Jezu, ktoś powinien mnie walnąć za tak długie
zwlekanie… Pamiętacie jeszcze Stylistkę? Daaaawne, dawne, dawne
zlecenie od Pats. Kochanie przepraszam, że tyle to trwało, ale obiecałam, że w
ferie się pojawi i jest! Ostatni dzień moich ferii! :D
Jest też jeszcze jeden powód, dla którego zwlekałam
tyle czasu. Chciałam tym rozdziałem uczcić AJHFCBSDFJKVNBVJHDKFBC 20 000
WYŚWIETLEŃ! DWADZIEŚCIA TYSIĘCY! CO TO W OGÓLE ZA LICZBA? PRZECIEŻ… *zachowuj
się normalnie Agrafa* Echem… Przecież to jest takie niesamowite, tak was
wszystkich kocham i tych co komentują, i tych co czytają moje wypociny z
ukrycia, wszystkich was kocham, idę płakać w kącie od feelsów…
Dobra nie przedłużam…
A nie, jednak muszę coś dopisać. Z racji tego, że
„Wilcza Dziewczyna” wymaga jeszcze wielu poprawek, a w moim życiu właśnie
zaczynają się najbardziej hardcorowe trzy miesiąc, to nie wiem czy uda mi się
wrzucać rozdziały wciąż co tydzień, ale będę próbować.
Nie przedłużając! Stylistka part 2!
Alice
wracała z restauracji, prawie obijając sie o ściany. Było już okropnie późno,
ale chłodne wino i kojący gwar gości sprawiły, że nastąpiło jakieś dziwne
zakrzywienie czasoprzestrzeni i te kilka godzin uleciało wraz z papierosowym
dymem mężczyzny, czekającego za oknem na swoją kochankę, którą Polka dostrzegła
dopiero po kilkudziesięciu minutach... Facet musiał się sporo nastać, żeby
otrzymać nagrodę.
Teraz
dziewczyna pałętała się po korytarzach, bezskutecznie próbując sobie
przypomnieć, gdzie znajdował się pokój Pats. Jak zwykle nie zawracała sobie
głowy numerkami na drzwiach. Nie była nawet pewna, czy jest w dobrej części
hotelu.
Oparła
się o ścianę, zamykając oczy. Była naprawdę śpiąca. Ale nocowanie na podłodze
nie wydawało się być godne szanującej się pisarki. Z drugiej strony pukanie w
środku nocy do każdego pokoju również się Alicji nie uśmiechało.
Polka
otworzyła szybko oczy, słysząc znajomy, męski głos.
- Bang
bang all over youuu... I'll let you have it!
Wysoki
brodacz maszerował dziarsko przez pusty korytarz, podśpiewując pod nosem
piosenkę swojej ukochanej Ariany Grande.
-
Kyle! - pisarka odetchnęła z ulgą. - Jak dobrze, że mnie znalazłeś!
Brunet
przez chwilę patrzył na dziewczynę z niepokojem. Chłopak lubił swoje fanki, ale
nie, kiedy miał zamiar udać się na spoczynek do swojego prywatnego apartamentu
po jakże owocnej popijawie z innymi gwiazdami. Nie. Wtedy raczej nie chciał
natknąć się na żadną psychofankę.
Mimo
to, drobna blondynka też nie wyglądała na do końca trzeźwą, a przez to poziom
zagrożenia z jej strony spadł z opcji 'rozwścieczony niedźwiedź' na coś w stylu
'nieszkodliwy kotek, ale uwaga, bo może podrapać'. No i nie miała 12 lat. To
też była jakaś zaleta.
-
Do usług - mruknął, próbując się ukłonić.
Dziewczyna
uznała, że dżentelmeńskie zachowanie było bardzo miłe z jego strony, nawet
jeśli wyszło trochę koślawo. Albo w ogóle nie wyszło.
-
Jestem Alice, przyjaciółka Pats, waszej stylistki - przedstawiła się szybko
pisarka. - Szukam jej pokoju.
-
Ach to ty jesteś Alice! - ucieszył się kociarz.
-
Tak, to ja - odpowiedziała fanka Bastille.
-
Czego sobie życzysz przyjaciółko mej przyjaciółki?
-
Szukam jej pokoju - powtórzyła Polka.
-
W ogóle nie jesteś do niej podobna!
-
Do kogo...? - Alicja nie była pewna czy ma się odsunąć od chłopaka, czy może
raczej pomóc mu ustać na własnych nogach.
-
Do swojej siostry oczywiście!
-
Ja nie mam siostry - uśmiechnęła się dziewczyna.
-
Ale Pats to twoja siostra.
Blondynka
parsknęła śmiechem.
-
Nie, to moja przyjaciółka...
-
No Pats!
-
O! - jego twarz po raz kolejny rozświetliła iskierka radości. - Skąd znasz
naszą stylistkę?
-
Jezu, Kyleee - jęknęła przez chichot Alice. - Po prostu powiedz mi, gdzie
mieszka.
-
Oh, nie szedłbym tam na twoim miejscu - na brodatej twarzy pojawił się chytry
uśmieszek. - Wiem, że jest z nią teraz Dan... Nie wiadomo co się tam dzieje...
- przewrócił wytrzeszczonymi oczami, chcąc całą swoją postawą wyrazić jeden wielki znak zapytania.
Pisarka
westchnęła. Przecież musiała gdzieś przenocować. Było już trochę za późno na
szukanie innego lokalu.
-
Mogę spać u ciebie? - zapytała niepewnie, strzykając palcami, co zawsze ją
uspokajało, kiedy się stresowała. - Albo gdziekolwiek...?
-
Hmmmm, pomyślmy... - Simmons zaczął głaskać wąsy, zastanawiając się nad
odpowiedzią tak intensywnie, że Alice miała wrażenie, iż zaraz zrobi się cały
czerwony. - Wiem! - pstryknął palcami. - Pokój Dana jest przecież wolny!
-
Och, ale... - dziewczyna nie mogła powstrzymać rumieńców. - Ale to pokój
Dana...
-
No to co? - Kyle wzruszył ramionami. - Przecież zajął twoją miejscówkę, racja?
-
No niby tak... Ale mimo wszystko to będzie dosyć niezręczne, tam są jego
rzeczy, ja...
-
Och cicho bądź Alice, przyjaciółko mej przyjaciółki! - przerwał kociarz. -
Idziemy!
Odwrócił
dziewczynę plecami do siebie i zaczął ją pchać przed sobą. Biorąc pod uwagę
długość nóg chłopaka, Polka musiała podbiegać, żeby nie przewrócić się pod
naporem dłoni bruneta. Pognali przez kilka korytarzy, aż wreszcie zatrzymali
się przed drzwiami z numerem 793. Teraz Alice przypomniała sobie, że Pats
mieszka pod 795, dokładnie obok pokoju Dana.
-
Pewnie są zamknięte - zauważyła racjonalnie dziewczyna.
-
Daj spokój - parsknął muzyk. - Uważasz, że ten idiota jest na tyle trzeźwy,
żeby zamknąć cokolwiek na klucz? Nawet gęby zamknąć nie potrafi, a co dopiero
pokoju... - stwierdził, naciskając klamkę. - Prosz...
Drzwi
otworzyły się płynnie, a przed blondynką pojawiła się czarna dziura. Zupełnie
jak na filmach, w których bohater schodzi do jaskini pełnej fascynujących
tajemnic. Alicja miała nawet wrażenie, że z pomieszczenia dochodzi lekki
wietrzyk podziemi...
Pokręciła
szybko głową. To była zwyczajna, hotelowa sypialnia.
-
Jesteś pewien? - spytała jeszcze raz nowego znajomego.
-
Oczywiście! Weź sobie jego ubranie, jakbyś chciała! - oznajmił pozytywnie
Simmons. - Nie przejmuj się, jakby co, ja się wszystkim zajmę!
-
Dziękuję Kyle, jesteś kochanym kociarzem, wiesz? - pisarka uśmiechnęła się
szeroko. - Chodź, przytulę cię na dobranoc.
Brunet
ochoczo schylił się i objął dziewczynę w pasie.
-
Ładnie pachniesz - mruknął z zadowoleniem, wciskając nos w szyję blondynki. -
Nie tak jak ludzie z koncertów. Pachniesz tak milutko, jak kołdra.
-
Weź, to łaskocze! - zachichotała Polka, odsuwając się od drapiącej brody. -
Dziękuję kochany. Idź teraz grzecznie spać, okay? - poklepała wyższego chłopaka
po głowie.
Znała
brodacza zaledwie kilka minut, ale już odkryła, że wszystkie teorie na temat
jego dziecinności są prawdziwe.
-
Dobrze. Dobranoc Alice!
Dziewczyna
patrzyła, jak kociarz znika w drzwiach na przeciwko, z numerkiem 794. Wreszcie
odetchnęła głęboko i weszła do 'swojego' pokoju, zapalając światło.
Rozejrzała
się po przerażającym bałaganie. To znaczy... Bałagan był przerażający dla
zwykłego śmiertelnika. Blondynka sama miała problemy ze sprzątaniem, więc
poczuła się prawie jak u siebie w domu.
Ciuchy
walały się po podłodze, pościel była skotłowana, a wszędzie unosił się zapach
mężczyzny. Jego perfum, jego ciała i ubrań, które stanowczo zbyt dużo czasu
spędzały, zwinięte w walizce.
Pisarka
niepewnie podeszła do sporego t-shirtu, wiszącego na poręczy łóżka. Skorzystać
z okazji, czy przemęczyć się, śpiąc w swetrze? Alicja nie znosiła kłaść się do
łóżka w ubraniach. Zawsze spała w dużych koszulkach, takich jak ta. Po krótkich
rozterkach, dziewczyna złapała czarny materiał w dwa palce i zbliżyła do niego
nos. Ubranie było przesycone zapachem Dana, ale nie wyglądało na używane, więc
blondynka wywnioskowała, że jest w miarę czyste.
Weszła
do łazienki. Na podłodze leżała rozbabrana kosmetyczka, z której wysypywały się
różne kosmetyki, w większości te do włosów. Pisarka odświeżyła się szybko,
korzystając z buteleczek oraz ręcznika, zaoferowanych przez hotel, nawet nie
patrząc na kuszący żel pod prysznic piosenkarza. Postanowiła, że po za
pożyczeniem koszulki nie będzie zachowywała się jak psychofanka i nie zacznie
grzebać chłopakowi w rzeczach.
Wreszcie
zadowolona Alice wróciła do sypialni. Wskoczyła do łóżka i zakopała się w
pościeli, w przyjemnym zapachu Smitha i w swoich sennych marzeniach.
***
Dan
obudził się na ranem, mając przed oczami zmęczoną twarz Pats. Dziewczyna
oddychała spokojnie z opuszczonymi powiekami. Krótkie, ciemne włosy rozsypały
się na białej poduszce, a usta szatynki były odrobinę rozchylone.
Chłopak
przez chwilę przyglądał się nieruchomo swojej "najlepszej
przyjaciółce", czując doskonale ciepło ich splecionych dłoni. Wreszcie
podniósł się ociężale, rozcierając skronie. Nie pieścił się ze sobą za długo,
bo wiedział z doświadczenia, że to i tak nic nie da. Mimo wieloletnich
pijackich przygód, kac bolał zawsze tak samo. Trzeba było ten fakt po prostu
zaakceptować i spróbować przeżyć wszystkie poimprezowe symptomy z godnością.
Kiedy
piosenkarz opuszczał łóżko, śpiąca stylistka poruszyła się niespokojnie. Smith
zamarł w bezruchu, przyglądając się przyjaciółce. Na szczęście szatynka zapadła
się w puchowe objęcia snu i nie zauważyła, kiedy niebieskooki opuścił pokój.
Drzwi
do apartamentu z numerem 793 były otwarte. Dan zmarszczył brwi, wchodząc do swojego
tymczasowego mieszkania. Z łazienki dochodziły odgłosy krzątaniny.
Prawdopodobnie któryś z chłopaków chciał coś pożyczyć, ale szatyn jakoś wątpił,
żeby którykolwiek z tych zapijaczonych facetów dobrowolnie zwlekł się tak
wcześnie po imprezie.
Smith
niepewnie zajrzał do zaparowanego pomieszczenia.
Przed
lusterkiem stała blondynka, owinięta skąpym, białym ręcznikiem i najzwyczajniej
w świecie myła zęby hotelową szczoteczką, nucąc pod nosem "Flaws".
Kiedy
nieznajome spojrzenie dostrzegło, czającego się w wejściu mężczyznę, dziewczyna
wydała zduszony pisk i złapała się odruchowo za ręcznik. Dan wciąż nawet nie
drgnął, ale czuł rosnące przerażenie na swojej widok koszulki, leżącej na
zamkniętej klapie sedesu, która stanowczo tam nie leżała oraz rozsuniętej
kosmetyczki, którą przecież zostawił zamkniętą na półce.
-
Ja... - wydusiła nieznajoma z ustami pełnymi pasty. - Ja...
Wypluła
szybko białą pianę.
-
Przepraszam, ja... - wydukała ponownie, a w jej oczach pojawił się ten sam
rodzaj paniki, który czuł teraz Smith.
Dan
nie znosił całej tej idei psychofanek. Dziewczyny, które proszą go o pocałunek,
o podpisanie cycek, czy co tam jeszcze. Było miło spędzić czasem chwilę lub
dwie z jakąś śliczną istotką, ale...
Nie.
Kiedy
fanka włamuje się do twojego pokoju, nie jest już fajnie. Nie, kiedy twój
zamglony kacem mózg, nie wie jak zareagować, więc jedyne co ci pozostaje, to
powierzenie swojego losu pierwotnym instynktom, które pozwoliły twoim przodkom
przetrwać w dżungli.
Innymi
słowy, atakować lub wiać.
-
To Kyle... - odezwała się niepewnie blondynka. - Bo ty...
Smith
wycofał się płynnie z pomieszczenia i schował się w apartamencie obok.
Pats
wciąż spała, ale tym razem szatyn nie był dyskretny.
-
Paaaaaaaaaaaaaaaats! - jęknął, wpadając do sypialni przyjaciółki. - W moim
pokoju jest jakaś obca dziewczyna!
Stylistka
uniosła ociężale powieki.
-
Hę?
Piosenkarz
usiadł na łóżku, złapał Polkę za ramiona i zaczął energicznie nią potrząsać.
-
PSYCHOFANKA W MOIM POKOJU MYJE ZĘBY! UŻYWAŁA MOICH UBRAŃ! I KOSMETYKÓW!!! PATS,
RATUJ MNIEEEE!
Dziewczyna
wyrwała się z uścisku.
-
Zabierz ją - pisnął szczenięco Smith, chowając ze zrezygnowaniem twarz w
ciepłym brzuchu szatynki.
Polka
zaśmiała się i przeczesała poczochrane włosy wokalisty.
-
No dobra zobaczymy co da się zrobić - obiecała rozbawiona.
-
Paaaaaaaaaaaaaaats!!! - rozległ się nagle pełen paniki krzyk z salonu.
-
Boże kolejna - jęknęła dziewczyna.
-
Kyle kazał mi spać u Dana wczoraj i on był przed chwilą...
Do
sypialni wpadła ta obca fanka, przed którą Smith próbował się ukryć. Blondynka
natychmiast zamilkła, widząc leżącego w łóżku przyjaciółki piosenkarza.
-
Umm…
Zagryzając
wargę, blondynka wyglądała trochę jak mała dziewczynka, która została
niesłusznie oskarżona o zjedzenie ostatniego ciasteczka.
Szatyn
odsunął się od stylistki z czerwonymi policzkami. Dopiero teraz zdał sobie
sprawę ze swojego haniebnego czynu pełnego tchórzostwa. Kto by uciekał od
takiej drobiny? Wyglądała całkowicie nieszkodliwie.
-
Dan... - odezwała się Pats, za wszelką cenę starając się powstrzymać śmiech. -
Przedstawiam ci moją przyjaciółkę Alice.
-
Och... - wymsknęło się Smithowi.
Polka
pomachała nieśmiało do wokalisty.
-
Cześć - mruknęła cicho.
Kiedy
chłopak odpowiedział tym samym gestem, pisarka parsknęła śmiechem.
-
Boże, zachowujemy się gorzej niż dzieci - stwierdziła, kręcąc z niedowierzaniem
głową. - Przebiorę się i wszystko wytłumaczę przy śniadaniu - obiecała,
przeczesując włosy i wycofała się z pokoju. - Wiedziałam, że nie powinnam
słuchać tego idioty Kyle'a...
Zamknęła
za sobą drzwi, a Dan poczuł na sobie wzrok Pats.
-
Dobra, cicho - burknął, kładąc się znów obok dziewczyny.
Czerwona
twarz chłopaka zniknęła w puszystej pościeli, więc skacowany piosenkarz nie
dostrzegł uśmiechu swojej przyjaciółki.
-
Jesteś idiotą - stwierdziła stylistka i śmiejąc się, poczochrała włosy
piosenkarza. - Serio Smith.
-
Tsa, wiem...
***
Gdy
zeszliśmy we dwójkę na dół, Alice już siedziała przy dużym stole między Woodym,
z którym gawędziła, jakby znali się od wielu lat a Kyle'em, który był zbyt
pochłonięty jedzeniem, żeby brać udział w rozmowie. Will z kolei, wyglądał na
zbyt skacowanego, żeby wykonywać jakąkolwiek czynność obejmującą wysiłek
fizyczny lub psychiczny.
Od
razu zauważyłam, że blondynka nałożyła, kupioną wczoraj, ładną kremową
sukienkę, a do tego pasujący sweter. Codzienny styl pisarki ograniczał się
raczej do starych rurek i męskich koszulek oraz jeszcze bardziej męskich koszul
lub luźnych swetrów (których płeć również ciężko było określić), dlatego
poświęcenie dziewczyny było godne uznania.
-
Ładnie wyglądasz - rzuciłam, siadając na wolnym miejscu obok klawiszowca.
Dan
oklapł między mną a Farquarsonem, który z kolei zajmował krzesło obok
perkusisty. Piosenkarz za wszelką cenę unikał wzroku blondynki. Co za idiota.
-
Dzięki - uśmiechnęła się pisarka. - Czuję się co prawda, jakbym miała na sobie
tylko gacie, ale da się przeżyć...
-
Szemu jeszteś taki szerwony? - wymemłał nagle Kyle, patrząc na piosenkarza, z
ustami pełnymi jajecznicy.
-
A czemu ty masz w brodzie jajka? - odszczeknął Smith.
Brodacz
przełknął i uśmiechnął się szeroko.
-
Zostawiłem ci na później - rzucił przymilnie.
Przewróciłam
oczami. Przekomarzanki tych idiotów już dawno stały się codziennością na tour.
Zastanawiałam się kiedyś, czy może z tego wyrosną, ale z każdym dniem traciłam
nadzieję, aż w końcu w pełni zaakceptowałam fakt, że moi podopieczni naprawdę
są dziećmi.
-
Dobra przedszkolaki - rozległ się niski głos. - Pamiętacie o dzisiejszym
wywiadzie dla DIY?
Wszyscy
spojrzeliśmy na Dicka, który od rana klikał coś na swoim telefonie. Czwórka
muzyków jęknęła zgodnie z rezygnacją.
-
Pats, zajmiesz się nimi prawda? - spytał menadżer zespołu, łapiąc trzy rogaliki
francuskie. - Ja lecę zobaczyć jak wyglądają prace nad sceną.
-
Spoko szefie - uniosłam kciuk i w tempie ekspresowym dokończyłam owsiankę,
która dopiero co wylądowała na moim talerzu. - Przygotowałam dla was stroje,
musicie jeszcze skoczyć do Leaslie, żeby doprowadziła wasze włochy do jakiegoś
porządku i niestety, ale dzisiaj dorwie wasz też Nicole.
-
O nieeee - burknął klawiszowiec, wycierając usta. - Ja nie chcęęęę!
-
Kyle, to tylko odrobina pudru - westchnęłam ciężko. - Na pewno ci nie
zaszkodzi...
Stosunek
mojego ulubionego brodacza do makijażu był mniej więcej taki jak kotów do
kąpieli. Gorzej niż z upartym dzieckiem. Ile można się męczyć z dorosłym
mężczyzną?
W
tym momencie do jadalni zeszła dziewczyna z jasnymi włosami, związanymi w
rozsypującego się koka. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam Nico bez makijażu, a
teraz blondynka miała podpuchnięte oczy i wyglądała, jakby pomalowała się
kredą. Nie przejęła się nawet swoim strojem, składającym się z ciepłych dresów
i rozciągniętej bluzy. Nie wiedziałam, że wizażystka miała w ogóle takie
ubrania.
-
Chyba jestem chora - wychrypiała dziewczyna zamiast powitania.
-
Nie będzie makijażu! - Kyle podskoczył na siedzeniu, szturchając przypadkiem
Alice, która właśnie trzymała kubek kawy przy swoich ustach.
Napój
wylądował oczywiście na twarzy i uroczej sukience pisarki. Simmons i Woody
natychmiast zerwali się z serwetkami, żeby zminimalizować straty, a moja
przyjaciółka wpatrywała się niepewnie w poplamiony materiał, na który skapywała
kawa z jej nosa.
-
Przepraszaaaam! - piszczał spanikowany Kyle. - Serio, nie chciałem!
-
T-to nic - mruknęła blondynka, wycierając brudne policzki. - Mi też się to
ciągle zdarza - uśmiechnęła się do bruneta. - Nic się nie stało, serio...
-
A właśnie, że się stało - prychnęłam, podchodząc do przyjaciółki. - Kyle jesteś
idiotą.
-
No wiem - zaskomlał brodacz, spuszczając głowę. - Przepraszam.
Tym
czasem Dan rzucił, że odprowadzi chorą Nicole. Złapał chwiejącą się dziewczynę
za ramię i wyprowadził z sali.
-
Nic z tym nie zrobimy - stwierdziłam wreszcie, widząc plamy na sukience. - Dam
to do pralni, może uda nam się ją uratować... A teraz - klasnęłam w dłonie. -
Marsz na górę, zaczynam przygotowania! Will... - szturchnęłam gitarzystę, który
przysnął na stole. - Rusz się...
Brodacz
jęknął coś, ale posłusznie wstał i powlókł się na górę.
-
Acha, jeszcze jedno - rzuciłam, gdy chłopcy mieli już wyjść z jadalni wraz z
posępną Alice. - Z racji tego, że Nicole jest chora, ja zajmę się waszym
makijażem - spojrzałam znacząco na Kyle'a.
Na
brodatej twarzy pojawiła się panika.
I
całkiem słusznie.
***
Złapałam
za pęsetę.
-
C-co robisz? - zaniepokoił się Kyle, siedzący na fotelu.
Był
już ubrany w swoją zwykłą szarą koszulkę, która została ukryta pod fryzjerską
pelerynką, żeby się nie zabrudziła. Tym razem nie zgodziłam się na żaden koci
T-shirt.
-
Tylko kilka małych włosków z twoich krzaczastych brwi... - obiecałam przymilnym
tonem, który sugerował, że mam zamiar poddać bruneta bolesnym torturom. -
Musisz wyglądać ładnie podczas sesji zdjęciowej...
Simmons
podskoczył, gdy wyrwałam bez ostrzeżenia kilka niesfornych kłaczków znad jego
powieki
-
To zemsta za sukienkę taaak? - pisnął chłopak, a w jego oku pojawiła się łza
jako odruchowa reakcja na ból.
-
Uchym - przyznałam lekko, ciągnąc kolejny włosek. - Następnym razem będziesz
kontrolował swoje ruchy.
-
To nie ludzkie! - jęknął klawiszowiec z zaciśniętymi zębami - Jesteś
potworeeeeeeeeem.
-
Zaraz zacznę wyrywać ci włosy z nosa - zagroziłam z grobową miną.
-
Co?! - brunet zasłonił twarz dłońmi. - No przeprosiłem no! Będę uważał! Pats,
nie rób mi tego, no weź!!!
Nie
mogłam dłużej powstrzymać śmiechu.
-
No już kocie - pogłaskałam biedne dziecko po głowie. - Żartowałam. To były
tylko cztery włoski, przeżyjesz.
Kyle
spojrzał na mnie przez palce.
-
Bardzo bolesne cztery włoski - burknął z żalem.
Złapałam
chłopaka za nadgarstki i odciągnęłam od twarzy.
-
Przepraaaaszam - powiedziałam, chichocząc. - Więcej nie będę.
Cmoknęłam
brodacza w policzek, ale natychmiast odsunęłam sie, słysząc skrzypnięcie
otwieranych drzwi.
-
Myślałem, że się mordujecie - odezwał się Dan.
Spojrzałam
na piosenkarza, czując rumieńce na twarzy. Dziwne. Nigdy się nie czerwieniłam.
Po
prostu coś w spojrzeniu Smitha wywołało moje wyrzuty sumienia. Zupełnie jakbym
nie powinnam pozwalać sobie na wymienianie całusów z innymi chłopakami niż on.
Niedorzeczność.
Odchrząknęłam, wzruszając ramionami.
-
Ja tylko robię mu mały makijaż - stwierdziłam lekko.
-
Kłamie! - oburzył się klawiszowiec. - Mści się na mnie za kawę na sukience
Alice! Ratuj mnie, staryyyy.
-
Cicho tam - przerwałam wywód Kyle'a. - Przecież cię nie torturuję...
-
Po prostu się pospieszcie - mruknął wokalista zespołu, odwracając się od nas.
Szatyn
wyszedł, a ja patrzyłam na zamknięte drzwi jeszcze przez chwilę.
-
Co robiliście w nocy? - zapytał brodacz, gdy wreszcie wzięłam się za robienie
poprawnego makijażu.
-
Nie twoja sprawa.
-
No powiedz Paaats - brązowe oczy przyglądały mi się z dziecięcą ciekawością.
Westchnęłam,
poddając się urokowi Simmonsa. Chłopak zawsze wiedział, jak zdobyć to, czego
pragnął.
-
Po prostu spaliśmy - przyprószyłam nos bruneta niewielką ilością pudru.
-
I nic więcej...? - dopytywał klawiszowiec z wyraźną nadzieją na usłyszenie
jakiś pikantnych szczegółów.
-
Nic więcej - ucięłam stanowczo rozmowę. - Dlaczego miałoby coś więcej? Jesteśmy
tylko przyjaciółmi idioto.
-
Rany, ale wy jesteście beznadziejni... - westchnął kociarz.
Zignorowałam
złośliwą uwagę i dzielnie dokończyłam makijaż w milczeniu.
-
Już jesteś piękny - oznajmiłam, odpinając pelerynkę.
-
Ja zawsze jestem piękny - zauważył z godnością chłopak, zanim wykopałam go z
pokoju.
Został
już tylko Dan.
Piosenkarz
usiadł cicho na fotelu i w przeciwieństwie do Kyle'a, zachowywał się wyjątkowo
spokojnie. Ja również nie próbowałam rozpocząć rozmowy na siłę, więc pierwsze
kilka minut upłynęło w całkowitym spokoju. Chociaż musiałam przyznać, że
błękitne oczy, które nie spuszczały ze mnie wzroku, były naprawdę irytujące.
-
Jest coś między wami? - zapytał wreszcie chłopak.
-
Między kim? - zmarszczyłam brwi, odsuwając się od twarzy szatyna.
-
Między tobą a Kyle'em.
Nie
mogłam po prostu odpowiedzieć. Mój złośliwy charakter przejął górę nad resztą
osobowości. Dan mnie wkurzył. Nie powinien zadawać takich pytań.
-
Nie twoja sprawa - mruknęłam, odwracając się od piosenkarza.
-
Jestem twoim pracodawcą. Tak samo jak Kyle. Mam prawo wiedzieć.
Zimny
ton Smitha jeszcze bardziej mnie zezłościł.
-
Och, a więc teraz jesteś moim pracodawcą? - warknęłam, piorunując Dana
spojrzeniem. - Zapewne byłeś nim również, gdy wpadłeś do mnie w środku nocy co?
I kiedy musiałam rozbierać cię, bo byłeś tak nawalony, że nie pamiętałeś jak
się nazywasz? - zignorowałam skruszoną minę szatyna, która pojawiła się na jego
twarzy. - I gdy przeszukiwałam twój pokój w poszukiwaniu głupiej szczoteczki do
zębów, i podczas tysiąca innych sytuacji, w których musiałam ratować twój
tyłek. Może i jesteś moim pracodawcą - rzuciłam pędzel na biurko. - Ale jesteś
też moim przyjacielem, a przyjaciele nie zachowują się tak wobec siebie.
Może
wyjście z pokoju było dziecinne, ale czułam się odrobinę zraniona, co nie
zdarzało mi się często.
Gdy
dotarłam do drzwi, silna dłoń złapała mnie za nadgarstek.
-
Przepraszam - mruknął Dan ze spuszczonym wzrokiem. - Jestem palantem. Nie
chciałem, żeby to tak zabrzmiało.
Smutny
ryjek piosenkarza stanowczo zbyt szybko wdarł się do mojego serca. Chyba
stawałam się za miękka...
-
Ale zabrzmiało - fuknęłam. - Nie rób tej szczenięcej miny Smith.
-
Przepraszam - psie oczy wyglądały, jakbym to ja zachowała się źle.
-
Dan, wiesz, że Kyle jest dla mnie jak brat, nie? - westchnęłam ze
zrezygnowaniem. - Reszta chłopaków też. Ostatnio dziwnie się zachowujesz,
przecież nigdy ci to nie przeszkadzało.
-
A ja?
-
Co „ty”? - uniosłam brwi, zaskoczona nagłym pytaniem.
-
Ja też jestem dla ciebie jak brat?
-
Oczywiście, że... - zastygłam z otworzonymi ustami, nie będąc w stanie
dokończyć.
Piosenkarz
przyglądał mi się uważnie, przygryzając wargę. Przypomniałam sobie dzisiejszą
noc. Czułam się dobrze, gdy Dan leżał obok mnie w łóżku i trzymał za rękę.
Lubiłam też obserwować jego usta, gdy opowiadał niesamowicie głupie lub
niesamowicie mądre rzeczy, związane ze swoimi piosenkami i wszystkim co kochał.
Lubiłam go słuchać. Lubiłam być częścią jego występów i życia poza sceną.
Lubiłam wszystko w tym dorku. Całego go uwielbiałam.
I
wcale nie chciałam, żeby był dla mnie jak brat.
-
Ja... - ponowiłam trud odpowiedzi. - Widzisz Dan...
-
Bo ty wcale nie jesteś dla mnie jak brat.
Zamknęłam
usta.
-
To znaczy nie jak brat - poprawił się natychmiast chłopak, a na jego policzkach
pojawiły się rumieńce. - Jak siostra. Nie jesteś dla mnie jak siostra i nie
lubię cię jak siostry... W ogóle cię nie lubię. To znaczy lubię! Ale...
Wybuchłam
śmiechem, widząc, że Smith całkiem pogubił się w swoim wyznaniu. Typowe. Ale z
drugiej strony jakie urocze.
Zanim
biedny, czerwony piosenkarz zdążył palnąć kolejną głupotę pocałowałam go lekko
w usta. Nie jak pocałowałabym brata. Albo jak przyjaciela. Albo pracodawcę.
Po
prostu tak, jak zawsze chciałam go pocałować.
***
-
Dan...
Wychodzący
chłopak obrócił się na pięcie.
-
Słucham pani Stylistko? - spytał z głupkowatym uśmiechem.
-
Podciągnij gacie - odparłam rozbawiona, widząc połowę bokserek wyglądających
ciekawie znad krawędzi paska.
Serce
ciągle waliło mi po pocałunku, ale nie dałam tego po sobie poznać.
-
Nie mogę, to mój outfit - szatyn wzruszył ramionami.
-
Nie denerwuj mnie - podeszłam do Smitha i podciągnęłam te głupie portki za
szlufki. - Nie po to szukaliśmy tydzień temu paska przez pół dnia, żebyś teraz
łaził ze spadającymi spodniami.
Dan
buntowniczo znów opuścił czarne dżinsy, a ja po raz kolejny podniosłam je za
pasek. Sytuacja powtórzyła się kilka razy, aż wreszcie wokalista złapał moje
dłonie na jego biodrach i...
Bezczelny
gniot śmiał mnie pocałować!
Dlaczego
on całował tak dobrze? Matko boska, przecież jak tak dalej pójdzie, to ja
wykorkuję przez tego mężczyznę.
-
Nie myśl sobie, że teraz będziesz się do mnie przysysał, jak tylko będziemy
sami - burknęłam, odsuwając się odrobinę.
Palce,
ściskające ręce przeniosły się na moje biodra i przyciągnęły do siebie.
-
Oczywiście, że nie - głos Dana był przyjemnie mruczący i stanowczo zbyt
kuszący. - Będę się do ciebie przysysał, również, gdy nie będziemy sami...
Uśmiechnęłam
się, kiedy wąskie usta znów znalazły się na moich. Właściwie mogłabym się
przyzwyczaić. Chociaż z drugiej strony... Co jeśli jestem tylko kolejną fanką,
która uległa urokowi błękitnych oczu?
Smith
westchnął i oparł się o moje czoło.
-
Kocham cię - szepnął z opuszczonymi powiekami. - Serio cię kocham, wiesz?
Wątpliwości
opuściły mnie tak szybko, jak się pojawiły. Zarzuciłam ramiona na szyję
szatyna, bawiąc się jego włosami.
-
Też cię kocham.
Drzwi
otworzyły się nagle, a do pokoju wpadł wrzeszczący Kyle.
-
CIEBIE TEŻ ZAMORDOWAŁA STARY?! Och.
Nie
wiem kiedy znalazłam się oddalona metr od Dana, ale i tak byłam pewna, że
Simmons wszystko widział.
-
Ło Jesu... - mruknął kociarz z wytrzeszczonymi oczami.
-
My... - już chciałam zacząć się tłumaczyć, ale w tym momencie klawiszowiec
wydał z siebie wysoki pisk jak dziewczynka.
-
MOJE DZIECIIIIIIII - rzucił się na mnie i nagle znalazłam się w objęciu chudych
ramion. - MOJE DZIECI SIĘ WRESZCIE ZESZŁYYYY!
Do
pomieszczenia zajrzał Will z Woodym.
-
Co znowu? - spytał basista.
-
My... - tym razem to Dan chciał odpowiedzieć.
-
Nasze dzieci się przelizały - brodacz oparł się o mnie ramieniem i spojrzał na
przyjaciół zadowolony.
-
Kyle! - fuknęłam oburzona słowami, w jakie ujął to wydarzenie.
-
No nareszcie - westchnął z ulgą Woody. - Will - szturchnął kumpla.
Osiłek
westchnął i wyciągnął z kieszeni 10 funtów.
-
Dobra wygrałeś... - Farquarson przewrócił oczami.
-
Założyliście się? - zapytał niepewnie Smith.
-
Uchym - perkusista dmuchnął w banknot i schował go do kieszeni. - Will
zakładał, że zejdziecie się po tour, a ja, że jeszcze w trakcie.
Szczęka
opadła mi chyba aż do podłogi.
-
Chyba bym z nimi zwariowała - odezwał się dziewczęcy głos z korytarza. - Wasz
zespół powinien się nazywać Dorkstille, serio. - Alice wyjrzała zza stojącego w
progu basisty, szczerząc się szeroko. - Lepsi ci się nie mogli trafić.
Parsknęłam
śmiechem, zerkając na wciąż czerwonego Dana.
-
Chyba masz rację - mruknęłam rozbawiona.
-
A i jeszcze coś - rzuciła blondynka. - Dick dzwonił na twój telefon i
powiedział, że jeśli nie jesteście jeszcze w DIY, to was wszystkich pozabija.
-
Jesteśmy spóźnieni już 15 minut - stwierdził Dan, patrząc na swój kalkulatorowy
zegarek.
-
Było się tyle lizać! - fuknął jeszcze Kyle, gdy wszyscy rzucili się do biegu w
stronę wyjścia z hotelu.
-
Nie nazywaj tego lizaniem! - zaprotestował Smith, który pędził z klawiszowcem
na przedzie.
Echo
ich kłótni rozbrzmiewało chyba w całym budynku, a ja chyba jeszcze nigdy tak
bardzo nie kochałam swojej pracy.
(Na szczęście udało się im dotrzeć na czas!) |
No dziś się przez nich nieźle uśmiałam jak nigdy xD Potrzebowałam tego żeby choć trochę przerwać mój dzisiejszy melancholijny nastrój. Nie wiem jak Ty to robisz ale umiesz dobrać tekst do mojego nastroju ♥
OdpowiedzUsuńRany Kyle! ♥ Żadne słowa nie oddadzą jego wspaniałości w Twoim opowiadaniu. Nigdy bym nie pomyślała, że tak polubię tego kociarza i to wszystko przez Twoje opowiadanie :D
Haha a Dan jak to Dan - kochany dork xD I jeszcze Woody i Will z tym swoim zakładem no nie mogę. Oni wszyscy są tu dosłownie jak takie kochane dzieciaczki. Love them so much! ♥
Pozdrawiam, przesyłam internetową miłość i bardzo dużooo siły na te trzy miesiące katorgi.
Idk pewnie sb tak wmawiasz, wiesz taki efekt placebo czy coś xd tak czy inaczej bardzo się cieszę, że poprawiłam ci humor!
UsuńOwszem. Kyle wygrał to opowiadanie. Uwielbiam tego dzieciaka i żałuję, że tak rzadko występuje w WD nie da się go nie kochać
Dziękuję kochanie! A jak twoje studenckie życie?
Może, ale zawsze działa :D
UsuńNom, bo w WD Kyle to tam rozbraja system razem z G. i rozładowują napięcie ♥ Taka fajna równowaga, ale to już chyba mówiłam xD
Emm ciężkie jest życie studenta xD Jestem po sesji, ale dopiero językoznawstwo zdane. OH witajcie drugie terminy! xD Od czasów matury i liceum (lol zabrzmiało to jakby minęły od tego czasu lata a to zaledwie około roku) oduczyłam się uczyć i wszystko mi ciężko przychodzi i wkurza mnie to że nie mam genialnego mózgu i siedzę po parę godzin by dostać średnią ocenę a inni tylko sobie poczytają dla przypomnienia tego co było na zajęciach i mają piątki ;_; To boli moje serduszko i naprawdę odechciewa się uczyć. Pomijając fakt, że teraz każdy mój egzamin wygląda jak matura :c
Ech współczuję :/ Wizja studiów mnie totalnie przeraża (chwila... mówi się 'studiów'...? Ja pierdzielę, mój mózg nie funkcjonuję dzisiaj normalnie, pomocy ;-;) i nawet nie wiem jak cię pocieszyć.
UsuńWysyłam ci więc mnóóóóóóóóóóóóstwo Bastillowej miłości. Wysyłam ci Dana, żeby leżał z tobą w łóżku i głaskał cię po głowie do snu. Tylko nie każ mu za dużo śpiewać, wiesz, że on jest strasznie zażenowany w takich sytuacjach. I żeby pisał do ciebie SMSy i zmuszał do oglądania jakiś głupich filmów (ale i tak przekupi cię perspektywą przytulania się przed TV, wiem, że się nie oprzesz). Wysyłam ci Kyle'a, żeby robił do ciebie głupie miny, gdy będziesz zdołowana. Tylko nie zdziw się, jak przyniesie z ulicy jakiegoś kota. Wysyłam też Woody'ego, żeby robił ci dobre śniadanie i obiad, po powrocie, i kolację. Wysyłam oczywiście cudnego Willa, który... No wiesz, on po prostu siedzi i wygląda i to wystarczy.
Mam nadzieję, że niedługo głupie egzaminy dobiegną końca i sobie trochę odpoczniesz.
Powodzenia we wszystkim kochanie <3
Wydaje mi się, że to jest poprawnie. Też zdarza mi się powiedzieć słowo poprawnie, po czym myślę "ale to dziwnie brzmi, kurde chyba to się inaczej mówiło" więc doskonale Cię rozumiem. xD
UsuńNawet nie wiesz, ale ta Twoja Bastillowa miłość spowodowała właśnie duży uśmiech na mojej twarzy. Oj po takim czymś jak ja mam dziś spokojnie zasnąć w nocy, no jak? xD Tyle miłości on tych kochanych dorków, nie oparłabym się jej ♥ Przyjęłabym każdego pod swój dach i nie przeszkadzałoby mi nawet, jakby Kyle przynosił mi do domu kotki z ulicy, bo sama je lubię. Przecież one są takie słodkie :3 no spójrz *podstawia pod nos Agrafce małego, słodkiego, niewidzialnego kotka* haha :D
No zobaczymy jak to pójdzie, ale po takiej dawce miłości od Ciebie do aż człowiek nabiera optymizmu ♥ co ciężko wpoić pesymistce xD
Wysyłałam kom z tel kilka razy, ale chyba jednak nie działa ;-; Musiałam wejść na kompa...
OdpowiedzUsuńTak więc piszę po raz 4!
Nawet nie wiesz, jak bardzo chce cię udusić, chociażby za to, że kazałaś mi tyle czekach na drugą część mojego zlecenia -.- Ale nawet ja nie jestem aż takim potworem, aby ukatrupić twórcę czegoś tak wspaniałego.
Kocham "Stylistkę" i chyba sobie to gdzieś zapiszę i będę czytać CODZIENNIE.
Ahh kocham Alice. Ahh kocham Kyla i całą resztę tych cholernie słodkich dorków! Jak ja bym chciała, aby to było rzeczywistością ;-; Już nawet nie chodzi o ten romans. Chciała bym ciebie jako pisarkę i siebie, jako stylistkę Bastille uczestniczącą w ich życiu codziennym, tak jak uczestniczyła w nim Pats ;-;
HA, MARZENIA.
A teraz zejdźmy na ziemię. Czas na ocenę od zleceniodawcy!
W skali do 1 do 10 - 12/10.
Skarbie, jeśli byłabym na tyle dziana, aby Ci za to płacić - obsypałabym Cię złotem. Pławiłabyś się w dostatku do końca swoich dni, a ja codziennie czytałabym to opowiadanie, coraz bardziej się nim zachwycając.
Mistrzostwo nad mistrzostwami.
"CIEBIE TEŻ ZAMORDOWAŁA STARY?!" - umarłam xD
Oczywiście nie muszę wspominać, że sceny Pats x Dan są meeeeega słodkie, zakład Willa i Woodiego mnie powalił, a roztrzepana Alice to moja bogini xDDD
A i jeszcze jedno: opisałaś mnie lepiej, niż ja bym to zrobiła (ehh takie ze mnie beztalencie). Ujęłaś mnie i mój charakter w kilku odpowiednich słowach, a ja tylko czytałam to z szczęką sięgającą podłogi... I TO SIĘ NAZYWA TALENT
Przepraszam za absolutny brak jakiegokolwiek ładu w wypowiedzi, ale feelsy roztrzaskały moje biedne serduszko skute lodem, co nie zmienia faktu, iż podczas czytania cały czas szczerzyłam się do małego ekraniku telefonu.
Idę się bujać w kącie i ubolewać nad sobą, że w czasie kiedy ty tworzysz tak wspaniałe rzeczy, ja nie potrafię skleić poprawnego zdania... IDĘ SKOCZYĆ Z DYWANU.
Uffff cieszę się, że zaakceptowałaś! I wieeeem, już się chyba wystarczająco napłaszczyłam pokornie przed twoimi stopami ;-;
UsuńCóż ja też bym taką rzeczywistością nie pogardziła. Naprawdę jestem w stanie dołączyć do twojego marzenia i ci pomóc je zrealizować :D
Och dlaczego nie jesteś bogataaa! Stać by mnie było na koncerty przynajmniej i mogłabym olać studia i spokojnie sobie pisać gdzieś np na backstage'u czy coś xD
I nie jesteś beztalenciem! Zawsze będę ci to powtarzać. Każdy, kto potrafi zrobić coś z niczego, ma talent! A ty piszesz naprawdę dobre teksty (wiem, wiem mam zakaz protestowania, ale taka natura). Zastanawiałam się jak cię wykreować i postanowiłam zmieszać charakter Rose, ten twój, który poznałam i wytwór mojej wyobraźni, więc w sumie sama byłam nawet zadowolona z efektu, to miłe, że "ty" widziana moimi oczami się sobie podobasz (to zdanie nie ma sensu sorry xD).
NIE SKACZ Z DYWANU! Chyba, że na podłodze leży Dan i będzie cię łapał.
Luv ya!
(mój mózg jest martwy, nie odpowiadam za to coś, co właśnie napisałam, sorry)
Spokojnie, jeszcze da się coś zrobić, aby czekała nas taka świetlana przyszłość. Wystarczy tylko, że skończę szkołę, zdam maturę i kwalifikację (HE HE), pójdę na studia, choć nie jest to konieczne, I MOŻEMY ZAWOJOWAĆ ŚWIAT! Pytanie tylko, jak się wybić, aby ktokolwiek cię zauważył i chciał na swoja stylistkę...EEEEEEE i tu mój cały plan poszedł i pizdu. Ale spokojnie! Ja coś jeszcze wykombinuje! Nie mam zamiaru spędzić reszty życia za maszyną przeszywając hurtowo jedną i tą samą sztukę odzieży... O NIE, ja mierzę znacznie wyżej! A gdy już dosięgnę celu zabiorę Cię ze sobą, abyś i ty mogła spełniać marzenia.
UsuńPLAN DOSKONAŁY! Szkoda tylko, że tak mało dopracowany... xD
Ooo to miłe, że tak mówisz, ale moim tekstom do twoich jeszcze daaaaleko.
"Ja" widziana twoimi oczami naprawdę mi się podoba (tak, to ma sens!), choć nie do końca jest idealnym odzwierciedleniem mnie. Choć może z czasem wyleczę się z sceptycznego podejścia do życia i używania sarkazmu w co drugim zdaniu xD Więc kto wie, może twój opis mnie za kilka lat jest idealnym odzwierciedleniem tego, jaka dopiero się stanę? (TO dopiero nie ma sensu...)
Chciałabym, aby taki Dan mnie złapał, ale niestety obecnie jest tysiące kilometrów stąd, więc nie ma kto mnie łapać ;-; CHYBA, ŻE WYIMAGINOWANY DAVID! xD
Luv ya!
Oh no wiesz, gdybyś przeżywała najlepsze chwile swojego życia, z najlepszymi osobami na świecie, to jestem pewna, że byłabyś całkiem zadowolona :P
UsuńPodoba mi się twoje ambitne podejście do sprawy! To smutne, że z roli największej optymistki świata przeistoczyłam się w małego smutnego robaczka. Co to życie robi z ludźmi...
David też może być! X