piątek, 10 października 2014

18. Wszyscy są głodni...

Wcale nie miałam zamiaru wrzucać tego rozdziału!
Ale matko boska fangirlowa 5000 wyświetleń!!!
 Serio... wow
Kocham was!
I przepraszam, to nie jest raczej emmm mój najlepszy rozdział..
Nie za dobry jak na uczczenie 5k...
Ale użyłam gifów Dana, żeby ukryć przed wami ten fakt :D



~.~.~.~




            Uniosłam powieki, gdy z brzucha Dan'a wydobyło się ciche bulgotanie. Chyba zasnęłam z głową na ramieniu chłopaka. Słońce odrobinę przesunęło się w stronę linii horyzontu, a powietrze znacznie się ochłodziło. Usiadłam powoli, przecierając oczy. Smith, który również dopiero co się obudził, jęknął przeciągle.
            - Nie mam ręki - stwierdził. - Nie czuję jej!
            Parsknęłam śmiechem. Dan potrząsnął dłonią, na której leżałam.
            - Nie śmiej się! - burknął szatyn. - Będziesz musiała przeprowadzić amputację w mojej kuchni, mam nadzieję, że miałaś to na studiach po miesiącu nauki. Znajdę ci nóż do mięsa. A może do chleba będzie lepszy... Haaaa, mój nóż do mięsa i chleba to to samo. Nie mam noży w domu...
            Chichocząc złapałam go za policzki i pocałowałam rozczochrane włosy.
            - Uspokój się idioto - rozkazałam. - Przepraszam, nie chciałam cię zabić.
            - No ja myślę - odparł zrozpaczony chłopak. - Gdybyś chciała mnie zabić, to nasz związek stanąłby pod sporym znakiem zapytania.
            - Wiesz, że obudziła mnie jakaś okropna bestia? - zmieniłam nagle temat ściszając głos.
            Powstrzymałam śmiech na widok unoszących się brwi szatyna.
            - Myślę, że jeśli jej zaraz nie uspokoimy, to nas pożre. Razem z twoim martwym ramieniem - ciągnęłam , nadając tonowi nutkę przerażenia.
            - Co to za bestia? - spytał równie konspiracyjnym szeptem Dan.
            - Najstraszniejsza na świecie - odpowiedziałam, dźgając mocno palcem brzuch Smith'a.
            Chłopak drgnął i w tym momencie z jego żołądka doszło nas ciche bulgotanie.
            - Oh... - mruknął Dan, patrząc na swoją koszulkę, pod którą był brzuch. - Przepraszam.
            - Zrobię ci risotto - zaproponowałam, wstając. - To jedyne danie, które potrafię.
            - Okay, jest całkiem niezłe - zgodził się szatyn.
            Ruszyliśmy w stronę kamienicy. Pan Grant zniknął z werandy, zostawiając sztalugę i płótno. Zerknęłam na obraz i uśmiechnęłam się szeroko. Przedstawiał parę, śpiącą na kocu. Dziewczyna z blond włosami wtulała się w szatyna, a nad nimi górowały oświetlone popołudniowym słońcem drzewa. Miedzy liśćmi prześwitywały budynki zatłoczonego miasta. Naprawdę uwielbiałam sztukę tego człowieka.
            W mieszkaniu Dana zabrałam się za przygotowanie dania. Nalałam wodę do garnka i postawiłam go na kuchence.
            - Pomóc ci w czymś? - spytał szatyn.
            - Nie trzeba - machnęłam ręką, wyjmując z siatki z zakupami ryż arborio. - Możesz poćwiczyć jeśli chcesz.
            Kątem oka zauważyłam speszoną minę Smith'a. Nie do wiary, że moja obecność wciąż stanowiła dla niego problem podczas tworzenia muzyki.
            - Ale ja naprawdę mogę pomóc.
            Przybrałam minę pełną pogardy i spojrzałam na chłopaka, związując włosy w wysoki kok, żeby nie przeszkadzały mi w gotowaniu. Zawsze miałam w pogotowiu gumkę na nadgarstku, z której teraz mogłam zrobić użytek.
            - Ty i twoje dwie lewe ręce? - uniosłam brwi. - Wolę nie ryzykować.
            - Odezwała się ta co, oblewa ludzi kawą i niszczy elektronikę zanim jeszcze się jej dotknie - fuknął Dan.
            Uśmiechnęłam się mimowolnie, na widok trzęsących się włosów na głowie szatyna. Wyglądał jak niezadowolony pies.
            - Pomogę ci.
            - Nie.
            - Nie mam nic innego do roboty... No weź...
            - Oooo nie - wskazałam oskarżycielsko na Dana palcem wskazującym. - Żadnych szczenięcych ocząt.
            - No Alice...
            - Nie chce twojej pomocy - odwróciłam spojrzenie od chłopaka i skoncentrowałam się na rozgrzewaniu patelni, jakby to było najtrudniejsze zadanie mojej kucharskiej kariery. - Po za tym, owszem, masz coś innego do roboty.
            Usłyszałam stłumione jęknięcie Smith'a.
            - A drugie 'po za tym'... - ciągnęłam, stojąc plecami do szatyna, dzięki czemu mogłam ukryć lekki uśmiech. - Daj mi słuchawki z torby. Nie potrafię gotować bez muzyki dudniącej mi w uszach - skłamałam.
            Tym razem z tyłu rozległo się westchnięcie pełne ulgi. Chłopak poczłapał do salonu i pogrzebał w mojej torbie, leżącej na sofie. Chwilę później  poczułam dłonie obejmujące mnie w talii i ciepłe usta na odsłoniętym karku.
            - Niech ci będzie - mruknął mi Dan do ucha, dotykając go nosem. - Mam wrażenie, że gardzisz moją pomocą, a słuchawki to tylko głupi argument, żeby się ode mnie odizolować.
            - No jasne - odpowiedziałam ze wzrokiem wbitym w patelnię. - Nie znoszę twojej obecności.
            Tak naprawdę szatyn doskonale wiedział, że robię to, zdając sobie sprawę z jego nieśmiałości podczas śpiewania. I chyba był mi za to odrobinę wdzięczny. Jego nagły okaz czułości był formą podziękowania.
            Właściwie mógłby mi dziękować tak częściej.
            - W takim razie chyba nie pozostaje mi nic innego jak udać się do mej smutnej samotni - stwierdził piosenkarz melancholijnym głosem.
            - Najwyraźniej - skinęłam głową.
            W odpowiedzi otrzymałam słodkiego buziaka w policzek i telefon ze słuchawkami. Wzięłam się za rozplątywanie słuchawek, a Smith opuścił kuchnię.
            - Dan - odezwałam się, kiedy chłopak już miał zniknąć za drzwiami sypialni. - To ostatni raz. Chcę usłyszeć nową piosenkę - powiedziałam, wbijając wzrok w splątane kabelki.

            - Oczywiście - wyczułam uśmiech w głosie szatyna. - Jutro.


***

            Oklapłam na kanapę w swoim salonie. Włączyłam pilotem starą wieżę i odetchnęłam głęboko, słysząc miękkie dźwięki jednego z moich ulubionych zespołów. Wreszcie miałam chwilę dla siebie. Troska o Dan'a zajmowała mi cały czas wolny, dlatego w mojej Jaskini panował większy bałagan niż zwykle, obraz od pana Granta wciąż leżał na fotelu, kilka ozdób ze ścian spadło na podłogę i leżało tam od dawna, zerkając na mnie ze smutkiem, a nierozpakowana poczta nudziła się na stole w kuchni. Tylko laptop działał jak zawsze. Do jutra musiałam skończyć swoją pracę, ale nie miałam ochoty teraz się za to zabierać. Zamiast odrabiania pracy domowej, napisałam to George'a na facebook'u. Chłopak odpisał po kilku minutach, które poświęciłam na przeglądanie dawno zaniedbanego tumblr'a.

,,czego tam"
,,miły jak zawsze"
,,jest niedziela kochanie, jestem na kacu"
,,no tak, zapomniałam, sorry"

            Zwykle ja również cierpiałam na poimprezowe zmęczenie w niedzielę i spotykałam się z Dan'em na kacowym śniadaniu w okolicach południa, a potem razem próbowaliśmy dojść do siebie i zacząć pracę. Właściwie sobota wyglądała podobnie.
         Zdałam sobie sprawę, że stęskniłam się odrobinę za klubowymi wyjściami. Co dziwne, nigdy nie lubiłam imprez. Nie znosiłam tańczyć (pewnie dlatego, że nie umiałam) i przebywać w głośnych, zatłoczonych pomieszczeniach. A mimo to picie z przyjaciółmi oraz nietrzeźwy taniec z Danem, który zawsze miał miejsce, gdy byliśmy już zbyt pijani, żeby się przejmować naszymi umiejętnościami, były fajnym zajęciem. Raz na jakiś czas wspólne imprezowanie wyrywało mnie ze świata fantazji, w którym nieustannie przebywałam, wirując jak dym między kolejnymi historiami, lawirując przez labirynty niekończących się światów i unosząc się nad mrowiem zagadnień do poruszenia oraz myśli do przemyślenia. Dan mówił czasem:
            ,,Boję się, że kiedyś odlecisz jak balonik, porwana przez swoją wyobraźnię, a ja nie zdążę cię złapać..."
           
,,chciałaś pogadać o czymś konkretnym,
czy może masz dość swojego chłopaczka i
potrzebujesz porządnego mężczyzny?"

            Drgnęłam, gdy dźwięk wiadomości wyrwał mnie z zamyślenia i uśmiechnęłam się pobłażliwie, czytając treść niewielkiego dymka z ekranu laptopa.

,,jesteś dupkiem"
,,jeśli chciałaś mi powiedzieć tylko
to to ja bardzo dziękuję. Jestem głodny"
,,nie dam ci jedzenia"
,,no weeeeeeeź"
,,nie! karmię za dużo ludzi"
,,będę za pół godziny"
,,GEORGE NIE! NIE MAM NIC DO JEDZENIA!
NO DUPO NOOO, NIE MA MOWY!"

            Jęknęłam, widząc jak zielona kropka przy imieniu George'a znika. Mój żarłoczny przyjaciel będzie tu za chwilę, aby opróżnić moją biedną lodówkę. Zerwałam się z miejsca i pobiegłam do kuchni. Hayden był osobą bez skrupułów, a ja byłam osobą bez pieniędzy na jedzenie, dlatego musiałam uratować co się dało i zignorować swoje dobre serce.
            Wyciągnęłam z lodówki prawie wszystko, zostawiając tylko żółty ser, trochę szynki, dwa pomidory, karton jajek i trzy piwa (ale tylko dlatego, że nie byłam już w stanie wziąć ich ze sobą).
            Przez chwilę stałam z naręczem wczorajszych zakupów i zastanawiałam się, gdzie je ukryć. Wreszcie podjęłam decyzję i ostrożnie, żeby nic mi nie wypadło, ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych. Nacisnęłam klamkę łokciem i czołem zadzwoniłam do mieszkania moich sąsiadów.
            - Kto taaam? - odezwał się dziecięcy głosik chłopca.
            - Tu Alice, wasza sąsiadka. Są rodzice?
            - Nie ma ich w domu, wyszli na chwilkę.
            - Wpuścisz mnie Adam? - poprosiłam jękliwym głosem.
            Siedmioletni dzieciak przekręcił blokadę i po chwili ukazała mi się jego chuda twarzyczka z blond włosami, wpadającymi do oczu.
            - Mogę zostawić to w waszej lodówce? - spytałam wskazując głową na jedzenie. - Moja się zepsuła i muszę gdzieś zostawić jedzenie.
            Adam pokiwał głową i zaprowadził mnie do kuchni. Z salonu dobiegały odgłosy kreskówek, które chłopiec musiał oglądać pod nieobecność rodziców. Otworzył sporą lodówkę, a ja przez chwilę gapiłam się na jej wnętrze wypchane najdziwniejszymi rzeczami. Słoik z korniszonami, miseczka wypełniona bezami, ugotowane szparagi i mnóstwo innych rzeczy, które je się tylko jako kaprysy.
            Wzruszyłam ramionami i zaczęłam robić sobie miejsce na moje skromne zapasy, co było dość trudnym zajęciem.
            - Mogę iść obejrzeć bajkę? - spytał Adam, przyglądając mi się.
            Uśmiechnęłam się do niego lekko, próbując zmieścić karton mleka między butelką wina a paczką pierogów.
            - Jasne, wielkie dzięki kochany.
            - Oglądam Adventure Time.
            Nie wiem dlaczego dzieciak uznał, że ta informacja jest mi potrzebna, ale najwyraźniej powinnam to wiedzieć.
            - To moja ulubiona kreskówka - wyznałam szczerze.
            - Chcesz ze mną ją pooglądać? - spytał blondyn.
            Położyłam pudełko z szynką na kilku opakowaniach z żółtym serem.
            - Zaraz przychodzi do mnie kolega. Może następnym razem? - zaproponowałam.
            Chłopiec sięgnął po puszkę z rybą w sosie pomidorowym i podał mi ją, gdy skończyłam się męczyć z upychaniem białych serków topionych.
            - Czy twój kolega przyniesie zabawki? - dopytywał dalej Adam.
            - Ummmm wątpię.
            - A jest fajny?
            - Nie wiem, czy go polubisz.
            - A ty go lubisz?
            - Tak, chyba tak...
            - Co wy tu robicie?
            Drgnęłam, prawie upuszczając otwartą śmietanę. Spojrzałam na parę stojącą w progu kuchni. Wyprostowałam się natychmiast, przywołując na twarz uśmiech.
            - Cześć, przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale rozwaliła mi się lodówka i wpadłam zostawić u was kilka rzecz, jeśli wam to nie przeszkadza.
            Zobaczyłam, jak na twarzy  Jamesa pojawia się lekka ulga. Pewnie nie chciał znaleźć się w sytuacji, w której młodsza sąsiadka studentka okrada jego rodzinę z jedzenia.
            - Nie ma sprawy - uśmiechnęła się Lily.
            Tak. Lily i James byli młodym małżeństwem. Bogu dzięki, że nie nazwali swojego syna Harry.
            - To ja wpadnę po to jeszcze dzisiaj - zamknęłam drzwi do lodówki.
            - Może ci pomóc? - zaproponował mężczyzna. - No wiesz... z lodówką.
            - Nie trzeba - zaprotestowałam odrobinę za szybko. - Zaraz przyjdzie mój przyjaciel, który mi pomoże.
            Minęłam parę i udałam się w stronę wyjścia.
            - Jak dziecko? - spytałam po drodze Lily.
            Szatynka odruchowo położyła dłonie na brzuchu.
            - Ma się dobrze - odparła z uśmiechem. - Potrzebowało trochę powietrza, dlatego wychodziliśmy na spacer.
            Uniosłam kąciki ust. Dziewczyna miała jakieś 30 lat, ale radość, która z niej emanowała, sprawiała, że wyglądała na kilka porządnych lat młodszą.
            Kiedy znalazłam się już na klatce schodowej, zza nóg matki wychyliła się blond główka.
            - Kiedy obejrzymy Adventure Time? - spytał Adam.
            - Niedługo - zapewniłam. - Jeśli twoi rodzice się zgodzą.
            - Wpadaj kiedy chcesz - rzuciła Lily. - Może...
            - No dobra! - rozległ się krzyk Jamesa z kuchni. - A teraz kto mi powie, co mogę zjeść, a co nie jest nasze?
            Parsknęłam śmiechem.
            - Poradzicie sobie?
            - Jasne - rzuciła Lily.
            Pożegnałam się z sąsiadami i wróciłam do mieszkania. Znów wylądowałam na kanapie i ze spokojem czekałam na przybycie mojego przyjaciela.

13 komentarzy:

  1. Hahaha popłakałam się ze śmiechu przy pierwszej części. Jak dobrze, że zjadłam przed czytaniem, bo prawdopodobnie bym się udusiła xD

    Ojej pan Grant ich namalował ♥ Jakie to urocze :3 Ciekawe czy Alice dostanie później ten obraz czy może artysta zechce go sobie zostawić ;)

    Nie wiem czy Adventure Time jest dobre dla dziecka, które ma dopiero siedem lat ale okej xD

    Ale urwałaś :< Myślałam, że George zdąży jeszcze przyjechać i zrobić rozróbę w lodówce Alice i jednak się nie doczekałam tego xD No ale to nie szkodzi, czekam na następny rozdział i życzę Ci weny! ♥
    ~Pat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Ostatnie zdanie z przekreślonego tekstu najlepsze! :D
      ~Pat

      Usuń
    2. A kto tam wie Pana Granta, on jest dziwny, czasem się go boję, ale w sumie nawet go lubię :D
      Ja też nie wiem, ale 5 letni brat mojej przyjaciółki ogląda to razem z nami. Tak w sumie stwierdziłyśmy, że na mnie ta kreskówka ma gorszy wpływ niż na niego... Ale uwielbiam AT no trudno...
      George zawsze wie, kiedy należy pojawić się na scenie xD
      Cicho, tego zdania wcale tam nie ma!

      Usuń
    3. Haha trochę dziwny jest ale ogólnie fajna postać z niego :D

      W sumie też lubię Adventure Time i Marceline najbardziej :D
      Wcale nie byłam lepsza, gdy byłam mała (kurde młodsza, bo mała nadal jestem xD) bo oglądałam "Gęsią skórkę" ♥ xD

      Ale jakie zdanie, przecież tam są tylko gify Dana :D
      ~Pat

      Usuń
    4. Tak Marceline wymiata :D
      Dokładnie
      Gify Dana
      GIFY DANA
      gify Dana
      Gify
      Tak

      Usuń
  2. Fzaowy rozdział xD Hahha ta reka xd ♥

    PS. Jakie dziecio :o czy ja o czymś nie wiem ??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podoba :D
      Spoko, to tylko dziecko sąsiadów, nothing special. Są sobie gdzieś obok i żyją :>
      W sumie dzieci*... Jedno uzależnione od Adventure Time, drugie jeszcze nienarodzone...

      Usuń
  3. Haha, przypomniały mi się dwa największe kłamstwa każdego studenta - od jutra się uczę i nie jestem głodny :)
    Biedna Alice, zamiast mieć wsparcie w mężczyznach, to ona musi ich niańczyć i dokarmiać :)
    Nie rozumiem dlaczego chciałaś odwrócić naszą uwagę od tego rozdziału gifami Dana, bo jest świetny! Ale za gify też dziękuję. Nie mogę się napatrzeć szczególnie na ten gdzie Dan mówi "I love you" :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uczę się od wczoraj echem xd
      I owszem Alice jest biedna, a wszyscy faceci wokół niej to gnioty. Ale co poradzisz, jak tu takich gniotów nie kochać?
      A gif I love you jest jednym z moich ulubionych, bo dzięki niemu moja internetowa miłość, którą próbuje przekazać ludziom, jest bardziej namacalna ;D

      Usuń
  4. Hej hej :D Wybacz ze dopiero teraz komentuję ale zabił mnie brak czasu ;-;
    Obraz Pana Granta, o rany! Figjrivjrifhfjejfhudu <3_<3 To tak urocze, jejku...
    Za to rozmowa z Georgem, hahahaha, piękne XD
    Czekam na następny rozdział :33333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo kochana, że jednak jakoś znalazłaś czas na przeczytanie i skomentowanie <3
      Właśnie wprowadzam poprawki i dzisiaj nowy rozdział powinien się pojawić :D

      Usuń
  5. Ooo Grant ich namalował *-*
    No i oczywiście Alice chowa jedzenie przed Georgiem.. komiczne :)
    Tak samo zabawne jak przekreślony tekst w notce na górze :D
    Nir mogę się doczekać kiedy wreszcie Alice usłyszy piosenkę DAANA :)

    Nie chce peszyć, ale chociaż z Wilczą mają spokój. I dobrze :) i Dan nie ma chyba koszmarów, no zobaczymy jak to będzie DALEJ ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam wszystkie twoje komentarze i wooooow. Pojawiały się jeden za drugim tak nagle i na raz xD Jestem pod wrażeniem, że przeczytałaś większość moich wypocin w tak krótkim czasie ;) To strasznie miłe z twojej strony, dziękuję! <3

      Usuń