy patrzyły na mnie z góry. - Przepraszam no, przepraszam...
Ze zrezygnowaniem oparłam czoło o pierś chłopaka. Był ode
mnie całe piętnaście centymetrów wyższy, ale w tym momencie miałam wrażenie, że
skurczył się do wielkości sześcioletniego dziecka (co oczywiście nie
przeszkodziło mi w opieraniu się o niego).
- Nie chcę, żebyś cierpiał w milczeniu, okay? -
stwierdziłam z twarzą ukrytą w jego koszulce. - Chcę, żebyś dzielił się ze mną
swoim zmartwieniami, krzyczał jak będzie trzeba i upijał się obok mnie jeśli poczujesz
taką potrzebę... - odsunęłam się i popatrzyłam na Dana. - Nie musisz tego
wszystkiego przeżywać sam.
Szatyn przeczesał rozczochrane włosy nerwowym
gestem, ale na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Podoba mi się ten pomysł z upijaniem - stwierdził z
rozbawieniem, przytulając mnie.
Odwzajemniłam uścisk, chichocząc. A potem poszliśmy na
piwo.
I się upiliśmy.
Ale to wcale nie rozwiązało problemu. Koszmary zaczęły
się ponownie, kilka dni później i wydawały się trwać w nieskończoność.
W jednym, Dan obudził się na plaży. Wokół niego był
rozwieszone taśmy policyjne, a niedaleko znajdowało się wesołe miasteczko.
Smith spotkał tam cztery dziewczyny, ucharakteryzowane na szkielety. Chłopak
korzystał z nimi ze wszystkich atrakcji miejsca, aż wreszcie zdał sobie sprawę
z tego, że jest martwy. Tak jak jego towarzyszki. Ze świadomością, że nie jest
już żywy, że wszyscy jego przyjaciele o nim zapomnieli i że już nigdy nie wróci
do dawnego życia, wrócił na plażę, tam gdzie się obudził i padł na piasek, żeby
znieruchomieć na zawsze.
Innym razem śniło mu się, że jakaś banda porywa go z
kampusu. Ktoś założył szatynowi na głowę worek, wsadził na quada i wywiózł na
pustynię (nie wiadomo skąd wzięła się pustynia... to sen). Członkowie gangu
podczas akcji nosili maski, odzwierciedlające ich charaktery, a na co dzień
mieszkali w tajnej bazie przy jakimś wysypisku. Smith został poddany torturom,
gdzie między innymi na worek, który był owinięty wokół jego głowy, ktoś położył
gigantycznego pająka. Zwierzak chodził sobie beztrosko po całym ciele
chłopaka, doprowadzając go niemal do szaleństwa. Warto wspomnieć, że Dan
niczego nie boi się tak bardzo jak pająków. Wreszcie szatyn, po tym jak ktoś
roztrzaskał na jego głowie butelkę, sprawiając, że chłopak stracił świadomość
na kilka godzin, poddaje się i wstępuje do bandy. Dostaje własną maskę, a sen
kończy się, gdy porywają razem jakiegoś nieznajomego człowieka. Kolejnego
członka gangu.
Dalej. W całym mieście panowała dziwna plaga. Ludzie
masowo popełniali samobójstwa, a ich martwe ciała poruszały ustami w rytm
jakieś tajemniczej piosenki. Dan został oskarżony o spowodowanie wszystkich
tych śmierci. Oczywiście Smith doskonale widział we śnie martwe ciała. Czasem w
zaawansowanym stadium rozkładu. Bez przerwy poruszające zgniłymi wargami.
Jeszcze innego razu chłopak mieszkał w starym mieście, w
którym wszyscy ludzie byli objęci klątwą. Przeklęci charakteryzowali się
czarnymi oczami i zanikiem jakichkolwiek ludzkich odruchów. Dan był ostatnią
zdrową osobą w promieniu wielu kilometrów. Całkiem sam plątał się po
opustoszałych ulicach i z przerażaniem odkrywał kolejnych zarażonych
mieszkańców. Wreszcie uciekł z miasta pod osłoną nocy, w skradzionym
samochodzie, który zepsuł się gdzieś na środku pustkowia. Wściekły i bezradny
chłopak przenocował w aucie, a nad ranem odkrył, że jego oczy zaczęły ulegać
transformacji. Zrozpaczony Smith zostawił samochód i zaczął iść przed siebie.
Wędrował i wędrował przez góry i wielkie pola. Szedł tak długo aż ostatnie
krople człowieczeństwa zostały wyparte przez klątwę i Dan stał się potworem.
Kolejnej nocy chłopak znajdował się w miejscu, gdzie
odbywały się nielegalne zawody. Polegały na tym, że zniszczone samochody
zderzają się ze sobą w jednej wielkiej plątaninie stali i gumy. Wygrywa ten,
którego samochód będzie działał najdłużej. Ewentualnie ten, kto przeżyje. Dan
uczestniczył w zawodach z niemal maniakalnym zapałem. Jego auto zostało
brutalnie potraktowane i chłopak umarł w okropnych męczarniach zgnieciony przez
dwa samochody.
Sny przybywały i stawały się coraz bardziej wyszukane.
Dan coraz bardziej bał się nocy. A ja coraz bardziej bałam się o Dana.
Pewnej nocy chłopak zasnął na mojej kanapie, obejmując
misia, z którym spałam od podstawówki. Tym razem sny odpuściły mu chociaż jeden
raz, więc miś natychmiast stał się własnością chłopaka. Co dziwne pluszak
działał. Przez jakiś czas.
Tydzień
wystarczył, żeby szatyn zregenerował siły i wrócił do życia. Koszmary tylko na
to czekały. Po odzyskaniu dawnej energii, zaatakowały Smith'a ze zdwojoną siłą,
wypełniając głowę Dana obrazami pełnymi scen bardziej odrażających niż z
niejednego słabego horroru, które chłopak lubił oglądać.
Zaczęłam szperać w bibliotece, pytać znajomych z medycyny
oraz profesorów i filtrować internet w poszukiwaniu powodu i rozwiązania
problemu chłopaka. Byłam gotowa pójść z tym do lekarza, ale szatyn błagał mnie,
żebym tego nie robiła. Więc obserwowałam jak z dnia na dzień jego oczy
zaczynały powoli matowieć, jak jego ciało znikało, a uśmiech pojawiał się co
raz rzadziej. Najpiękniejsze serce na świecie zaczynało przygasać, a ja
przyglądałam się temu w milczeniu.
Cześć buło. Wiesz, że cie kocham. Ale za wolmo piszesz. Powinnas zepnąć poślady i postukać w klawisze.
OdpowiedzUsuńWith greeting, Laura XD (czytaj worka, ale zawsze chcialam zrobic cos szalonego, tak czuj to szalenstwo)
Jesteś głupia xd
UsuńPrzykre.. to jak z wesołego człowieka można stać się wrakiem... :/
OdpowiedzUsuń