Dzisiaj kierujemy obiektyw na George'a i Alice!
[potrzebuję jakiejś nazwy na ich paring...]
Z okazji trzydziestu tysięcy wyświetleń, czyli jakiejś
niewyobrażalnie kosmicznej liczby, zdecydowałam się przybliżyć wam początki
znajomości, która zaowocowała przyjaźnią na całe życie. Mam nadzieję, że zyska
wasze zainteresowanie, a dzieciaki zdobędą sympatię.
Open'er był najlepszym wyjazdem mojego życia i bardzo
dziękuję wszystkim, którzy życzyli mi dobrej zabawy. Mimo tylu zachwycających
koncertów, dalej jednak uważam, że koncerty bastoli nie mają sobie równych!
Jak wszędzie G, to wszędzie G! |
~.~.~
George
stracił pracę z wiosny już po kilku tygodniach. Na uczelni oczywiście oblał
część egzaminów, więc w sierpniu powinna czekać go poprawka. Wszystkie moje
pytania zbywał machnięciem dłoni, po czym znikał na imprezach. Nie chciał
rozmawiać o swojej przyszłości, ani problemach z nią związanych. Żył chwilą.
Najwyraźniej aż do teraz.
Mój
przyjaciel siedział w wannie, wypełnionej odrobiną wody. Zaróżowionej wody. W
wannie, do której prowadził trop z kilku kropel krwi. Chłopak był w mokrej
koszulce, a krople z jego włosów skapywały na twarz. Niewidzące spojrzenie wbił
w jakiś niewidzialny dla mnie punkt. Nie poruszał się. Nie zareagował na moją
obecność w żaden sposób. Zupełnie jakby...
Podbiegłam
do bruneta, omijając kałużę pełną szkła. Nigdy nie sądziłam, że sceny, wyjęte
prosto z horrorów, mogą pojawić się również w prawdziwym życiu zwykłych
studentów.
-
George idioto - potrząsnęłam ramieniem przyjaciela, czując jak narasta we mnie
panika. - Obudź się, proszę.
-
Zstaw mn - mruknął niewyraźnie chłopak, nawet na mnie nie patrząc.
Odetchnęłam
z ulgą, odganiając łzy sprzed oczu. Od jakiegoś czasu bałam się, że w końcu coś
naprawdę mu się stanie i kiedyś zastanę go po prostu... Martwego.
-
Proszę cię - znów zaczepiłam śpiącego George'a. - Ta woda jest lodowata,
siedzisz tu całą noc? Czy to jest krew?
-
Powiedziałem zostaw! - warknął Hayden i machnął ręką, strącając do wanny
puszkę, stojącą na krawędzi.
Brązowy
płyn wymieszał się z różem.
-
George... - jęknęłam bezradnie.
-
Daj mi spokój.
Zacisnęłam
zęby na widok łez, spływających po wilgotnych policzkach. Zupełnie jakby znów
był tym zranionym dzieckiem, którego poznałam wieki temu. Ciałem bruneta
wstrząsnął szloch.
-
Wszystko będzie dobrze G.
Wyciągnęłam
korek z wanny, spuszczając brudną mieszankę do ścieków.
-
Zdejmiesz koszulkę, czy ci pomóc? - spytałam, sięgając po prysznic.
-
Alice - zielone oczy przez chwilę patrzyły na mnie trzeźwo, ale potem znów
zostały przesłonione mgłą.. - Czy ty bardzo mnie nienawidzisz?
-
Oczywiście, że nie - odparłam spokojnie, odklejając mokre ubranie od
umięśnionego ciała.
-
Dlaczego? - wychrypiał chłopak, podnosząc ociężale ramiona, żebym mogła go
rozebrać. - Jestem dla ciebie taki okropny.
-
Masz trochę trudny okres w życiu, to wszystko.
Lodowata
skóra napawała mnie przerażeniem. Wargi oraz palce Haydena nabrały sinego
odcieniu, więc już od dawna musiały moczyć się w zimnej, cuchnącej wodzie. Nie
mogłam się na niego teraz gniewać.
-
Skąd ta krew? - spytałam, odkręcając ciepłą wodę.
George
spojrzał na dłonie poznaczone licznymi nacięciami.
-
Chciałem pozbierać szkło - ton jego głosu brzmiał jak u zagubionego dziecka,
które ktoś wyrwał z drzemki. - Przepraszam, że stłukłem butelkę.
-
To nic, ciepła woda? - polałam ramię bruneta i po otrzymaniu potwierdzenia,
zaczęłam myć przemarznięte ciało. - Głowa do tyłu - odchyliłam odrobinę brodę
chłopaka, żeby móc przepłukać mu włosy. - Nie powinieneś siedzieć całą noc
wannie, jeszcze się przeziębisz.
Chłopak
nie odpowiedział, ale przypatrywał mi się uważnie, aż do chwili, w której
kazałam mu wstrzymać oddech, żeby obmyć twarz z łez. Nie pokazywałam zbyt wielu
emocji. Przynajmniej taką miałam nadzieję. Wolałam nie pokazywać przyjacielowi
paniki, którą odczuwałam. Mój mały George mógł sobie coś dzisiaj zrobić, a ja
nie odebrałam wieczorem telefonu. Przez moją ignorancję mógł się skrzywdzić.
Mógł...
-
Nie obwiniasz się, prawda?
Dłoń
trzymająca prysznic drgnęła. Oczy chłopaka wciąż były nieprzytomne, ale mimo
alkoholu mieszającego w głowie, brunet nadal potrafił przejrzeć mnie na wylot.
-
Jasne, że nie - zakręciłam wodę. - No już, wyskakuj.
Tęczowe
bokserki wymagały zmiany, więc otuliłam plecy Haydena ręcznikiem i poszłam do
salonu po nową bieliznę i ciepłe ubrania. Zastałam go z nogami podkulonymi pod
drżącą brodę. Wydawał się być taki mały. Nawet palce u jego stóp był
podkurczone. Od kilku lat nie widziałam go w takim stanie. Myślałam, że tamte
problemy, które męczyły go jako dziecko, a potem nastolatka skończą się, gdy
dorośnie, ale teraz straciłam tę pewność.
Kazałam
nałożyć chłopakowi suche majtki, a kiedy się przebierał, stanęłam do niego
plecami i zaczęłam ścierać wódkę przyniesionym wcześniej mopem.
-
Pójdziemy teraz do mojego pokoju, a ja przyniosę bandaże okay? - mówiłam lekko,
wycierając włosy brunetowi, ubranemu już w dresy, koszulkę i grubą bluzę.
Opatrywanie
poranionych dłoni było łatwym zabiegiem, ale widząc stan Haydena nie mogłam
wziąć się w garść. Ludzie uważali go za skończonego dupka bez przyszłości i
jakichkolwiek manier. Ja znałam go dłużej niż wszyscy i wiedziałam jaki był
naprawdę. A może... Tak naprawdę nawet sam chłopak nie do końca wiedział jaki
jest?
Czułam,
że powinnam zainterweniować znacznie wcześniej, ale aż do tej pory nie do końca
zdawałam sobie chyba sprawy z powagi sytuacji. Modliłam się w duchu, żeby
kolejna bliska mi osoba nie poddała się własnej głowie. Wiosenny koszmar Dana
już wystarczająco dał się nam we znaki.
-
Zastanawiam się czasem... - mruknął George, marszcząc brwi. - Dlaczego nigdy
się w tobie nie zakochałem.
Podniosłam
wzrok na przyjaciela.
-
Nigdy nie pokochałem cię tak, jakbym mógł - ciągnął chłopak. - Zawsze byłaś dla
mnie dobra, troszczyłaś się o mnie, pomagałaś, ale ja traktowałem cię jak
siostrę przez wszystkie te lata - świeżo obandażowane dłonie zacisnęły się w
pięści. - A teraz ty jesteś z Danem i cholernie go kochasz, a ja jestem
zazdrosny, że poświęcasz mu cały swój czas, chociaż wcale nie chcę być
zazdrosny i to wszystko jest tak kurewsko do dupy...
Uśmiechnęłam
się lekko i przytuliłam bruneta, cmokając mokrą głowę.
-
Daj spokój G, to, że mam Dana, nie znaczy, że całkiem o tobie zapomnę. Nawet o
tym nie myśl idioto.
-
Wszyscy wokół mnie odchodzą - jęknął rozpaczliwie George, chowając twarz w moim
ramieniu. - A ja przez cały czas jestem pijany i zamiast za wami nadążyć, tylko
się cofam. Nawet teraz jestem pijany. Każdy znajduje coś co może pokochać, a ja
wciąż się cofam. Myślisz, że nie umiem kochać? Nie chcę zostać sam Alice, boję
się ciemności.
Serce
łamało mi się na widok trzęsących się ramion.
-
Jestem pewna, że potrafisz kochać - szepnęłam. - Nie będziesz sam,
pomogę ci, dobrze?
-
Niby jak? - w stłumionym przez moje ciało głosie odezwała się cicha nadzieja.
-
Na początek coś zjesz, a potem pójdziesz spać w normalnym łóżku - mój ton stał
się rzeczowo trzeźwy, jak zawsze, gdy udawało mi się znaleźć rozwiązanie
problemu. - Od razu mówię, koniec z piciem. Potem zajmiemy się studiami. Musisz
poprawić w sierpniu, bo inaczej cię wyrzucą.
George
nie wyglądał na zadowolonego moją propozycją, ale nie pozostawało mu nic
innego, niż skinąć głową na zgodę.
-
Świetnie - odetchnęłam z ulgą i poczochrałam ciemne włosy. - Zobaczysz,
wszystko jeszcze się ułoży.
-
Jasne - chłopak odwrócił ode mnie wzrok.
Zielone spojrzenie zagłębiło się w swoim niewidzialnym obiekcie ciągłych obserwacji,
którego nawet ja nie potrafiłam dostrzec. Właśnie tam Hayden zawsze uciekał ze
swoimi problemami. Zamykał się w sobie, a potem robił wszystko, żeby nikt tego
nie dostrzegł.
Wyszłam
z sypialni, w głębi duszy wiedząc, że sprawa wcale nie została załatwiona i na
pewno w bliskiej przyszłości pojawi się sporo kłopotów.
Przygotowując
kanapki z serem i oregano, przypomniałam sobie, jak oboje mieliśmy po dziewięć
lat. Wtedy wszystko było mniej skomplikowane, ale może właśnie przez to,
jeszcze trudniejsze do zrozumienia.
***
Znudzona
Alice odwróciła wzrok od czytanki, którą przerobiła samodzielnie już na
poprzedniej lekcji. Nie znosiła Meli pojawiającej się w ich podręczniku za
każdym razem, gdy omawiali gramatykę. Opowiadania z tą bohaterką były wyjątkowo
nudne.
Dziewięciolatka
zerknęła na chłopca, siedzącego samotnie w pierwszej ławce.
George Hayden. Najcichsze dziecko świata. Z wielkimi zielonymi oczami, ukrytymi za
ciemną czupryną. Został przeniesiony na początku czwartej klasy i chociaż
szkoła zaczęła się dwa miesiące temu, nie odezwał się dobrowolnie ani razu.
Reszta
grupy, jak to wśród uczniów bywa, już upatrzyła w nim sobie nowy obiekt kpin.
Chłopcy przezywali go ,,Sznurojadem", bo kiedy nie chciał odpowiadać na
pytania, zaczynał gryźć sznurek od kaptura bluzy, a przez ciągłe milczenie
uznano, że ma zasznurowane usta. Mała Killean uważała, że to przezwisko nie
należało do zbyt kreatywnych. Sama mogłaby wymyślić o niebo lepsze, ale
postanowiła nie dzielić się tą informacją z innymi.
Nie
podobały jej się żarty, których George był ofiarą. Przyjaciele Alice wydawali
się jednak czerpać z radość tego zajęcia, więc uczennica nigdy nie sprzeciwiała
się 'zabawie' z cichym brunetem. Nigdy nie brała w niej także udziału.
Wszystko
zmieniło się, gdy chłopcy wrzucili Haydena do ubikacji dziewczyn.
Blondynka
właśnie myła dłonie po lekcji plastyki i mruczała pod nosem piosenkę, której
tekstu nauczyła się wczoraj. Nikogo nie było w pomieszczeniu, więc
dziewięciolatka nie musiała się wstydzić lekkiego fałszowania.
Ciche
podśpiewywanie zagłuszyły wrzaski dzieciaków, które nagle otworzyły drzwi. Po
chwili kilka osób wepchnęło małego chłopca do łazienki i zanim ofiara podniosła
się z kafelkowej posadzki, została zatrzaśnięta w kiblu, razem z Alice, której
obecności nie zauważył nikt z prześladowców Haydena.
Jeśli
ktoś dziecięce lata ma już dawno za sobą, prawdopodobnie nie pamięta, że wieku
dziewięciu lat, wepchnięcie do łazienki płci przeciwnej, szczególnie, gdy w
owej łazience przebywały osoby rzeczonej płci, traktowane było jako największą
zniewagę i utratę honoru. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że kiedy George
podniósł głowę, na jego policzkach widniały ślady łez upokorzenia. Na widok
przyglądającej mu się dziewczynki, brunet natychmiast wytarł mokre ślady i
zasłonił oczy za długimi kłakami, ale Alice zdążyła dostrzec w jego spojrzeniu
ból zbyt wielki, żeby ciążył tak małej osobie.
-
Nie martw się - kucnęła z uśmiechem obok siedzącego na podłodze ucznia. - Zaraz
im się znudzi, to otworzą.
Brunet
wzruszył ramionami, nie odzywając się, jak miał w zwyczaju.
-
Jestem Alice - blondynka wyciągnęła dłoń.
Chłopiec
zerknął na dziewczynkę.
-
Wiem - burknął.
Odezwał
się, to już coś, pomyślała mała Killean.
-
Jeśli chcesz możemy zostać przyjaciółmi - zaproponowała, pochylając się tak,
żeby dostrzec coś pod buszem czarnych kosmyków.
Każdy
powinien mieć przy sobie bliską osobę, a on wydawał się być strasznie samotny.
-
Nie chcę.
-
Nie pozwolę im więcej zamykać cię w łazience - obiecała blondynka, niezrażona
niepowodzeniem. - To moi koledzy i jak ich poproszę, to przestaną.
-
Kłamiesz.
Alice
fuknęła zirytowana, kiedy George odwrócił się do niej plecami, chowając głowę w
podkulonych pod brodę kolanach.
-
Nie będziesz więcej płakał...
-
Ja nie płaczę! - pisnął brunet.
Dziewięciolatka
poklepała miękkie włosy, wiedząc doskonale, że chłopiec właśnie usiłował zdusić
łkanie. Naprawdę nie chciała, żeby był smutny. Nikt nie zasługiwał na bycie
traktowanym w ten sposób, nawet jeśli zachowywał się inaczej niż reszta grupy.
-
Nie płacz - poprosiła lekko. - Zobaczysz, wszystko będzie dobrze.
W
tym momencie drzwi otworzyły się powoli, ukazując zainteresowane twarze
klasowych kolegów oraz koleżanek Alice. Wszyscy byli ciekawi, dlaczego
Sznurojad nie dobija się do drzwi jak zwykle.
Na
widok Killean głaszczącej czarną czuprynę i skulonego chłopaka, milczący
czwartoklasiści ryknęli wspólnym wrzaskiem.
-
Zakochana para! Zakochana para!
Blondynka
od razu pokryła się rumieńcem i odruchowo odsunęła się od George'a, żeby
pozwolić reszcie dalej się z niego naigrawać, ale wtedy przypomniała sobie o
złożonej obietnicy.
Dziewczynka
stanęła między klasą a ofiarą szkolnej przemocy.
-
Zostawcie go w spokoju, on nic wam nie zrobił! - krzyknęła drżącym głosem.
-
Uuuu broni swojego chłopaka - odparł złośliwie Austin. - Lubisz Sznurojada, co?
Też chcesz jeść sznurówki?
Blondynka
zacisnęła pięści. Jeszcze na poprzedniej przerwie ganiała się z Austinem
podczas zabawy w berka, a teraz jej kolega tak po prostu się od niej odwrócił.
-
W-wal się Trist - warknęła na przyjaciela. - Wszyscy jesteście okropni i ja już
wcale was nie lubię!
***
-
...i żebyś nie pożyczała więcej moich brokatowych długopisów!
Audrey
dokończyła swoją tyradę i odwróciła się z powagą od Alice. Była sąsiadka z
ławki blondynki odmaszerowała w stronę Marie, z którą aktualnie siedziała pod
nieobecność chorej Lucy, zwykle zajmującej to miejsce.
Na
pierwszej lekcji Audrey powiedziała nauczycielce, że nie chce siedzieć z
Killean, ponieważ ta dziobie ją pod biurkiem cyrklem i chociaż blondynka nie
miała przy sobie rzeczonego przyrządu, łzy skarżącej się uczennicy
zagwarantowały przesadzkę do nowej koleżanki i pozostawienie Alice samej w
ławce i z pierwszą w życiu uwagą w dzienniku.
Blondynka
wpatrywała się z niedowierzaniem w blat swojego biurka, próbując pozbierać się
po utracie wszystkich klasowych przyjaciół. Nie miała pojęcia, że zareagują w
ten sposób po tym, jak zastąpiła im drogę do George'a. Zamiast wciągnąć
chłopaka w krąg znajomych, sama została z niego wyrzucona. Nigdy nie miała
problemów z nawiązywaniem kontaktów z rówieśnikami, dlatego sytuacja, w której
się znalazła była dla dziewczynki czymś całkiem nowym i przerażającym. W
dodatku brunet na drugi dzień nie odezwał się do niej ani słowem, więc Alice od
czterech godzin nie miała się do kogo odezwać. Czuła się z tym coraz gorzej i z
każdą kolejną minutą milczenia, coraz bardziej chciało jej się płakać.
Wreszcie
po piątej lekcji nie wytrzymała i podeszła do wychowawczyni, która właśnie
chciała wyjść z klasy.
-
Proszę pani, boli mnie brzuch - mruknęła, spuszczając głowę. - Chcę do domu.
-
Jesteś pewna, że nie wytrzymasz do końca? Zostały dwie godziny i pójdziesz do
domu.
Blondynka
potrząsnęła przecząco głową.
-
No dobrze, zadzwonię do twojej mamy z pokoju nauczycielskiego. Poczekaj pod
szatnią, dobrze?
Killean
spakowała się i niemal wybiegła z klasy, nie patrząc na byłych kolegów, którzy
i tak nie zwracali na nią uwagi.
Nic
dziwnego zatem, że nie dostrzegła zielonego spojrzenia, które obserwowało ją z
uwagą.
***
Powolne
kroki sprawiły, że Alice uniosła głowę. Była pewna, że to woźna, trzymająca
klucze do boksów, w których znajdowały się szatnie każdej klasy.
Okazało
się jednak, że nadchodzącą osobą był brunet, trzymający w zębach sznurek od
kaptura granatowej bluzy. Chłopiec zatrzymał się nad siedzącą blondynką i przez
chwilę przyglądał się jej z dłońmi w kieszeniach. Wreszcie wypluł końcówkę
grubej sznurówki i westchnął ciężko.
-
Dziękuję - mruknął, odwracając wzrok.
Uczennica
rozchyliła usta, zbyt zaskoczona żeby zareagować.
-
Nie wiem po co to zrobiłaś, skoro teraz oboje jesteśmy wyrzutkami - ciągnął
Hayden. - Ale dziękuję.
Kucnął
przy dziewczynce, tak jak ona robiła to wczoraj i wyciągnął rękę w jej stronę.
-
Jestem George - powtórzył sytuację z poprzedniego dnia.
Alice
pociągnęła nosem, jednak na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech pełen ulgi.
-
Wiem - odparła, ale potrząsnęła dłoń bruneta.
-
Możemy jeszcze zostać przyjaciółmi? - spytał niepewnie chłopak.
Killean
kiwnęła głową z zapałem.
-
Twoja mama powiedziała, że nie może przyjechać, więc chyba sama będę musiała
cię odwieźć.
Para
nowych przyjaciół spojrzała na wychowawczynię, która mimo butów na wysokim
obcasie, podeszła do nich niemal bezszelestnie.
Blondynka
podniosła się lekko i otrzepała spodnie.
-
Chyba czuję się już lepiej - rzuciła z uśmiechem. - Myślę, że uda mi się
wytrzymać do końca.
***
tydzień później
-
Hej Alice!
Dziewczyna
uśmiechnęła się na widok wyszczerzonej buźki przyjaciela. George zajął swoje
miejsce w ławce obok blondynki i rzucił plecak na podłogę.
-
Chcesz dziś do mnie przyjść? - spytał podekscytowany chłopak.
Odkąd
zaczęli się przyjaźnić jego twarz znacznie się zmieniła. Uśmiech bruneta
wywoływał z głębi zielonych oczu złośliwe iskierki, nadające dzieciakowi
łobuzerskiego wyglądu. Killean zauważyła nawet, że kilka innych dziewczyn w
klasie zaczęło oglądać się za George'em, gdy ten zbliżał się do ich wspólnej
ławki.
I
chociaż czasem w zielonym spojrzeniu pojawiał się dawny strach, nowa
przyjaciółka od razu robiła wszystko, żeby zniknął.
-
Uchym - blondynka skinęła głową zadowolona, że zobaczy dom Haydena. - Co
będziemy robić?
-
Możemy pograć w gry na playstation albo pobawić się w domku na drzewie, albo
zabrać z kuchni słodycze i zobaczyć kto na raz włoży najwięcej do buzi, albo
pohuśtać się na hamaku, albo puszczać statki w basenie, albo zjeżdżać po
poręczy schodów, albo...
-
Masz domek nad drzewie i basen? - Alice przerwała gwałtownie wykład
bruneta. - Dlaczego masz jesienią basen? Kąpiesz się w nim?
-
Basen jest w piwnicy - wytłumaczył pospiesznie chłopiec. - Nie jest duży, ale
jest w nim ciepło i jak chcesz, możemy się wykąpać.
Wyglądało
na to, że sposób w jaki mieszkał George odrobinę różnił się od wyobrażenia
blondynki.
***
-
Jesteś pewna, że to tu? - mama uniosła brew, na widok domu, przy którym
zatrzymał się ich samochód.
-
Tak jest napisane na karteczce - Alice podała kobiecie notatkę pokrytą koślawym
pismem Haydena.
-
No to chyba trafiłyśmy dobrze... - mruknęła pani Killean niepewnie. - W takim
razie baw się dobrze, przyjadę po ciebie o ósmej dobrze?
-
Jasne - blondynka już odpinała pasy. - Pa mamuś!
Wyskoczyła
z auta i podeszła do bramy.
Dom,
a może lepiej byłoby użyć słowa apartament, miał trzy piętra i ogród, który z
przodu musiał pełnić jedynie funkcję reprezentacyjną. Każdy, kto zdołał coś
dostrzec przez wysoki żywopłot, mógł domyślić się, że za budynkiem mieści się
właściwa część podwórka, prawdopodobnie kilka razy większa niż to co widać od
ulicy. Skoro mieścił się tam domek na drzewach, Alice wywnioskowała, że miejsca
na rośliny jest sporo.
Dziewczynka
nacisnęła domofon i poczekała, aż ktoś odbierze.
-
Rezydencja Haydenów - odezwał się poważny głos. - W czym mogę pomóc?
-
Dzień dobry - uczennica naciągnęła kurtkę na palce. - Alice Killean...?
-
Ach tak, zapraszam, zapraszam.
Brama
drgnęła i odsunęła się ociężale, wpuszczając blondynkę do środka. W jej stronę
zbliżał się już brunet, biegnąc po kamienistej dróżce.
Jak
się później okazało, ojcem George'a był dyrektor szpitala i kilku mniejszych
klinik, zaś jego mama pracowała jako chirurg w placówce, którą zarządzał pan
Hayden. Przyjaciel dziewczynki miał dwóch braci na studiach oraz siedmioletnią
siostrę. Cała rodzina wyglądała na wyjątkowo ambitną grupę i co dziwne, nawet
ataki ze strony klasy nie przeszkodziły małemu brunetowi w zdobywaniu samych
dobrych ocen. Jeszcze większy zaskoczeniem dla Killean okazał się fakt, że nikt
z poznanych przez nią mieszkańców rezydencji nie miał pojęcia o kłopotach
najmłodszego chłopca rodziny.
-
Boję się ciemności - powiedział George, kiedy jedli pianki na łóżku w domku na
drzewie.
Oczywiście
domek ten nie był zwykłą kupą desek, a ekskluzywnym pałacykiem, zbudowanym
kiedy najstarszy brat - Connor, był jeszcze dzieckiem.
-
Ja też - przyznała blondynka, zapychając się słodyczami. - Ale tylko trochę.
-
Masz czasem tak, że kiedy gdzieś jest dużo ludzi, to nagle wszystko robi się
ciemne? - w zielonych oczach rozbłysnął płomień.
-
Umm - Killean przełknęła papkę w ustach. - Nie...
-
Oh - iskierki zgasły. - A ja tak mam, wiesz? Na przykład w klasie... Albo na
przerwie... - chłopiec wyjrzał przez okno na liście ocierające się o szybki. -
Jest tak głośno i ciasno, i wszyscy coś mówią, i krzyczą, i nagle robi się
ciemno, i zimno, i... - dłonie George'a zacisnęły się w pięści, kiedy brunet
odwrócił się w stronę przyjaciółki. - I ja nie wiem co mam wtedy robić. Nie
mogę się nawet ruszyć. Ani krzyczeć. Tylko bardzo się boję. Nawet odetchnąć...
Alice
wpatrywała się w chłopaka ze zmarszczonymi brwiami, nie wiedząc jak zareagować.
-
Ale kiedy jestem sam wcale nie jest lepiej, bo ciągle boję się, że zaraz będzie
ciemno. I chcę znaleźć kogoś, kto mnie uratuje, ale kiedy szukam tej osoby,
znów jest tyle ludzi, i znów jest ciemno, i znów się boję - dolna warga Haydena
zaczęła drżeć, tak samo jak dłonie, wkładające sznurek bluzy do ust. - Nigdy
nikomu tego nie mówiłem...
Killean
objęła bruneta ramieniem.
-
Nikogo nie musisz już szukać, wiesz? - powiedziała przytulając przyjaciela.
-Jeśli kiedyś będziesz bał się ciemności, możesz po prostu przyjść do mnie.
Czoło
George'a oparło się o ramię dziewczynki, wzdychając z ulgą.
-
Dziękuję.
***
Zaniosłam
jedzenie z herbatą do pokoju.
Mężczyzna,
który jeszcze niedawno miał dziewięć lat, spał skulony pod kołdrą ze sznurkiem
kaptura w ustach. Uśmiechnęłam się lekko, słysząc spokojny oddech bruneta.
Dobrze byłoby znów zobaczyć go całkiem trzeźwego.
George
Hayden wcale nie był najcichszym chłopcem świata. George Hayden miał po prostu
napady lęku w tłumie. Jednocześnie bał się samotności. Swój strach nazywał
ciemnością, która przez kilka pierwszych lat naszej przyjaźni wydawała się
powoli zanikać, ale potem, po piętnastych urodzinach chłopaka znów całkiem go
pochłonęła. Brunet przestał wychodzić z domu, nie chciał się do mnie odzywać i
zamykał się w sobie na całe dnie. Wtedy po raz pierwszy spróbował alkoholu,
który okazał się być lekiem na każdy rodzaj mroku nękający jego serce. Wiele
czasu spędziłam na bezskutecznych próbach zakończenia uzależnienia przyjaciela,
jednak Hayden już tylko w upojeniu potrafił odnaleźć swój spokój i pewność
siebie. Przestałam walczyć, ale nigdy nie spuściłam George'a z oczu. Aż do
wczorajszej nocy.
Która
może okazała się być pierwszym krokiem do odzyskania wolności.
-
Zostaniesz?
Hayden
nie otworzył oczu, ale cała jego postawa sugerowała, że czeka na odpowiedź.
Postawiłam
śniadanie na szafce nocnej, po czym wsunęłam się pod kołdrę. Pomyślałam o
Danie, z którym umówiłam się na wyjście, jednak doszłam do wniosku, że dzień
dopiero się zaczął, więc nic się nie stanie jeśli spędzę odrobinę czasu z
przyjacielem.
Przytuliłam
się do pleców George'a, jak robiłam to od lat, gdy nocą nie mógł zasnąć.
Kiedyś
byliśmy tego samego wzrostu. Teraz nawet Dan był od niego niższy o trzy
centymetry, chociaż nikt nie dostrzegał tej różnicy ze względu na szopę Smitha.
I mimo, że Hayden był wielkim osiłkiem, który chronił mnie przed
niebezpieczeństwem, zawsze miałam wrażenie, że to właśnie ja byłam jego
obrońcą.
-
Dopóki nie zaśniesz - obiecałam.
O rany. Ten rozdział jest świetny. Zdążyłam się popłakać, wrócić wspomnieniami do swojego dzieciństwa, znowu się popłakać i uśmiechnąć parę razy. Czegoś takiego się nie spodziewałam, jeśli chodzi o G. Zawsze mnie zastanawiało, co może być powodem takiego zachowania i wreszcie nieoczekiwanie dostałam odpowiedzi chyba na wszystkie moje pytania (nawet jeśli sama o nich nie wiedzialam xd)
OdpowiedzUsuńA z Alice to prawdziwa superbohaterka :D Chciałabym przeczytać jeszcze więcej tekstów z czasów ich dzieciństwa, bo to wszystko jest takie interesujące. Oj te dzieciaczki zdecydowanie podbiły moje serduszko ♡
I miałam coś jeszcze napisać ale koteł mnie rozproszyl i zapomniałam co ;__;
W każdym razie wszystko tak ładnie opisujesz, że aż się chce czytać i czytać, a tu nagle koniec.
Czekam wiec na więcej i życzę weny, urocza pisareczko ♡
Naprawdę podziwiam, że komentujesz każdy mój post i za każdym razem piszesz coś nowego i sprawiasz, że szczerzę się jak durna :D
UsuńPrzyznam, że pisanie o dzieciakach sprawiło mi taką radochę, że postanowiłam rzucać całe JAS i pisać o nich. A tak serio, to mam cichą nadzieję, że jeszcze będzie okazja powspominać dawne czasy, fajnie było posiedzieć jakiś czas w skórze dziewięciolatków.
Koteły to zwierzęta stworzone przez szatana i Boga. Jestem tego absolutnie pewna. Mieszanka zła i dobra w małej puszystej kulce.
Dzięki kochanie! <3
Powiedziałam, że będę Cię wspierać, poza tym cieszę się, że moje komentarze mogą wywołać uśmiech na Twojej twarzyczce ♥
UsuńHaha na pewno miałabyś o czym pisać. Przygody Alice i Georga zapewne musiały być bardzo ciekawe :D
Taki powrót do dzieciństwa, nie? Ja na co dzień opiekuję się 9-letnią kuzynką i jak tak czasami patrzę na nią, to próbuję sobie przypomnieć jaka ja byłam w jej wieku i ile bym dała by wrócić do tych lat, kiedy nie przejmowałam się niczym.
Zgadzam się! To zadziwiające jak takie urocze zwierzątko może chwilę później wżerać Ci się w rękę haha xD
Cieszę się, że wróciłaś do pisania bloga. Mistrzu mój, nie mogę się nadziwić, że ci się chce. Gdy pisałam swojego ficzka, odechciało mi się po dwudziestu stronach.
OdpowiedzUsuńNo kto by pomyślał, że G. to taka skomplikowana postać. Druga twarz Haydena.
Rex niezalogowana
Jakoś nie miałam wgl pomysłu na życie, więc pomyślałam, że mogę sobie jeszcze o moich dzieciakach popisać. Jak mi się znudzi, to rzucę... Akurat ta seria nie wymaga jakiejś regularnej kontynuacji. Hayden ma więcej twarzy niż sam jest w stanie zauważyć. Nawet ja nie wiem co tam w nim jeszcze siedzi, ale może kiedyś uda nam się je odkryć
Usuń