czwartek, 2 października 2014

Zlecenie (Tumburulka) - Raz, Dwa, Trzy, Cztery

Wreszcie jest!
A teraz krótkie wytłumaczenie, sorry musicie je przeczytać :P
Jakieś dwa tygodnie temu, w wyniku rozmowy, założyłam się z Kamilą, autorką Tumburulki, która twierdziła, że do końca września liczba moich wyświetleń na blogu dotrze do 2000. Ja ani trochę w to nie wierzyłam, więc powstał pomysł zakładu. Gdybym faktycznie dobiła do tych 2k, miałam napisać scenkę z akcją, dziejącą się w jej świecie (gdybym nie dobiła, on napisałaby coś na podstawie WD). Jak widać koniec września nastał, a wraz z nim 3500 wyświetleń... Naprawdę nie wierzyłam, że to może się wydarzyć i oczywiście absolutnie nie traktuję tego, jak przegraną. Jestem wam wszystkim bardzo wdzięczna, szczególnie, że kiedy pojawił się tutaj 10. rozdział, na liczniku widniało jedynie 330, więc liczba zwiększyła się ponad sto razy!
Nie będę już wam przynudzać. Zapraszam do czytania, komentowania i te sprawy :D

Inspirowane rozdziałem 37.

~.~.~.~.


           Koncert powoli zmierzał ku końcowi. Dan wytarł mokre czoło białym ręcznikiem i zaczął nakładać bluzę. Tłum jak zwykle wydał z siebie ogłuszający wrzask.
           Piosenkarz lubił schodzić ze sceny i chować się między fanami. Właściwie nigdy nie potrafił zdecydować, który moment koncertu napełniał go tą wyjątkową, nieskończoną radością. Może to było "Of The Night", gdy tłum skakał razem z nim w akcie szaleńczej ekscytacji? Może "Pompeii", kiedy tysiące osób powtarzało tekst jego piosenki? Może "Bad Blood" na samym początku, tuż po wyjściu na scenę przed niekończący się ocean twarzy?
           A może właśnie "Flaws". Może ten moment, kiedy dookoła Dana panował prawdziwy sztorm. Krzyczący fani napierający z każdej strony jak olbrzymie fale. Spokojna wysepka sceny w oddali, na której stali jego przyjaciele, zerkając na wokalistę z niepokojem. Wszyscy zawsze martwili się o Smitha, kiedy chłopak znikał między dłońmi fanów, ale on nigdy nie dostrzegał w nich niebezpieczeństwa. Ci ludzie w jakiś sposób kochali to co on robił i poświęcali swój czas oraz pieniądze, żeby pojawić się na koncercie zespołu, więc dlaczego Dan miałby się ich obawiać?


           Kolejne twarze uśmiechały się do niego. Ręce, zachłannie wyciągnięte w stronę szatyna, próbowały chociaż musnąć ubranie chłopaka, jakby był mistycznym przedmiotem, którego dotknięcie zapewniało wieczne szczęście.
           - All of your flaws and all of my flaws, when they have been exhumed.
           Chłopak poczuł, jak czyjaś nachalna dłoń próbuje przedostać się przez jego pasek. No tak. To też się zdarzało... Dick popchnął go do przodu, więc Smith wyrwał się ze szponów nachalnej fanki (lub fana...), której twarzy nawet nie miał okazji dostrzec.
           - We'll see that we need them to be who we are - zaśpiewał do kamerki jednego z telefonów, a w oczach jego właścicielki pojawiły się łzy szczęścia. - Without them we'd be doomed.
           Piosenkarz zatrzymał się na chwilę przed jakimś chłopakiem.
           - There's a hole in my soul. I can't fill...
           Raz.
           Oczy Dana rozszerzyły się. Coś dziwnego, zimnego i nieprzyjemnego przeszkodziło mu w nabraniu powietrza.
           - ... it - wyszeptał, wciąż ściskając mikrofon przy ustach. - I can't...
           Dwa.
           Usłyszał obok ucha wysoki pisk fanki. Brzmiał jakoś inaczej niż zwykle. Jakby był zniekształcony zwierzęcym strachem. Wwiercał się boleśnie w czaszkę chłopaka.
           Trzy.
           Nie mógł już śpiewać. Wreszcie zdał sobie sprawę czym było to nieprzyjemne uczucie, które rozpierało go od środka i wydostawało się na zewnątrz w postaci gorącej gęstej krwi.
           Ból.
           Świat zaszedł mgłą. Twarz chłopaka, który stał przed nim z szaleńczym uśmiechem, wydawała się być przerażająco zniekształcona. Wszystko przesłoniła czerwień. Dan zdążył pomyśleć jeszcze, że po koncercie musi zadzwonić do Blue, żeby powiedzieć jej o tym debilu, który wsadził mu nóż w brzuch, przez co zepsuł koncert.
           Cztery.

***


           Dotarcie do nieprzytomnego Dana, zamkniętego w obręczy spanikowanych fanów i samotnego Dicka, próbującego ochronić piosenkarza, zajęło ratownikom za dużo czasu.
           Krew wyciekała z czterech ran, zmieniając się w brązową maź, po zmieszaniu z wydeptaną ziemią. Smith wciąż poruszał wargami w niemym śpiewie, a napastnik, który jeszcze przed chwilą śmiał się szyderczo, trzymając krótki nóż, teraz został powalony przez kilku fanów i jęczał z twarzą w krwawym błocie.
           Wreszcie piosenkarz został przeniesiony w bezpieczne miejsce, do wnętrza karetki. W porównaniu z huczącym tłumem, tutaj panowała cisza. Niemal jak w grobie.

***


           Zespół znalazł się w szpitalu, kiedy Dan leżał już na sali operacyjnej.
           Kyle natychmiast zaatakował dyżurującą kobietę w punkcie informacji.
           - Coznim?Coznim?Coznim?Coznim?Coznim?
           W jego wielkich brązowych oczach błyszczały łzy, a podbródek drżał niebezpiecznie. Blondynka w uniformie uniosła pytająco brwi. Pewnie była przyzwyczajona do podobnych sytuacji. Will odsunął zrozpaczonego klawiszowca i spojrzał na pracowniczkę szpitala bardziej rzeczowym wzrokiem. 
           - Szukamy Daniela Smitha, który został zaatakowany na koncercie. - powiedział.
           - Jest na sali operacyjnej - wyjaśniła kobieta. - Dopiero po operacji, będzie wiadomo coś więcej, ale... - ściszyła głos, żeby Kyle, uspokajany przez Woody'ego, nie usłyszał. - Jest w ciężkim stanie. Cztery rany kłute. Stracił dużo krwi.
           Mężczyźni znaleźli pomieszczenie, za którego zamkniętymi drzwiami, grupa lekarzy walczyła o życie ich przyjaciela. Will i Woody usiedli na plastikowych krzesełkach, ale Simmons nie potrafił usiedzieć w miejscu.
           - Muszę zadzwonić do Caro - stwierdził w końcu, wyciągając telefon z kieszeni.
           Brunet kilka razy wybierał numer żony, ponieważ jego zimne dłonie trzęsły się tak mocno, że nie był wstanie trafić w ikonkę.
           Ruda dziewczyna odebrała po sześciu sygnałach.
           - Jak tam impreza? - spytała głośno, bo w tle huczała muzyka. - Ja właśnie zdradzam cię z wielką dynią - roześmiała się.
           - Caruś - wyszeptał Kyle. - Możesz wyjść na dwór?
           - Poczekaj, nie słyszę cię! Wyjdę na dwór!
           Simmons wreszcie oklapł na siedzeniu i ukrył twarz w wolnej dłoni.
           - No czego tam? - odezwała się ponownie dziewczyna, tym razem już spokojniej. - Chcesz mi powiedzieć, że też znalazłeś sobie jakąś przystojną dynię? Od razu mówię, że jak zdradzisz mnie z facetem, to urwę wam obojgu jaja.
           - Ktoś chciał zabić Dana - powiedział brodacz. - Ktoś chciał z-zabić na-na-naszego D-D-Danusia...
           Przez chwilę nikt nie odpowiadał.
           - Wyjątkowo chamski żart - warknęła wreszcie Caro.
           - Nie żartuję - jęknął Kyle. - J-j-jakiś gość miał n-nóż... I na Flaws... I Dan... I-i-i wtedy on... I on... I Dick, próbował... Boże.
           Will, widząc trzęsące się ramiona przyjaciela, zabrał chłopakowi telefon.
           - Cześć Caro, tu Will - powiedział do słuchawki. - Dan jest w tej chwili w szpitalu. Został zaatakowany na koncercie. Ktoś musi powiedzieć Blue, ale nie możemy tego zrobić przez telefon. Musisz jej powiedzieć. Zarezerwowałem wam samolot na za 3 godziny. Ona nie może lecieć sama. Musisz się nią zająć, rozumiesz? 
           - Ale... - Caro wciąż nie mogła uwierzyć. - Dlaczego ktoś miałby to zrobić?
           - Nie wiem kurwa - warknął basista, będący już na granicy wytrzymałości. - Nie mam pojęcia, ale musisz to zrobić Caro, rozumiesz?
           - Dobrze - powiedziała cicho żona Kyle'a. - Dobrze, powiem jej.
           - I Caruś... - dodał Farquarson już miększym głosem. - Spokojnie. To nic poważnego - skłamał gładko. - Na pewno nic mu nie jest.
           - Okay. To... Ja idę.
           Dziewczyna rozłączyła się, ale basista i tak usłyszał zduszone łkanie rudowłosej. Oddał komórkę przyjacielowi.
           - Nie martw się, to nic poważnego - powtórzył do Simmonsa. - Nic mu nie będzie.
           Chudy brodacz pokiwał głową, ale wyraz jego twarzy mówił, że kompletnie nie wierzy Willowi. Farquarson poczochrał trochę głowę klawiszowca i wrócił na swoje miejsce obok Woody'ego, gapiącego się w podłogę.
           - Przed koncertem mówiłem mu, żeby na siebie uważał - stwierdził perkusista bez wyrazu. - Mówiłem mu, że to już nie jest ten nieszkodliwy tłumek z początków naszej kariery - chłopak spojrzał na Willa. - Odpowiedział, że ludzie nie mogą być tak źli, jak nam się wydaje.
           Kyle, siedzący po drugiej stronie korytarza, uniósł głowę.
           - Ja wiem dlaczego t-ten... Wiem czemu to zrobił - szepnął.
           Dwójka muzyków spojrzała na klawiszowca.
           - Rok temu Dan przespał się z jego dziewczyną i ona go zostawiła. Słyszałem, jak mówił tak policji. W jego oczach to właśnie Dan jest zły. Ale... - Kyle spuścił wzrok, jakby sam nie wierzył, że ma zamiar powiedzieć coś poważnego. - Przecież on nie jest zły... On tylko na chwilę się zgubił, nie?

***


           Dan stracił świadomość tuż po czwartym ciosie i teraz znajdował się gdzieś na granicy świata żywych, sennych marzeń i krainy umarłych.
           Widział ciemne oczy Blue, oświetlane tylko przez ekran laptopa i latarnie ulicy. Dziewczyna siedziała na dachu i uśmiechała się do kamerki, za którą siedział chłopak. Byli całkiem sami. Nie istniało Bastille, nigdy nie było tych wszystkich fanek, z którymi Dan spędził nieprzespane noce, wypadek, który zniszczył życie Blue, nigdy się nie wydarzył. Nie musieli martwić się co zrobią, kiedy nastanie poranek.
           - Kocham cię - powiedziała lekko brunetka zupełnie, jakby mówiła mu to codziennie od samego początku wszechświata.
           - Ja też cię kocham - odparł Dan.
           Nagle dzielący ich ekran zniknął. Blue oparła swoje czoło o jego czoło i westchnęła cicho, obejmując szyję chłopaka chudymi ramionami.
           - Nigdy cię nie opuszczę - szepnęła. - Nigdy nie będziesz już sam. Tylko wróć do mnie.
           Nie mógł nie spełnić jej prośby.

7 komentarzy:

  1. Czołgiem!
    Na Jesiennej Drodze pojawił się nowy rozdział.
    Zapraszam :)

    Na razie nie mam czasu na nadrabianie. Sprawdziany gonią powtórki, a matura już blisko. Ale bez obaw. Weekend is coming ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. .・゜゜・(/。\)・゜゜・.
    Czo to było? Rany "Flaws" już nigdy nie będzie takie samo.
    Aż nie wiem co napisać. To było takie wzruszające i serce mi się kroiło jak to czytałam. Jeszcze za pierwszym razem przeczytałam "Nie mógł spełnić jej prośby" ale na szczęście tak nie napisałaś xd
    To był bardzo emocjonalny tekst. Ej ale zawsze jest takie ryzyko i aż strach pomyśleć, że może się to przytrafić każdemu wokaliście i nie tylko :o

    Tak w ogóle już tyle razy się natknęłam na ten wątek z Danym śpiącym z fankami, że aż się zastanawiam skąd Wy to wiecie lol xD
    ~Pat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emocji tak wiele :D

      Tzn ten Dan 'pochodzi' z ff Kamili. U niej nasz kochany Danny miał za sobą sporo ummmmm zbliżeń z fanami. Ja o powód lub prawdziwość wydarzeń jej ff nie pytam, ja tylko wykonuję swoją robotę i czerpię przyjemność z możliwości uprzejmiania ludziom życia (lub rujnowania go :D)

      Usuń
    2. O zapomniałam dodać, że strasznie spodobał mi się ten pierwszy fragment z odliczaniem ♥ Ty zawsze wiesz, jak trafić w moje kokoro :D

      Hahaha okej, okej. Pytam, bo już się nie raz z tym spotkałam i zaczynałam powoli wierzyć, że to jest prawda xD

      Mnie tam Twoje teksty życie umilają :3 I aż samej zachciało mi się wznowić pisanie opowiadania odkąd zaczęłam czytać Twojego bloga :p
      ~Pat

      Usuń
    3. Ooo ooo to super! Gdybyś miała zamiar opublikować swoją twórczość, to będę twoją tak wierną fanką jak ty moją :D

      Usuń
  3. O gosh! Wybrałaś akurat rozdziała z opowiadania Tumbulurki, który był dla mnie najbardziej wstrząsający i jest jednym z moich ulubionych :) Jak dla mnie udźwignęłaś temat na 110%. Bardzo mi się podoba, twoja wizja tego wydarzenia, a opis snu Dana podczas operacji, to prawdziwa bomba emocjonalna.
    Do powstania tego rozdziału, też się trochę przyczyniłam bo przecinałam Wasz zakład, ha! :P I po raz pierwszy byłam świadkiem zakładu gdzie to przegrany dostaje nagrodę :) Takie rzeczy tylko z wami szalone Stormerki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh dziękuję! To bardzo miłe z twojej strony, bo szczerze to trochę się bałam waszej reakcji...
      Ale pisało się całkiem przyjemnie, więc faktycznie nie cierpiałam z powodu przegranej :D

      Usuń