sobota, 1 listopada 2014

20. Nagroda czy Kara?

            - Tęskniłeś, co? - wyszczerzyłam się, gdy Dan otworzył drzwi.
            Szatyn w swoim swetrze z "Twin Peaks" uniósł brwi zaskoczony, ale uśmiechnął się i wpuścił mnie do mieszkania. Poprawiłam plecak i weszłam do środka. Zegarek, z patrzącą na mnie Laurą Palmer, wskazywał 10:30 wieczorem.
            - Nie zrozum mnie źle - zaczął chłopak, idąc za mną. - Ale co właściwie tu robisz?
            Wzruszyłam ramionami i rzuciłam plecak na łóżko szatyna. Na biurku obok stał otwarty laptop. Wiatrak urządzenia buczał cicho, oburzony zbyt długim użytkowaniem.
            - Chyba nie sądzisz, że pozwolę ci znów być samemu? - zawędrowałam do kuchni i nastawiłam wodę w czajniku, czując na sobie, śledzące mnie, zmęczone oczy. - Nie to, że mam coś przeciwko, ale nie chcę żebyś łaził znów w samych bokserkach po Londynie...
            Dan usiadł na blacie stołu, opierając stopy o dwa krzesła. Przybrał pozę, tak podobną do George'a, który kilka godzin temu wyglądał identycznie w moim mieszkaniu, że mimowolnie uniosłam brwi.
            - Czyli masz jednak coś przeciwko - zauważył Smith z lekkim uśmiechem.
            - No dobra, mam - zgodziłam się, podchodząc do szatyna. - Mam coś przeciwko twoim walonym koszmarom - stanęłam między nogami szatyna, żeby móc dotknąć jego policzków. - Mam coś przeciwko twoim sińcom pod oczami - pocałowałam włosy chłopaka, zanurzając w nich nos. - Mam coś przeciwko twoim małym torturom.
            Dan zamknął oczy i oparł się czołem o mój mostek, a ja pogłaskałam go po głowie. Ciepłe ramiona objęły mnie w pasie i przyciągnęły do siebie.
            - Będę przy tobie, tak długo, jak tylko będziesz tego potrzebował - szepnęłam.
           Oboje byliśmy bardzo zmęczeni. Prawie zasnęliśmy, strojąc w bezruchu. Było mi ciepło i dobrze chociaż przez chwilę. Nie ruszaliśmy się, aż do momentu, w którym rozległ się ostry gwizd czajnika. Nagły hałas rozdarł ciszę, jak cios nożem, który niszczy obraz. Akt czystej agresji na nieskazitelne piękno.
            Kiedy odsunęłam się od Dana, żeby nalać wody do kubków, zrobiło mi się zimno. Naciągnęłam rękawy niebieskiego swetra na palce. W salonie rozległa się muzyka. Rozpoznałam jeden z naszych wspólnych ulubionych zespołów. Alt-J zaczęło swoją melancholijną piosenkę, która zawsze jakoś nas uszczęśliwiała.
            Spojrzałam w stronę wieży. Smith majstrował coś przy głośnikach, a ja w tym czasie postawiłam herbatę na niewielkim stoliku obok kanapy. Muzyka sprawiła, że mimowolnie zaczęłam się kołysać w miejscu. Poczułam na sobie uśmiechnięte spojrzenie. Dan opierał się o ścianę obok radia i obserwował mnie z przekrzywioną głową. Wiedział, że nie potrafię tańczyć. Ja wiedziałam, że on nie potrafi tańczyć. Oboje byliśmy w tej kwestii całkowitymi porażkami.
            Mimo to nie zaprotestowałam, gdy szatyn podgłośnił muzykę, tak, że gorąca herbata w kubkach zaczęła drżeć, jakby sama chciała wyskoczyć z naczynia. Zaśmiałam się, gdy chłopak podszedł do mnie, zaczynając swój przedziwny taniec, ale nie usłyszałam własnego głosu. Dan poruszał ustami, śpiewając do mnie, ale tego też nie usłyszałam. Nie słyszałam już nawet własnych myśli.
            Nie tańczyliśmy, żeby wyglądać pięknie. Tańczyliśmy, bo to muzyka była piękna. Bo wprawiała w drżenie całe nasze ciała. Bo chcieliśmy śpiewać, krzyczeć i tańczyć, żeby nie myśleć o niczym innym. Biorąc pod uwagę fakt, że muzyka całkowicie nie nadawała się do tańczenia, musieliśmy wyglądać jeszcze gorzej.
            - But please don't go - zaśpiewaliśmy razem z wokalistą, patrząc na siebie z bliska. - I love you so... My lovely...
            Oddaliśmy się od siebie, skacząc jak idioci. Dan zawsze wykonywał te paralityczne ruchy, które w jakiś przedziwny sposób były idealnie dopasowane do rytmu, więc w ostateczności, wcale nie wyglądał tak fatalnie.
            - Please don't go, please don't go. I love you so, I love you so.
            Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Dobrze, że pan Grant był trochę przygłuchy.
            Tańczyliśmy do późnego wieczoru, zachowując się jak totalni idioci i nie myśląc o niczym innym niż muzyka w naszych uszach. Herbata całkiem wystygła. Dan zaczął wyginać się na wszystkie strony, jakby był już po kilku porządnych drinkach. Jego taniec obejmował machanie rękami, jeszcze dziwniejsze machanie nogami, a czasem gwałtowny skłon, jakby ktoś kopnął go w brzuch oraz jakieś a'la raperskie ruchy. Ja wcale nie byłam lepsza. Jak to określił George - byliśmy siebie warci.
            Oczywiście nie obyło się również bez uszczerbków na zdrowiu fizycznym.
            Oboje skakaliśmy na sofie. Dan właśnie obracał się gwałtownie, machając ramieniem. Jego dłoń wylądowałam na mojej twarzy. Palec chłopaka dźgnął mnie prosto w prawe oko. Złapałam się za uderzone miejsce, zginając się w pół. Obraz po prawej stronie zaszedł mgłą.
            - Przepraszam! - krzyknął spanikowany Smith. - O rany, przepraszam, nic ci nie jest? Ale ze mnie idiota. Przepraszam, przepraszam, przepraszam!
            Zeskoczyłam z kanapy, od razu na niej siadając. Łzy ciekły mi z oka, które zasłaniałam dłonią. Szatyn szybko ściszył muzykę i podbiegł do mnie zdenerwowany. Jak zwykle za bardzo się przejmował.
            - Nic się nie stało - wydusiłam, wciąż się śmiejąc.
            Wziął mnie za brodę i obrócił delikatnie w swoją stronę. Zabrałam dłoń, pokazując czerwoną powiekę.
            - Jezu - jęknął. - Na pewno stracisz przeze mnie oko...
            - Na pewno - zachichotałam.
            Odsunęłam się od Dana, żeby nabrać powietrza. Niemal dusiłam się ze śmiechu na widok przerażenia chłopaka.
            - Jesteś idiotą - stwierdziłam.
            - Wieeeeeem - westchnął Smith. - Przepraszam.
            - To nic - otarłam łzy i wreszcie zaczęłam się uspokajać.
            Kiedy moje prawe oko w końcu zaczęło prawidłowo funkcjonować, płyta skończyła się i automatycznie włączył się drugi krążek. Głos Ben'a Howarda wypełnił mieszkanie. Nagle wszystko stało się bardziej rzeczywiste. Chwila zapomnienia minęła. Wróciliśmy na ziemię.
            Dan pocałował mnie w czubek głowy i odgarnął włosy z mojej twarzy, które wysunęły się ze zrujnowanego koka. Oboje oddychaliśmy szybciej z wysiłku.
            - Co to właściwie było? - spytał Smith, uśmiechając się mimowolnie.
            - Nie wiem - po raz kolejny parsknęłam śmiechem. - Ale chyba mi się podobało.
            - Dobrze, że nikt nas nie widział.
            Skinęłam głową i napiłam się zimnej herbaty. Lubiłam ten smak. W przeciwieństwie do Dan'a, który skrzywił się, gdy tylko napój dotknął jego warg. Z niesmakiem odstawił swój czarny kubek, wstając z kanapy. Przeciągnął się, pokazując cienką linię włosków pod pępkiem. Moja przyjaciółka nazywała ,,drogą miłości" i uważała, że obecność takiej ,,drogi" u mężczyzn była oznaką, że są dobrzy w łóżku.
            Zagryzłam wargę, na myśl o tym stwierdzeniu. Po co ona mi to powiedziała? Za każdym razem jak widziałam ciemne włoski na brzuchu Dan'a, myślałam tylko o tym. To było cholernie irytujące.
            Złapałam krawędź koszulki chłopaka i zasłoniłam jego drogę miłości stanowczym gestem. Szatyn opuścił wyciągnięte ramiona z zaskoczeniem, widząc moje czerwone policzki.
            - Idź weź prysznic - mruknęłam, pijąc herbatę. - I idziemy spać. Jest już późno.
            - Dobrze proszę pani - szatyn wyszczerzył się, jak dzieciak z podstawówki.
            Nie mogłam powstrzymać rozbawienia na widok jego zęba, poczochranych włosów i skrzących się oczu.



***

PONIEDZIAŁEK


            - Nie wierzę - mruknęła Monica Causer, siadając obok mnie.
            Wbiłam z jękiem widelec w swoje spaghetti.
            - Ja też - przytaknęłam.
            Dziewczyna potrząsnęła z niedowierzaniem swoją rudą czupryną.
            - On cię zabije.
            - Wiem.
            - Nienawidzi, gdy uczniowie nie oddają prac na czas.
            - Wieeem.
            - A z tobą wiąże spore nadzieje.
            - Wieeeeeeeeeeeeeeem.
            Niemal wsadziłam twarz w makaron polany stanowczo niewystarczającą ilością sosu. Od rana czułam w żołądku zimną kluchę stresu. Przez wieczorne tańce z Dan'em nie dokończyłam swojej pracy o niewolnictwie. Prawdopodobnie teraz sama zostanę ogłuszona przez studentów z żołnierstwa, przyszli lekarze wytną mi organy, a resztę mnie ci z handlarstwa, czy jak to się nazywa, wystawią na targ niewolników w Kambodży.
            - Powiedz mi chociaż, że miałaś dobry powód - Monica drążyła temat z twarzą zarumienioną od emocji.
            Nie sądziłam, że mój brak subordynacji tak ją poruszy.
            - Ja... - miałam ochotę schować się pod stół, żeby uniknąć wybuchu wściekłości tej małej kruszyny.
            Nigdy nie widziałam, żeby Causer się denerwowała. Nie byłam pewna, jak się wtedy zachowuje.
            - Ty... - miedziane brwi uniosły się pytająco.
            Oparłam się łokciami o blat i ukryłam twarz w dłoniach nad talerzem makaronu.
            - Ja spałam u Dana - wymamrotałam.
            - Ty co...?
            Rudowłosa nachyliła się w moją stronę.
            - Ja spałam z Danem dzisiaj no... - powiedziałam i spojrzałam na przyjaciółkę, gotowa na wymiar sprawiedliwości.  - Tak samo wyszło.
            Granatowe oczy mierzyły mnie nieodgadnionym wzrokiem. Zagryzłam wargę i zniżyłam się na krześle.
            - Nie wierzę - powiedziała dziewczyna po raz kolejny dzisiejszego dnia.
            - Ja też - powtórzyłam swoją kwestię.
            - Ty naprawdę jesteś na tyle głupia, żeby rezygnować z kariery pisarskiej dla seksu z jakimś poczochrańcem? - Monica zmarszczyła swój piegowaty nos.
            - Co? - natychmiast zrobiłam się czerwona. - Nie, to nie tak, ja po prostu z nim spałam. Ja... My... Nie.
            Zapchałam się spaghetti. Dlaczego wszyscy sądzili, że spanie w jednym łóżku z chłopakiem jest równoznaczne z... no z tym.
            - Oh... - tym razem policzki rudowłosej stały się czerwone. - Sorry.
            Przez chwilę jadłyśmy w milczeniu.
            - W takim razie co odwróciło twoją uwagę od pisania? - spytała nagle dziewczyna.
            Westchnęłam, zastanawiając się nad odpowiedzią. Jak miałam wytłumaczyć przyjaciółce, że własnie wypełniam misję, którą powierzyły mi jakieś nieznane siły wyższe? Musiałam zrobić wszystko, żeby uchronić Dan'a od koszmarów. Musiałam odwracać jego uwagę od Wilczej Dziewczyny przez cały czas. Nie chodziło tylko bycie obserwowanym przez nieznajomą. Ona w jakiś dziwny sposób oddziaływała na Smith'a. Nie potrafiłam stwierdzić co się z nim dzieje, ale on bardzo bał się Wilczycy. Koszmary, w których go nękała wiązały się z jego codziennym życiem. Stały się częścią Dan'a. Bardzo martwiłam się, że w końcu mój chłopak całkiem zniknie i zostanie tylko myśl o strachu i kolejnej nocy.
            - To twoja znajoma?
            Spojrzałam pytającym wzrokiem na Monicę. Rudowłosa patrzyła gdzieś w bok. Podążyłam za jej spojrzeniem, a makaron, zalegający w moim żołądku nagle zapragnął wydostać się z powrotem na talerz.
            - Dlaczego tak uważasz? - zapytałam, udając, że wszystko jest w porządku.
            - Ciągle się na nas gapi.
            Granatowe oczy, okolone rudymi rzęsami, z zaciekawieniem lustrowały brunetkę. Wilcza Dziewczyna powoli jadła swoje kanapki, pochłonięta tą czynnością, jakby nic innego nie istniało. Siedziała zaledwie kilka stolików od nas.
            - Nie znam jej - mruknęłam obojętnie.
            Odetchnęłam głęboko, uspokajając umysł. George miał rację. Po prostu zacznę ja ignorować. Jeśli sama przestanę bać się brunetki, będę mogła pomóc Dan'owi przezwyciężyć również jego strach.
            - Jakaś taka jest... - mruknęła Monica, zakładając rudy lok, który spadł jej na czoło, za ucho. - Przypomina mi wilka trochę.
            Mimowolnie zerknęłam na nieznajomą. Czarne oczy odwzajemniły moje spojrzenie. 
Drgnęłam, na widok zimnych tęczówek, ale nie odwróciłam wzorku. Mierzyłyśmy się wzrokiem nieruchomo. Wszystkie moje wnętrzności zaczęły wariować.
            - Idziemy? - odezwała się nieśmiało Monica. - Zaraz zaczną się zajęcia.
            Popatrzyłam w granatowe tęczówki i kiwnęłam głową. Wytarłam spocone dłonie o dżinsy, a Causer odsunęła krzesło od stolika.
            - O... już poszła - stwierdziła, patrząc na stolik, przy którym siedziała Wilcza Dziewczyna.
            Podążyłam za spojrzeniem rudowłosej. Faktycznie miejsce było puste, jakby nikt wcześniej tam nie siedział. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem, zakładając plecak na ramiona.
            Moja kolejna bitwa z wilkiem.
            Jeszcze jej nie wygrałam.
            Ale nareszcie przestałam przegrywać.



***



            Kiedy zajęcia z panem Addisonem dobiegły końca, nasz nauczyciel poprosił każdego, żeby przed wyjściem, położył swoją pracę na biurku, jak zawsze.
            Podczas gdy studenci kładli pliki kartek na blacie, ja udawałam, że szukam pod fotelami długopisu. Profesor nie przejął się moim roztargnieniem, ponieważ zazwyczaj coś gubiłam, przez co opuszczałam salę ostatnia. Po za tym często zadawałam mężczyźnie mnóstwo pytań, opóźniając również jego wyjście. Tym razem podeszłam do biurka dopiero, gdy w pomieszczeniu nie pozostał nikt oprócz mnie i profesora.
            - Bardzo mnie ciekawi, jak sobie poradziłaś tym razem - rzucił Addison, chowając prace do reklamówki, ponieważ takiej ilości papieru nie pomieściłaby żadna teczka.
            Przełknęłam głośno ślinę, gdy nauczyciel wyciągnął dłoń po moją pracę.
            - Ja... - odetchnęłam głęboko. - Ale ja nie skończyłam swojego opowiadania.
            Oczy, koloru ciemnego piwa, sprawiły, że prawie skurczyłam się w sobie.
            - Przepraszam - jęknęłam cicho.
            - Dlaczego?
            Głos mężczyzny był tak zimny, że niemal poczułam, jak ostre sople lodu wbijają mi się w uszy i ranią mózg. Na moich ramionach pojawiła się gęsia skórka. Rozczarowanie profesora było chyba najgorszą rzeczą, jaka mogła się przydarzyć studentowi pisarstwa.
            - Nie mam na to wytłumaczenia - spuściłam wzrok, wyginając palce z nerwów.
            - Nie miałaś natchnienia?
            Moje spojrzenie zaczęło wędrować po ścianach sali, byle tylko nie spocząć na człowieku, który wciąż wyciągał dłoń w moją stronę, jakbym zaraz miała powiedzieć, że tylko żartuję i wręczyć swoje grube opowiadanie.
            - Nie był to może mój ulubiony temat - przyznałam. - Ale napisałam prawie wszystko. To... - odchrząknęłam, bo jakaś gula zalepiła mi gardło. - Osobiste sprawy.
            - W życiu pisarza nie ma osobistych spraw - zauważył zimno profesor. - Pisanie jest jego osobistą sprawą. Cała reszta stanowi jedynie natchnienie dla pisania. Przelewasz wszystkie swoje uczucia, wszystkie myśli, zmartwienia, radości na papier. Czyżby nagle pisanie przestało być twoją ,,osobistą sprawą" i pojawiły się ważniejsze ,,osobiste sprawy"?
            Popatrzyłam na pana Addisona ze skruchą. Czułam, że robi mi się niedobrze. Naprawdę nienawidziłam rozczarowywać ludzi.
            - Nie - szepnęłam.
            - Bardzo się na tobie zawiodłem Alice.
            - Przepraszam - powtórzyłam.
            - Akurat ty nie powinnaś się tak zachowywać.
            Miał na myśli fakt, że doświadczyłam wielkiej łaskawości ze strony uczelni, mogąc przenieść się na te studia. Doskonale o tym wiedziałam i owszem, byłam wdzięczna za daną mi szansę.
            - Chyba nie będzie to dla ciebie zdziwieniem, że oczekuję zadośćuczynienia.
            - Oczywiście - zapewniłam skwapliwie.
            - Dobrze - zadowolony profesor skinął głową. - Myślę, że słyszałaś o spotkaniach literackich na Variety Street, gdzie można podziwiać zarówno kunszt doświadczonych pisarzy, jak i początkowe zmagania młodych twórców.
            Kiwnęłam głową, naciągając bluzę na palce, jak zawsze, gdy się denerwowałam.
            - Chcę, żebyś przygotowała coś na następne spotkanie.
            Przez chwilę gapiłam się bezmyślnie w ciemne oczy.
            Wystąpienie studenta na spotkaniu literackim na Variety Street oznaczało możliwość zwrócenia na siebie uwagi wydawnictw, pisarzy i innych osób, które w przyszłości mogą okazać się bardzo pomocne. Taka szansa nie trafiała się wielu. To było jedno z tych marzeń, które każdy uczeń zapisuje sobie z tyłu grubych zeszytów, zapisanych od deski do deski opowiadaniami, wierszami i innymi notatkami, żeby mieć motywację. Żeby wiedzieć, gdzie chce się dążyć i co osiągnąć.                        To nie była kara, tylko najlepsza nagroda.
            - N-na kiedy? - wydusiłam z siebie, czując, jak rozciągam gumki w rękawach od ich nerwowego miętoszenia.
            - Na tę sobotę - uśmiech na ustach wcale nie należał do tych miłych. - O dwudziestej.
            Powstrzymałam głośny jęk. Niedobrze. To mało czasu. Bardzo mało czasu.
            Dostałam szansę zabłyśnięcia wśród znakomitych pisarzy, ale jeśli się skompromituję, to już nigdy nie stanę na nogach w świecie pisarstwa.
            Profesor Addison rzucił mi rękawicę prosto w twarz, a ta zostawiła na moim policzku piekący ślad.
            Ale postanowiłam ją podnieść i przyjąć wyzwanie z godnością.
            - Zrobię to.
            - A spróbowałabyś nie - mruknął mężczyzna pod nosem. - Do widzenia panno Killean.
            Patrząc na plecy wychodzącego nauczyciela, zdałam sobie sprawy z czegoś jeszcze. Był jeszcze jeden powód, dla którego czułam zaciskający się węzeł w żołądku.
            W sobotę był pierwszy koncert Dan'a.

~.~.~.~

Iiiii jest!
20 rozdział, a wraz z nim ponad 7 tysięcy wyświetleń!
+czyżby mały plot twist? 

Wiem, że trochę się opóźniło, ale wczoraj spędziłam Halloween u przyjaciółki, dzisiaj bieganie po cmentarzach, a w tym momencie jestem u kolejnej przyjaciółki i słuchamy z kina domowego płyt z "All This Bad Blood", która przyszła do niej niedawno i powiem: Jestem w niebie.

A teraz idzie kilka pytanek do moich wspaniałych czytelników:
1. Czy chcecie, żebym do niektórych rozdziałów dodawała piosenki, którymi się inspirowałam lub po prostu piosenki, które moim zdaniem pasują do tego rozdziału?
2. Czy chcecie dostawać linki ze zdjęciami do jakiś ubrań lub miejsc, lub czegoś tam, co akurat się przyda, tak jak zrobiłam to teraz? Ostatnio zauważyłam, że bardzo dużo osób to robi i nie wiem... Oczywiście linków nie będzie tak dużo, jak dzisiaj. Po prostu... taniec Dana to coś, czego nie da się opisać słowami, więc prezentacja wizualna była niezbędna.
3. Czy linki do piosenek chcecie w środku tekstu, czy raczej spisane na dole?

I jeszcze małe info, bo zrobiłam porządek na blogu, więc teraz wszystkie rozdziały i zlecenia macie w Spisie Treści po prawej stronie.

Mam nadzieję, że nie zostanę na maksa olana, ostatnio mało się odzywacie, czuję się prawie, że samotna :D
I znów się rozpisałam... Macie w nagrodę Dana:

Kocham was i czekam na komentarze!

18 komentarzy:

  1. Niech zostanie tak jak jest, możesz dodać tylko te piosenki którymi się inspirowalas:) i zgadzam się z tym, że tańca Dana nie da się opisać słowami xd /Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kay, dziękuję ^^
      'You can't spell "dancing" without saying Dan' Co nie? Xd

      Usuń
  2. Aż sobie wyobraziłam przejęcie Dana podczas ich wygłupów i przyznam że mnie też to rozbawiło xD Jej aż się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału i tego jak Alice rozwiąże ten problem.
    Czasami jak opisujesz "pojedynek" Alice z WD to mam ochotę krzyczeć i skakać jak cheerleaderka: "Do boju Alice, pokonasz tę Wilczą Dziewczynę!" :D Tak wiem, dziwna jestem xD

    A jeśli chodzi o formę to w sumie mnie nie przeszkadza wstawianie linków ze zdjęciami.
    Wstawianie linków z piosenkami na początku, bądź na końcu jest dobre jeśli chce się zaproponować coś podczas czytania całego tekstu, natomiast jak chcesz je gdzieś umiejscowić w tekście to uważam, że wstawienie ich w tekst tak jak to zrobiłaś w tym rozdziale jest najlepszym wyjściem, ponieważ podczas czytania można sobie puścić i wczuć w atmosferę, która panuje w tej danej sytuacji w tekście. Nie wiem czy brzmi to sensowne ale mam nadzieję, że zauważysz to co miałam na myśli xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie, ta panika w jego spojrzeniu. Daniel Campbell Smith sieje postrach w ludzkich oczach i przy okazji sercach.
      Ja, kiedy opisuje ich 'pojedynki' robię się czerwona z emocji, przez co mama uważa, że piszę z chłopakiem, co jest smutne (szczególnie, biorąc pod uwagę fakt, że chłopaka nie mam). Także spoko nie jesteś sama w swojej dziwności :D

      Dobra, to będę wstawiała linki piosenek w środku i na końcu... Albo na początku... A co tam, w zależności od humoru xd
      I wszystko brzmi sensownie, nie martw się :D

      Usuń
    2. Oj to prawda, co on robi z naszymi sercami to tego nie da się ogarnąć rozumem :o
      Tak właśnie jest jak wkłada się emocje w pisanie :D Ale dzięki temu później te emocje się ujawniają przy czytaniu :)

      No to się cieszę, bo studia i brak jakiejkolwiek chwili bez myślenia a nich robią mi w głowie bajzel i czasami tracę już sens w swoich wypowiedziach :C

      Usuń
    3. Rozumiem. Ja może nie jestem jeszcze na studiach, ale też dookoła czyste szaleństwo.
      Najgorsze jest to, że cały ten bałagan przenosi się na moje pisanie. Najnowsze, nieopublikowane jeszcze sceny są okropnie chaotyczne. Ugh

      Usuń
    4. No znam to, pisanie wymaga nie tylko dużoooo wolnego czasu ale także czystego umysłu, bo bez tego drugiego nawet to pierwsze nic nie da :< A no i wena, która może pracować swobodnie w tym czystym umyśle...

      To życzę Ci w takim razie dużo tej weny i czystego umysłu dla jej działania ;) Jeszcze będzie czas żebyś sobie to wszystko uporządkowała, nie śpiesz się tak ^^

      Usuń
    5. O tak
      Czysty umysł się przyda, dziękuję.
      Ostatnio ciężko o czysty, zadbany i niezbrukany umysł ._.

      Usuń
  3. Uśmiałam się czytając i oglądając tańczącego Dana z Alice.
    Biedne jej oczko :(
    Ale jestem też ciekawa jak wypadnie spotkanie literackie i koncert Dana. Omg? Czy Alice się uda to pogodzić? Czy pojdzie na koncert i zawali spotkanie czy na odwrót? Pisz pisz bo jestem ciekawa :D

    Jestem jak najbardziej za tym abys wstawiała zdjęcia i linki do piosenek. Fajnie się wtedy czyta. Sama to robię i myślę że to fajny pomysł :) Poza tym każdy moze znależć coś nowego dla siebie. Ja np nie znałam Alt J, tzn słyszałam o tym ale nie słuchałam. Dzis posłuchałam :D No a Ben H. miód na moje uszka, kocham go!
    Nie wiem czy nie lepiej będzie jak będą w środku tekstu.
    Ale zawsze możesz tez oprócz tego zrobić całkiem osobna listę gdzieś z boczku. Kurde właśnie na to wpadłam i chyba wykorzystam u siebie. Wszystko w jednym miejscu i w każdej chwili mozna posłuchać :)

    No dobra to tyle :) Jak zwykle zyczę dużo weny, pomysłów (choc tego nie wątpie masz mnóstwo) i czasu na pisanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh na pewno będzie ciężko. Alice to zawsze ma kurde szczęście...
      Też myślałam, żeby zrobić taką sobie playlistę z boku, ale jako informatyczny anty-geniusz, będę musiała najpierw trochę się rozejrzeć po opcjach itp xd

      Ach cudny Bem, kto go nie kocha? A Alt-J bardzo polecam, bo serio są genialni!

      Dziękuję za komentarz! Rady zarejestrowane w moim zmęczonym mózgu ^^
      (czas na pisanie... To jest coś czego brak mi najbardziej... I brak weny, gdy ten czas już jest... Życie takie nie fair. )

      Usuń
  4. Tak więc! Kochanie ty moje...
    Może najpierw odpowiem na zadane pytania:
    1. Tak.
    2. TAK (ja też tak robię xD)
    3. Linki do... czegokolwiek poproszę w środku tekstu, bo wtedy o wiele łatwiej jest się w tym wszystkim odnaleźć z sb to wyobrazić (tak, jak dzisiejszy taniec Dana), czy wizualizować.

    Co do rozdziału...
    KOCHAM TANIEC DANA <3 Nie wiem, czy tylko ja tak sądzę, ale osobiście uważam, że jego ruchy na koncertach są tak seksowne, że aż uginają się pode mną kolana. Tylko sęk w tym, że jeśli wyobrażam sobie kogokolwiek innego wykonującego podobny "układ", to od razu się krzywię... Daniel Dance pasuje tylko i wyłącznie do Dana <3 xDD
    Szkoda, że nie opisałaś dokładniej ruchów Alice... naprawdę jestem ich ciekawa.

    Cały rozdział oczywiście boski i bardzo przyjemnie się go czytało, ALE (tak, ja mam zawsze jakieś "ale", mi jest zawsze w dupie źle..) mam jedną drobną uwagę... Powtórzenia... One mnie tak rażą... I chociaż pewnie sama lepsza nie jestem, ale no... RAZI xD Zwłaszcza, gdy mówisz o Wilczej dziewczynie... czasami lepiej by było, gdybyś skróciła tą nazwę do zwykłej "Wilczycy", niż co drugie zdanie powtarzała to samo...
    Nie zrozum mnie źle, bo ja nie chce Cię krytykować (sama lepsza nie jestem~), a wręcz przeciwnie. Konstruktywna krytyka zawsze daje mi kopa do dalszej pracy, doskonalenia się, więc mam nadzieję, że i w twoim przypadku będzie tak samo.

    Życzę szybkich postępów i oczywiście czekam niecierpliwie na następny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taniec Dana należy do Dana i niestety, choćby nie wiem jak bardzo by się chciało (a próbowałam, możesz mi wierzyć...), powtórzyć ich się nie da xd
      Okay, opis tańców Alice wrzucę przy jakiejś innej okazji, życzenie odnotowane :D (nawet się na niej nie skoncentrowałam, bo nie sądziłam, że kogoś to faktycznie zainteresuje)

      I tak, zgadzam się! Ja też nie zzzzzznoszę powtórzeń. One wszystko psują ;-; kurcze wiedziałam, że praca nad rozdziałem u przyjaciółki, podczas słuchania nowo kupionej płyty Bastille i robieniu tysiąca innych rzeczy, to nie jest dobry pomysł xd jak tylko jutro dorwę się do laptopa, to jeszcze raz wszystko poprawię i będę bardziej uważła w przyszłości.
      Dziękuję kochana! Konstruktywna krytyka zawsze przydatna <3

      Usuń
    2. Że się tak wtrącę tu :P
      Danowy taniec jest tylko i wyłącznie sexowny w wykonaniu Dana i nikogo więcej. Pasuje do niego i wszystkie go za to kochamy. Mi tez sie uginają kolana i robi mi się gorąco. A ja próbowałam sobie wyobrazić Alice w takich samych ruchach jak Dan... dlatego też się uśmiałam czytając bo wyglądało to w mojej wyobraźni genialnie :D Dziękuję za uwagę, dobranoc :) Bastillowych snoof Dziubaski!

      Usuń
    3. Nooooo powiedzmy, że ruchy Dana są danowate, a ruchy Alice takie... aliceowate..? Xd jakoś tak. Oboje tańczą tak samo źle, ale na swój własny, indywidualny i niepowtarzalny sposób. Tak, czy inaczej... Wyglądają jak ostatnie łamagi. Chociaż Dan jest według ludzi seksowny (*kaszle* nie będę tu nawiązać do takiego Blame np... *kaszle*) . Nie wiadomo do końca jak z Alice, ale ona chyba nie ma takiego szczęścia jak Dan :D
      Dobranoc! <3

      Usuń
  5. Wyobrażałam sobie te tańce Dana i Alice podczas czytania i taki mam teraz zaciesz jak nie wiem co. Aż sama mam ochotę poskakać :)
    Co do Wilczej, to moja ciekawość sięga zenitu. Czy ona istnieje naprawdę, czy jest jakąś zbiorową halucynacją? Pojawia się i znika jak prawdziwy koszmar.
    Odpowiedzi na pytania:
    1. Tak.
    2. Hell yeah!
    3. Ja wolałabym w tekście nie pod.

    A teraz moje pytanie:
    Kiedy next? :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej to nawet niezły pomysł! Zbiorowa halucynacja! Wszyscy zaczną widzieć Wilczą Dziewczynę, a w końcu okaże się, że to tylko sen Alice, a kiedy się już obudzi, to odkryje, że Bastille istnieje, a Dan nie ma pojęcia o jej istnieniu O.o (jakby się zastanowić, to właśnie tak wyglądała ta sytuacja w rzeczywistości, bo zarys fabuły WD mi się przyśnił xd)

      A tak serio, to wszystko jeszcze się okaże. Nic nie zdradzę. Może WD to jakaś psycholka? Może zwyczajna dziewczyna? Who knows? (nawet ja do końca nie wiem)

      Next będzie w piątek/sobotę jak zawsze. Tym razem szykuje się mały flashback, żeby odwrócić waszą uwagę od wilczycy ;>

      Usuń
  6. Ah, nareszcie dorwałam komputer i mogę dodac komentarz *_*
    Dzikie wygibasy Dalice - nieziemskie, ahahahahah xD Daniel is a dancer, he's a soul's companion xDDD Choć myślałam, że nie da się tego opisać słowami, to jednak dałaś radę :D Więc gratuluję, wygrałaś wiadro internetów haha.
    Na początku myślałam, że profesor znienawidzi Alice i w ogóle ześle ją na Sybir, ale coś czuję, że ten facet naprawdę widzi w niej potencjał (serio, kto go nie widzi?) i specjalnie dał jej tę karonagrodę (napisałabym, że to nagroda, ale co jeśli w środku rozdziału Alice nagle wstanie i krzyknie "PLOT TWIST"? ;-;). No ale zobaczymy.
    Wilcza Dziewczyna tak mnie irytuje, że mam ochotę wyjść z siebie i stanąć obok (nie zrozum mnie źle - nie irytuje mnie jako Twoja bohaterka, tylko jako piczka prześladująca biednego Dana ;-;). Nie mogę się doczekać kiedy w końcu wyjdzie na jaw czy jest prawdziwa czy po prostu wszyscy po kolei wariują D:
    Jeszcze trochę i sama zacznę widzieć ją na każdym rogu hahaha.
    Co do pytań:
    1.Może się przydać c:
    2. Ok c:
    3. Moim skromnym zdaniem lepiej by bylo, gdyby były w tekście. Nie wiem jak innym ale mnie jest wtedy łatwiej ogarnąć której piosenki kiedy słuchać, żeby wczuć się w klimat :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój komentarz mnie rozwalił xd idk why, ale jest po prostu genialny :D

      Tańce Dana... To wszystko zasługa gifów, które obnażyły wszystkie ruchy tego dorka (jakkolwiek by to nie brzmiało o.o)

      A mógł zesłać na Sybir xdd ale chyba w sumie lubi tę małą blondynę, więc może nie bd tak źle xd plot twist może bd, może nie :D

      Piczka też mnie denerwuje, ale niestety będzie nas denerwować aż do końca. Również jej nie lubiłam na tym etapie opowiadania xd w sumie... No piczka no xd jak to idealnie określiłaś

      Też już zaczynam chyba mieć zwidy od czasu do czasu. Doprowadzę nas wszystkich do szaleństwa D:

      Usuń