Wcale nie miałam zamiaru wrzucać tego rozdziału!
Ale matko boska fangirlowa 5000 wyświetleń!!!
Serio... wow
Kocham was!
~.~.~.~
Uniosłam powieki, gdy z brzucha
Dan'a wydobyło się ciche bulgotanie. Chyba zasnęłam z głową na ramieniu
chłopaka. Słońce odrobinę przesunęło się w stronę linii horyzontu, a powietrze
znacznie się ochłodziło. Usiadłam powoli, przecierając oczy. Smith, który
również dopiero co się obudził, jęknął przeciągle.
- Nie mam ręki - stwierdził. - Nie
czuję jej!
Parsknęłam śmiechem. Dan potrząsnął
dłonią, na której leżałam.
- Nie śmiej się! - burknął szatyn. -
Będziesz musiała przeprowadzić amputację w mojej kuchni, mam nadzieję, że
miałaś to na studiach po miesiącu nauki. Znajdę ci nóż do mięsa. A może do
chleba będzie lepszy... Haaaa, mój nóż do mięsa i chleba to to samo. Nie mam
noży w domu...
Chichocząc złapałam go za policzki i
pocałowałam rozczochrane włosy.
- Uspokój się idioto - rozkazałam. - Przepraszam, nie chciałam cię zabić.
- No ja myślę - odparł zrozpaczony
chłopak. - Gdybyś chciała mnie zabić, to nasz związek stanąłby pod sporym
znakiem zapytania.
- Wiesz, że obudziła mnie jakaś
okropna bestia? - zmieniłam nagle temat ściszając głos.
Powstrzymałam śmiech na widok
unoszących się brwi szatyna.
- Myślę, że jeśli jej zaraz nie
uspokoimy, to nas pożre. Razem z twoim martwym ramieniem - ciągnęłam , nadając
tonowi nutkę przerażenia.
- Co to za bestia? - spytał równie
konspiracyjnym szeptem Dan.
- Najstraszniejsza na świecie -
odpowiedziałam, dźgając mocno palcem brzuch Smith'a.
Chłopak drgnął i w tym momencie z
jego żołądka doszło nas ciche bulgotanie.
- Oh... - mruknął Dan, patrząc na
swoją koszulkę, pod którą był brzuch. - Przepraszam.
- Zrobię ci risotto - zaproponowałam,
wstając. - To jedyne danie, które potrafię.
- Okay, jest całkiem niezłe -
zgodził się szatyn.
Ruszyliśmy w stronę kamienicy. Pan
Grant zniknął z werandy, zostawiając sztalugę i płótno. Zerknęłam na obraz i
uśmiechnęłam się szeroko. Przedstawiał parę, śpiącą na kocu. Dziewczyna z blond
włosami wtulała się w szatyna, a nad nimi górowały oświetlone popołudniowym
słońcem drzewa. Miedzy liśćmi prześwitywały budynki zatłoczonego miasta.
Naprawdę uwielbiałam sztukę tego człowieka.
W mieszkaniu Dana zabrałam się za
przygotowanie dania. Nalałam wodę do garnka i postawiłam go na kuchence.
- Pomóc ci w czymś? - spytał szatyn.
- Nie trzeba - machnęłam ręką,
wyjmując z siatki z zakupami ryż arborio. - Możesz poćwiczyć jeśli chcesz.
Kątem oka zauważyłam speszoną minę
Smith'a. Nie do wiary, że moja obecność wciąż stanowiła dla niego problem
podczas tworzenia muzyki.
- Ale ja naprawdę mogę pomóc.
Przybrałam minę pełną pogardy i
spojrzałam na chłopaka, związując włosy w wysoki kok, żeby nie przeszkadzały mi
w gotowaniu. Zawsze miałam w pogotowiu gumkę na nadgarstku, z której teraz
mogłam zrobić użytek.
- Ty i twoje dwie lewe ręce? -
uniosłam brwi. - Wolę nie ryzykować.
- Odezwała się ta co, oblewa ludzi
kawą i niszczy elektronikę zanim jeszcze się jej dotknie - fuknął Dan.
Uśmiechnęłam się mimowolnie, na
widok trzęsących się włosów na głowie szatyna. Wyglądał jak niezadowolony pies.
- Pomogę ci.
- Nie.
- Nie mam nic innego do roboty... No
weź...
- Oooo nie - wskazałam
oskarżycielsko na Dana palcem wskazującym. - Żadnych szczenięcych ocząt.
- No Alice...
- Nie chce twojej pomocy -
odwróciłam spojrzenie od chłopaka i skoncentrowałam się na rozgrzewaniu
patelni, jakby to było najtrudniejsze zadanie mojej kucharskiej kariery. - Po
za tym, owszem, masz coś innego do roboty.
Usłyszałam stłumione jęknięcie
Smith'a.
- A drugie 'po za tym'... -
ciągnęłam, stojąc plecami do szatyna, dzięki czemu mogłam ukryć lekki uśmiech.
- Daj mi słuchawki z torby. Nie potrafię gotować bez muzyki dudniącej mi w
uszach - skłamałam.
Tym razem z tyłu rozległo się
westchnięcie pełne ulgi. Chłopak poczłapał do salonu i pogrzebał w mojej torbie, leżącej na sofie. Chwilę później
poczułam dłonie obejmujące mnie w talii i ciepłe usta na odsłoniętym
karku.
- Niech ci będzie - mruknął mi Dan
do ucha, dotykając go nosem. - Mam wrażenie, że gardzisz moją pomocą, a
słuchawki to tylko głupi argument, żeby się ode mnie odizolować.
- No jasne - odpowiedziałam ze
wzrokiem wbitym w patelnię. - Nie znoszę twojej obecności.
Tak naprawdę szatyn doskonale
wiedział, że robię to, zdając sobie sprawę z jego nieśmiałości podczas
śpiewania. I chyba był mi za to odrobinę wdzięczny. Jego nagły okaz czułości
był formą podziękowania.
Właściwie mógłby mi dziękować tak
częściej.
- W takim razie chyba nie pozostaje
mi nic innego jak udać się do mej smutnej samotni - stwierdził piosenkarz
melancholijnym głosem.
- Najwyraźniej - skinęłam głową.
W odpowiedzi otrzymałam słodkiego
buziaka w policzek i telefon ze słuchawkami. Wzięłam się za rozplątywanie
słuchawek, a Smith opuścił kuchnię.
- Dan - odezwałam się, kiedy chłopak
już miał zniknąć za drzwiami sypialni. - To ostatni raz. Chcę usłyszeć nową
piosenkę - powiedziałam, wbijając wzrok w splątane kabelki.
- Oczywiście - wyczułam uśmiech w
głosie szatyna. - Jutro.
***
Oklapłam na kanapę w swoim salonie.
Włączyłam pilotem starą wieżę i odetchnęłam głęboko, słysząc miękkie dźwięki
jednego z moich ulubionych zespołów. Wreszcie miałam chwilę dla siebie. Troska
o Dan'a zajmowała mi cały czas wolny, dlatego w mojej Jaskini panował większy
bałagan niż zwykle, obraz od pana Granta wciąż leżał na fotelu, kilka ozdób ze
ścian spadło na podłogę i leżało tam od dawna, zerkając na mnie ze smutkiem, a
nierozpakowana poczta nudziła się na stole w kuchni. Tylko laptop działał jak
zawsze. Do jutra musiałam skończyć swoją pracę, ale nie miałam ochoty teraz się
za to zabierać. Zamiast odrabiania pracy domowej, napisałam to George'a na
facebook'u. Chłopak odpisał po kilku minutach, które poświęciłam na
przeglądanie dawno zaniedbanego tumblr'a.
,,czego
tam"
,,miły jak
zawsze"
,,jest
niedziela kochanie, jestem na kacu"
,,no tak,
zapomniałam, sorry"
Zwykle ja również cierpiałam na
poimprezowe zmęczenie w niedzielę i spotykałam się z Dan'em na kacowym
śniadaniu w okolicach południa, a potem razem próbowaliśmy dojść do siebie i
zacząć pracę. Właściwie sobota wyglądała podobnie.
Zdałam sobie sprawę, że stęskniłam się odrobinę za klubowymi
wyjściami. Co dziwne, nigdy nie lubiłam imprez. Nie znosiłam tańczyć (pewnie
dlatego, że nie umiałam) i przebywać w głośnych, zatłoczonych pomieszczeniach.
A mimo to picie z przyjaciółmi oraz nietrzeźwy taniec z Danem, który zawsze miał miejsce, gdy byliśmy już zbyt pijani, żeby się przejmować naszymi
umiejętnościami, były fajnym zajęciem. Raz na jakiś czas wspólne imprezowanie
wyrywało mnie ze świata fantazji, w którym nieustannie przebywałam, wirując jak
dym między kolejnymi historiami, lawirując przez labirynty niekończących się
światów i unosząc się nad mrowiem zagadnień do poruszenia oraz myśli do
przemyślenia. Dan mówił czasem:
,,Boję się, że kiedyś odlecisz jak
balonik, porwana przez swoją wyobraźnię, a ja nie zdążę cię złapać..."
,,chciałaś
pogadać o czymś konkretnym,
czy może
masz dość swojego chłopaczka i
potrzebujesz
porządnego mężczyzny?"
Drgnęłam, gdy dźwięk wiadomości
wyrwał mnie z zamyślenia i uśmiechnęłam się pobłażliwie, czytając treść
niewielkiego dymka z ekranu laptopa.
,,jesteś
dupkiem"
,,jeśli
chciałaś mi powiedzieć tylko
to to ja
bardzo dziękuję. Jestem głodny"
,,nie dam
ci jedzenia"
,,no
weeeeeeeź"
,,nie!
karmię za dużo ludzi"
,,będę za
pół godziny"
,,GEORGE
NIE! NIE MAM NIC DO JEDZENIA!
NO DUPO
NOOO, NIE MA MOWY!"
Jęknęłam, widząc jak zielona kropka
przy imieniu George'a znika. Mój żarłoczny przyjaciel będzie tu za chwilę, aby
opróżnić moją biedną lodówkę. Zerwałam się z miejsca i pobiegłam do kuchni.
Hayden był osobą bez skrupułów, a ja byłam osobą bez pieniędzy na jedzenie,
dlatego musiałam uratować co się dało i zignorować swoje dobre serce.
Wyciągnęłam z lodówki prawie
wszystko, zostawiając tylko żółty ser, trochę szynki, dwa pomidory, karton
jajek i trzy piwa (ale tylko dlatego, że nie byłam już w stanie wziąć ich ze
sobą).
Przez chwilę stałam z naręczem
wczorajszych zakupów i zastanawiałam się, gdzie je ukryć. Wreszcie podjęłam
decyzję i ostrożnie, żeby nic mi nie wypadło, ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych. Nacisnęłam klamkę
łokciem i czołem zadzwoniłam do mieszkania moich sąsiadów.
- Kto taaam? - odezwał się dziecięcy
głosik chłopca.
- Tu Alice, wasza sąsiadka. Są
rodzice?
- Nie ma ich w domu, wyszli na
chwilkę.
- Wpuścisz mnie Adam? - poprosiłam
jękliwym głosem.
Siedmioletni dzieciak przekręcił
blokadę i po chwili ukazała mi się jego chuda twarzyczka z blond włosami,
wpadającymi do oczu.
- Mogę zostawić to w waszej lodówce?
- spytałam wskazując głową na jedzenie. - Moja się zepsuła i muszę gdzieś
zostawić jedzenie.
Adam pokiwał głową i zaprowadził
mnie do kuchni. Z salonu dobiegały odgłosy kreskówek, które chłopiec musiał
oglądać pod nieobecność rodziców. Otworzył sporą lodówkę, a ja przez chwilę
gapiłam się na jej wnętrze wypchane najdziwniejszymi rzeczami. Słoik z
korniszonami, miseczka wypełniona bezami, ugotowane szparagi i mnóstwo innych
rzeczy, które je się tylko jako kaprysy.
Wzruszyłam ramionami i zaczęłam
robić sobie miejsce na moje skromne zapasy, co było dość trudnym zajęciem.
- Mogę iść obejrzeć bajkę? - spytał
Adam, przyglądając mi się.
Uśmiechnęłam się do niego lekko,
próbując zmieścić karton mleka między butelką wina a paczką pierogów.
- Jasne, wielkie dzięki kochany.
- Oglądam Adventure Time.
Nie wiem dlaczego dzieciak uznał, że
ta informacja jest mi potrzebna, ale najwyraźniej powinnam to wiedzieć.
- To moja ulubiona kreskówka -
wyznałam szczerze.
- Chcesz ze mną ją pooglądać? -
spytał blondyn.
Położyłam pudełko z szynką na kilku
opakowaniach z żółtym serem.
- Zaraz przychodzi do mnie kolega.
Może następnym razem? - zaproponowałam.
Chłopiec sięgnął po puszkę z rybą w
sosie pomidorowym i podał mi ją, gdy skończyłam się męczyć z upychaniem białych
serków topionych.
- Czy twój kolega przyniesie
zabawki? - dopytywał dalej Adam.
- Ummmm wątpię.
- A jest fajny?
- Nie wiem, czy go polubisz.
- A ty go lubisz?
- Tak, chyba tak...
- Co wy tu robicie?
Drgnęłam, prawie upuszczając otwartą
śmietanę. Spojrzałam na parę stojącą w progu kuchni. Wyprostowałam się
natychmiast, przywołując na twarz uśmiech.
- Cześć, przepraszam, że tak bez
zapowiedzi, ale rozwaliła mi się lodówka i wpadłam zostawić u was kilka rzecz,
jeśli wam to nie przeszkadza.
Zobaczyłam, jak na twarzy Jamesa
pojawia się lekka ulga. Pewnie nie chciał znaleźć się w sytuacji, w której
młodsza sąsiadka studentka okrada jego rodzinę z jedzenia.
- Nie ma sprawy - uśmiechnęła się
Lily.
Tak. Lily i James byli młodym
małżeństwem. Bogu dzięki, że nie nazwali swojego syna Harry.
- To ja wpadnę po to jeszcze dzisiaj
- zamknęłam drzwi do lodówki.
- Może ci pomóc? - zaproponował
mężczyzna. - No wiesz... z lodówką.
- Nie trzeba - zaprotestowałam
odrobinę za szybko. - Zaraz przyjdzie mój przyjaciel, który mi pomoże.
Minęłam parę i udałam się w stronę
wyjścia.
- Jak dziecko? - spytałam po drodze
Lily.
Szatynka odruchowo położyła dłonie
na brzuchu.
- Ma się dobrze - odparła z
uśmiechem. - Potrzebowało trochę powietrza, dlatego wychodziliśmy na spacer.
Uniosłam kąciki ust. Dziewczyna
miała jakieś 30 lat, ale radość, która z niej emanowała, sprawiała, że wyglądała na kilka porządnych lat młodszą.
Kiedy znalazłam się już na klatce
schodowej, zza nóg matki wychyliła się blond główka.
- Kiedy obejrzymy Adventure Time? -
spytał Adam.
- Niedługo - zapewniłam. - Jeśli
twoi rodzice się zgodzą.
- Wpadaj kiedy chcesz - rzuciła
Lily. - Może...
- No dobra! - rozległ się krzyk
Jamesa z kuchni. - A teraz kto mi powie, co mogę zjeść, a co nie jest nasze?
Parsknęłam śmiechem.
- Poradzicie sobie?
- Jasne - rzuciła Lily.
Pożegnałam się z sąsiadami i
wróciłam do mieszkania. Znów wylądowałam na kanapie i ze spokojem czekałam na przybycie mojego przyjaciela.
Hahaha popłakałam się ze śmiechu przy pierwszej części. Jak dobrze, że zjadłam przed czytaniem, bo prawdopodobnie bym się udusiła xD
OdpowiedzUsuńOjej pan Grant ich namalował ♥ Jakie to urocze :3 Ciekawe czy Alice dostanie później ten obraz czy może artysta zechce go sobie zostawić ;)
Nie wiem czy Adventure Time jest dobre dla dziecka, które ma dopiero siedem lat ale okej xD
Ale urwałaś :< Myślałam, że George zdąży jeszcze przyjechać i zrobić rozróbę w lodówce Alice i jednak się nie doczekałam tego xD No ale to nie szkodzi, czekam na następny rozdział i życzę Ci weny! ♥
~Pat
PS. Ostatnie zdanie z przekreślonego tekstu najlepsze! :D
Usuń~Pat
A kto tam wie Pana Granta, on jest dziwny, czasem się go boję, ale w sumie nawet go lubię :D
UsuńJa też nie wiem, ale 5 letni brat mojej przyjaciółki ogląda to razem z nami. Tak w sumie stwierdziłyśmy, że na mnie ta kreskówka ma gorszy wpływ niż na niego... Ale uwielbiam AT no trudno...
George zawsze wie, kiedy należy pojawić się na scenie xD
Cicho, tego zdania wcale tam nie ma!
Haha trochę dziwny jest ale ogólnie fajna postać z niego :D
UsuńW sumie też lubię Adventure Time i Marceline najbardziej :D
Wcale nie byłam lepsza, gdy byłam mała (kurde młodsza, bo mała nadal jestem xD) bo oglądałam "Gęsią skórkę" ♥ xD
Ale jakie zdanie, przecież tam są tylko gify Dana :D
~Pat
Tak Marceline wymiata :D
UsuńDokładnie
Gify Dana
GIFY DANA
gify Dana
Gify
Tak
Fzaowy rozdział xD Hahha ta reka xd ♥
OdpowiedzUsuńPS. Jakie dziecio :o czy ja o czymś nie wiem ??
Cieszę się, że się podoba :D
UsuńSpoko, to tylko dziecko sąsiadów, nothing special. Są sobie gdzieś obok i żyją :>
W sumie dzieci*... Jedno uzależnione od Adventure Time, drugie jeszcze nienarodzone...
Haha, przypomniały mi się dwa największe kłamstwa każdego studenta - od jutra się uczę i nie jestem głodny :)
OdpowiedzUsuńBiedna Alice, zamiast mieć wsparcie w mężczyznach, to ona musi ich niańczyć i dokarmiać :)
Nie rozumiem dlaczego chciałaś odwrócić naszą uwagę od tego rozdziału gifami Dana, bo jest świetny! Ale za gify też dziękuję. Nie mogę się napatrzeć szczególnie na ten gdzie Dan mówi "I love you" :)
Pozdrawiam :*
Ja uczę się od wczoraj echem xd
UsuńI owszem Alice jest biedna, a wszyscy faceci wokół niej to gnioty. Ale co poradzisz, jak tu takich gniotów nie kochać?
A gif I love you jest jednym z moich ulubionych, bo dzięki niemu moja internetowa miłość, którą próbuje przekazać ludziom, jest bardziej namacalna ;D
Hej hej :D Wybacz ze dopiero teraz komentuję ale zabił mnie brak czasu ;-;
OdpowiedzUsuńObraz Pana Granta, o rany! Figjrivjrifhfjejfhudu <3_<3 To tak urocze, jejku...
Za to rozmowa z Georgem, hahahaha, piękne XD
Czekam na następny rozdział :33333
Cieszę się bardzo kochana, że jednak jakoś znalazłaś czas na przeczytanie i skomentowanie <3
UsuńWłaśnie wprowadzam poprawki i dzisiaj nowy rozdział powinien się pojawić :D
Ooo Grant ich namalował *-*
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście Alice chowa jedzenie przed Georgiem.. komiczne :)
Tak samo zabawne jak przekreślony tekst w notce na górze :D
Nir mogę się doczekać kiedy wreszcie Alice usłyszy piosenkę DAANA :)
Nie chce peszyć, ale chociaż z Wilczą mają spokój. I dobrze :) i Dan nie ma chyba koszmarów, no zobaczymy jak to będzie DALEJ ^^
Przeczytałam wszystkie twoje komentarze i wooooow. Pojawiały się jeden za drugim tak nagle i na raz xD Jestem pod wrażeniem, że przeczytałaś większość moich wypocin w tak krótkim czasie ;) To strasznie miłe z twojej strony, dziękuję! <3
Usuń