sobota, 7 lutego 2015

35. Wielki Dzień Nadszedł

Dzisiaj trochę krótszy, aleeeeee wielki dzień nadszedł!!!
Boże boję się. na pewno wam nie spodoba wam się moje zakończenie ;_; Eheheheheeeee Dziwnie się czuję, kiedy tak sobie myślę, że ta seria powoli dobiega końca. Nigdy nie sądziłam, że ją skończę. To miała być tylko kolejna historia, ciągnąc się w nieskończoność...
Dobra, ja tu się rozczulam, a przecież jeszcze tyle rzeczy do wstawienia xD
Miłego czytania! I może jakieś komentarze?


Dan, patrzący na nas na Open'erze, ponieważ mam PCD




















~.~.~.~

SOBOTA


            Obudziło mnie czyjeś wiercenie pod kołdrą. Uniosłam powieki i dostrzegłam fragment nagich, męskich pleców. Spokojny oddech co jakiś czas przerywało cichutkie chrapnięcie. Z uśmiechem przytuliłam się do pleców swojego chłopaka i odetchnęłam jego zapachem.
            Zapachem papierosów.
            Poderwałam się natychmiast, zrywając okrycie z nas obu. George spojrzał na mnie zaspany. Jego tatuaże również patrzyły na mnie oskarżycielsko.
            - Popieprzyło się mała? - jęknął, naciągając kołdrę z powrotem na głowę. - Daj ludziom spać.
            - George...? - szepnęłam niepewnie.
            - Nie kur... Święty Walenty  - wychrypiał chłopak. - Kogo się tu spodziewałaś?
            - Nikogo - mruknęłam rozczarowana. - Sorry.
            Podniosłam się ociężale z łóżka, przypominając sobie wczorajszy wieczór. Ian wyszedł jakiś czas po obiedzie, natomiast Monica została do późna. Popijając wino, pracowałyśmy nad moim wierszem. Wreszcie zaproponowałam dziewczynie noc na kanapie, a sama zasnęłam z przyjacielem we własnym łóżku.
            Ruszyłam do kuchni, żeby napić się wody. Akurat, gdy mijałam drzwi wejściowe, ktoś nacisnął dzwonek.
            - DAJCIE KURWA LUDZIOM SPAĆ!
            - Zamknij się G.! - odkrzyknęłam, zaglądając przez wizjer.
            Vanessa stała na klatce schodowej i wpatrywała się we mnie z uniesionymi brwiami. Szybko wpuściłam ją do środka, przepraszając za swojego niekulturalnego przyjaciela.
            - Jak ty dziecko wyglądasz? - westchnęła brunetka.
            - Przepraszam - jęknęłam, drapiąc się po głowie. - Dopiero co wstałam. Przecież miałaś być dopiero o 12...
            - Kochanie, dochodzi już pierwsza - odparła Vaness.
            Moje oczy natychmiast otworzyły się szeroko.
            - Co?!
            W drzwiach sypialni pojawił się zaspany chłopak.
            - Ja pier...
            - Przestań wreszcie przeklinać! - huknęłam na przyjaciela.
            Zielone oczy spojrzały na mnie oskarżycielsko.
            - Nie ma potrzeby być tak niemiłym Alice - burknął Geroge, a chwilę później dostrzegł, stojącą obok mnie dziewczynę. - O. Witam, witam.
            Przewróciłam oczami, widząc, jak Hayden już rozbiera Vaness wzrokiem. Brunetka tylko rzuciła na chłopaka zimnym spojrzeniem. Była przyzwyczajona do takiej reakcji na swój widok.
            - Musimy się tobą szybko zająć - zwróciła się do mnie studentka medycyny. - Prysznic, pożywne śniadanko, znów prysznic, makijaż, fryzura, ubranie. Mamy sporo pracy kochanieńka. No już, już już!
            Zagoniła mnie do łazienki i trzasnęła drzwiami tuż przed nosem, zostawiając mnie samą w cichym pomieszczeniu. Jej rozkazy, dotyczące zaspanej dwójki, zostały stłumione przez ściany.
            Oparłam się o drzwi i odetchnęłam.
            Dzisiaj wielki dzień.
            Słyszałam bicie swojego serca przepełnione oczekiwaniem.

***

            Dan podniósł głowę znad nut, rozcierając zesztywniały kark, gdy światło poranka padło na jego twarz. Rozczochraniec rozejrzał się nieprzytomnie po sypialni, jakby nie wiedział, gdzie jest. Westchnął ciężko na widok kilku mokrych plam na kartkach. Nie ma to jak zaślinić najważniejszą piosenkę dzisiejszego wieczoru.
            Z salonu dochodziło głośne chrapanie Ralpha, śpiącego na fotelu i ciche krzątanie się Sophie. Odgłosy, dobywając się z gardła starszego chłopaka pewnie obudziły biedną dziewczynę, nocującą na kanapie. Dan chciał oddać jej wcześniej swoje łóżko, ale blondynka stanowczo zaprotestowała.
            Skończyło się na tym, że Smith również nie skorzystał z wygodnego materaca, bo zasnął na biurku, analizując do późna swoje piosenki. Zrezygnował z "Dictatora" na rzecz "Foe" i zmienił kolejność kilku utworów. Potem grał cicho najnowszą piosenkę, aż jego głowa stała się zbyt ciężka, żeby zmusić ją do powtarzania nauczonych na pamięć słów. Rozczochraniec nie mógł jednak zasnąć, bo miał wrażenie, że jeśli zamknie na chwilę oczy, tej nocy pojawi się najstraszniejszy ze wszystkich koszmarów, jakie do tej pory go nawiedziły. Dlatego siedział uparcie, nucąc pod nosem, pisał tekst do kolejnego projektu i udawał, że wcale nie jest zmęczony.
            Nawet nie wiedział, kiedy uderzył czołem o blat i pogrążył się w twardym śnie, pozbawionym jakichkolwiek wizji.
            Teraz była już 11 rano, a jedynym marzeniem Dana na tę chwilę był wielki kubek mocnej kawy.
            Szatyn podniósł się, krzywiąc okropnie, kiedy stężałe mięśnie zaczęły krzyczeć z bólu. Wszedł do głównej części mieszkania, gdzie zastał Sophie, czytającą jedną z książek chłopaka. Na palniku stał już czajnik z szumiącą wodą.
            - Cześć - odezwał Smith, uśmiechając się lekko.
            Blondynka odpowiedziała tym samym i wrzuciła chleb do opiekacza.
            - Jak ci się spało? - spytał cicho chłopak, drapiąc się po głowie i zerkając na nieprzytomnego piosenkarza w salonie. - Nie dał ci odpocząć, co?
            - Można się przyzwyczaić - odparła. - Spędziłam z tym idiotą tyle nocy pod jednym dachem, że chyba mnie to już nie rusza.
            W połowie śniadania do pary dołączył zaspany Pelleymounter. Starszy chłopak oklapł na siedzeniu i zasnął, pijąc kawę. Sophie musiała co chwilę kopać go pod stołem, żeby przypadkiem nie wsadził twarzy w posiłek. Dan chichotał za każdym razem, widząc zmęczenie na twarzy przyjaciela.
            - Wal się Smith - jęknął piosenkarz, przeciągając się na wszystkie strony. - Twój fotel jest tak cholernie niewygodny...
            - Wcale nie brzmiałeś, jakbyś miał problemy ze spaniem - odgryzł się rozczochraniec.
            - Cierpiałem podczas snu - burknął Ralph. - Wewnętrznie. Duchowo.
            Gospodarz pokiwał głową, udając, że doskonale rozumie ból chłopaka i wstał od stołu, żeby włożyć naczynia do zlewu. Potem zamknął się w łazience i spojrzał w lustro. Każdy włosy na głowie Dana sterczał w inną stronę. Brązowe kosmyki wydawały się być pozbawione energii, zupełnie jak twarz szatyna. Cienie pod oczami, przygaszone błękitne spojrzenie oraz kilkudniowy zarost stanowczo nie nadawały chłopakowi wyglądu gwiazdy rocka.
            Smith wziął długi prysznic, nadając swojej fryzurze wygląd gniazda. Kiedy wycierał włosy ręcznikiem, doszedł do wniosku, że nie zgoli jednak zarostu. Może będzie wyglądał trochę starzej...
            - Sophieeeeee - powiedział, wychodząc z łazienki, owinięty jedynie w ręcznik, zawieszony na biodrach. - Mam coś zrobić ze swoimi włosami?
            Blondynka, oglądająca z Ralphem jakiś nudny program o aranżacji wnętrz, spojrzała na swojego przyjaciela. Uniosła brwi na widok wyjątkowo potarganej fryzury i westchnęła cierpiętniczo.
            - Nie chcemy, żebyś wyglądał jak dzikus, prawda? - stwierdziła wstając. - Coś z tym zrobić trzeba.
            - Ale daj mi się chociaż ubrać - zaprotestował szybko Dan, cofając się przed zdecydowaną dziewczyną.
            - Oj tam po co - wyszczerzyła się Foster. - Dla mnie możesz siedzieć i na golasa.
            Chłopak przewrócił oczami i ruszył w stronę sypialni. Podskoczył gwałtownie, gdy tuż przed drzwiami, Sophie kopnęła go w tyłek.
            - Eeeeej! - oburzył się natychmiast, ale słysząc śmiech dziewczyny, również parsknął pod nosem. - Idiotka.
            - Sam jesteś idiotą! - odparła blondynka. - Nie moja wina, że taka dupa się z ciebie zrobiła... Nie mogłam się powstrzymać.
            Kręcąc głową z rezygnacją, Dan zamknął się w swoim pokoju i spojrzał na półki, zapchane zwiniętymi ubraniami.

***

            - Udała ci się - stwierdził Ian, przyglądając mi się uważnie.
            Stałam w korytarzu, nie wiedząc, co zrobić ze swoim ciałem, w którym każdy najmniejszy centymetr kwadratowy i każdy włos zostały doskonale przygotowane.
            - Mi zawsze wszystko się udaje - odparła Vaness, stojąc obok blondyna i również uważnie na mnie patrząc.
            - Chyba tylko jedna rzecz ci nie wyszła - zauważył Clark, poprawiając swoją fryzurę.
            Brunetka uśmiechnęła się lekko.
            - Nasz związek - stwierdziła z rozbawieniem.
            - Dokładnie.
            - Chwila - przerwałam, marszcząc brwi. - Znacie się?
            - To mój były chłopak - poinformowała mnie łaskawie studentka medycyny, wzruszając ramionami.
            - Dawne dzieje - pisarz machnął ręką.
            - Sugerujesz, że jestem stara? - Vanessa uniosła brew, podchodząc do mnie, żeby poprawić warkocz, który na pewno nie wymagał żadnych ulepszeń.
            Byłam pełna podziwu dla godności, z jaką była para się zachowywała. Uprzejmie, z klasą i odrobiną złośliwości, ale też sentymentu. Czułam się przy nich jak zwykła gówniara.
            - To co smoku, zabieram twoją księżniczkę - Ian parsknął pod nosem na widok pochmurnego spojrzenia mojej przyjaciółki.
            Nałożyłam płaszcz, uważając, żeby nie zabić się w wysokich obcasach i jednocześnie nie pognieść najpiękniejszej białej sukienki, jaką w życiu widziałam.
            Monica przytuliła mnie lekko, żeby również nie zniszczyć mojego wyglądu i wręczyła mi kartkę z wierszem oraz białą tabliczkę, na której słowa zostały niemal wygrawerowane. Wersja prywatna i oficjalna.
            - Powodzenia kochana - powiedziała cicho. – Na pewno ci się uda.
            - A ty pilnuj Dana, dobra? - westchnęłam. - Postaram się dotrzeć do was najszybciej jak się da.
            Mimo, że zdolności Vaness ukryły moje sińce pod oczami, ledwo trzymałam się na nogach. Nawet trzy kawy nie przywróciły mnie do życia. Miałam wrażenie, że stres zjada wszystkie mięśnie. Jednocześnie adrenalina powoli zaczynała wypełniać wszystkie żyły.
            - Nie połam się na tych szatańskich wynalazkach bab - wyszczerzył się George. - i zrób wśród tych elegancików niezły rozpier...
            - G. - przerwałam natychmiast.
            - Trzymaj się mała - zakończył chłopak.
            Nie przytulił mnie, ponieważ jakieś dwie godziny temu dostał kategoryczny zakaz dotykania kobiet w mieszkaniu, kiedy prawie zabrudził moją sukienkę, gdy straszył Monicę, że zrobi jej makijaż z cieni skradzionych Vanessie.
            - No... Nawet jeśli zwalisz, to wyglądasz nieziemsko - moja stylistka uśmiechnęła się szeroko. - Tylko nie dotykaj twarzy. Ani włosów. Najlepiej niczego nie dotykaj...
            - No już modelko - Ian przerwał wywód. - Nie znika na lata. Za kilka godzin znów ją zobaczycie, nie?
            Odetchnęłam i przyjęłam ramię pisarza.
            - To pa - mruknęłam przez ściśnięte gardło i opuściłam mieszkanie z blondynem u boku.
            Nie puściłam pomocnego ramienia przez całą drogę do samochodu. Clark chyba był z tego zadowolony, ale ja po prostu bałam, że wywalę się na wilgotny chodnik. Wsiadłam do wygodnego auta, ale nawet się nie oparłam. Przymknęłam oczy i pochyliłam głowę, żeby uspokoić nerwy.
            Wibracje w torebce wyrwały mnie z transu.
            Wyjęłam telefon i odczytałam wiadomość.


            Od Dana.

12 komentarzy:

  1. argh KRÓTKIE! ale świetne i tak, poza tym, jakoś stwierdziłam, że fajnie byłoby zaprzyjaźnić się z Sophie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Ostatnio jakoś obdarzyłam ją miłością, jest taka kochana, musiałam ja wrzucić xD

      Usuń
    2. Kocham to szczerze. Czytając to czuje takie przyjemne uczucie w sobie i mam ochotę czytać więcej i więcej. Nie mogę się doczekać następnego działu. <3

      Usuń
    3. Agskzjxhsjshd to takie urocze c'mon, kocham was wszystkich ❤❤❤

      Usuń
    4. ♥ Po prostu tym trafiłaś w moje serce x3 ♥

      Usuń
  2. Wilcza Dziewczyna to najlepsze ff na jakie trafiłam. Dziękuję ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojeju, ojeju coraz bliżej do tego najważniejszego wydarzenia ♥

    G. jak zwykle rozbraja całe towarzystwo i atmosferę xD

    No ale tu to mnie zaskoczyłaś. Nie spodziewałam się że Ian i Vanessa byli parą. Chociaż w sumie nie wiem czemu ale pasują do siebie haha :D

    I na koniec: Pierwszy gifek Dana jest taki kochany rajciu ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. G to król i władca x

      Jakoś w ogóle nie planowałam ich pakować w związek, ale jak pisałam te scenę to NIE MOGŁAM SIĘ POWSTRZYMAĆ. No i mamy xd nie mam pojęcia co z tego wyniknie

      Danny jest po prostu... No Danny no... Aw >v<

      Usuń
  4. Nie wyobrażam sobie ze to może się kiedykolwiek skończyć. Będziesz może nadal kontynuować czy już za kończysz na zawsze ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo bardzo baaaaardzo chciałabym kontynuować, bo mam tyle pomysłów! Chciałbym napisać kolejną serię, w której losy Alice, Dana (oraz reszty zespołu!) nie są już połączone (prawie) z Wilczą Dziewczyną oraz skupić się na przyjmowaniu zleceń i pisaniu tego na co wy macie ochotę.
      Muszę jednak przerwać na jakiś czas pisanie, ponieważ aż do matury (czyli do maja) nie mogę poświęcać czasu i myśli na tworzenie, nawet gdybym bardzo chciała :/ Dlatego postanowiłam w miarę możliwości opublikować do końca serię "Wilcza Dziewczyna" i zrobić sobie przerwę na ten czas, ewentualnie wrzucić kilka luźnych opowiadań, niezwiązanych z Dalice (typu Gangsterskie AU albo coś takiego) i być może wrócić w czasie wolnym z nowymi pomysłami. O ile o mnie nie zapomnicie ^^

      Usuń
    2. Oj nie zapomnimy, przecież jesteś świetna w tym co robisz tu <3

      Usuń