poniedziałek, 6 października 2014

17. Flashback - George, chyba jestem pijana...

Chciałam zrobić nawet oddzielnego posta na 4k wyświetleń, bo byłam taka szczęśliwa, ale jak zwykle coś mi się usunęło, a nie miałam kompletnie czasu, żeby pisać kolejne podziękowania, bo miałam strasznie zajęty weekend.
Tymczasem właśnie wybiło mi tu 4 500 wyświetleń, urodziny już się skończyły, 18 lat już żyję na tym świecie, więc czas wracać do roboty. Innymi słowy... nowy rozdział!
(Komentarze jak zawsze mile widziane. Kocham was, ale wy doskonale o tym wiecie, nie?)

~.~.~.~


NIEDZIELA 

[To nie jest jeszcze flashback, ale był za krótki, żeby robić z niego oddzielny rozdział]



               Drzwi do mieszkania Dana były otwarte, więc weszłam bez pukania. Już na schodach słyszałam dźwięki pianina.
               - Cześć! - krzyknęłam od progu.
               Muzyka natychmiast ucichła i po chwili Dan wyjrzał z sypialni. Miał na sobie jakiś stary rozciągnięty sweter i dresowe spodnie.
               Przechyliłam głowę jak ciekawski pies.
               Dresowe spodnie.
               Łał.
               - Przyniosłam ci coś - uniosłam pełną reklamówkę. - Mam wrażenie, że nie zrobiłeś dziś zakupów.
               Twarz chłopaka rozpromieniła się jak popołudniowe słońce, zerkające do salonu przez okno. Dałam mu torbę, za co dostałam całusa w policzek. Szatyn zaczął wyciągać jedzenie, jeszcze zanim reklamówka dotarła do kuchni. Usłyszałam okrzyk zachwytu, więc wywnioskowałam, że Dan odkrył słoiczek kawy. Zauważyłam jej brak podczas ostatniej wizyty.
               - Jesteś najlepszą dziewczyną na świecie! - stwierdził Smith, nastawiając wodę w czajniku.
               Usiadłam przy stole, z uśmiechem. Wszędzie panował bałagan. Brudne naczynia w zlewie, okruchy na blatach, zwinięte ciuchy na podłodze w salonie. Dobrze, że żadnemu z nas to nie przeszkadzało.
               - Jak ci idzie? - spytałam pstrykając okruszkami chleba ze stołu.
               - Jedna piosenka jest już prawie skończona. Ale w drugiej mam problem z drugą zwrotką - westchnął chłopak, siadając obok mnie. - Niby już ją napisałem, ale strasznie mi się nie podoba...
               - Zrób sobie przerwę - poradziłam. - Nic tak nie odświeża umysłu jak kawa i wiosenne powietrze.
               Gdy napój była gotowy, zabraliśmy ze sobą kubki i koc, po czym zeszliśmy na parter. Dan włączył latarkę w telefonie i ostrożnie zagłębił się  w ciemności. Po raz setny przeklęłam brak żarówek w korytarzu. Przejście obok schodów było nie tylko wąskie, ale również zagracone starymi sztalugami. Po prawej stronie dostrzegłam zarys dwóch par drzwi. I pajęczyny. Wszędzie były pajęczyny. Jak w jakimś horrorze. Wzdrygnęłam się, gdy lepkie nitki zostały na mojej dłoni. Było tak ciasno, że nie byliśmy w stanie iść obok siebie. Podążałam grzecznie za Danem, modląc się, żebyśmy wyszli już na zewnątrz.
               Chłopak dotarł do drzwi na samym końcu korytarza. Przez chwilę mocował się z klamką, aż wreszcie zalało nas złote światło. Zamrugałam i rozejrzałam się po zaniedbanej werandzie, na którą wyszliśmy. Deski w niektórych miejscach były nadgniłe. Ich kolor całkiem zniknął pod warstwą brudu i starości. Ostrożnie zeszliśmy z niebezpiecznie skrzypiących schodków na zarośnięty trawnik. Przydałoby mu się porządne strzyżenie, ale udało nam się ułożyć koc we w miarę wygodnym miejscu. Usiedliśmy obok siebie, osłonięci od całego świata przerośniętymi krzaczorami, obserwując nieruchome słońce nad nami.
               - Jak praca? - spytał Dan, pijąc kawę.
               - Dobrze, Rosaline właśnie dowiedziała się, że William jest dyrektorem firmy, z którą kiedyś współpracował jej ród - odparłam, patrząc na swój kubek.
               - Ród i firma? - chłopak uniósł brwi. - Te dwa słowa dziwnie ze sobą wyglądają.
               - Rosaline jest niewolnicą - wytłumaczyłam. - I mieszkała na pustyni. Tam słowo 'ród' nikogo nie dziwi.
               - A słowo 'firma'? - droczył się ze mną szatyn. - Co robi? Sprzedaje oranżadę w proszku?
               Przewróciłam oczami, a Smith zaśmiał się ze swojego słabego żartu.
               - Jesteś idiotą - prychnęłam.
               - Przepraszam - odpowiedział chłopak ze skruchą.
               Usłyszałam tupot stóp na werandzie. Oboje spojrzeliśmy w tamtą stronę i dostrzegliśmy pana Grant'a rozstawiającego sztalugi na zbutwiałym drewnie.
               - Dzień dobry! - pomachałam do staruszka z uśmiechem.
               Mężczyzna uniósł dłoń w geście powitania, nie poświęcając nam więcej uwagi. Podchwyciłam zdziwione spojrzenie Dana.
               - Znasz go? - zapytał.
               - Poznałam go wczoraj tak właściwie - wzruszyłam ramionami i siorbnęłam z kubka. - Tak całkiem przypadkiem weszłam do jego domu...
               Smith wciąż patrzył na mnie wyczekująco.
               - Bo... - zająknęłam się. - W korytarzu zgasło światło... I pomyliłam drzwi... No i dostałam do niego obraz... Bardzo ładny...
               Dan pokręcił głową ze zrezygnowaniem, powstrzymując śmiech.
               - Dlaczego ty zawsze wpakowujesz się obcym ludziom do domów?
               - Hej, no przecież nie robię tego tak często! - oburzyłam się. - Zdarzyło mi się raz czy dwa...
               - Trzy czy cztery...
               - Ugh - przewróciłam oczami z irytacją. 
               Chłopak zachichotał, widząc moją złość, przez co prawie oblał się kawą.
                

*** 

FLASHBACK 



               Było mi niedobrze. Cały świat kręcił się gwałtownie, ściany korytarza wydawały się napierać na mnie z każdej strony, powietrze było zbyt gęste żeby nim oddychać, a temperatura zbyt niska i zbyt wysoka jednocześnie.
               - Nie piję więcej - mruknęłam po raz setny. - Gdzie jesteś George, zamorduję cię dupku.
               Mój kochany przyjaciel upił się ze mną w klubie. Potem wróciliśmy do akademika, gdzie mieszkał. Gdy chłopak wchodził na piętro, ja musiałam na chwilę usiąść na schodach, bo nie dałam rady iść dalej. Teraz byłam tutaj i próbowałam znaleźć pokój George'a, ale nie miałam nawet pojęcia, czy jestem na pierwszym piętrze, czy już na drugim. Cyferki na drzwiach rozmazywały mi się przed oczami.
               Zmęczona nacisnęłam klamkę drzwi po prawej stronie. Nie miałam pojęcia kto mógłby tu mieszkać. Nieważne. Potrzebowałam tylko małej pomocy.
               Weszłam do pokoju bez pukania i niemal wtoczyłam się do sypialni, w której siedziało dwóch chłopaków. Mieszkańcy spojrzeli na mnie zaskoczeni. Jeden trzymał gitarę, przewieszoną przez ramię, a drugi trzymał jakiś dziwny przyrząd i grzebał w laptopie. Było w nim coś...
               - Alice?
               Zmarszczyłam brwi.
               - Daaaaan? - jęknęłam, czując, że moje i tak już zarumienione policzki stają się jeszcze bardziej czerwone.
               Źle trafiłam. Mogłam tu nie wchodzić. Nie chciałam zrobić na szatynie wrażenia głupiej blondynki, która pijana wparowuje ludziom do pokoju. I tak pewnie mnie za taką miał. Po co jeszcze utwierdzać go w tej opinii?
               - Jesteś pijana? - spytał chłopak z gitarą.
               - Zamknij się Ralph - mruknął Dan, wstając.
               - Przepraszam - wydusiłam, odsuwając się od zbliżającego chłopaka z paniką. - Pomyliłam pokoje...
               Noga, którą podniosłam, jakimś cudem zaczepiła o drugą i nagle poczułam, że lecę do tyłu prosto na ścianę. Smith wyciągnął rękę i przyciągnął mnie za bluzę do siebie, chroniąc przed upadkiem.
               - Łał - odezwał się znów Ralph. - Nie sądziłem, że masz taki refleks stary.
               - Ja też nie - odparł Dan. - Wszystko w porządku?
               - Tsaaaa - wydukałam. - Przepraszam, jestem trochę pijana. Przyjaciel mnie upił i zostawił na schodach. Przepraszam, tak mi głupio...
               - Spoko - szatyn trzymał mnie za ramię, żebym znów się nie przewróciła. - Odwiozę cię może do domu czy coś?
               - Ja... Ja... - popatrzyłam na chłopaka rozkojarzona. - Które to nasze spotkanie?
               - Trzecie - uśmiechnął się lekko Dan.
               - Och świetnie - jęknęłam, chowając twarz w dłoniach. - Czemu przy tobie zawsze robię z siebie idiotkę?
               - Hej, no nie jest tak źle - chłopak poklepał mnie lekko po głowie.
               - Straciłam już swoje "do trzech razy sztuka" - narzekałam dalej. - Teraz na pewno mnie nie polubisz...
               Jezu, co ja gadam. Dlaczego alkohol zawsze usuwa mój filtr między mózgiem a ustami? 
               - Nie martw się, lubię cię - zapewnił mnie Smith.
               Znów popatrzyłam na szatyna z nadzieją.
               - Serio? - spytałam. - I nie uważasz, że jestem głupia?
               - Dlaczego miałbym tak uważać? - zdziwił się chłopak.
               Wzruszyłam ramionami i znów się zachwiałam.
               - Bo jestem głupia - odpowiedziałam. - Daję się upić i wchodzę obcym ludziom do domu.
               - Daj spokój - wtrącił Raplh, podchodząc do nas. - Nie widziałaś tego idioty, gdy się napije - wyszczerzył się do Dana. - Wpadanie do domów obcych ludzi to najmniejszy problem przy tym małym pijaku.
               - Naprawdę? - uśmiechnęłam się, podniesiona na duchu. - Co na przykład robi?
               - Niewaaaaaaażne - przerwał szybko zaczerwieniony Smith. - Dzięki gościu - spojrzał z pogardą na rozbawionego przyjaciela. - Zabieram cię do domu, chodź.
               - A co z tym? - gospodarz wskazał na otwarty laptop.
               - Zapisz i wyłącz. Skończę jutro.
               Szatyn wyprowadził mnie na korytarz. Powoli ruszyliśmy w stronę schodów.
               - Gdzie mieszkasz? - spytał Dan.
               - Ummmm - byłam zbyt skoncentrowana na stawianiu kolejnych kroków, żeby jednocześnie odpowiedzieć na tak trudne pytanie. - Ja... Ja...
               Jęknęłam ze zrezygnowaniem. Czułam się co raz gorzej. I było mi co raz bardziej wstyd.
               - Wystarczy, że pomożesz mi znaleźć przyjaciela - stwierdziłam wreszcie. - Nazywa się George i mieszka... gdzieś tutaj.
               Machnęłam ręką, prezentując cały budynek, w którym się znajdowaliśmy.
               - Rozumiem, że nie pamiętasz numeru pokoju? - dostrzegłam, że kącik ust szatyna drga z rozbawieniem.
               - Njeee - pokręciłam zamaszyście głową i od razu zatoczyłam się niebezpiecznie.
               - Hej, hej, hej... Spokojnie - Dan po raz kolejny uchronił mnie przed upadkiem. - Może sobie usiądziesz?
               Posadził mnie na podłodze. Oparłam głowę o twardą ścianę, oddychając głęboko. Wszystko wirowało.
               - Chcę do łóżka - mruknęłam zmęczona.
               - Zaraz jakieś ci znajdziemy - zapewnił Smith. - Nie martw się.
               Obserwowałam spod przymkniętych powiek, jak chłopak przeczesuje włosy i puka do pierwszego pokoju na lewo. Poczekał, aż jakaś dziewczyna otworzy drzwi.
               - Cześć - przywitał się nieśmiało szatyn. - Znasz może George'a?
               - Jakiego? - nieznajoma uniosła brwi, żując ostentacyjnie gumę.
               Dan spojrzał na mnie pytająco.
               - Hayden'a - mruknęłam.
               - Nie - drzwi zatrzasnęły się tuż przed nosem zestresowanego chłopaka.
               Smith westchnął i podszedł do kolejnego pokoju.
               - Cześć, znasz George'a Hayden'a?
               Przyglądałam się biednemu chłopakowi, który przyjmował z godnością wszystkie obelgi i niemiłe komentarze. Uśmiechnęłam się lekko.
               - Jesteś moim bohaterem, wiesz? - szepnęłam, chociaż Dan nie mógł mnie usłyszeć.
               Nikt nigdy nie zrobił dla mnie tak wiele, w tak krótkim czasie. Odkąd zaczęłam studiować wpadłam w poważne tarapaty tylko trzy razy. I za każdym razem kończyło się spotkaniem Dana Smitha, który ratował mnie, a na koniec zbywał moje podziękowania szerokim uśmiechem, który odsłaniał nadkruszonego zęba.
               - Znalazłem twojego przyjaciela - głos szatyna wyrwał mnie z otępienia. - Chodź, idziemy do łóżka.
               Zachichotałam pod nosem, gdy chłopak podnosił mnie z ziemi. Oparłam się o znajomego i pozwoliłam mu prowadzić się przez ciasny korytarz w stronę schodów.
               - Natknąłem się na pokój jego kumpla - wytłumaczył Dan. - George Hayden mieszka na pierwszym piętrze. Ty z rozpędu dotarłaś aż na drugie.
               Zatrzymaliśmy się na krawędzi przepaści. Szatyn rozświetlił ciemność jednym pstryknięciem, odsłaniając ciągnące się w nieskończoność schody.
               - Nie zejdę tam - jęknęłam, cofając się.
               - Daj spokój Alice - ręce Dana powstrzymały mnie od ucieczki. - Zaraz będziemy na dole i będziesz mogła pójść spać...
               - Spadnę - pisnęłam, trzymając się kurczowo ramienia Smith'a. - Spadnę i złamię kark. I na pewno pociągnę cię za sobą. I ty też złamiesz kark. Co już w ogóle będzie smutne. Nie chce mieć cię na sumieniu! Zostaw mnie tutaj. Mogę spać tutaj. Tu będzie wygodnie. Nie zejdę tam. Nie. Nie ma mowy! Zabiję się! Nie po to tu się wspinałam, żeby teraz schodzić! Nie! Nienienienienieeeeeeeee
               Chłopak wybuchnął śmiechem.
               - Nie spadniesz - obiecał. - Zobacz ta barierka jest całkiem solidna.
               Złapał mnie za rękę i położył moją dłoń na poręczy. Zacisnęłam palce na lepiącej się desce. Dan stanął po mojej drugiej stronie. Popatrzyłam na niego niepewnie, czując jak serce obija mi się o żebra. Niebieskie spojrzenie było kojące.
               - Masz ładne oczy - stwierdziłam nagle.
               - Oh serio? - szatyn przechylił głowę rozbawiony. - Ty masz ładniejsze
               - Moje oczy są bezbarwne - zaprotestowałam. - I małe. I brzydkie.
               Nawet nie zauważyłam, kiedy Dan złapał mnie za nadgarstek i delikatnie pociągnął w dół. Schodziliśmy powoli, pogrążeni w dyskusji.
               - Ale ładnie błyszczą.
               - Nie-e - powiedziałam tonem zirytowanego dziecka. - Moje oczy są najbrzydsze na świecie.
               - Nie-eee - przedrzeźniał mnie Smith.
               - Ta-aaaak - pokazałam mu język.
               Szatyn zachichotał, kręcąc głową ze zrezygnowaniem.
               - Jesteśmy na miejscu.
               Uniosłam brwi. Staliśmy przed drzwiami z numerem 128. Nawet nie zauważyłam, kiedy tu dotarliśmy.
               Dan zapukał do pokoju i cierpliwie czekaliśmy, a George nas przywita.
               Drzwi otworzyły się i pojawiła się w nich spita twarz mojego przyjaciela, na widok którego Smith ścisnął mój nadgarstek. No tak. Hayden nie wyglądał na osobę godną zaufania. Ramiona miał pokryte tatuażami, w uszach tunele, a na głowie dziwną fryzurę, która składała się z długich czarnych włosów na czubku i wygolonych paskach po obu stronach czaszki. Zielone oczy, mimo zmęczenia, błyskały złośliwymi ognikami.
               - Ooooo - ucieszył się chłopak, gryząc końcówkę taniego papierosa. - Znalazła się moja zguba.
               - Zostawiłeś mnie na schodach - poskarżyłam się obrażona.
               - Oj przeżywasz - George przewrócił oczami. - Przynajmniej spotkałaś kolegę. Przeżyłaś przygodę. Te sprawy. Kto to tak w ogóle? - zmierzył szatyna nieprzyjaznym wzrokiem.
               - To Dan Smith - przedstawiłam znajomego, który za wszelką cenę starał się ukryć zdenerwowanie.
               - Ten Dan Smith? - pełne usta rozszerzył uśmiech. - Siema stary. Alice mi o tobie mówiła. Dużo. Dużo, a nawet więcej.
               Zaczerwieniłam się aż po uszy. Kłamał, żeby zrobić mi na złość. George usłyszał o Danie tylko raz, ale uwielbiał wprawiać mnie w zażenowanie.
               - Dobra, wal się - przerwałam przyjacielowi. - Mogę u ciebie spać?
               - Jaaaaaaaasne - George przeciągnął się i dopiero teraz zobaczyłam, że jest w samych tęczowych bokserkach. - Jesteś jeszcze na tyle chuda, że zmieścimy się razem w moim ciasnym łóżeczku.
               Na żebrach chłopaka również widniał wielki tatuaż. Gdy brunet odwrócił się i zniknął w głębi mieszkania, jego plecy także zaprezentowały ogromne wydziergane skrzydła. Dan patrzył na Haydena z lekkim przerażeniem.
               - Jesteś pewna, że nie pamiętasz, gdzie mieszkasz? - spytał cicho. - Mogę cię podwieźć...
               - George to mój przyjaciel od wielu lat - uspokoiłam Smith'a. - Jest naprawdę miły. Chyba nie oceniasz ludzi po wyglądzie co? - spojrzałam oskarżycielsko na szatyna, chociaż wcale nie miałam mu za złe jego zdenerwowania.
               Troska chłopaka była całkiem miła.
               - Nie... Jasne, że nie - odparł szybko Dan. - Ale... Ja... - dostrzegłam rumieniec na policzkach szatyna. - Nieważne.
               Przytuliłam niezdarnie znajomego.
               - Dziękuję za pomoc - powiedziałam z twarzą w jego koszulce.
               - Nie ma sprawy - mruknął chłopak. - Śpij dobrze.
               - Ty też. 
               Weszłam do mieszkania mojego przyjaciela i zamknęłam za sobą drzwi. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętałam z tamtej nocy, było zmartwione spojrzenie błękitnych oczu. 

16 komentarzy:

  1. Po całej serii smutnych rozdziałów nareszcie doczekałam się tego radosnego :) Początki Dalic bardzo ciekawe, mam nadzieję, na więcej flashbacków, a George jest mistrzem trollowania i już go polubiłam :)
    P.S. Wszystkiego najlepszego z okazji 18-stki Kochana :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. George jest mistrzem w każdej dziedzinie życia, w której jest cokolwiek do wygrania. Jest tak pełen wad i okropnych nawyków, że nie da się go nie uwielbiać :D
      I dziękuję! Czuję się staro. Ale z drugiej strony wciąż ten sam dzieciuch ze mnie :D

      Usuń
  2. Awddgjjh Dalice ;W;
    (Nie umiem pisać komentarzy, więc ograniczę się do tego xD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo podoba mi się twój konstruktywny komentarz! Dziękuję kochana :D

      Usuń
  3. Uwielbiam jak oni się ze sobą drażnią, to jest takie zabawne i urocze jednocześnie :3
    Haha widzę, że los (albo autorka ;p) już wcześniej wiedział o tym że będą ze sobą i zawsze tak jakoś stawiał Dana na drodze Alice :D
    Jak zwykle, podobał mi się rozdział i czekam na więcej ;)
    ~Pat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dalice jest urocze w każdej formie, ale jak ta dwójka sierot zachowuje się jak głupie dzieciaki, to są najwspanialsi!
      Los potrafi być naprawdę okropny, ale raz na jakiś czas musi wynagrodzić cierpienie 😀
      Jak zawsze bardzo dziękuję Pat!

      Usuń
    2. Tak, masz rację. To ich dziecinne zachowanie jest najlepsze! ♥

      Widzę, że nasza kochana artystka miała urodziny!
      Wszystkiego, co najlepsze i spełnienia najskrytszych marzeń! :* ♥ Wiem, że spóźnione ale z głębi serduszka, możesz mi wierzyć :D
      Pewnie zauważyłabym to jeszcze wczoraj, ale studia się zaczęły i teraz całe popołudnie mam zajęte i jak wracam po 21 do domu z uczelni to padam ze zmęczenia (a najlepsze jest to, ze zawsze byłam osobą, która chodziła spać ostatnia xD chyba się to teraz zmieni niestety)
      ~Pat

      Usuń
    3. Och dziękuję najwspanialsza moja kochana czytelniczko <3
      Ja też kompletnie nie mam na nic czasu. Na pisanie to już w ogóle... Padam na twarz i jedyne czego pragnę to łóżko ;-;
      A tak btw to co studiujesz?

      Usuń
    4. Ech, nie ma to jak napisać komentarz, który później się nie dodaje :<
      Oj znam to bidulka. Klasa maturalna męczy i to bardzo. Przeżywałam to w zeszłym roku szkolnym. Ale za to na pocieszenie powiem, że po maturze, będziesz miała długie wakacje i czas żeby odpocząć po tych torturach ;)

      Studiuję filologię angielską tłumaczeniową z językiem japońskim, więc trochę hardcore'owo haha :D
      ~Pat

      Usuń
    5. Właśnie planuję lecieć po maturze do Londynu z przyjaciółkami i po drodze zahaczyć jakoś o koncert Bastille :D
      Wow
      wow
      Co to za kierunek wowowowowow
      trochę taki bardzo hardcore xD

      Usuń
    6. No to powiem Ci, że to bardzo ciekawe plany :D Też bym tak chciała :c

      Hahaha fajna reakcja xD Języki to jedyna rzecz, w której jestem dobra. Poza tym lubię Anglię i Japonię i liczę na to, że znajomość tego orientalnego języka pozwoli mi znaleźć w przyszłości pracę xD
      ~Pat

      Usuń
    7. Wiesz, plany ciekawe, ale hmmm zastanawiam się, jak to będzie z ich realizacją :D

      A studia bardzo ciekawe, jakby nie patrzeć. Chciałabym umieć posługiwać się językiem angielskim na tyle dobrze, żeby móc pisać książki w tym języku...
      A tak btw to jak wydam książkę, to będę mogła cię wynająć na tłumacza? :D

      Usuń
    8. To prawda, tu zawsze już się komplikuje. Życzę w takim razie powodzenia w ich realizacji ;)

      Też kiedyś o tym myślałam, by pisać teksty po angielsku. Ale trzeba je jeszcze umieć pisać po polsku żeby brać się za obcy język haha xD
      Okej! Chętnie przyjdę Twoją propozycję :D
      ~Pat

      Usuń
  4. I jestem wreszcie :D pół dnia poświęciłam na przeczytanie Twojego bloga który wciagnał mnie tak ze zapomniałam o bozym swiecie...co prawda zostały mi jeszcze dwa rozdziały ktore zostawiam sobie na jutro dlatego piszę tu komentarz. Bardzo mi sie podoba jak piszesz i nie tylko ffWD ale i zlecenia dla dziewczyn :) chyba musze Ci jakieś zlecic ... poza tym uwielbiam Dana sprzed Bastille ta historia bardzo wciąga. Alice- w pewnym momencie poczułam że mamy coś wspolnego. Chodzi mi o to jak weszła do mieszkania Granta. Miałam juz tam umiescic komentarz ale moja ciekawosc co bedzie sie działo w nastepnych rozdziałach niestety wygrała i piszę tu jak widać i się powtarzam ale do rzeczy... jak byłam mała i jezdziłam do kuzynki ktora mieszkała w wiezowcu to bałam sie jezdzić winda wiec chodziłam po schodach i pewnego dnia jak wbiegałam szybko po nich bo bałam sie ogolnie tych klatek schodowych w wiezowcach to zamiast do mieszkania ciotki wpadłam pietro nizej :) wbiegło dziecko do mieszkania babki jakiejs, przestarszone, roztrzesiona bo wmowiłam sobie ze ktos mnie goni po schodach... pani zrobiła mnie uspokajała i zrobiła herbatki i zaprowadziła do ciotki pietro wyzej :) zapomniałam o tym a dziś po przeczytaniu Twojego opowiadania sobie przypomniałam przerazajace doswiadczenie z dziecinstwa....choc teraz sie z tego smieje :)

    Jestem pod wrazeniem opowiadania bo rozni sie od innych ff i to jest super :) jak juz wspomniałam zaczełam czytac je na tumblrze ale przestałam przez brak czasu :( jak mogłam? :)

    życze duzo weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Moje konto na tumblrze niestety zostało usunięte (i nie tylko to z blogiem, ale też wszystkie inne :/)

      Lubię wspomnienia. One w dużej części sprawiają, że jesteśmy dzisiaj tacy, a nie inni. A po za tym to jakby nie patrzeć, klatki schodowe mają w sobie coś strasznego, a już szczególnie, jak jest się małą dziewczynką, która myśli, że ktoś ją goni... Ale w sumie dobrze, że Ci się to przydarzyło. Poczułam się spokojniejsza, bo po cichu martwiłam się o prawdopodobieństwo tej sytuacji, jednak skoro faktycznie coś takiego przeżyłaś - czuje się uspokojna :D

      Jeszcze raz bardzo, bardzo dziękuję. Wasze komentarze są właściwie dla mnie najważniejsze w całym tym blogu, więc zawsze odpowiadam na każdy i dziękuję tysiąc razy, robiąc z siebie idiotkę :D
      Mam nadzieję, że przyszłe rozdziały cię nie rozczarują i zostaniesz z Danem i Alice jak najdłużej ^^

      Usuń
  5. Jak oni się ze sobą drażnią :) to urocze^^ (we flashback'u)^^

    #Uzależniona ▶
    ♡♥♡

    OdpowiedzUsuń