sobota, 7 marca 2015

39. "Oh where do we begin?"


Ostatni rozdział. Oczekujcie jeszcze króciutkiego epilogu, może nawet w tym tygodniu (nie będę kazała wam czekać na niego aż do soboty, chociaż sama nie wiem, czy będę miała czas dodać). Wszystkie dalsze losy mojego ff podam właśnie przy tym 40 epizodzie. Będzie to zakończenie Wilczej Dziewczyny, a jednocześnie być może początek czegoś nowego?
Mam nadzieję, że ten rozdział, poświęcony rozwiązaniu większości wilczych i nie-wilczych spraw jakoś wam się spodoba. Nie wiem co mam jeszcze pisać. Lepiej się zamknę bo będę płakać.
Enjoy! <3

Opijmy z Danem koniec Wilczej Dziewczyny!


~.~.~.~

            Obudziłam się oczywiście z gorączką i migreną. Przeziębienie sięgało aż do kości, więc każdy ruch powodował nieznośny ból.
            Rozczochrańca nie było obok, kiedy się obudziłam. Nie mogłam go nawet  zawołać, ponieważ straciłam głos. George też chyba jeszcze nie wrócił. Leżałam więc pod stertą kołder przez godzinę i zastanawiałam się czy to, co pamiętam, działo się naprawdę, czy było jedynie wymysłem mojej głowy.
            Gdy już myślałam, że chyba jednak zdobędę się na wystawienie palca poza teren mojej ciepłej kryjówki, do sypialni wpadł Smith w świeżym ubraniu i z siatką zakupów.
            - Obrabowałem aptekę księżniczko! - uśmiechnął się szeroko chłopak.
            Przyglądałam się z rozbawieniem, jak wyjmował kolejne leki i prezentował je, zapewniając najwyższej jakości działanie bez skutków ubocznych. Widać było, że bardzo się przejął rolą opiekunki. Jednocześnie rozpierająca go energia wydawała się być odrobinę nienaturalna.
            - Dan - wychrypiałam, gdy przyjęłam już wszystkie tabletki i syropy. - Co się stało, kiedy wyszłam z  twojego występu?
            Błękitne spojrzenie spochmurniało.
            - Właściwie to… - odparł szatyn, przeczesując włosy. - Pobiegłem cię szukać i kazałem Ralphowi coś zagrać zamiast mnie, a potem przewieźć rzeczy do mojego mieszkania - między brwiami muzyka pojawiła się zmarszczka. - Nie chciałem znów cię stracić.
            Wiedziałam. Zrezygnował dla mnie ze swojej szansy na rozpoczęcie życia scenowego.
            - Poszłam za nią nie tylko, żeby wreszcie rozwiązać tę sprawę - westchnęłam ciężko. - Ale również po to, żeby uwolnić cię od jej wpływu. Żebyś zobaczył, że to tylko zwykły człowiek.
            - W takim razie twoja misja zakończyła się sukcesem - zauważył Dan. - Wilcza Dziewczyna już mnie nie przeraża. W chwili, gdy zobaczyłem, jak wybiegasz za nią, zrozumiałem, że skory ty jesteś w stanie z nią walczyć, ja nie mogę cię zostawić z tym wszystkim samej - uśmiechnął się lekko. - Ale powiedz mi... Co się wydarzyło między nami?
            Żadnych więcej kłamstw Alice. Pamiętaj o tym.
            Wbiłam spojrzenie w sufit i podziękowałam rumieńcom, powstałym na skutek choroby, żeby ukryły te prawdzie.
            - Okazało się, że to je byłam obiektem jej zainteresowania...
            - Czyli... - chłopak wciąż nie był widocznie pewien, co o tym myśleć.
            Męcząc się z chrypą, streściłam jak najszybciej całą historię.
            - I wtedy mnie pocałowała - wyznałam pod koniec, wzruszając ramionami.  - A potem uciekła.
            - Och.
            Nie mogłam powstrzymać śmiechu na widok skonfundowanej twarzy Smitha.
            - Spokojnie, ty całujesz o wiele lepiej - zapewniłam szatyna.
            - Nie jestem pewien, jak mam na to zareagować - mruknął rozczochraniec. - Może po prostu pójdę po herbatę...
            Resztę dnia spędziliśmy na oglądaniu filmów.
            I tym razem to ja wybierałam repertuar.

***

            Dan prawie zapomniał, jak to jest być na zwykłych zajęciach.
            Wszyscy żyli własnym życiem. Nikt z otaczających go studentów nie wiedział o koszmarze, który przeżył chłopak.
            Wow. Dziwnie.
            Szatyn szedł znudzony przez korytarz, co chwilę spoglądając na telefon. Zostawił Alice kartkę, żeby napisała, gdy się obudzi, ale najwyraźniej dziewczyna wciąż spała, zagrzebana pod stertą anty-chorobowych koców.

            Dopiero po luchnu przyszła wiadomość od pisarki.

,,Wstałam. Żyję. Ledwo.
Ale żyję."

            Chłopak uśmiechnął się szeroko i odpisał, informując, kiedy wróci.
            Reszta zajęć strasznie się dłużyła. Minuty na zegarku wlekły się, jak gęsty miód, kiedy Smith bezskutecznie próbował zrozumieć temat wykładów. Chyba trzeba będzie nadrobić zaległości.
            Wreszcie jednak ostatnia lekcja dobiegła końca i szatyn mógł wrócić do domu Alice. Przed wyjściem zajrzał jeszcze do radia, żeby przywitać się  przyjaciółmi i przyjąć pokornie ochrzan za to, że nie poinformował wcześniej o swojej nieobecności. Nick trzepnął go po głowie, raz czy dwa ale potem rzucił, że na szczęście w ostatniej chwili znaleźli jakiegoś Kyle'a na zastępstwo. Podobno jego muzyka nawet się spodobała, więc może co jakiś czas będzie wpadał.
            Dan wyszedł z Uni, ciesząc się, że wrócił do normalności.
            Prawie.
            Kilka metrów od wejścia stała dziewczyna, grzebiąc w torbie. Miała ciemne włosy z jasnymi końcówkami i wilczą twarz.
            Chłopak nie wiele myśląc, podszedł do niej, dziwiąc się niskim wzrostem nieznajomej.
            - Ty - warknął.
            Szatynka podskoczyła i spojrzała spanikowanym wzrokiem na Smitha.
            - Zostaw mnie - mruknęła, ściskając pasek torby.
            - Tylko jeśli zostawisz ją w spokoju - Dan stanowczo przekroczył niewyznaczoną strefę przestrzeni osobistej, niemal stykając się klatką piersiową z nosem Wilczycy. - Nie obchodzi mnie ani twój sposób nawiązywania znajomości, ani twoja orientacja, ani twoje problemy. Jeśli Alice ucierpi przez ciebie jeszcze jeden raz, to przysięgam, znajdę sposób, żeby zrobić z twojego życia piekło.
            Brązowe oczy przesłoniły łzy.
            - T-to nie ja - wyjąkała dziewczyna. - Ty nic nie rozumiesz.
            Chłopak był wściekły. Nie wzruszył go płacz. Jego Alice też płakała, po konfrontacji z ciemnooką.
            - I nawet nie chcę rozumieć! - prychnął. - Po prostu zostaw ją w spokoju!
            Studentka skuliła się przed studentem, jakby ten zaraz miał ją uderzyć.
            - Przestań Dan!
            Szatyn spojrzał z zaskoczeniem na rudowłosą dziewczynę, która wcisnęła się pomiędzy niego, a chlipiącą prześladowczynię.
            - To nie twoja sprawa Mon - warknął Smith.
            Ona nie miała pojęcia o ostatnich wydarzeniach.
            - Nie widzisz, że ona płacze idioto? - Causer była naprawdę zła na rozczochrańca. - Jak mogłeś doprowadzić ją do takie stanu? No już, spokojnie - odwróciła się w stronę dziewczyny, kładąc dłoń na jej ramieniu.
            Wilczyca powoli uniosła głowę, patrząc z lękiem na młodą pisarkę. Potem zerknęła na Dana, ale natychmiast uciekła wzrokiem, widząc błękitne spojrzenie, wywiercające dziurę w jej czaszce.
            - A ty wracaj do Alice. Na pewno cię potrzebuje - Monica zwróciła się do muzyka, który nagle stracił całą pewność siebie. - I przemyśl może swoje zachowanie.
            Dan odszedł od dziewczyn i dopiero, gdy obie zniknęły mu z pola widzenia odetchnął głęboko. Przeczesał włosy, niszcząc ułożoną (według niego) fryzurę.
            Kiedy przed chwilą postanowił odezwać się szatynki, był z siebie całkiem dumny, ale teraz, po wszystkim, cała konfrontacja wydawała się... Bez znaczenia.
            Zupełnie jakby wilk przestał być wilkiem, niosącym zagrożenie.

***

            - Moja kluska znów chora?
            Uniosłam powieki i uśmiechnęłam się na widok idioty George'a. Brunet oklapł na materacu obok moich nóg, rozsiadając się wygodnie.
            - I co to w ogóle panienka wyprawia co? - zapytał, bawiąc się swoim tunelem.
            - Hmm? - mruknęłam, wygrzebując się spod pościeli. - Gdzie byłeś przez cały weekend?
            - Wprosiłem się do Shelly na kilka nocy. Ale cicho, ja zadaję pytania!
            Opadłam z powrotem na poduszki. Nie dałam rady sprzeczać się z przyjacielem w pozycji siedzącej.
            - To pytaj.
            - Co ty odwalasz z tym swoim jeżozwierzem? - pytanie padło dosyć nagle, więc nawet nie miałam czasu się zastanowić nad odpowiedzią.
            - Wiesz, że nie lubię, gdy porównujesz go do zwierząt - burknęłam. - A po za tym, to skąd wiesz co z nim robię?
            - Jak to skąd? - Hayden był chyba zniecierpliwiony moim spowolnionym tokiem myślenia. - Straciłem przez was pół soboty.
            Zerknęłam na chłopaka ze zdziwieniem.
            - Byłeś na występie Dana? - uniosłam brwi. - Po co?
            - Po pierwsze trudno to uznać za występ - rzucił mój dupek. - Po drugie... - wzruszył ramionami. - Byłem ciekawy w jakie ręce powierzam moje dziecko.
            - Och, czyli awansowałam z siostry na dziecko? - prychnęłam rozbawiona. - Coś mi się jednak w życiu udało...
            Moja złośliwość została nagrodzona kopniakiem w biodro. Nawet przez kołdrę dotkliwie odczułam siłę ciosu. Ten gość stanowczo za często narażał moje zdrowie. I teraz już nawet nie mam na myśli jedynie zdrowia fizycznego...
            - I jak tam twoje spostrzeżenia ojcze? - zaciekawiłam się, próbując oddać uderzenie, ale w tym momencie kilkadziesiąt kilo mięsa położyło mi się na nogach, całkiem je unieruchamiając.
            - Lepszy jeżozwierz, który coś tam mruczy pod nosem niż blondasek z mercedesem...
            George zignorował sztylety, które próbowałam mu wbić siłą myśli pod żebra. Dlaczego mój przyjaciel zawsze mówił to, co ślina przyniesie na ten latający na wszystkie strony jęzor? Porównanie Dana oraz Iana jednoznacznie wskazywała na osąd Haydena w sprawie pisarza, który niedawno przez przypadek pojawił się w moim życiu. Myśl, że Clark mógłby znaleźć się na miejscu piosenkarza, wydawała mi się tak absurdalna, że od razu poczułam irracjonalną złość.
            - George... - wyartykułowałam przez zaciśnięte zęby. - Jeśli nadal będziesz...
            - Poradziliście sobie z koszmarami?
            Zielone oczy przyglądały mi się przenikliwie, sprawiając, że zapomniałam co miałam powiedzieć.
            - Ch-chyba tak - odparłam, zbita z tropu.
            - To dobrze - chłopak spuścił wzrok. - Może wreszcie zaczniecie się zachowywać jak normalna para, a nie jakieś zombiaki.
            Złość minęła. Nie potrafiłam się długo gniewać na bruneta. Jego trzeźwe podejście do świata zawsze pomagało mi uporządkować myśli. Należałam do osób, które niepotrzebnie wszystko analizują i nadinterpretują, więc rozmowa z przyjacielem, potrafiącym wszystko ująć w proste słowa, za każdym razem działała jak orzeźwiający prysznic.
            - Tak - westchnęłam. - Też mam taką nadzieję.
            W tym momencie telefon na biurku zawibrował. Jakimś cudem udało mi się sięgnąć po komórkę, z przyjacielem leżącym na moich kolanach Dan napisał pewnie kolejnego SMSa.


,,Muszę ci coś powiedzieć
Możemy się dziś spotkać?"

            Zmarszczyłam brwi.
            - Kto to? - zapytał zielonooki.
            - Ian – odparłam. - Chce się spotkać.
            Przygryzłam wargi i uderzyłam z jękiem tyłem głowy o łóżko. Takie wiadomości z reguły nie kończyły się niczym dobrym. Szczególnie jeśli chodziło o blondyna.
            - Tylko nie daj mu się złapać w sidła klusko - Hayden poklepał mnie po głowie i wstał. - Idę na swoją kanapę.
            Podniosłam głowę znad pościeli.
            - Czyli jednak nie mieszkasz u Shelly?
            - No co ty - chłopak przewrócił oczami. - Wytrzeźwiała.

***

             Doprowadziłam się do porządku i zaprosiłam blondyna do siebie. Nie miałam zamiaru wychodzić z domu przez najbliższe kilka dni. Nałykałam się za dużo danowych leków, żeby teraz latać po mieście z gołą głową.
            - Tylko się zachowuj - poinstruowałam George'a, który wylegiwał się na brzuchu, oglądając powtórkę „Potworów i Spółki”.
            W odpowiedzi na prośbę, chłopak odchylił spodnie i bokserki, pokazując mi tyłek.
            - O Jezu - jęknęłam, odwracając wzrok. - Czy ty zawsze musisz być taki...
            Dzwonek przerwał mi użalanie się nad kulturą osobistą Haydena. Otworzyłam drzwi, zastanawiając się, czy sweter Dana, którym cała się opatuliłam, to dobry strój na takie spotkanie. W końcu Ian zawsze dobrze wyglądał (w przeciwieństwie do niektórych zwłok rozkładających się w cudzych domach).
            Na szczęście Clark pojawił się w zwyczajnej, czarnej koszulce, więc nie czułam się przy nim jak kompletny wieśniak.
            - Kawy, herbaty, alkoholu, czegokolwiek? - proponowałam, kiedy pisarz szedł za mną do salonu.
            - Nie, dziękuję. Wpadłem tylko na chwilę, mam jeszcze mnóstwo rzeczy do zrobienia - mruknął mężczyzna.
            Wydawał się być odrobinę oderwany od rzeczywistości, jakby w myślach układał jakiś plan. Książka? Lista zakupów? Kto wie, co siedziało pod blond czupryną.
            Zatrzymałam się gwałtownie na widok George'a, który nie zmienił swojej horyzontalnej pozycji od kilku godzin. Postanowiłam nie kusić losu i nie dopuszczać tej dwójki do rozmowy, więc zawróciłam Iana do sypialni.
            - W takim razie słucham - zapadłam się na grubym materacu, a gość usiadł na krześle przy biurku.
            - Wyjeżdżam - poinformował chłopak. - Na jakiś czas. Nie wiem jeszcze kiedy wrócę. Chcę zwiedzić Europę. Może odwiedzić Amerykę. Sam nie wiem.
            - To super! - ucieszyłam się. - Rozumiem, że znalazłeś dobry powód?
            Granatowe oczy powoli przesuwały spojrzeniem po zdjęciach i słowach zawieszonych na ścianach.
            - Chcę poznać wszystkie rodzaje ciszy i usłyszeć każdy, możliwy do usłyszenia hałas - słowa wypływające z ust pisarza, brzmiały dzisiaj odrobinę nierealnie, jakby pochodziły z jakiegoś innego świata, pełnego marzeń i nieuformowanych jeszcze myśli. - Chcę poznać dokładnie każdy swój zakamarek i odkurzyć zakurzoną głowę... Trochę mi się tam ostatnio uzbierało jakiś dziwacznych gratów - blondyn uśmiechnął się lekko. - Sama mówiłaś, że każdy potrzebuje chwili odpoczynku od szarej rzeczywistości.
            - Oczywiście - przeczesałam włosy. - Tylko dlaczego przyszedłeś, żeby mi to powiedzieć?
            Nagle drzwi wejściowe otworzyły się cicho, a ja poczułam, że mięśnie moich ramion odrobinę się spinają. Miałam cichą nadzieję, że Clark wyjdzie przed powrotem Dana.
            Szatyn wszedł do pokoju i zatrzymał się na widok pisarza.
            - Cześć - odparł cicho blondyn.
            Stanowczo nie zachowywał się jak zazwyczaj.
            - Ian wpadł, żeby powiedzieć, że wyjeżdża - wytłumaczyłam szybko.
            - Nic ważnego, chciałem się tylko pożegnać - dodał chłopak, podnosząc się z krzesła. - Muszę zacząć się pakować, więc będę już szedł. A jak występ? - zainteresował się, ciągle stojącym w progu Danem.
            - Ummm... - rozczochraniec potrząsnął głową, odzyskując rezon. - Można powiedzieć, że część, która się odbyła, była chyba niezła - uśmiechnął się do mojego znajomego. - A jak Alice? Ona jakoś nie pali mi się do gadania o sobie.
            Oboje spojrzeli na mnie niebieskimi oczami. Dziwne, że taki sam kolor mógł tak bardzo się różnić.
            - Była bezbłędna - stwierdził wreszcie Ian.
            - Jak zawsze - Dan błysnął swoim nadkruszonym kłem. - Chyba zaparzę herbatę...
            Udał się do kuchni, zostawiając nas samych. Ostatnio picie herbaty stało się jego sposobem na uniknięcie niezręcznych sytuacji.
            Otworzyłam już usta, żeby coś powiedzieć, ale przerwał mi podniesiony głos Smitha.
            - Czy on znów tu mieszka?
            - Hej, ja tu jestem - usłyszałam gderliwy głos George'a. - Nie traktuj mnie jak powietrze.
            Westchnęłam. Będę musiała podjąć stanowcze kroki w kierunku nawiązania jakieś nici porozumienia między tą dwójką, skoro teraz będą często stawać na swojej drodze. Najwyraźniej same filmy nie wystarczą.
            - To ja cię tu z nimi zostawię - Ian uniósł kącik ust, przechodząc w stronę drzwi wyjściowych. - I nie myśl, że zapomniałem o zapłacie.
            - Nawet nie odważyłam się tak pomyśleć - wyszczerzyłam się, przytulając pisarza. - Baw się dobrze. Mam nadzieję, że odnajdziesz to, czego potrzebujesz.
            Clark poczochrał mi włosy.
            - Też się trzymaj mała pisareczko. Chcę widzieć twoje postępy, gdy wrócę.
            Zamknęłam drzwi za Ianem i westchnęłam cicho.
            - Jak się czujesz?
            Spojrzałam na Dana, który znikąd pojawił się za moimi plecami. Z gburliwym jękiem przytuliłam się do ciepłego szatyna, wtulając nos w pachnącą szyję. Wciąż bolało mnie gardło, a mięśnie miałam nieprzyjemnie napięte. W dodatku gorączka prawdopodobnie znów wróciła. Marzyłam tylko o łóżku.
            - Rozumiem - stwierdził rozbawiony piosenkarz, głaszcząc mnie po głowie. - Ale kupiłem ci pianki i żelki. Jeśli to cię jakoś pocieszy.
            Miałam najlepszego chłopaka na świecie.

***

            Dopiero w następny poniedziałek udało mi się zawlec na Uni. Zwyczajność przywitała mnie z otwartymi ramionami. Znajomi gratulowali mi występu. Nauczyciele dawali ochrzan za przekroczenie paru terminów, a Dan spotykał się ze mną kiedy tylko mógł.
            Jak miło było odetchnąć od duszącej pętli koszmarów.
            Szłam właśnie na lunch. Słońce grzało mnie przyjemnie w plecy. W telewizji mówili, że wreszcie ma nadejść fala ociepleń. Nawet pogoda cieszyła się, że wróciłam do życia.
            Zatrzymałam się na widok dziewczyny, siedzącej samotnie na murku.
            Kiedy napotkałam nieśmiałe spojrzenie, zebrałam się na odwagę i podeszłam do wciąż nieznajomej szatynki. Usiadłam obok i zerknęłam na trzymaną przez nią buteleczkę z tabletkami.
            - Co to? - spytałam wścibsko.
            Wilczyca również przyglądała się proszkom. Chyba powinnam przestać porównywać ją do wilków. Była człowiekiem, nie zwierzęciem.
            - Neuroleptyki - odpowiedziała cicho dziewczyna.
            - Leki przeciwpsychotyczne - mruknęłam i nagle wszystko zaczęło stawać się jasne. - Schizofrenia?
            - Choroba dwubiegunowa. Mieszana.
            Nagle poczułam straszne wyrzuty sumienia. Ona nie była wariatką. Nasza prześladowczyni była po prostu chora. Wiedziałam na czym polega ta odmiana schorzenia. Ataki silnie maniakalne, charakteryzujące się napadami agresji, zaburzeniami seksualnymi oraz innymi odchyłami od normalnego zachowania na zmianę z okresami silnej depresji. U niektórych takie sytuacje zdarzały się raz na kilka lat, u niektórych raz na miesiąc.
            - Przepraszam za to co zrobiłam - powiedziała otępiała szatynka. – Nie brałam leków, chociaż powinnam. Nienawidzę widzieć na czaro i biało. Problem w tym, że gdy ich nie wzięłam, wszystko stało się takie irytująco różowe i tylko ty byłaś złota... A ja... Lubię złoty.
            Określała stan swojej choroby kolorami. Czyli oprócz jednego schorzenia przyczepiła się do niej również synestezja. Ta dziewczyna musiała mieć naprawdę ciężkie życie.
            - Jestem Alice - przedstawiłam się przyjaźnie
            - Wiem - uśmiechnęła sie lekko dziewczyna, ocierając łzy z policzków, które pojawiły się nie wiadomo kiedy. - A ja jestem Betty. Betty Jacobsson.
            Uścisnęłam drobną dłoń już-nie-Wilczycy.
            Dan pewnie mi nie uwierzy, kiedy mu o niej opowiem.



~.~.~.~


Na koniec mały bonus, który właściwie powstał podczas rozmowy z przyjaciółką, która zawsze pomaga dobrać mi zdjęcia oraz gify (męczę cię tyle czasu moja droga, że tym razem to chyba ja stawiam herbatę!). Chciałam znaleźć jakiś zwyczajny outfit Iana i znalazłam TO, ale łopata była małym problem, bo…
Jakby to wyglądało, gdyby Clark przyszedł z nią do Alice?

            „Ian stał w progu z łopatą, trzymając ją na ramionach.
            Uniosłam brwi.
            - Czy ty właśnie zakopałeś ciało? Czy może masz zamiar zakopać mnie? Bo jak tak… - zaczęłam zamykać drzwi. – To ja chyba się pożegnam…
            - Spokojnie – uśmiechnął się blondyn. – Przekopywałem ogródek, kiedy napisałaś, żebym przyszedł i zapomniałem jej odłożyć.
            Uchyliłam z powrotem drzwi, drapiąc się niepewnie po czole.
            - No dobra, ale zostaw ją na klatce schodowej. Nie będę potem sprzątała tego błota.
            - Przykro mi – odparł z powagą pisarz. – Nie mogę. Czuję się z tą łopatą emocjonalnie związany. Nie zniósłbym jej starty…
            No dobra, może jednak George był całkiem normalny?”

(pomyślałam, że się podzielę z wami tą spontaniczną scenką, bo dlaczego nie? :D)

16 komentarzy:

  1. Kocham! Cieszę się, że wszystko sie ułożyło i wyjaśniło. Kamień spadł mi z serca. Dosłownie. Aż moja wspóllokatorka musiała podłogę zamieść, bo sie trochę nakruszyło :P
    A tak serio :) Nie wiem, czy będę potrafiła się pożegnac z tym opowiadaniem. Dopiero co je poznałam, a tu taka niemiła niespodzianka :( Nie napiszesz jeszcze kilku rozdziałów, nie? Pewnie że nie.. :(((
    Boże.. Dan jest taki słodki! Alice jest taka wspaniała! George... Jego zajebistość mnie powala! Ian... Fajnie, ze przyszedł się pożegnać :D Pewnie chciał coś jeszcze Jo powiedzieć, ale Wszedł Dan i chyba się chłopak trochę speszył wewnętrznie :D
    Cieszę się, ze Wilcza Dziewczyna okazała się być zwykłą, niestety chorą, dziewczyną, która tak naprawdę jest całkiem sympatyczna :D
    Będę tęsknić. za opowiadaniem, za Tobą trochę mniej, bo mam Cię na fejsie :D Ale i tak będę tęsknić :)

    Pozdrawiam, no_princess a.k.a. Zborek :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alice! Tak.. Zdecydowanie Alice. Przez przypadek mi sie tam Jo wepchała.. och ta panna Smith.. Nieładnie, nieładnie :D

      Usuń
    2. Chciałabym napisać, nawet nie wiesz jak bardzo, ale... Takie życie, wszystko się kiedyś kończy ^^
      Dobrze, że polubiłaś moje dzieci, też je kocham i chcę, żeby każde, na swój specyficzny sposób, zdobyło jakoś waszą sympatię!
      Może chciał... Nawet ja nie przejrzałam jeszcze wszystkich "nieodkurzonych zakamarków" w głowie Iana :D
      Tsaa Betty naprawdę wydaje się być spoko... Żałuję, że tak późno to odkryłam... Może w przyszłej serii też czasem ją odwiedzimy, co?

      Dziękuję za komentarz Zborku! <3

      A co do komentarza pod rozdziałem 38., naprawdę jest mi miło, że zaczęłaś czytać mój blog! Ja, zgodnie z obietnicami, również wezmę się za twoje dziecko po maturze! <3

      Usuń
  2. Bardzo mi się podoba ten rozdział, zresztą jak wszystkie inne twoje rozdziały. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i mam nadzieje, że postanowisz opisywać przygody Dalice dalej, bo tak jak mi to ostatnio napisałaś : " zespół sam się nie założy".
    P.S.
    Wzięłam sobie twoją rade do serca i kiedy tylko mam czas ( a nawet jak go nie mam) staram się pisać. Dziękuję za wszystko ♡ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się wrócić z moimi dzieciakami najszybciej, jak się da! (czyli pod koniec maja) W między czasie wezmę sie może za jakieś zlecenie, jeśli cos dostanę.

      O rany, bardzo się cieszę! Życzę ci powodzenia i wytrwania z całeeeego, calutkiego serca! Jeśli postanowisz coś publikować, to pamiętaj, że ja zawsze siedzę sobie tu, po drugiej stronie ekranu i czekam. Zobaczysz, za jakiś czas będziesz mogła dostrzec wyraźne zmiany pomiędzy swoim początkowym stylem, a tym co osiągnęłaś. Dodatkowo, jeśli w miarę orientujesz się w angielskim, to polecam te dwa blogi, które zamieszczają bardzo fajne artykuły i wskazówki dla pisarzy. Lubię się w nich czasem zakopywać :D
      http://clevergirlhelps.tumblr.com/
      http://krisnoel.com/
      (nawet jeśli twój angielski nie jest perfekcyjny, to spokojnie sobie poradzisz, ja też siedzę nad tym ze słownikiem, ale warto, niektóre są naprawdę ciekawe!)

      Usuń
  3. Smutno mi, nie lubię końców fanfików :c
    Odkąd znalazłam tego bloga to co tydzień wyczekiwałam na kolejne rozdziały, teraz czuję się trochę jakbym.. straciła punkt odniesienia xd CZO JA TERAZ ZROBIĘ, pokochałam Twoje opowiadanie normalnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie wiem co zrobię ze swoim życiem xd Pokochałam moje dzieciaki i was też pokochałam... Ech głupio będzie, ale nic nie trwa wiecznie! Miejmy nadzieję, że Dalice jeszcze powróci, a wy przywitacie ich równie ciepło, jak ich żegnacie ❤

      Usuń
  4. Muszę Cię pochwalić za dobór gifów, serio.
    Nie no, nie wierzę, że to się kończy. Nienawidzę zakończeń. Będę wyć ;____;
    Podoba mi się rozwiązanie wątku (już-nie-)wilczycy.
    I utwierdziłam się w mojej sympatii do Iana.
    Cieszę się, że wszystko się tak skończyło.
    I nie mogłam powstrzymać wybuchu śmiechu przy "Czy on znowu tu mieszka?" xD
    Naprawdę świetnie piszesz i mam nadzieję, że słyszysz to często. Nawet spontaniczną scenę tworzysz tak dobrze.
    No...ten...luv u bardzo ;_; <3
    Jestem ciekawa, co dalej.
    Już nie w historii Dalice.
    /kaczusia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Dobór gifów zawsze zajmuje najwięcej czasu, więc mili, gdy ktoś o tym wspomni ^^
      Uff dobrze, że wam się podoba, bo zastanawiałam się, czy mnie nie zlinczujecie albo coś tam...
      Tak, tak, Ian to kochana buła, w przyszłości jeszcze nie raz się pojawi w życiu Alice

      Dziękuję kochanie, dzięki temu ff zaczęłam słyszeć to znacznie częściej, jesteście cudowni!
      Luv u bardzo too ❤❤❤

      Usuń
  5. Kończy się i zaczyna (cytat JP2 się ciśnie na klawiaturę). Mam nadzieję, że nie pożegnasz się z nami po WD. Z chęcią bym czytała taką bastillową Jeżycjadę, wydarzenia dot. bohaterów ujęte w tomy. Jak się nie ujmuje w tomy, opisuje się każde śniadanie i codzienny makijaż, co jest nudne. Czytałam blog pewnej naszej Stormersowej siostry, kiedyś mi się podobał, dzisiaj widzę, że opisuje każdy detal, kiedy nie ma czego dodać: czytane przez bohaterów książki, oglądane filmy każde zjedzone płatki na mleku i samotne, porzucone wątki.
    Alternatywna scena rozwala system. Ian ogólnie najlepszy.
    Pierwszy komentarz z konta. Żegnajcie anonimowe wypowiedzi.
    Rex

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziłam do gimnazjum imienia JP2 :D
      Chciałbym kontynuować WD, ale już nie pod tytułem Wilczej Dziewczyny. Sama jeszcze nie wiem, co będzie się tam działo, ale mam 3 miesiące na obmyślenie, więc mam nadzieję, że ogólny zarys będę już miała
      Moi mali mężczyźni aka Ian oraz George są cudowni w swojej dziwności i muszę ich chwalić, bo w końcu to moje dzieciaki :D
      Żegnacie anonimowe wypowiedzi, witaj nieanonimowa Rex!

      Usuń
  6. Alku moja Kochana ;) to juz rly koniec? Tak rly? Rly? Ja mam nadzieje na jakas dalsza czesc albo chociaz nowe opowiadanie ;) fajnie ze sie wszystko wyjasnilo i wrocilo do normalnosci. Szkoda mi Betty... biedna dziewczyna, co ona musiala przezywac? Ale Dalice tez mi bylo szkoda jak ona ich "atakowala".
    Szmutno mi troszke ze to koniec ale... wiem ze wszystko co dobre szybko sie konczy.
    Podsumowujac zakonczenie bylo takie Awwwww.
    Moj ulubiony ff dobiegl konca wiec ide pod kocyk, zakryje sie zeby nikt nie widzial jak szlocham ;(
    ALKUUUUUUUUUUUUUUUU luv ya! :* ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaaaah i zapomnialam o Ianie i jego łopacie :D GENIALNE! hahaha

      Usuń
    2. Tak rly rly Olku
      Też mam na to nadzieję. Ale na razie 3 miesiące przerwy od Dalice i może jakieś zlecenia, żeby z wyprawy nie wyjść
      Ja leżę na suficie i juz planuję ciąg dalszy, bo chyba za bardzo się przywiązałam do mojego dorkowatego towarzystwa :/

      Łopata zawsze spoko xd

      Usuń
  7. Ooo trochę smutno że to już koniec no! A tak bardzo pokochałam Twoje opowiadanie ♥

    Jejku Dan jest taki słodki kiedy opiekuje się Alice, chociaż... A kiedy on nie był słodki? ;_;

    Przyznam szczerze, że w jakimś tam stopniu przeczuwałam, że Alice w końcowym rozdziale nawiąże normalną znajomość z naszą już nie-Wilczycą :D Biedna dziewczyna, tyle się wycierpiała przez tę chorobę, że teraz należy jej się spokojne życie wśród przyjaciół.

    Jak na początku to średnio Ian przypadł mi do gustu, bo wydawał się być takim mega cwaniakiem (nie mówię, że nadal taki nie jest :D) ale teraz to go naprawdę lubię. i ten gif w czarnej koszulce = melt xD
    Rany jak Ty przez cały ten czas grałaś na emocjach czytelników i z postaci, która była na początku poniekąd denerwująca potrafiłaś zrobiłaś takiego kochanego kolesia, który po prostu nie mógł odnaleźć siebie. Z resztą teraz to wszystkich Twoich bohaterów uwielbiam. Każdy z nich jest wyjątkowy i kochany.

    Śmiechłam, bonusik na końcu mega xD

    Tak w ogóle to w pewnym momencie czytania pomyślałam sobie: "A ciekawe co by było, gdyby Dan, Ian i G. mieszkali pod jednym dachem z Alice?" Hahahaha biedna Alice, pewnie by sobie z nimi nie dała rady xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dan jest słodki, nawet jako nie chce być słodki. Kto by nie kochał tego małego jeżozwierza?
      No cóż, w końcu to prawdziwy świat, a nie fantastyka, w której żyją demony. Betty może i była przerażająca przez cały ten czas, ale tak naprawdę jest zwyczajną dziewczyną, a każdy normalny człowiek jest w stanie nawiązać kontakt z innym człowiekiem, więc i Alice (która w sumie w ogóle nie ma oporów przed poznawaniem nowych ludzi) jest.

      Cóż Ian igra podświadomie z uczuciami każdego, nawet z moimi. A gif był po prostu ach... Gdy tylko go zobaczyłam, widziałam, że podbije wasze serca i musiałam je dodać!
      Cieszę się, że ich uwielbiasz! Ale... Hmmm kiedyś zrobię postać, którą wszyscy znienawidzicie. Do tej pory mieliśmy wd, a teraz? Nie można przecież kochać wszystkich xd

      O MATKO TO BY BYŁO STRASZNE!!! Haha hahahahahahhahahahahahahaha, na samą myśl płaczę ze śmiechu xd moja przyjaciółka podsumowała to słowami 'ja pierdziele, schowałaby się pod stołem i słuchała jak drą japy na siebie' i to jest bardzo trafny opis... A później dodała jeszcze 'aż przyszłaby pani Sophie i nasłała na nich swoje koty'. Kurde to ona powinna pisać to ff xd
      Na pewno będę miała w pamięci ten pomysł... Oj będę... Xd
      Luv ya!

      Usuń