piątek, 14 listopada 2014

22. Faza Marzycielska czy Otchłań i Zapomnienie?



            Kolejne zajęcia. Kolejne godziny, które ciągnęły się jak gęsty miód. Widocznie zmęczenie wreszcie i mi dało się we znaki. Powieki ciążyły coraz bardziej z każdą minutą i musiałam stoczyć ciężką batalię z własnym ciałem, żeby nie zasnąć w środku wykładu.
            Dopiero SMS, który wprawił moją kieszeń w ciche drgania, całkowicie mnie rozbudził.

,,Jest pod moją kamienicą"

            Wstrzymałam oddech, patrząc na wiadomość od Dana. Niedobrze. Bardzo niedobrze.

,,Wie, że ja wiem, że ona tu jest"

            Jeszcze gorzej.

,,Ona mnie zabije Alice"

            Jasna cholera.
            Zerwałam się z miejsca, łapiąc torbę i niemal wybiegłam z sali, przerywając w połowie wypowiedź profesora historii sztuki. Nie miałam nawet czasu się zakłopotać, bo już byłam na zewnątrz. Płuca zaczęły mnie palić, kiedy tylko znalazłam się na ulicy. Wiedziałam, że trzeba było ćwiczyć zimą na siłowni.
            Biegnąc co sił w nogach, wybrałam numer do swojego chłopaka. Z nieba siąpił lekki deszczyk, który sprawił, że chodniki zmieniły się w ślizgawki. Nakładałam kurtkę jedną ręką, kiedy Dan wreszcie odebrał.
            - Już do ciebie idę - wydyszałam.
            - Ona gapi się w moje okno - wyszeptał szatyn do słuchawki.
            W jego głosie było tyle przerażenia, że upuściłam torbę.
            - Kurwa - sapnęłam i zatrzymałam się na chwilę, żeby wyjąć plecak z kałuży. - Nic ci nie będzie, zaraz ją stamtąd wykurzę.
            - Ona mnie zabije.
            Zacisnęłam zęby. Niemal widziałam bladą twarz szatyna i jego rozszerzone ze strachu oczy.
            - Gdzie jesteś? - spytałam, przebiegając, przez przejście dla pieszych.
            - Schowałem się za sofą w salonie. Nie widać mnie z żadnego okna.
            - Idź do pana Granta - poleciłam Smith'owi. - I nie bój się. Ona nic ci nie zrobi, serio.
            Nie mogłam tak po prostu kazać mu się zmierzyć z własnym strachem. Nie mógł wyjść na zewnątrz i kazać Wilczej Dziewczynie zostawić go raz na zawsze. Jego panika nie była naturalna, coś jeszcze musiało być nie tak.
            - Nie mogę - wydusił z siebie szatyn. - Ona będzie wiedziała, że tam poszedłem.
            Oddech Smith'a był chyba jeszcze bardziej nierówny niż mój własny. Pędziłam najszybciej, jak potrafiłam. Łzy wysiłku przesłoniły mi widok, przez co nie zauważyłam, że wpadłam na jakąś dziewczynę.
            - Sorry - mruknęłam, nawet na nią nie patrząc.
            - Zniknęła.
            - Co?
            Na chwilę zwolniłam. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, ale mimo to wciąż parłam na przód. Powinnam dotrzeć do domu chłopaka za kilka minut.
            - Już jej nie widzę.
            - Może sobie poszła - rzuciłam, przeciskając się przez tłum. - Może tak naprawdę nic się nie stało.
            Nie usłyszałam odpowiedzi. Ze słuchawki dochodził tylko odgłos urywanego oddechu.
            I łkania.
            - Jezu - jęknął Dan. - Ona tu idzie.
            - To tylko twoja wyobraźnia - zaprotestowałam.
            - Idzie tu - szeptał gorączkowo chłopak. - Jezu, słyszę jej kroki na schodach. Idzie po mnie. Alice, ona mnie zabije.
            - Uspokój się Dan! - krzyknęłam. - Nic ci nie zrobi, to tylko głupia dziewczyna!
            Nie byłam w stanie już biec, a mimo to przyspieszyłam po raz kolejny. Zrobiło mi się niedobrze, a przed oczami zamigotały cienie.
            - Zabije mnie - powtarzał Smith. - Zabije mnie i wrzuci do morza. I zajmie mój dom. I odbierze mi ciebie. Wszystko mi zabierze. Zabije mnie. Boże, ona mnie zabije.
            Usłyszałam jakiś metalowy stukot.
            - Co to było? - spytałam szeptem, bo nie dałam rady mówić głośniej.
            - Nie pozwolę jej mnie zabić.
            Zatrzymałam się.
            Głos Dan'a stał się pusty. Nie było w nim już strachu. Tylko zimna obojętność.
            - Dan... Co ty robisz?
            - Weszła do mojego mieszkania - powiedział cicho chłopak. - Bardzo cię kocham Alice. Nie pozwolę jej mnie zabić. Przepraszam.
            - Dan...
            Z telefonu wydobył się stłumiony jęk. Potem stukot, upadającego telefonu. Więcej jęku.
            - Dan! - wrzasnęłam.
            Moje nogi wrosły w mokry chodnik. Nie mogłam zrobić  ani jednego kroku. Nie mogłam się poruszyć. Nie mogłam nawet oddychać.
            - Twój chłopak właśnie wbił sobie nóż w brzuch - rozległ się jakiś kobiecy głos. - Żałosne. Nie potrafi się nawet zabić. Ale nie martw się. Dokończę za niego.
            Połączenie zostało przerwane.
            Gapiłam się w przestrzeń. Deszcz przybrał na sile, wpływając mi za kołnierz zimną strugą. Ale nie poczułam chłodu. Lodowe rzeźby nie mogą czuć chłodu.
            Lodowe rzeźby nie mogą czuć czegokolwiek.
            Nie czułam nic.

***

            - Alice, wszystko okay?
            Otworzyłam oczy, czując, jak ból zdrętwiałego kręgosłupa zaczyna pełzać po całym ciele. Wzdrygnęłam się z zimna i uniosłam wzrok. Ralph przyglądał mi się zaniepokojony. Mieliśmy razem dzisiejsze wykłady, ponieważ były organizowane dla wszystkich chętnych studentów oraz absolwentów, takich jak piosenkarz, ale zajęcia chyba się skończyły.
            Ospale rozejrzałam się po prawie pustej już sali.
            - Płakałaś? - spytał chłopak, unosząc brwi.
            Zmarszczyłam brwi i starłam mokre ślady z policzków. Byłam pewna, że rozmazałam cały tusz. Szum w uszach sprawiał, że nie mogłam się skoncentrować.
            - Miałaś jakiś zły sen?
            Znieruchomiałam, gapiąc się na kolegę.
            Zły sen.
            - Dan - szepnęłam.
            Złapałam telefon i gorączkowym gestem wybrałam numer chłopaka. Zignorowałam zdziwionego Ralpha, koncentrując się na powolnym sygnale z komórki i galopującym biciu serca.
            - Hmm? - odezwał się Smith.
            Zrobiło mi się niedobrze z ulgi. Oparłam się czołem o ławkę i zamknęłam oczy.
            To był tylko zły sen.
            - Wszystko w porządku? - zapytałam ochrypniętym głosem.
            - Skończyłem piosenkę! - pochwalił się szatyn. - Chcesz wpaść, posłuchać po zajęciach?
            - Oh... Ummm okay.
            Chyba będę musiała powiedzieć mu o moim występie na Variety Street.
            - Coś się stało? - w głos Dana wkradło się zaniepokojenie.
            - Nie, nie - zaprotestowałam szybko, prostując się. - Chciałam tylko spytać co u ciebie, to wszystko.
            - Jest dobrze - ekscytował się chłopak. - Myślę, że uda mi się wszystko ogarnąć do soboty. A może nawet uda się to zagrać jakoś po ludzku.
            Uśmiechnęłam się.
            - Na pewno będzie idealnie - zapewniłam.
            - Jeśli ty tam będziesz, to źle być nie może.
            - Słaby tekst na podryw - przewróciłam oczami, próbując stłumić wyrzuty sumienia.
            - Każdy mój tekst na podryw jest słaby - roześmiał się Dan. - Dlatego rozłączę się zanim palnę więcej durnot. Pa!
            - No hej...
            Rozłączyłam się i wreszcie spojrzałam na wciąż skonfundowanego Ralph'a przytomnym wzrokiem.
            - Cześć - przywitałam się z nim, odrobinę speszona. - Co słychać?

***


            Potknęłam się już piąty raz na prostym chodniku. Telefon, który trzymałam w dłoni, wylądował na kostkach. Znowu.
            Przez chwilę gapiłam się tępo na komórkę, z której, pod wpływem uderzenia, wypadła bateria. Odetchnęłam głęboko i zebrałam trzy części, żeby złożyć je w całość. Dzisiejszy dzień stanowczo wyprowadził mnie z równowagi. Spotkanie się twarzą w twarz z podekscytowanym Danem wykraczało poza zakres moich możliwości. Wizja tego wydarzenia przerażała bardziej, niż natknięcie się na Wilczą Dziewczyną, dlatego postanowiłam dotrzeć do kamienicy chłopaka odrobinę okrężną drogą.
            Odrobinę.
            Szlajałam się po Londynie od dwóch godzin.
            Wreszcie znalazłam się w miejscu, którego moje myśli usiłowały uniknąć za wszelką cenę. Gmach Akademii Sztuki i Literatury na Variety Street przyglądał mi się zimno w milczeniu. Miałam wrażanie, że widzi we mnie tylko kolejną mrówkę, marzącą o dostaniu się na sam szczyt. Nie byłam nikim wyjątkowym. Zwykła szara dziewczyna, nie mająca do zaoferowania niczego, oprócz zdolności dobierania czarnych znaków tak, żeby układały się w sensowne słowa.
            - Ile tak naprawdę jest warte nasze słowo, kiedy kości rozsypią się w popiół, a dusza uleci w przestworza?
            Drgnęłam. Jakiś chłopak wyszedł właśnie z okazałego budynku, kierując się w moją stronę. Miał rozczochrane blond włosy, ale przy fryzurze Dana, wyglądały, jakby zostały porządnie ułożone. Granatowe oczy mierzyły mnie spojrzeniem, a na ustach nieznajomego błąkał się uśmiech.
            - Ian Clark - przedstawił się, podając mi dłoń.
            - Alice Killean - odparłam. - To twoje słowa, czy cytat?
            - Cytat Iana Clarka - stwierdził blondyn, uśmiechając się arogancko. - Znakomity pisarz, polecam.
            Uniosłam kąciki ust. Mimo, że wypowiedź blondyna wydawała się być samolubna, ton chłopaka był przyjazny i wcale nie sprawił, że miałam ochotę przewrócić oczami.
            - Kiedyś poszukam w bibliotece - zapewniłam rozbawiona.
            Ian stanął obok mnie i zadarł w głowę, przyglądając się starej budowli. Przez chwilę oboje milczeliśmy i zaczynałam się czuć niezręcznie, co było chyba celowym zabiegiem ze strony Clarka.
            - Właściwie to miejsce jest takie, jak każdy inny zabytek - stwierdził wreszcie blondyn.
            - Ale gdy wiesz o magii, która powstaje za drzwiami, staje się znacznie ciekawsze od wszystkich innych miejsc - odpowiedziałam spokojnie, również patrząc na Akademię.
            - Byłaś tam kiedyś? - poczułam na sobie ciemne spojrzenie.
            - W sobotę będzie mój pierwszy raz - zerknęłam na blondyna.
            - A więc na razie jesteś w fazie Marzycielskiej - mruknął Ian, jakby do siebie, wkładając dłonie do kieszeni spodni.
            - A ty? - skrzyżowałam ramiona i uniosłam brew.
            - Trzecie wystąpienie mam już za sobą - blondyn wykonał gest otrzepywania dłoni z kurzu.
            Przez chwilę milczałam zaskoczona.
            - Faza Wspinaczki - wyjaśnił uprzejmie chłopak. - Potem następuje etap Uniesienia, Przepaści, Ostatniej Nadziei, aż wreszcie oczekiwany Samotny Szczyt.
            - Lub Otchłań i Zapomnienie - zauważyłam kąśliwie.
            Ian uśmiechnął się lekko.
            - Mi to nie grozi - wzruszył ramionami.
            - Cóż za pewność siebie - mruknęłam.
            - Bez niej ani rusz w Mrowisku Pisarzy.
            - Czyli już po mnie - westchnęłam.
            Nigdy nie lubiłam wysuwać się na pierwszy plan. Do grupowych zdjęć stawałam z tyłu, nosiłam bezgłośne trampki, a nie stukoczące szpilki. Wolałam pozostawać w cieniu. Moja pewność siebie była czasami niższa, niż poziom pesymistycznej samooceny Dana. Tylko, gdy chodziło o problemy innych, nie bałam się ryczeć jak wściekła lwica i stawać w obronie każdej osoby, na której mi zależało.
            Ian spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem na przystojnej twarzy. Jego zabawna arogancja trochę zbijała z tropu, ale w gruncie rzeczy wydawał się być całkiem miły. Poetyckie wypowiedzi nie brzmiały nienaturalnie. Po za tym miał już na swoim koncie kilka pisarskich sukcesów, skoro zaprosili go na Variety Street po raz trzeci. Mogłam się wiele od niego nauczyć...
            - Dam ci kilka rad.  - zaproponował nagle chłopak. - Za darmo - poruszył znacząco brwiami. - A co więcej. Mógłbym ci nawet postawić kawę.
            Już otwierałam usta, żeby się zgodzić. Dlaczego nie? To tylko kawa z innym pisarzem. Powinnam zawierać znajomości z ludźmi takimi jak on. Powtarzając jednak w głowie te wymówki, poczułam wyrzuty sumienia. Skoro w spotkaniu z Ianem nie było nic złego, to dlaczego tłumaczyłam się sama sobie?
            - Dzisiaj spotykam się ze swoim chłopakiem... - zaczęłam ostrożnie.
            - Nie ma sprawy - uśmiechnął się beztrosko blondyn. - To nie musi być dzisiaj. Po prostu raz na jakiś czas lubię być pomocny. To podwyższa moje ego...
            Parsknęłam śmiechem. Teraz, kiedy jasno zaznaczyłam, że mam chłopaka, napięcie z moich ramion zniknęło.
            - Tak, faktycznie wyglądasz na takiego, co potrzebuje się dowartościować... - przeczesałam włosy dłonią. - Będę spadać. Miło było poznać...
            - Ja mówiłem na serio - Clark spoważniał. - Daj mi swój numer. Wydajesz się być dobrą osobą do rozmawianiu o sensie życia. W dzisiejszych czasach ciężko o takich ludzi.
            Przygryzłam wargę i podałam chłopakowi swój numer. Granatowe oczy znów rozbłysły.
            - W takim razie do napisania Alice - blondyn pomachał w moją stronę telefonem. - Odezwę się.
            Odszedł, wpychając dłonie w kieszenie. Kilka dziewczyn obejrzało się za jego plecami w czarnym płaszczu.
            Parsknęłam pod nosem i również opuściłam bramę do Akademii.

            Arogancki pisarz, chcący być dobrym samarytaninem. Też mi coś.


~.~.~.~

Iiii jest!
Nowa postać! Ian pewnie trochę namiesza dookoła tymi swoimi oczętami, kto go tam wie...
A co do postaci... Na górze, pod opisem, pojawiły się nowe zakładki. "Muzyka" (nad tym muszę jeszcze popracować, ale ostatnio nie miałam czasu) i "Postacie". Jest tam krótki opis ważniejszych bohaterów, żyjących sobie w moim opowiadaniu. Zapraszam serdecznie!

Kolejna rzecz to... Hmmm ta mała 9, która pojawiła się na początku licznika. 9000 wyświetleń! Coś niesamowitego... Rozwalacie mnie, jesteście wspaniali.

Mam nadzieję, że rozdział się podobał, a nowy charakter... zaciekawił. Nie chciałam powiedzieć "przypadł do gustu", bo ten mały pisarz może wzbudzić w was mieszane uczucia... No cóż. Pożyjemy zobaczymy!

Baaaardzo tematyczny gif na dzisiaj:


Mam nadzieję, że nie przeszkadzają wam te gify...
Jakoś polubiłam tę nową tradycję, ale jak nie chcecie,
to mówcie

17 komentarzy:

  1. Szkoda, że krótki ,no ale jest! :)
    Strasznie się przestraszyłam tego początku ;-;
    Mi osobiście gify nie przeszkadzają ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety staram się robić jak najdłuższe, ale ogólnie WD sama w sobie nie ma podziału na rozdziały i muszę po prostu wrzucać tak jakby fragmentami tak, żeby wątek pasował, żeby odpowiednio rosło napięcie i wszystkie te inne rzeczy... ;-;
      Dobrze, że się przestraszyłaś! :D Tak stwierdziłam sobie, że fajnie by było kogoś uśmiercić, w końcu tak naprawdę jestem skrytą romantyczną sadystką!

      Usuń
  2. Ian i David - bracia bliźniacy *^* I z wyglądu i z charakteru <3
    Więc chyba już nie muszę wspominać o tym, że zakochałam się od pierwszego przeczytania? xD

    Ale ta akcja na początku... JESZCZE RAZ I PADNĘ PRZEZ CIEBIE NA ZAWAŁ KOBIETO! Jak możesz mi robić coś takiego?! Uśmierciłaś Dana i nagle okazuje się, że to był tylko cholerny sen?! Do następnego rozdziału przygotuję się odpowiednio - zaparzę sb melisę i poustawiam w litrowych butelkach przy łóżku.

    Tak Ci zazdroszczę bogatego słownictwa... Niby mój słownik również nie jest ubogi, ale zwykle pisząc rozdział całkiem zapominam o jego zasobach, co w późniejszym efekcie sprawia wrażenie, jakby LbO było pisane przez dziewczynkę w podstawówki...
    Co więcej nie popełniasz takich głupich błędów, czy literówek, jak ja...
    PRZESTAŃ BYĆ TAKA PERFEKCYJNA, OK?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh no wiesz, mówiłam, że Ian i George powstali już kilka lat temu i ja nie mogłam po prostu teraz zmieniać swoich fundamentalnych postaci ;_____; Ale dobrze, że ich kochasz. Ja też kocham twoje postacie <3

      Ha! Lubię zabijać i znęcać się nad biednymi dziećmi... Meliska zawsze spoko! Dzisiaj piłam nieziemską herbatę różaną i również polecam, jest przecudowna!

      Och daj spokój... Po prostu czytam każdy rozdział przed wstawieniem po milion razy (po twoim napomknięciu o powtórzeniach to już chyba miliard), aż do rzygania i jakoś tam idzie. Ale ciągle pracuję nad wysławianiem się itp :/ Żeby język był płynny i adekwatny do sytuacji, a jednocześnie nie przejaskrawiony lub wyegzaltowany... Ciężkie życie ;-; A ty też piszesz GE-NIAL-NIe! Uwielbiam twój styl pisania! Jest taki luźny i wygodny i przyjemny, więc nie narzekaj buło! Nie jestem perfekcyjna no! Dajże spokój xD

      Usuń
    2. Ale ile razy ja Ci mówiłam, że nie mam nic przeciwko Ianowi i temu, jak wygląda? Kocham każdą twoją postać i następne (bo czuje w kościach, że się jeszcze takowe pojawią) na pewno też pokocham <3 (ahhh Pats w przeciwieństwie do Rose tak łatwo się zakochuje~)

      Dzisiaj też już się nade mną znęcałaś.. To co napisałaś na XXX to cios poniżej pasa buło! Nie wybaczę Ci tego ;-; Chyba, że... chyba mam pomysł na kolejne zlecenia dla ciebie, oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko :>

      Ja tak nie potrafię, a nawet jeśli już czytam rozdział, który przed chwilą napisałam, to robię to tak szybko, że nie zauważam błędów, bo znam go praktycznie na pamięć... Chyba jednak będę musiała zatrudnić moją żonę, jak edytora xD
      Ehhh mogłam Ci nie wytykać tych powtórzeń... przez to jesteś jeszcze bardziej perfekcyjna ;-;
      "Żeby język był płynny i adekwatny do sytuacji, a jednocześnie nie przejaskrawiony lub wyegzaltowany"... i właśnie dlatego siebie nazywam podrzędną blogerką, a Ciebie prawdziwą pisarką (i proszę mi się tu nie sprzeciwiać!).
      Mój luźny i wygodny styl pisania jest za to adekwatny do tego, o czym wspominałam wcześniej, czyli sprawia wrażenie jakby autorką LbO była dziewczynka z podstawówki ze słabą tróją na koniec półrocza.
      JESTEŚ PERFEKCYJNA (przynajmniej dla mnie)! Sprzeciwu nie przyjmuję i dziękuję za uwagę~

      Usuń
    3. Ej no weź, jak to mi nie wybaczysz, jak chciałam do was z miłością i w ogóle, a wy do mnie z depresją xD

      TAAAAAK NOWE ZLECENIE, CHCĘ JE! Teoretycznie powinnam kończyć WD, ale już mi się znudziło i tak sobie myślałam, że jakieś zlecenie by się przydało ^^

      No ja to strasznie się zmuszam do uważnego czytania ;-; Już naprawdę mnie to męczy. Czytać to samo od nowa i od nowa i poprawiać 500 razy i znów czytać echh... A potem jeszcze okazuje się, że np zdjęcie, które znalazłam na netach nie pasuje do opisu i muszę zmieniać opis. Zabawy z tym, a zabawy, dlatego wrzucam rozdziały w piątek po korkach, bo wtedy mam najwięcej czasu :D
      I mimo, że się nie zgadzam, to i tak dziękuję cudowna mała pisarko, która jest przeurocza i prześliczna, i w ogóle cię kocham <3 (JA TO SIĘ DOPIERO ŁATWO ZAKOCHUJĘ XD)

      Usuń
    4. No taka miłość, że prawie żadna xD Wszystkie nas wpędziłaś w depresje i ty to nazywasz miłością? RLY?! xDD

      Już Ci napisałam~ I mam nadzieję, że Ci się podoba, i że szybko znajdziesz pomysł na jakąś fabułę, bo naprawdę już mnie nosi... NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ, ABY TO PRZECZYTAĆ! *^*

      Ja wgl tego nie czytam. Najzwyczajniej w świecie mi się nie chce... a te wszystkie błędy to głównie przez brak autokorekty xD Tsaa... muszę się zaopatrzyć w lepszy program i zacząć się zmuszać do czytania, bo gdy zaczęłam czytać te moje wypociny od początku (stanęłam na #10), to ręce mi opadają, jak widzę te literówki, połknięte słowa i braki przecinków... OD DZISIAJ ZACZYNAM MĘCZYĆ KAŻDY ROZDZIAŁ DO BÓLU.
      Ja pisarka? MAŁA? rly? Jeszcze nikt mnie nie nazwał małą ;-; (i to pewnie zasługa mojego ponad 1,7 metra wzrostu...)
      Jednak to miłe, gdy ktoś nazywa mnie pisarką. Małą, ale jednak pisarką *^* Chociaż i tak się z tym nie zgadzam (ani pisarka, ani urocza, ani śliczna... 3 RAZY "NIE") xD
      Aww tyle miłości! Też cię kocham <3

      Usuń
    5. Spadajcie na drzewo, nie umiem wam dogodzić xD

      Mam już pomysł i mogę się zabrać za pisanie. Gdyby tylko głowa przestała mnie tak boleć...

      Też nie mam u siebie autokorekty xD Dopiero kiedy wrzucam na bloga, to wykonuje poprawki, bo mi podkreśla. Ale też w sumie nie zawsze...

      O... Myślałam, że jesteś... Mniejsza xD A wychodzi na to, że jesteś wyższa ode mnie... Wyglądałaś na snapach na niższą! (może przez to, że zwykle widziałam cię od głowy do ramion...)
      I tak jesteś cudowna, nawet gdybyś miała 2 metry :D

      Usuń
  3. Nieeee! Dan, noż i śmierć. Nieee! Ten chłopak zdecydowanie musi trzymać się od ostrych narzędzi z daleka. Tumburulka też go chciała nożem uśmiercić i ja ledwo to przeżyłam. Dobrze, że u Ciebie to był tylko zły sen :)
    Biedna Alice, taki trudny wybór przed nią postawiłaś. Koncert chłopaka, czy własny występ? Nie chciałabym być na jej miejscu, bo nie ważne co wybierze, to ktoś ucierpi. Ciekawa jestem jej wyboru.

    Zgadzam się w 100% z komentarzem Pat - jesteś idealna, a przynajmniej twoje teksty takie są :) Pełne pięknych opisów i zawsze dopracowane. Czytam twoje opowiadania z wielką przyjemnością.

    Dzięki za tego giffa. Kładę się ze śmiechu zawsze gdy go widzę i próbuję zrobić dokładnie to samo co Dan. Kończy się to sztywną szyją i bólem karku - dzisiaj nie inaczej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam. Ostre narzędzia i Dan to stanowczo złe połączenie. Czy chodzi o popełnianie samobójstwa, czy o krojenie chleba...
      Tsaaa sama miałam dużo problemów przez oba te występy. Długo nie wiedziałam kompletnie, jak rozwiązać ten konflik, ale wreszcie ruszyłam z pisaniem, więc może jakoś to pójdzie ^^

      Rany... Nawet jeśli się z tym nie zgadzam, to bardzo dziękuję. Nawet nie wiecie, jaką przyjemnośćmi tym sprawiacie. Jestem przeszczęśliwa, że was mam. Jesteście absoutnie najukochańsze pod słońcem.

      Hahahaha też mam sentyment do tego gifa. Dorkowaty Dan - coś, co wszyscy kochamy :D

      Usuń
  4. Dałam się nabrać na ten sen, pomimo faktu, że sama zaplanowałam coś takiego zrobić u siebie w opowiadaniu xD To jak wpaść we własne sidła. Kurde teraz już wiem przynajmniej jak się czuje taki nabrany czytelnik >.<
    Poza tym tak straszyć swoich czytelników, nieładnie, oj nieładnie *grozi paluszkiem*

    Uuu nowa postać, dlaczego przeczuwam, że zrobi w fabule niezłe zamieszanie? xD Przyznam, że masz talent do tworzenia postaci :) Jak na chwilę obecną to go lubię. Zobaczymy jak będzie prezentował się później :P

    PS. Zakłada z postaciami genialna. Ich opisy są świetne! :D A co do gifów, mnie one nie przeszkadzają, prawdę mówiąc to je nawet lubię. Taki Dan na końcu zawsze spoko :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, chcę przeczytać to co napisałaś!! ;-; Bez względu na to co piszesz. Uwielbiam czytać prace osób, które czytają moje rzeczy. No wiesz, tak się z nimi wymieniać itp ^^
      *rumieni się i chowa za Danem* no nie bądź zła, jestem krypto-sadystką i lubię męczyć czytelników oraz postacie :3

      Ian jest dosyć nieobliczalny i w sumie nie wiadomo co siedzi pod tą blond czupryną xD Ale cieszę, że go polubiłaś! :D

      A co do spisu postaci miałam niezły ubaw, pisząc opisy. Ale jaki straszny problem ze znalezieniem zdjęć! Coś strasznego po prostu, ale na szczęście udało mi się odkryć twarzyczki, które się nadadzą ^^

      Usuń
    2. Jeśli w końcu uda mi się przenieść moje myśli na papier (czy też do worda xD) to chętnie się z Tobą podzielę swoim opowiadaniem, ale niestety brak czasu i weny mi na to nie pozwalają :(

      Haha spokojnie, wyjdź zza Dana, nie chowaj się :D Nie jestem zła xD Szerze to lubię jak mnie zaskakujesz czymś nowym lub niespodziewanym ;) To sprawa, że Twoje opowiadanie jest ciekawe i nigdy mi się nie nudzi ♥

      Zgadzam się, kiedyś sama próbowałam znaleźć mniej więcej podobizny moich postaci na zdjęciach ale albo było za dużo takich, co mi się podobały, albo były w miarę okej ale coś się nie zgadzało >.< W końcu zrezygnowałam, skoro i tak nie publikuję na razie swojego opowiadania xD

      Usuń
    3. W takim razie życzę ci dużo natchnienia, czasu i przede wszystkim samozaparcia!!

      *wychodzi zza Dana* no dobra... *wysyła internetową miłość* dziękuję kochanie, staram się, jak mogę, żeby was nie zanudzić <3

      Usuń
  5. Jejku jejku jak ja sie przestraszylam ! Myslalam ze juz po Danie! Omg... dobrze ze to tylko zly sen ;D

    Ian? No cos za szybko dala mu ten nr telefonu ;) beda klopoty! Pewnie bedzie imponowal Alice ale mam nadzieje ze nie wplynie to na Dalice :)

    Swietny rozdzial jak zawsze, coz wiecej moge napisac?
    Duzo weny ! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alice to mała naiwna istotka, która w gruncie rzeczy zaufałaby nawet mordercy, gdyby się postarał ._. Ech co za idiotka, mogłaby przestać wierzyć, że wszyscy ludzie są gdzieś w głębi duszy dobrzy... Ale cicho, nie mogę obrażać mojego ulubionego dziecka, nie? xD

      Bardzo dziękuję kochanie! <3

      Usuń
  6. Straszysz! Myślałam że Dan naprawdę się zabił a to tylko sen Alice..
    Hmm... ile ty masz jeszcze takich niespodzianek?
    Muszę się rozejrzeć za jakimiś lekami na uspokojenie, bo inaczej długo nie pożyje :P

    OdpowiedzUsuń